Niedziela - Tygodnik Bydgoski 21 lip 09:39 | Redaktor
Trzy niewiasty, czy jedna Magdalena? [POWĘSKI NA NIEDZIELĘ]

Aż do połowy XX w. uważano w Kościele, że istniejące wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść tradycyjnego rozumienia. W przeciwnym razie bowiem – jak pokazuje przykład św. Marii Magdaleny – musielibyśmy zrezygnować choćby z wielkiej, misternie kształtowanej w ciągu wieków „Biblii pauperum” przedstawiającej Ewangelię w obrazach, rzeźbie i żywotach świętych. Czy warto?

22 lipca przypada święto św. Marii Magdaleny. Warto o nim przypomnieć, tym bardziej, że zmieniło ono niedawno rangę. W zreformowanym kalendarzu liturgicznym Kościoła Rzymskiego mamy cztery klasy dni liturgicznych: uroczystość, święto i wspomnienie, a te dzielą się na obowiązkowe i dowolne. Przed reformą sprawa była o wiele bardziej skomplikowana, istniały święta rytu zdwojonego i pojedynczego, a te zdwojone jeszcze dzieliły się na klasy, uproszczono to nieco po reformie Piusa XII, a do obecnej postaci sprowadzono w nowym Mszale. Otóż przed reformą Piusa XII dzień 22 lipca, poświęcony św. Marii Magdalenie, był świętem rytu zdwojonego, w okresie przejściowym był trzeciej klasy, a w zreformowanym kalendarzu znalazł się jako wspomnienie obowiązkowe.

Kilka lat temu papież Franciszek podniósł rangę tego dnia do „święta”. Dekret w tej sprawie podpisał kard Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego Dyscypliny Sakramentów. To oznacza, że ranga dnia św. Marii Magdaleny została zrównana ze świętami Apostołów. I jest to uzasadnione, do czego za chwilę wrócimy. Święto otrzymało też własną prefację, w której napisano: „która umiłowała żyjącego, widziała Go umierającego na krzyżu, szukała leżącego w grobie, jako pierwsza uwielbiła zmartwychwstałego”.

Przyjrzyjmy się bliżej tej postaci. Kiedy zaczniemy przeszukiwać Ewangelie, znajdziemy o niej wiele wzmianek, zwłaszcza u św. Jana. Zacznijmy od końca, od wspaniałej, wzruszającej sceny przy grobie Jezusa (J 20, 11-18). „A Maria [Magdalena] stała u grobu i płakała (...) Obróciła się za siebie — i oto widzi Jezusa stojącego; a nie wiedziała, że to Jezus. Powiedział do niej Jezus: Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz? A ona mniemając, że to ogrodnik, mówi mu: Panie, jeśli ty go zabrałeś, powiedz mi, gdzieś go złożył, a ja go wezmę. Odrzekł jej Jezus: Mario! Ona, obróciwszy się, rzekła mu: Rabboni! (co znaczy: Nauczycielu)”. Wtedy otrzymała polecenie: „Nie dotykaj mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Ale idź do braci moich i powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego, Boga mego i Boga waszego. Przyszła więc Maria Magdalena oznajmiając uczniom: Widziałam Pana i to mi powiedział”. Właśnie ze względu na to polecenie, wiernie wypełnione, św. Tomasz z Akwinu nazywa św. Marię Magdalenę Apostołką Apostołów.

Idźmy jednak dalej w naszym przeszukiwaniu kart Dobrej Nowiny. Scena powyższa jest też bardziej zwięźle, wręcz lakonicznie, opisana przez św. Marka. U niego też znajdujemy relację  jak Maria Magdalena z Marią, matką Jakuba i Salome kupiły wonności, by namaścić ciało Pana i wybrały się do Jego grobu „bardzo rano w pierwszy dzień tygodnia (...) kiedy już wzeszło słońce”. (Mk 16, 1-2).

Cofając się w czasie o trzy dni, trafiamy znów na opowieść św. Jana (19,25), gdzie czytamy „A pod krzyżem Jezusowym stała matka jego i siostra matki jego, Maria Kleofasowa oraz Maria Magdalena”. Apostołka Apostołów była więc tam, gdzie złożona została Ofiara za Zbawienie świata, choć Apostołowie, z wyjątkiem jednego, opuścili Zbawiciela wcześniej. O obecności Marii Magdaleny wraz z innymi niewiastami pod krzyżem, pisze też ewangelista Marek, który dodaje, że „One to, kiedy był w Galilei, szły za nim i usługiwały mu”. (Mk 15, 40).

Cofając się dalej, do początków Ewangelii, imię Marii Magdaleny, ściśle rzecz biorąc, znajdziemy jeszcze tylko raz - mianowicie u św. Łukasza „I stało się potem, że chodząc po miastach i osadach, nauczał, głosząc Ewangelię o Królestwie Bożym. A było z nim dwunastu: i pewne niewiasty, które był uleczył od duchów złych i niemocy: Maria zwana Magdaleną, którą opuściło siedmiu czartów,  Joanna, żona Chuzy, urzędnika Heroda, i Zuzanna oraz wiele innych, spieszących mu z pomocą majątkiem swoim” (Łk 8, 1-3).

