Niedziela - Tygodnik Bydgoski 6 sty 2019 | Redaktor
Prawdziwy Bóg uwiarygadnia swoje przyjście [NIEDZIELA]

Nazwa dzisiejszego święta – „Objawienie Pańskie” wydawać się nam może albo nieco tajemnicza, albo – jeśli się bliżej nad nią zastanawiamy – przesadzona. Może nawet skłonni jesteśmy traktować ją jako pewne nadużycie.

Dlaczego bowiem wizyta trzech mędrców, czy, jak przekazuje Tradycja, króli, miałaby być czymś przesądzającym o Objawieniu Bożym? Można się zasadnie pytać, dlaczego wcześniejsze spotkania Świętej Rodziny z pasterzami nie są raczej traktowane jako owo przełomowe wydarzenie oznajmiające przybycie Boga? A może powinno nim być dopiero oświadczenie samego Jezusa „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, zanim był Abraham, jam jest”. (J 8, 58)
Oczywiście wszystkie te wydarzenia wchodzą w skład Bożego Słowa, przekazanego nam w Objawieniu, Słowa które stało się Ciałem, bo „Po rozlicznych i przeróżnych sposobach, jakimi niegdyś mówił Bóg do ojców przez Proroków — na koniec w tych czasach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1n).

Właśnie tu wydaje się tkwić klucz do naszej zagadki. Bo „wielokrotnie i na różne sposoby” – jak to w innym tłumaczeniu czytamy – Bóg się wcześniej objawiał. Zapowiadał to wydarzenie, które w końcu nastąpiło. Wspaniale tłumaczył to kandydat na ołtarze, arcybiskup Fulton Sheen, amerykański duchowny katolicki, biskup pomocniczy Nowego Jorku, i arcybiskup tytularny Newport, zmarły 40 lat temu. „W jaki sposób mędrcy ze Wschodu wiedzieli o Jego przyjściu? Prawdopodobnie na podstawie wielu proroctw rozpowszechnianych po świecie przez Żydów, jak również dzięki proroctwu skierowanemu do pogan przez Daniela na stulecia przed narodzinami Chrystusa”.

Bo przyjście Chrystusa zostało precyzyjnie zapowiedziane wieki wcześniej. Jeśli uważnie przeczytamy zasłyszany dziś w kościele fragment Ewangelii, powinniśmy zwrócić uwagę na ten cytat: „A usłyszawszy to król Herod, zatrwożył się i cała Jerozolima z nim. I zebrawszy wszystkich przedniejszych kapłanów i nauczycieli ludu, dowiadywał się od nich, gdzie się miał Chrystus narodzić. A oni mu rzekli: W Betlejem Judzkim; bo tak jest napisane przez Proroka: I ty Betlejem, ziemio judzka, żadną miarą nie jesteś najmniejsze między książętami judzkimi, albowiem z ciebie wynijdzie wódz, który będzie rządził ludem moim izraelskim” (Mt 2, 3-6, por. też Mich. 5,2).

Gwiazda nie oznajmiła mędrcom jakoś magicznie narodzin Króla nad królami. Jeśli byli mędrcami oczytanymi w ówczesnej literaturze, zrozumieli, przyjęli swym rozumem Boże objawienie, że oto Zbawiciel ma przyjść, że przyszedł właśnie teraz.

Oprócz zacytowanego już proroctwa Micheasza o narodzinach w Betlejem, są jeszcze inne. Wspomniane już proroctwo Daniela (ok. 600 lat przed Chrystusem) brzmi tak: „A po tygodniach sześćdziesięciu dwóch będzie zabity Chrystus, a nie będzie ludem jego, który się go zaprze. A miasto i świątynię zburzy lud z wodzem, który przyjdzie, a koniec jego spustoszenie, a po skończeniu wojny postanowione spustoszenie”. (Dn 9,26).

Najsłynniejsze zaś i czytane w adwencie w kościołach jest proroctwo Izajasza: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwą imię jego Emmanuel” (7,14).

Proroctw tych jest o wiele więcej, dotyczących misji, męki i śmierci Chrystusa. Arcybiskup Sheen wyciąga z tego faktu daleko idące wnioski, ale są to wnioski logiczne, które winien wyciągnąć każdy myślący człowiek. Przeczytajmy dłuższy fragment jego książki:

„Historia jest pełna ludzi, którzy twierdzili, że przychodzą od Boga albo że byli bogami, albo że przynoszą przesłanie od Boga – Budda, Mahomet, Konfucjusz, Chrystus, Laozi i tysiące innych, aż do człowieka, który ustanowił nową religię tego właśnie dnia. Każdy z nich ma prawo do tego, by go wysłuchano i brano pod uwagę. Jednak podobnie jak potrzebna jest zewnętrzna miara do tego, co ma być zmierzone, i będąca poza tym, co ma być mierzone, tak potrzebne są jakieś trwałe sprawdziany dostępne wszystkim ludziom, wszystkim cywilizacjom i wszystkim epokom, dzięki którym będą mogli oni określić, czy którykolwiek z tych pretendentów – a może wszyscy z nich – ma słuszne powody dla swoich roszczeń. Te sprawdziany są dwojakiego rodzaju: rozum i historia. Rozum – ponieważ każdy go posiada, nawet ci pozbawieni wiary; historia – ponieważ każdy w niej żyje i powinien wiedzieć coś na jej temat.

Rozum podpowiada, że jeśli którykolwiek z tych ludzi faktycznie przyszedł od Boga, najmniejszą rzeczą, jaką Bóg mógłby zrobić, by poprzeć jego roszczenie, to wcześniej zapowiedzieć Jego przyjście. Producenci samochodów powiadamiają swoich klientów, kiedy spodziewać się nowego modelu. Jeśli Bóg miałby posłać kogoś od siebie albo jeśli On sam miałby przyjść z niezmiernie ważną wiadomością dla wszystkich ludzi, wydawałoby się rozsądne, że najpierw dałby ludziom znać kiedy Jego posłaniec nadejdzie, gdzie się urodzi, gdzie będzie mieszkać, jakiej będzie nauczać doktryny, jakich wrogów sobie zyska, jaki program przyjmie dla przyszłości i w jaki sposób umrze. Wziąwszy pod uwagę stopień, w jakim ów posłaniec pasowałby do tych zapowiedzi, można by ocenić zasadność jego roszczeń”.

Dlatego słusznie Kościół nazywa dzisiejsze święto Objawieniem Pańskim. Bóg nie tylko mówi człowiekowi o swoich planach, zamiarach i swojej woli, ale wychodzi na przeciw uzasadnionym ludzkim wątpliwościom, rozwiewa je i czyni naszą wiarę rozumną.

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor