Pozostałe 10 mar 2018 | Redaktor
Bydgoscy wioślarze z towarzystwa są dumni ze swoich korzeni [ROZMOWA]

Antoni Rosołowicz prezentuje pamiątki zebrane w siedzibie BTW Bydgoszcz/fot. Anna Kopeć

– Pragnę ocalić od zapomnienia ludzi, którzy budowali nasz klub, Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie. Przypominam o nich tym, którzy chcą pisać historię od nowa – mówi Antoni Rosołowicz, ostatni żyjący członek olimpijskiej osady z 1960 roku w Rzymie.

Marcin Karpiński: Obchodzimy rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości i wiele rocznic ważnych dla bydgoskiego wioślarstwa. Dziś o tym, kto tworzył historię tej dycypliny w naszym mieście, trzeba przypominać. 

Antoni Rosołowicz*: Znamy nazwiska dzisiejszych działaczy i czołowych zawodników, a nie pamiętamy o ludziach, którzy trwale zapisali się w historii Bydgoszczy. Na wstępie należy zaznaczyć, że wioślarstwo przyczyniło się do rozwoju sportu na ziemiach polskich, a Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie jest najstarszą organizacją sportową w kraju, powstałą w 1878 roku. Podobnie było w naszym mieście. Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie zostało założone już 16 marca 1920 roku. Oba towarzystwa były klubami wielosekcyjnymi – od początku działalności rozwijano w nich też takie dyscypliny jak pływanie, biegi, hokej na lodzie, szermierkę, kajakarstwo czy żeglarstwo. Wielu działaczy BTW było założycielami bydgoskiej Polonii. 

Sportowców wychowywano w patriotycznym duchu? 

Organizowano otwarcia i zamknięcia sezonu, które zaczynały się tradycyjnie udziałem uczestników we Mszy świętej i przemarszem wszystkich bydgoskich klubów na przystań. Miały miejsce „Wianki” na Brdzie, wycieczki wioślarskie z okazji świąt państwowych. Patriotyczne wychowanie dało znać o sobie szczególnie w 1939 roku. Dowodem tego są groby betewiaków. Znajdziemy je na całym świecie, gdzie walczono o wolną Polskę. Przypomnę kilka nazwisk: śp. gen. Wiktor Thommée, Edmund Jankowski, Leon Birkholz, Jerzy Braun, Władysław Żewicki, Henryk Kuminek i Bernard Śliwiński. Życiorys tego pierwszego można znaleźć w wielu publikacjach opisujących drugą wojnę światową. 

fot. Anna Kopeć

A jaki jest życiorys Władysława Żewickiego, który przez 17 lat był sekretarzem klubu? 

Był nie tylko wieloletnim sekretarzem BTW, ale i dyrektorem w wydawnictwie „Dziennik Bydgoski”, działaczem Polskiego Białego Krzyża, Polskiego Związku Zachodniego, Miejskiego Komitetu WF i PW w Bydgoszczy, Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Bydgoszczy udał się do Warszawy, a gdy ta padła, powrócił do rodzinnego miasta, wierząc, że jako prawowity obywatel nie będzie karany. Jakże się pomylił! Za swoją patriotyczną działalność 5 lutego 1943 roku został aresztowany i osadzony w więzieniu na Wałach Jagiellońskich, skąd został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a potem do Mauthausen. Stamtąd po trzech miesiącach do jego rodziny przyszła wiadomość, iż zmarł na tyfus plamisty. Jaki był faktyczny powód zgonu, nie wiadomo. W BTW został jego portret i pamięć o nim jako działaczu oddanym sprawom klubu. Innym zamordowanym przez Niemców w 1939 , w Dolinie Śmierci w Fordonie, był Edmund Jankowski. Członek czwórki ze sternikiem, pierwszej polskiej osady brązowych medalistów olimpijskich z Amsterdamu w 1928 roku. Spoczywa on na Cmentarzu Bohaterów na Wzgórzu Wolności w Bydgoszczy. Został zamordowany przez gestapo dlatego, że był polskim oficerem i członkiem Polskiego Związku Zachodniego.

Innych betewiaków też spotkał tragiczny los? 

