Boniek: Byłem hokeistą, grałem na bramce
fot. DrabikPany/Wikipedia
Bydgoszcz to było dla mnie uczucie, serce, miłość, Kościół, beztroska młodość – wyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Zbigniew Boniek, były piłkarz, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Inne z kategorii
Zawisza Bydgoszcz zwycięstwem powitał wiosnę i ma przerwę zimową
Zawisza Bydgoszcz liczy na wygraną w meczu z Wybrzeżem Rewalskim. Rozpoczynamy rundę wiosenną
A Łódź to wyczyn, kariera, walka o pozycję i świadomość, że muszę w tej walce liczyć na siebie - Boniek dał się przepytać ikonie dziennikarstwa sportowego Stefanowi Szczepłkowi. W rozmowie pojawiło się wiele wątków dotyczących Bydgoszczy, rodzinnego miasta Zibiego.
Na pytanie, czy myśli czasami o Bydgoszczy, Boniek się obrusza: „A pan nie myśli o miejscu swojego urodzenia? Kiedy wracam do Bydgoszczy, dosłownie przechodzą mnie ciarki. Widzę mamę, czekającą na mnie z dobrą, gorącą zupą. Mimo że mama nie żyje od kilku miesięcy (..) Chociaż z Bydgoszczą byłem związany zawsze i to się nie zmienia, dopiero po wyjeździe do Łodzi, a potem dalej, w świat, zrozumiałem, jaką rolę odgrywa miasto urodzenia. Pan mnie pyta, a ja widzę obrazki sprzed kilkudziesięciu lat”.
Pytany i o te obrazki wymienia: „Przede wszystkim osiedle Leśne, budynek przy ulicy Sułkowskiego, gdzie mieszkałem z rodzicami. Niedaleko znajdował się stadion Polonii. Grał na nim mój tata, ale kiedy on w roku 1961 kończył karierę ligowca, ja miałem pięć lat. Musiałem trochę poczekać, nim w Zawiszy sam zacząłem grać. Na stadion Zawiszy też było blisko. Trenowaliśmy na boiskach, których tam nie brakowało, i tak jest do dziś. Cały kompleks Zawiszy robi wrażenie, a kiedy jeszcze klubem opiekowało się wojsko, to był jego sztandarowy ośrodek w skali całego kraju. Treningi biegowe odbywały się często w Myślęcinku, w pobliżu stadionu, za torami kolejowymi łączącymi Bydgoszcz z Warszawą”.
Zibi dorzuca też kilka słów o parku Myślęcinku: „Jest chyba z dziesięć razy większy niż – dla porównania – warszawskie Łazienki. Rzeczywiście, ktoś pozbawiony orientacji może tam zabłądzić. Ale to były moje tereny. Przepiękne, bardzo urozmaicone. Znałem tam każdy metr kwadratowy lasu i pola (…) W parku w niedziele odpoczywała cała Bydgoszcz. To było miejsce rodzinnych wypadów. Niby za miasto, a tak naprawdę niewiele dalej niż za stadion. Raptem kilka kilometrów od centrum, człowiek nie musiał organizować wypraw, aby znaleźć się w innym świecie. Dziś jest tam nawet dziewięciodołkowe pole golfowe. Mogę wreszcie zagrać w rodzinnym mieście”.
Na pytanie - Jak się mieszkało w Bydgoszczy? – odpowiada zaś: „To specyficzne miasto. Duże, a w przeciwieństwie do wielu innych, idące spać o godzinie 19. Mnie się to podobało. Nawet kiedy wychodziliśmy gdzieś na dyskotekę, imprezę, to wracało się do domu o 22.00, a nie nad ranem”.
W rozmowie z red. Szepłkiem Boniek wspomina też:
liceum – „szóstkę” – „uczyłem się w najlepszym bydgoskim liceum ogólnokształcącym”,
ojca – „tata grał na środku obrony pierwszoligowej Polonii i nie lubił przegrywać. Słyszałem od piłkarzy z tamtego pokolenia, że Józef Boniek miał opinię stopera, obok którego strach było przebiec. Grał twardo, przed nikim nie pękał. Ale nie był brutalem,
juniorskie mecze – „jeździło się tramwajem, już podczas podróży, rozgrywaliśmy swój mecz”,
przygodę z hokejem – „byłem zawodnikiem sekcji hokejowej Polonii Bydgoszcz. Grałem na bramce, bo w polu byli lepsi”.
O miłości swojego życia mówi: „Pojawiła się więc dziewczyna, Wiesia, koleżanka z klasy. Mieszkała niecały kilometr ode mnie. Nie przepadała za piłką (…) mieliśmy ulubioną kawiarnię Magnolia przy placu Wolności”.
Pobrali się w 1976 roku. Dochowali się trojga dzieci i są szczęśliwymi dziadkami.
Zbigniew Boniek ten etap życia podsumowuje tak: „Byliśmy młodzi, ale dorośli i świadomi, że świat się przed nami otwiera. Bydgoszcz to było dla mnie uczucie, serce, miłość, Kościół, beztroska młodość. A Łódź to wyczyn, kariera, walka o pozycję i świadomość, że muszę w tej walce liczyć na siebie.”
Źródło: www.rp.pl - »»»»»»»»tutaj cała rozmowa ze Zbigniewem Bońkiem