Odkładam wiosła na kołek. Magdalena Fularczyk-Kozłowska kończy karierę [ZDJĘCIA]
fot. Anna Kopeć
Siedem miesięcy temu zostałam mamą cudownej córki, która mi wypełnia dzień od rana do nocy. Chciałabym pożyć jak normalny człowiek, a nie sportowiec na walizkach. Chciałam się po prostu pożegnać – oświadczyła w piątek (4 stycznia) multimedalistka i mistrzyni olimpijska Magdalena Fularczyk-Kozłowska.
Inne z kategorii
fot. Anna Kopeć
W siedzibie klubu LOTTO Bydgostia odbył się w piątek (4 stycznia) benefis Magdaleny Fularczyk-Kozłowskiej. Sala wypełniła się sportowcami, dziennikarzami, działaczami i sympatykami naszej mistrzyni i multimedalistki wielu imprez wioślarskich rangi mistrzowskiej na arenie krajowej, europejskiej i światowej.
Spotkanie było swoistym podsumowaniem kariery bydgoszczanki, która największe sukcesy osiągnęła na igrzyskach olimpijskich, na których zdobyła w dwójce podwójnej z Julią Michalską-Płotkowiak brązowy medal w Londynie w 2012 roku oraz z Natalią Madaj-Smolińską złoto w Rio de Janeiro w 2016 roku.
Najważniejszym punktem programu piątkowej imprezy było oświadczenie Magdy: - To było 18 długich lat kariery sportowej. Wiele górek, wiele dolinek. Chwil zwątpienia, chwil gdzie mi się już po prostu odechciewało. Ale więcej tych chwili pięknych, jak medali, niezapomnianych przeżyć, życiówek, przejazdów, które zapierały dech w piersiach. I to już wystarczy. Jestem sportowcem spełnionym, takim który musi swoje wiosła odłożyć na kołek i skończyć tę wioślarską przygodę. Była ona długa, była ona piękna, ale życie mi się pozmieniało.
Siedem miesięcy temu zostałam mamą cudownej córki, która mi wypełnia dzień od rana do nocy. Chciałabym pożyć jak normalny człowiek, a nie sportowiec na walizkach. Stąd to dzisiejsze spotkanie. Chciałam się po prostu pożegnać.
fot. Anna Kopeć
Publiczność nagrodziła mistrzynię gromkimi brawami.
Benefis prowadził znany telewizyjny dziennikarz sportowy Hubert Malinowski, który przygotował wiele ciekawostek i interesujących pytań. Spotkanie miało charakter retrospektywny, więc nie mogło zabraknąć wspomnień m.in. tych z igrzysk w Rio. - Momentu od mety do tego słynnego wywiadu nie pamiętałam, jakby wycięte z życiorysu – wyznała Magdalena. I przyznała, że o tym co się wtedy działo dowiedziała z późniejszych relacji.
fot. Anna Kopeć
Malinowski zauważył, że z racji zajmowanego w łódce miejsca, to ona jako pierwsza zawsze przekraczała linię mety. – My się nawet z koleżankami o to spierałyśmy. Ale to żarty. Zawsze traktowałem osadę jak zespół – podkreśliła.
- W ilu krajach startowałaś jako reprezentantka Polski? – pytał dziennikarz.
- Ja jestem niewyspaną matką. Może odpowiem na ilu kontynentach startowałam – rozbawiła publiczność mistrzyni.
Okazuje się, że tych krajów było aż 17. – Brazylia, Włochy, Holandia, Francja, Serbia, Korea Południowa, Słowenia, Litwa, Hiszpania, Wielka Brytania, Polska, Niemcy, Grecja,. Szwajcaria, Portugalia, Nowa Zelandia, Australia – wyliczył dziennikarz. I przepytywał dalej: - A w pucharze świata, ile razy z rzędu stawałaś na podium? I dołóżmy do tego mistrzostwa świata, igrzyska i mistrzostwa Europy. Bo ten ciąg jest bez precedensu.
- Z matematyki nie byłam dobra – żartowała Magdalena.
- 14 razy z rzędu. Zaczęło się w Lucernie w 2012 roku i tak aż do Poznania w 2015 – przypomniał dziennikarz.
Benefis odbywał się pod hasłem „Cała ja”. Przy dźwiękach piosenki Agnieszki Chylińskiej widzowie zobaczyli fotograficzne podsumowanie chwil z życia mistrzyni.
- Jak to jest, być wyczynowym sportowcem i żywić się w fast foodzie – zareagował dziennikarz na jedną ze scen.
- To było już po medalu olimpijskim. Mąż mnie zabrał na kolację. Miało być romantycznie – żartowała Magdalena.
Było też oczywiście pytanie o słynną jajecznicę, serwowaną na śniadanie po Balu Mistrzów Sportu, który wieńczy coroczny plebiscyt. – Wszyscy robią sobie z nią selfie. Powiedz jak ona smakuje, bo ja nie miałem okazji spróbować – dopytywał prowadzący.
- Ona jest z proszku, oni oszukują – śmiała się bohaterka wieczoru. – To był bal po Rio i to była jedyna jajecznica do której dotrwałam. Jadłyśmy ją o 7.14.
Pierwszym gościem, który wypowiadał się o karierze Magdy, był jej trener z reprezentacji Polski Marcin Witkowski, który doprowadził ją do największych sukcesów. Przysłał nagranie wideo ze zgrupowania w Szklarskiej Porębie. Wspomniał m.in. wspaniałe zwycięstwo w Pucharze Świata w Monachium, po zabójczym finiszu, w którym osada Magdy zdeklasowała faworyzowane Niemki. – Myślę, że złoto olimpijskie, to zwieńczenie całej sportowej przygody – mówił. I już bezpośrednio do mistrzyni powiedział: - Coś się kończy, ale gdybyś chwyciła za wiosła, znowu byś była przed moimi dziewczynami. Zaczyna się dla ciebie nowa droga. Życzę ci na tej drodze wszystkiego najlepszego.
Prowadzący dopytał o wspomniane przez trenera wydarzenia z Monachium.
- Historia jest taka, że niespodziewanie wygrałyśmy ten puchar. Na ostatnich 250 metrach zjadłyśmy Niemki – opowiadała Magdalena. - Dostałyśmy medale i koszulki. Wtedy przynieśli taki postument, a na nim wygrawerowane fotografie. Patrzę i myślę sobie, chwila, ja chyba je znam. To były Niemki. Już było wszystko przygotowane na ich zwycięstwo.
Piątkowy benefis trwał blisko trzy godziny. Było wiele wspomnień i anegdot. Wkrótce na portalu „Tygodnika Bydgoskiego” opublikujemy obszerną relację z tego wydarzenia.