Tak, Leona Birkholza. We wrześniu 1939 roku został wzięty do niemieckiej niewoli pod Lublinem. Po zwolnieniu z obozu jenieckiego wrócił do Bydgoszczy. Mając pochodzenie niemieckie, jako obywatel Polski został powołany do wojska i złożył przysięgę, że będzie wiernie służyć Polsce. Po 1945 roku ówczesne władze bezpieczeństwa oskarżyły jego i jego żonę, Niemkę, o szpiegostwo na rzecz NRF, w wyniku czego zostali aresztowani i skazani na cztery lata więzienia. Gdy przebywał w więzieniu, rozkradziono jego dorobek. Został nędzarzem, taką persona non grata. Później rozpoczęła się jego samotna wędrówka po Polsce przez Gdańsk, Katowice aż do Kotliny Kłodzkiej. 

Leonowi w pokonywaniu napotkanych przeciwności pomogła wiara w Boga, której się nie wstydził. Nie potrzebował ludzkiego współczucia, lecz zawsze pamiętał o kolegach. W 1960 roku, przed wstąpieniem do zakonu, był w Bydgoszczy, aby powiadomić kolegów o swojej życiowej decyzji. Spotkałem go dwukrotnie. Wiedziałem o jego sukcesach, lecz nigdy nie odczułem pychy w jego zachowaniu. Zasługuje, aby pomięć o nim była wieczna. Po wstąpieniu do klasztoru służył Bogu i ludziom potrzebującym. Gdziekolwiek był, cieszył się dobrą opinią i wyróżniał się pracowitością. 

Rodowici bydgoszczanie-wioślarze walczyli na polu bitwy? 

Jednym z walczących był Jerzy Walerian Braun, uczestnik kampanii wrześniowej. Aby uniknąć niewoli, przedostał się na Zachód i trafił do Wojska Polskiego na Bliskim Wschodzie. Walczył pod Tobrukiem, o Monte Cassino, Ankonę i Bolonię, gdzie został dwukrotnie ranny. Za zasługi bojowe został odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy, dwukrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Monte Cassino oraz włoskim Croce al Valor Militare. 

Był dwukrotnym olimpijczykiem, w 1932 w Los Angeles i w 1936 w Berlinie, dwukrotnym medalistą olimpijskim (srebro i brąz – dop. red.), medalistą Europy i trzynastokrotnym mistrzem Polski. Po wojnie zamieszkał w Londynie i dlatego spotykaliśmy się podczas regat w Henley. Był działaczem polonijnym. Zmarł 8 marca 1968, a jego żona Lidia zamówiła taką inskrypcję: „Zawsze kochany, nigdy niezapomniany Jureczek”. Ten napis wyryty jest na płycie nagrobnej obok kół olimpijskich. 

Chciałbym przypomnieć jeszcze druha Maksymiliana Kasprzaka, urodzonego w 1919 roku w Szczecinie. Był ułanem w kampanii wrześniowej, uczestnikiem walk pod Krojantami, nad Bzurą, zawodnikiem i działaczem BTW. Pisanie życiorysu druha Maksymiliana to dla mnie rzecz niemożliwa, lecz zapomnienie o nim to zbrodnia. 

fot. Anna Kopeć

Przykład tych postaci budował Wasze charaktery? 

Nie tylko, także dumę z tego, że jesteśmy Polakami i bydgoszczanami. Mówię o tym w poczuciu wdzięczności ludziom, dzięki którym żyjemy w wolnej Polsce i nie musimy przelewać krwi o wolną ojczyznę. Wielokrotnie w różnych sytuacjach przywołuję w myślach wypowiedzi i zatroskanie wymienionych osób o nasz kraj i stawiam sobie pytanie: jak oni zachowaliby się w obecnej sytuacji, gdy zapomnienie o Bogu i ojczyźnie w pogoni za pieniędzmi daje wielu ludziom poczucie, jakby oni teraz zaczęli budować świat od nowa.

 

*Antoni Rosołowicz, ur. 13 lipca 1933 roku w Wilnie. W latach 1949–1952 reprezentował barwy KKW Bydgoszcz, 1952–1958 jako student AZS Bydgoszcz, a następnie BTW Bydgoszcz. Zdobył 12 złotych medali na mistrzostwach Polski. W 1960 r. w Rzymie na IO startował w czwórce bez sternika, która odpadła w repasażach. – Nie umieliśmy wtedy pływać na wydzielonych torach – przyznaje. Wieloletni trener i prezes BTW Bydgoszcz, które za dwa lata będzie obchodzić stulecie 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor