Niedziela - Tygodnik Bydgoski 21 gru 2017 | Redaktor
Przygotujmy się, jest już blisko

Sąd Ostateczny, Hans Memling

Dwa tygodnie temu pisałem o Adwencie, który jest czasem przygotowania Kościoła na przyjście Pana, a przyjście to ma charakter potrójny. Pierwsze – które dokonało się historycznie – obchodzone będzie wkrótce jako święto Narodzenia Pańskiego; drugie – duchowe – które wciąż trwa i dokonuje się przede wszystkim w sakramentach Kościoła i wreszcie trzecie – które dopiero nadejdzie – z wielkim i strasznym Dniem Pańskim, kiedy to, jak słyszeliśmy w lekcji ostatniej niedzieli, „niebiosa z wielkim szumem przeminą, żywioły od żaru stopnieją i nie ostoi się ziemia ani dzieła jej”.

Dziś chciałbym dokończyć te rozważania adwentowe, bowiem za tydzień trzeba będzie już napisać o radosnej tajemnicy Bożego Narodzenia. Naszym przewodnikiem po Adwencie będzie Dom Prosper Guéranger, wielki XIX-wieczny odnowiciel zakonu benedyktynów, opat słynnego klasztoru Solesmes we Francji, kandydat na ołtarze.


Duch przygotowania


Jeśli więc Kościół spędza czas Adwentu na uroczystym przygotowaniu do potrójnego przyjścia Jezusa Chrystusa, jeśli, biorąc przykład z roztropnych panien, podtrzymuje ogień w latarni, by być gotowym na przyjście Oblubieńca, to tak samo powinniśmy Adwent przeżywać osobiście, traktując bardzo poważnie ostrzeżenie naszego Zbawiciela: „Niech biodra wasze będą przepasane, a pochodnie niechaj goreją. A sami bądźcie podobni do ludzi oczekujących powrotu pana swego z godów weselnych; aby, gdy nadejdzie i zakołace, natychmiast mu otworzyć” (Łk 12, 35n). Kościół jest świątynią Boga, zbudowaną z żywych kamieni. Kościół jest Oblubienicą, ale składa się z wszystkich dusz, które są zaproszone do wiecznego zjednoczenia z Bogiem. Zbawiciel nabył Kościół swoją własną krwią (por. Dz 20, 28), więc każdy z nas może mówić o sobie słowami św. Pawła: „Chrystus (…) mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Ga 2, 20). Nasz cel osobisty, nasze przeznaczenie jest tożsame z celem świętego Kościoła-Oblubienicy.


Właśnie stąd wynika osobisty cel na Adwent: wejść w ducha przygotowania, który dotyczy samego Kościoła.


Zbawienie od ciemności


Jak to przygotowanie ma wyglądać w praktyce? Po pierwsze, naszym obowiązkiem jest połączyć się ze świętymi Starego Testamentu, prosząc o Mesjasza, a tym samym spłacić dług, jaki cała ludzkość zawdzięcza Boskiemu miłosierdziu. Powróćmy myślami do wydarzeń sprzed „czterech tysięcy lat” (z tego właśnie powodu mamy cztery tygodnie Adwentu, choć w tym roku ten ostatni redukuje się do jednego tylko dnia). Rozważmy ciemność i grzech, które wypełniły świat przed przyjściem naszego Zbawiciela, żeby napełnić serca żywą wdzięcznością wobec Tego, który nas od tych ciemności wybawił. Nasze pragnienia i ufność możemy wyrażać w żarliwych prośbach starożytnych proroków, które Kościół wkłada nam w usta podczas tych dni oczekiwań.


Po drugie, otwórzmy się na to przyjście Pana, które dokonuje się tu i teraz. Jest to, jak rozważaliśmy przed dwoma tygodniami, nadejście pełne słodyczy i pokoju. Jest ono konsekwencją pierwszego! Nie byłoby przyjścia drugiego, gdyby nie pierwsze. Ta troska, z którą dobry Pasterz przychodzi nie tylko po to, aby odwiedzić trzodę, ale by zadbać o każdą z owiec, aż do setnej, która jest zagubiona, ta troska dokonuje się poprzez sakramenty Kościoła, w sposób niewidzialny wprawdzie, ale za pomocą widzialnych znaków! Zbawiciel raczy przyjąć każdego z nas i przemienić nas, jeśli tylko zechcemy, w samego Siebie, abyśmy odtąd nie my żyli, lecz On w nas. I dlatego w Adwencie kapłani częściej niż zwykle czekają na nas w konfesjonałach, tam gdzie ta łaska w sposób szczególny jest udzielana, gdzie dokonuje się i sąd, i wybaczenie, gdzie pod osobą kapłana On sam na nas czeka. Teraz, w czasie Adwentu, nasz Pan puka do drzwi wszystkich serc ludzkich. Prosi o przyjęcie. Przychodzi, aby zapytać, czy mamy dla Niego miejsce, ponieważ On chce narodzić się w naszym domu. Dom jest rzeczywiście Jego, bo go zbudował i zachował; jednak jest smutny, bo tak wielu odmówiło przyjęcia Go (por. J 1, 11). „A wszystkim, którzy go przyjęli, tym, którzy wierzą w imię jego, dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi: tym, którzy nie z krwi, ani z pożądliwości ciała, ani też z woli ludzkiej, ale z Boga się narodzili” (tamże).


Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo. Czyha ono w tym, że delikatność i atrakcyjność tego tajemniczego przyjścia nie zrobi na nas wrażenia, ponieważ nasze serca są zbyt przygniecione, aby móc wznieść się do rzeczy duchowych. Właśnie dlatego Bóg, który dobrze zna sprawy człowieka, przesyła mu inne ostrzeżenie. Ci, którzy nie zostaną dotknięci przez wieści o przyjściu niebieskiego Lekarza i dobrego Pasterza, który oddaje życie za Swoje owce, niech rozmyślają podczas Adwentu o strasznej, ale pewnej prawdzie, że tak wielu czyni zbawienie niedostępnym dla siebie, odmawiając współpracy ze Zbawicielem. Mogą traktować Dziecię, które ma się urodzić, z pogardą; ale to Dziecię jest także potężnym Bogiem! On przyjdzie, już nie po to, aby zbawić, jak teraz, ale by osądzić! Może niektórzy nawróciliby się, gdyby wiedzieli więcej o tym boskim Sądzie, przed którym drżą święci. Nie powinniśmy przed nimi ukrywać tej prawdy. Miłosierdzie wobec nich polega właśnie na tym, by dowiedzieli się o tym dniu, zanim on nadejdzie. A nadejdzie z pewnością.


Sprzątanie domu i serca


Z tego, co zostało powiedziane, wynika, że Adwent jest szczególnie poświęcony oczyszczeniu serca. Oczyszczeniu zawsze służyły w Kościele trzy środki – post, modlitwa i jałmużna. Dlatego też dobrze jest zachować w Adwencie te dawne pokutne zwyczaje. To nie przeszkadza nastrojowi radosnego oczekiwania. Sprzątanie naszych domów, które zawsze przed świętami wykonujemy, jest tylko znakiem sprzątnięcia i oczyszczenia wnętrza. Jedno i drugie jest ważne. Gdy Pan mówił, by dbać o wewnętrzną stronę naczynia, nie kazał wcale zewnętrznej zaniedbać.


A kiedy nasz Pan nadejdzie, możemy mieć nadzieję, że nas nie ominie. Nadzieja bowiem oznacza pewność, że On spełni swe obietnice. Mamy więc nadzieję, że On wejdzie i zamieszka w nas; bo On mówił o nas, kiedy powiedział te słowa: „Oto stanąłem u drzwi i kołaczę. Jeśli kto usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Ap 3, 20).


I to jest najpiękniejszy opis tej wigilijnej wieczerzy, na którą wszyscy czekamy.

 

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor