Zbigniew Pakleza o mistrzostwach w Bydgoszczy: Najlepiej zorganizowane, na jakich byłem [ROZMOWA]
Zbigniew Pakleza (w środku) podczas spotkania z fanami w parku przy hotelu Holiday Inn/fot. jk
- Był taki stereotyp, że w szachy grają ludzie w sweterkach w romby, w koszuli i okularach. Fajnie, że szachy okazują się grą po prostu dla wszystkich – mówi arcymistrz Zbigniew Pakleza, komentator trwających w Bydgoszczy Mistrzostw Polski w Szachach.
Inne z kategorii
Jakub Korpalski: Jak dotąd ocenia Pan mistrzostwa w Bydgoszczy?
Zbigniew Pakleza: Uczestniczyłem w kilku mistrzostwach. Występowałem na nich lub byłem na nich jako osoba pełniąca inne funkcje. Powiem szczerze, że nie wiem, czy to nie są najlepiej zorganizowane mistrzostwa, na jakich byłem, co szczególnie zasługuje na uznanie w dobie tego, jak wygląda dzisiaj rzeczywistość. Hotel jest świetnie przygotowany, sala gry, studio komentatorskie, wszelkiego rodzaju zaplecze, o bufet i śniadania... Trudno mi sobie wyobrazić, by lepsze warunki były w ogóle możliwe.
Pańskie zdanie podziela również arcymistrz Grzegorz Gajewski. Wspomniał również, że był zszokowany Bydgoszczą, tym, jak miasto wygląda. Czy Pan miał już okazję zobaczyć je bliżej?
Jeszcze nie miałem okazji się przejść, przejeżdżałem przez rynek, obok rynku i innych budynków i naprawdę Bydgoszcz wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Kiedyś brałem już udział w turnieju w Bydgoszczy, ale nie miałem wtedy okazji przejść się po mieście, więc na pewno na taki spaceru muszę znaleźć czas. Rzeczywiście miasto wygląda bardzo fajnie.
Obecnie jest Pan komentatorem, rok temu był Pan zawodnikiem na mistrzostwach. W której roli odnajduje się Pan lepiej?
Obydwie rzeczy bardzo lubię – grać w szachy i komentować. Komentowanie jest raczej pozbawione stresu, pomijając niektóre sytuacje, które się zdarzają. Za to w grze jest nutka rywalizacji, którą bardzo lubiłem od dziecka. Trudno to tak naprawdę porównać. Komentowanie jest bardziej męczące, to na pewno, gdyż partię można skończyć po paru minutach lub po godzinie, dwóch czy trzech. Za to komentowanie takich turniejów trwa zawsze pięć godzin lub więcej. Sprawia mi ono jednak dużo frajdy, zwłaszcza, gdy jest ktoś współkomentujący, jak na przykład mistrz międzynarodowy, Piotr Brodowski.
Jeśli chodzi o livestreamy turnieju, wynikła pewna kontrowersja z Polskim Związkiem Szachowym. Oczekiwał on od innych streamerów pokazania na swojej relacji nazw sponsorów. Generalnie był problem, by inni od PZSzach mieli możliwość streamowania mistrzostw. Jaka jest Pańska opinia na ten temat?
Z tego co wiem, aż takiego problemu nie było, inne kanały też komentują te mistrzostwa. W innych sportach, jeśli nie zapłacisz, nie możesz transmitować. Na przykład Canal+ transmituje piłkarską Ekstraklasę. Gdyby inna telewizja miała możliwość transmitowania Ekstraklasy w zamian za pokazanie jakichś logotypów, chyba z tej możliwości by skorzystali. Myślę więc, że nie był to jakiś wielki problem, a raczej ukłon w stronę sponsorów, którzy w tym roku szczególnie dopisali.
Chciałbym poruszyć dalej temat streamowania. Szachy popularyzuje serial „Gambit Królowej”, a ostatnio w Polsce są coraz bardziej popularne dzięki streamom, prowadzonym przez Pana oraz, szczególnie, Bartosza Rudeckiego. Co myśli Pan o tym, że szachy tracą swój poważny wizerunek na rzecz bardziej rozrywkowego?
No tak, próbuję to wymieszać. Jeżeli analizujemy partie z Mistrzostw Polski, pokazujemy na przykład plany pozycji, próbujemy przekazać widzom coś z warsztatu szachowego. Robimy to też w luźnej formie, takiej, by sobie pożartować. Myślę, że jest ona akceptowalna, co widać po oglądalności. Cały czas kanał PZSzach dzierży rekord streama czysto szachowego: gdy komentowaliśmy partię Jana-Krzysztofa Dudy z Magnusem Carlsenem, oglądało nas wtedy 18 tysięcy ludzi. Bartek Rudecki ma podobną formułę, z dużą przewagą „dodatków” do szachów. Szachy na jego streamie są w sumie dodatkiem do całej reszty. Dobrze, że jednak przewijają się tam cały czas. Myślę, że to może tylko być dobre dla dyscypliny, w szczególności, że był taki stereotyp, że w szachy grają w ludzie w sweterkach w romby (śmiech), w koszuli i okularach i są nerdami. Fajnie, że szachy okazują się grą po prostu dla wszystkich.
Nawet spotkanie z Pańskimi fanami, których większość to były młode osoby, pokazuje siłę przebicia szachów. Frekwencja ponad 30 osób mnie zaskoczyła. A jak Pan skomentuje to spotkanie?
Powiem szczerze, że mega się cieszę, że tyle osób przyszło. Było kilkadziesiąt osób na spontanicznym spotkaniu, o którym właściwie powiedziałem tylko godzinę i miejsce. Nie zdziwiłbym się, gdyby przyszły tylko dwie osoby (śmiech). Poinformowałem na Twitterze i Instagramie, że takie spotkanie się odbędzie. Wiele osób prosiło o inną datę i godzinę, bo nie mogło przyjechać. Zapomniałem spytać fanów, czy wszyscy byli z Bydgosczy, czy ktoś może dojechał. Ktoś na Instagramie pisał mi, że musi dojechać 100 kilometrów. Bardzo się cieszę, że jest tylu entuzjastów szachów, a nawet nie szachów, bo parę osób powiedziało, że nie gra, a tylko ogląda livestreamy. Mega pozytywnie to odbieram i oczywiście dziękuję wszystkim „Zbycholudom” (określenie na fanów Zbigniewa Paklezy – przyp. red.) za przyjście.
Czytaj także relację z piątego dnia mistrzostw tutaj.