Tymczasem z całej Tradycji, która przetrwała w liturgii i ikonografii, znamy Marię Magdalenę jako niewiastę, pierwotnie grzeszną, która przez pokutę doszła do świętości. Scena, w której niewiasta o wątpliwej reputacji w domu Szymona obmywa łzami nogi Zbawiciela i włosami je wyciera, nie zawiera imienia owej kobiety. Jednak powszechnie utożsamiano tę postać z Marią Magdaleną. Tradycję tę odnajdujemy już u św. Grzegorza Wielkiego (540 – 604). Prawdopodobnie on jednak nie wymyślił tego sam, czerpał z przekazu ustnego dawniejszego niż świadectwa pisane. Dawny Mszał zawierał określenie święta: „S. Mariae Magdalenae Poenitentis” - św. Marii Magdaleny – Pokutnicy. Ks. Piotr Skarga w swoich żywotach świętych pisał: „Acz nie przystało takiej niewieście wchodzić w dom męża, w oczach ludzkich świętego. Czas też obiadu wejścia bronił, i sam wstyd świecki ją odrażał; wszakże nie chcąc odwłóczyć spowiedzi i oznajmienia nawrócenia swego, widzenia Pana swego dla wielkiej ku Niemu wiary i miłości, wbiegła w dom jak bezrozumna, z twarzą łzami zalaną, z postawą wstydliwą, w ubiorze pokornym. Pozdrowieniem jej było upadnienie do nóg Pańskich; mową — płakanie; spowiedzią — nóg łzami obmywanie i włosami głowy ścieranie; zadosyćuczynieniem — wylanie maści na nogi Chrystusowe. I usłyszała słodkie słowa z ust Jezusowych: Odpuszczone są grzechy twoje, idź w pokoju. I wyszła usprawiedliwiona jako pięknie obmyta, i jako oblubienica przybrana oblubieńcowi swemu”.

Współczesnych Czytelników czeka jednak jeszcze jedno zaskoczenie. Oto Ks. Piotr Skarga w pierwszych słowach swego opowiadania tak przedstawia nam św. Marię Magdalenę: „Pochodziła Magdalena z Betanii, miasteczka położonego blisko Jeruzalem”. Czyżby więc była to ta sama Maria, która była siostrą Marty i Łazarza, która potem siedziała u stóp Jezusa, gdy Marta Mu usługiwała? Tak. Ta tradycja, pochodząca od św. Grzegorza Wielkiego utożsamia te trzy postacie: Marię Magdalenę spod krzyża, jawnogrzesznicę obmywającą nogi Jezusa i Marię z Betanii. Świadczy o tym również kolekta z Mszału Rzymskiego: „Prosimy cię Panie, niech i nas wspiera pośrednictwo świętej Marii Magdaleny, w której prośbami ubłagany wskrzesiłeś jej brata Łazarza, od czterech dni już pochowanego. Który żyjesz i królujesz...”

W ostatnich dziesięcioleciach taka interpretacja jest kwestionowana. Ściśle filologiczne badanie tekstu Pisma Świętego zdaje się zyskiwać przewagę nad argumentami z Tradycji. Mówi się więc iż nie ma podstaw by traktować jawnogrzesznicę z domu Szymona, Marię z Betanii i Marię Magdalenę spod krzyża i grobu Pańskiego jako jedną osobę. Czasem trudno odróżnić tę Tradycję pisaną wielką literą od od tej zwyczajnej, ukształtowanej przez wieki, tym bardziej że ta Tradycja Apostolska, zgodnie z Katechizmem będąca na równi z Pismem źródłem Objawienia, zawsze jest nam ostatecznie przekazywana przez te zwykłe ludzkie tradycje, pisane małą literą. Nie mniej jednak, aż do połowy XX w. uważano w Kościele, że istniejące wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść tradycyjnego rozumienia. W przeciwnym razie bowiem – jak pokazuje przykład św. Marii Magdaleny – musielibyśmy zrezygnować choćby z wielkiej, misternie kształtowanej w ciągu wieków „Biblii pauperum” przedstawiającej Ewangelię w obrazach, rzeźbie i żywotach świętych. Czy warto?

Zostawiając Czytelnika z tym pytaniem, zakończę jeszcze jednym cytatem z ks. Piotra Skargi: „Gdy od żydów przyszło pierwsze prześladowanie na uczniów Chrystusowych, jednych zabijano, drugich wyganiano, i Magdalenę wespół z Martą i innymi chrześcijaninami na śmierć skazano, w łódkę ich na morze bez wiosła puszczając. Pan Bóg zaprowadził ich cudownie do miasta Marsylii we Francyi. Tu Magdalena poszła na głęboką puszczę i w jaskini jednej żywot w pokucie i bogomyślności wiodła przez lat trzydzieści. Gdy się koniec jej zbliżał, z Boskiego rozporządzenia trafił się na ono miejsce kapłan jeden, również Pustelnik, któremu się oznajmiła, że jest oną grzesznicą, o której Ewangelia świadczy. W następną Niedzielę przyjąwszy z rąk Biskupa Maksymina Ciało Pańskie, u ołtarza ducha swego Chrystusowi oddała”.

Maksymilian Powęski

Baner NIW

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor