Każdą teorię naukową powinniśmy nieustannie kwestionować [WYWIAD]
prof. dr hab. Jan Krokos/fot. Anna Kopeć
Wizja filozofa, który siedzi gdzieś w kącie i pisze do szuflady, z nadzieją, że być może za 100 lat ktoś to odczyta, nie jest raczej obrazem realistycznym. Jeżeli coś się pisze, to pisze się dla pewnych celów, również społecznych – mówi ksiądz prof. dr hab. Jan Krokos, prodziekan Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, w rozmowie z Michałem Jędryką.
Inne z kategorii
Będą wykonawcy procedur - zabraknie ludzi myślących [WIDEO]
Radni Bydgoskiej Prawicy: nie finansujmy z samorządowych pieniędzy partyjnych imprez! [WIDEO, ROZMOWA]
Michał Jędryka: Czy filozofia jest nauką? Dziś nie wszyscy się z tym zgodzą, choć Arystoteles w swojej słynnej „Metafizyce” twierdzi, że taka istnieje nauka…
Ks. prof. Jan Krokos: To zależy od tego, co rozumiemy przez naukę. Jeśli rozumiemy przez nią metodycznie uporządkowany system poznawania rzeczywistości w określonym aspekcie, np. poznania ostatecznych racji i koniecznych uwarunkowań bytu i poznania, to oczywiście filozofia nauką jest.
To skąd kwestionowanie naukowości filozofii?
Jeżeli ktoś będzie uważał, tak jak robili to pozytywiści czy scjentyści, że kategoria nauki przysługuje tylko naukom ścisłym, eksperymentalnym, takim jak fizyka i chemia, ewentualnie formalnym, takim jak matematyka, to oczywiście filozofia sytuuje się poza taką definicją (francuskie i angielskie science).
Czyli to tylko kwestia nazwy, konwencji określenia nauki?
Jakkolwiek do tego podejdziemy, nie znaczy to przecież, że pytań filozoficznych nie ma, nie znaczy to również, że filozofia nie daje odpowiedzi na pytania, które są ważne z teoretycznego i praktycznego punktu widzenia.
Czy możemy podać przykład jakiegoś poważnego pytania filozoficznego.
Trzeba by rozpocząć od podstawowych pytań metafizycznych: Dlaczego coś jest, skoro być nie musi? Co to znaczy, że coś jest? Jaka jest struktura tego, co jest? Jakie są rodzaje tego, co jest?
A w dziedzinie teorii poznania, którą Ksiądz Profesor się zajmuje?
Podstawowe pytanie: Co to jest poznanie lub co znaczy „poznawać”? Dlaczego zachodzą błędy poznawcze i jak możemy ich uniknąć? Co my naprawdę poznajemy: rzeczywistość, czy nasze przekonania, jakie żywimy o rzeczywistości? Co jest ostateczną podstawą uznania sądów za prawdziwe? Co to jest „prawda”?
Pytanie „co to jest nauka?” też należy do teorii poznania?
Tak, i jest jednym z najczęściej dziś zadawanych pytań filozoficznych. Dyskutuje się również o tym, jaka jest struktura nauki, gdzie leży granica między nauką i nie-nauką…
A w dziedzinie etyki? Nakazy i zakazy?
Nie tylko. Filozof zajmuje się tym, co to jest moralność w ogóle, czy człowiek coś powinien, a jeśli tak, to jaka jest podstawa powinności, jaka jest podstawa norm moralnych, o których jesteśmy przekonani, że nas obowiązują – jeśli jesteśmy o tym przekonani.
W życiu społecznym filozofia również ma znaczenie?
Oczywiście. Mamy całą filozofię polityki, zawierającą szereg pytań, które żywo interesują współczesnego człowieka. Na przykład: co to jest demokracja? Czy demokracja chroni naszą wolność? Czy demokracja jest ustrojem, który zapewnia wolność człowiekowi? Czy rozstrzygnięcie demokratyczne jest zawsze słuszne? Jaka jest relacja między prawdą a wolnością? Czy prawda ogranicza naszą wolność? To jest cały szereg pytań, które są interesujące i na które nauki szczegółowe nigdy nie odpowiedzą!
A czy wielkie pytania filozoficzne takie jak „dlaczego istnieje raczej coś niż nic” albo „czy istnieje świat realny” są jeszcze stawiane w rozprawach filozoficznych na współczesnych uniwersytetach, choćby w habilitacjach lub w doktoratach?
Rozprawom habilitacyjnym czy doktorskim stawiane są pewne wymagania formalne. Rozprawa doktorska powinna rozwiązywać jakiś problem, przy czym to rozwiązanie powinno być w jakiś sposób nowatorskie, oryginalne. To niestety powoduje, że ciągle poszukujemy nowości, czasami „na siłę”, a w przypadku filozofii jest to trudne. Dlatego podejmuje się często zagadnienia marginalne, nowe, ale marginalne, a nie problemy istotne. Inaczej już bywa na poziomie habilitacji, ale też wiele prac dotyczy zagadnień trzeciorzędnych.
Czyli formalizm systemu szkolnictwa wyższego zabija rozwój?
Nie tylko, bo to nie jest jedyna przyczyna. Najistotniejsze problemy wymagają bardzo poważnego namysłu, który zakłada ogromną wiedzę i filozoficzne obycie. Dlatego w pracach doktorskich trudno je podejmować. One są podejmowane raczej w pracach pohabilitacyjnych. Na przykład w ostatnich czasach ukazało się kilka znaczących książek, które poruszają zagadnienie prawdy w różnych aspektach, a więc zajmują się jednym z podstawowych problemów filozofii. Po trzecie filozofia jest nauką, do której się dojrzewa. Jeden z moich KUL-owskich profesorów, ks. prof. Stanisław Kamiński, wielki polski logik i metodolog, mówił, że ci którzy zajmują się naukami formalnymi, swoje największe osiągnięcia mają do trzydziestego roku życia, ci którzy zajmują się naukami pozytywnymi, realnymi, takimi jak biologia, najwięcej osiągają około czterdziestki, a ci, którzy zajmują się filozofią, najważniejsze prace piszą po 50. roku życia, kiedy już się oczytają, kiedy już dojrzeją, a wtedy są w stanie coś ciekawego na dany temat powiedzieć.
A czy na badania filozoficzne nie wpływa też moda? Niektóre kierunki wydają się jakby bardziej atrakcyjne w pewnych okresach?
Może Pana zaskoczę, ale moda jest ważnym elementem rozwoju nauki. I tak dzieje się nie tylko w filozofii. Miałem okazję uczestniczyć w dyskusjach z lekarzami w różnych komisjach bioetycznych. I tam zauważa się, że również w akademickiej medycynie istnieją pewne modne tematy i pewne modne zagadnienia, którym naukowcy chętnie się poświęcają. Często wiąże się to również z rzeczywistym zainteresowaniem społecznym. Na przykład – pozostając przy środowisku medycznym – choroby nowotworowe.
W filozofii ten czynnik gra chyba mniejszą rolę?
Filozofię również uprawia się dla ludzi. Wizja filozofa, który siedzi gdzieś w kącie i pisze do szuflady, z nadzieją, że być może za 100 lat ktoś to odczyta, nie jest raczej obrazem realistycznym. Jeżeli coś się pisze, to robi się to dla pewnych celów, również społecznych. Tematy nośne społecznie podejmuje się niejako na zamówienie, co też powoduje, że pewne inne, nawet dla filozofa ważniejsze, zostają odłożone na bok.
Skoro rozmawiamy o zapotrzebowaniu społecznym, zapytam o to, co jest przedmiotem ostrego sporu społecznego – pytania o początek i koniec życia człowieka. Czy to jest pytanie filozoficzne czy biologiczne?
Wszystko zależy od tego, o jaki początek i koniec życia nam chodzi! Jeśli ma Pan na myśli życie duchowe, to na pytanie o koniec, a właściwie bez-koniec tego życia, czyli wieczność, do jakiej dążymy i jakiej pragniemy, w pełni odpowiedzieć może tylko teologia.
Ale moje pytanie dotyczy naszego fizycznego życia tutaj na ziemi.
I słusznie, bo od tego wszelka analiza dotycząca życia ludzkiego, a właściwie człowieka, się zaczyna. Potem możemy dopiero mówić o duszy, o życiu wiecznym, ale rozpoczynamy od tego faktu, który jest nam dany, czyli życia konkretnego organizmu ludzkiego, tego oto człowieka – kiedy się ono zaczyna i kiedy się kończy. Na tym świecie, na którym żyjemy, wszystko kiedyś się zaczyna i kiedyś się kończy.
Więc jest to pytanie filozoficzne?
Na pytanie o początek i koniec życia biologicznego nie da odpowiedzi filozof. Na to pytanie może dać odpowiedź szeroko rozumiana biologia, do której tu zaliczam i nauki medyczne.
Filozof ma tu jednak coś do powiedzenia?
Filozof może i powinien zadawać pytania biologowi, czyli poddać krytyce jego odpowiedzi. Takim krytycznym pytaniem, które w tym kontekście zadajemy, jest następujące: od kiedy mamy do czynienie z tym oto organizmem gatunku człowiek. Jest to pytanie o tożsamość bytową tego organizmu, czyli innymi słowy o to, od kiedy ten oto organizm jest tym samym organizmem, który kiedyś będzie biegał po łące, wąchał kwiaty, chodził do szkoły, pracował – i umrze. Mówię tu o organizmie, gdyż nie chcę wprowadzać tutaj pewnych kategorii osobowych. Trzeba bowiem pamiętać, że takie samo pytanie może przecież postawić w stosunku do każdego zwierzęcia. Od kiedy mamy do czynienia z tym oto organizmem, który nazywamy tym oto człowiekiem, tym oto kotem, tym oto lwem? Od kiedy się ta tożsamość zaczyna i do kiedy trwa?
Te odpowiedzi w historii nauki się zmieniały…
To nie jest tajemnicą. Znamy historię wiedzy na temat końca ludzkiego życia i kryteriów, według których określano moment śmierci. Pamiętamy przecież, że niegdyś tym kryterium był oddech, który sprawdzano na lusterku, potem to było bicie serca. Potem nauczono się bicie serca przywracać, pojawiła się koncepcja kryterium śmierci jako śmierci mózgu. A dzisiaj to też się kwestionuje, bo śmierć mózgu ocenia się na podstawie ustania funkcji mózgu. A jeśli są jakieś funkcje mózgu, których nie wychwytuje dostępna nam aparatura? Jest tak dlatego, że aparatura naukowa pozwala coraz precyzyjniej badać i określać zjawiska, które pozwalają człowiekowi czy zwierzęciu dalej żyć.
Analogiczna sytuacja dotyczy początku życia?
Moim zdaniem trudniejsza. Wiemy, jak poczyna się człowiek i ta wiedza przecież nie jest wiedzą filozoficzną, tylko biologiczną, nie została odkryta przez filozofów, tylko przez biologów. Owszem, filozofowie i ówcześni naukowcy, a także zwyczajni ludzie, już w starożytności mieli tę wiedzę i możemy się zastanawiać, jak oni bez mikroskopów i całej tej skomplikowanej współczesnej aparatury jednak wiedzieli, jak się poczyna człowiek, jak się poczyna zwierzę, bo przecież opisy rozwoju życia płodowego z tamtych odległych czasów posiadamy. Oni całkiem sporo wiedzieli na ten temat. Niezależnie od tego jednak dokładne określenia i wyjaśnienia dotyczące początku życia jednostkowego organizmu ludzkiego (i zwierzęcego) należą do biologów.
A o co filozof zapyta w tej sprawie biologa?
Czy moment wyznaczony przez biologa jako początek życia ludzkiego organizmu rzeczywiście stanowi początek tożsamości tego organizmu? Kiedy nastąpiła istotna przemiana, która mogłaby świadczyć o tym, że mieliśmy wcześniej do czynienia z czymś innym niż z tym właśnie organizmem? Według mojej wiedzy i według tej wiedzy, którą przekazują biolodzy i lekarze, nie ma innego momentu, w którym by zachodziła istotna przemiana czegoś w ten oto organizm ludzki, poza tym jednym momentem, którym jest połączenie gamety męskiej i żeńskiej. W momencie, a właściwie w procesie zapłodnienia, giną gameta męska i gameta żeńska i powstaje zupełnie coś nowego. Natomiast nigdy później nie mamy żadnego innego momentu, w którym coś by ginęło i z tego powstałby ten oto człowiek. Żadna inna taka przemiana jednego rodzaju bytów w drugi rodzaj bytu nie następuje aż do śmierci organizmu. I może jeszcze jedna uwaga: człowiek to nazwa osobnika gatunku człowiek, podobnie jak pies, lew czy wieloryb, natomiast „zarodek”, „embrion” czy „płód”, a potem „noworodek”, „osesek” „dziecko”, „młodzież”, „osobnik dojrzały” czy „starzec” to nazwy etapów rozwoju osobniczego. Aby coś się rozwijało, aby dzięki określonym przekształceniom przechodziło z jednej fazy rozwoju do drugiej, musi być czymś, czymś określonym, musi być sobą. To człowiek czy jakieś zwierzę jest na etapie zarodkowym, embrionalnym, płodowym itd. Nie ma po prostu zarodka, embrionu czy płodu, lecz ten oto człowiek, to oto zwierzę na etapie rozwoju zarodkowego, embrionalnego czy płodowego.
Skoro omówiliśmy problem, który niejako w wynika z „zapotrzebowania społecznego”, wrócę do wielkich pytań filozoficznych. Jednym z nich jest pytanie o ewolucję. Czy na świecie powstała od razu cała rozmaitość różnych bytów, czy odwrotnie, rozwój polega na tym, że jedne byty dają początek innym?
Jeden z naszych profesorów, ks. prof. Bernard Hałaczek, pracujący na ATK, a potem UKSW, przy okazji studiów za granicą między innymi u ówczesnego profesora Józefa Ratzingera, miał opracować problematykę teorii ewolucji. Uważał, że jest epigonem tego problemu, ponieważ wszystko na ten temat już powiedziano. Po wielu latach, kiedy był już profesorem u nas, na UKSW, powrócił problem ewolucjonizmu. Jak widać, pewne problemy się odradzają.
Czyli darwinizm już nie jest tak oczywisty?
Przede wszystkim teoria ewolucji Darwina nie jest teorią filozoficzną, lecz biologiczną, choć sama generuje szereg problemów filozoficznych. Ona sama ewoluowała i ewoluuje, tak że współczesne teorie ewolucji to nie jest klasyczny ewolucjonizm Darwina. Z tego pozostała tylko pewna idea ogólna. Na pewno ewolucjonizm przyrodniczy (bo są i inne) jest bardzo poważną propozycją teoretyczną. Ale trzeba pamiętać, że jest to pewna teoria naukowa i jako teoria naukowa z natury rzeczy powinna być również nieustannie kwestionowana!
Dlaczego?
Istnieje przecież cała koncepcja rozwoju nauki Karla Poppera, w której weryfikacjonizm (czyli wykazanie prawdziwości teorii) został zastąpiony falsyfikacjonizmem. Czyli, że dopóki nie możemy sfalsyfikować, czyli wykazać fałszywości jakiejś hipotezy naukowej, należy uważać ją za prawdziwą. Nie wiem, czy będziemy w stanie sfalsyfikować, czyli wykazać fałszywości ewolucjonizmu, ale na pewno nie można mieć pretensji o to, że ktoś próbuje to robić, bo na tym właśnie polega rozwój nauki.
A poza tym rezultaty nauki często są tymczasowe…
Tu możemy odwołać się nawet do odkrycia Kopernika, które często się przedstawia jako najważniejsze, czy jedno z najważniejszych odkryć w historii nauki. Wielu odwołuje się do zwrotu kopernikańskiego, ale właśnie w tym odkryciu nie obserwacja faktów odegrała istotną rolę, tylko opracowanie danych. To właśnie było główną zasługą Kopernika, że umiał stworzyć zupełnie nowy opis danych doświadczalnych, które przecież wszyscy znali. A po Koperniku przyszli Galileusz, Kepler, Kartezjusz, Newton, i przyszedł Einstein i powiedział, że wszystko zależy od punktu odniesienia, co niektórzy zinterpretowali – niesłusznie – że wszystko jest względne. Tak więc w nauce mamy rozwój, mamy coraz lepsze rozumienie pewnych tez i teorii, ale nie ma ostrej granicy między prawdą naukową a nienaukową. Z drugiej strony to, że czegoś nie zaliczamy do nauki, tak czy inaczej pojętej, nie znaczy, że w takiej wiedzy nie ma prawdy. Nauki więc nie można lekceważyć, lecz nie można też jej ubóstwiać.