Wywiady Tygodnika Bydgoskiego 23 gru 2017 | Magdalena Liczkowska
Serce miasta musi żyć [ROZMOWA]

Bogna Derkowska-Kostkowska/ fot. Anna Kopeć

– Miasto powinno stworzyć bardziej restrykcyjne przepisy dla właścicieli zabytkowych obiektów, którzy je zaniedbują – mówi Bogna Derkowska-Kostkowska.

Magdalena Liczkowska: W Bydgoszczy jest wiele zapomnianych, zabytkowych budynków, z którymi nic się nie dzieje. Na które Pani szczególnie zwraca uwagę?

Bogna Derkowska-Kostkowska: Przychodzi mi na myśl duża, okazała neoklasycystyczna kamienica przy ul. Długiej 42, naprzeciw Hotelu Ratuszowego. Cała osiatkowana, jest pustostanem już od ponad dziesięciu lat. Jeżeli chodzi o konstrukcję, to właściciel doprowadził ją właściwie do stanu ruiny. Przemieszczając się po mieście, widać, że takich zabytkowych pustostanów wymagających różnych działań jest więcej – chociażby budynek dawnego „Pralchemu” mieszczący się przy Św. Trójcy 4–6, w sąsiedztwie Wyspy Młyńskiej. Równie ciekawymi obiektami, w dodatku z dużym terenem do zagospodarowania, są bardzo ładne budynki spedycyjne z lat 20. XX wieku mieszczące się u zbiegu ulicy Zygmunta Augusta z Rycerską, w sąsiedztwie ronda Trajtlera. Cały ten kompleks stoi obecnie pusty. Budynków poprzemysłowych, jak i kamienic wartych zagospodarowania jest w Bydgoszczy sporo – głównie w rejonie Śródmieścia i Małego Bocianowa. Tam, gdzie dawniej biło serce miasta.

Czyli w ścisłym centrum. Kiedyś życie toczyło się głównie w tej części miasta.

Jedna z niezagospodarowanych kamienic o wspaniałej architekturze znajduje się przy ul. Floriana, niedaleko szpitala zakaźnego. Budynek lata temu został spalony, nigdy później go już nie wyremontowano, a z tego, co mi wiadomo, wewnątrz znajdują się piękne stolarki, zostały także ślady dobrej klasy wystroju. Niestety, trudno powiedzieć, w jakim stanie obecnie jest wnętrze tego obiektu, ponieważ nie można się dostać do środka – budynek jest zamknięty i zabezpieczony przez właścicieli. To fantastyczna lokalizacja – z jednej strony oddalona od ulic Jagiellońskiej i Bernardyńskiej, z drugiej – samo centrum Bydgoszczy, z którego blisko zarówno do Brdy, jak i do Starego Miasta. Dlaczego by nie wyremontować tej kamienicy i nie stworzyć w niej przestronnych apartamentów, po jednym na każdej kondygnacji? Osobiście gdybym miała wybierać między mieszkaniem przy ul. Floriana a nowoczesnym Nordic Haven, wybrałabym pierwsze rozwiązanie.

Co w tych wszystkich budynkach jest wyjątkowego?

Wszelkie pustostany na Starym Mieście to coś tragicznego, ponieważ ta przestrzeń powinna żyć, tak jak to dzieje się w innych miastach Polski czy Europy. Spełnianie funkcji gastronomicznej i handlowej powinno być domeną takich miejsc, a nie wielkich obiektów, jak przykładowo Zielone Arkady. Kamienica przy Długiej jest jednym z najokazalszych budynków w rejonie tej ulicy i Starego Miasta, o doskonałym ornamencie i bardzo jednorodnej stylistyce. Budynek przy ul. Św. Trójcy to z kolei doskonały przykład architektury poprzemysłowej, związany ze znanym bydgoskim przemysłowcem Wilhelmem Koppem, który go wybudował. Takie obiekty powinny być pod ochroną, tym bardziej że kierują naszą uwagę na dziedzictwo Bydgoszczy w kontekście szlaku TeH2O oraz mającego rozpocząć się już niebawem Roku Dziedzictwa Przemysłowego. Dzięki takim obiektom nawiązujemy do przemysłowej tożsamości Bydgoszczy.

Podobnie jest z budynkami Fabryki Obrabiarek do Drewna, z których wkrótce firma się wyprowadzi.

Bardzo ważne jest, aby kompleks przy Nakielskiej 53 zachował swoją formę. Zarówno na willę administracyjno-mieszkalną, jak i rewelacyjną halę produkcyjną mieszczącą się w tym miejscu powinien znaleźć się jakiś pomysł. Na tak dużej przestrzeni mógłby powstać chociażby skatepark czy ścianka wspinaczkowa. Utrzymanie charakteru tej gigantycznej hali i wprowadzenie funkcji służącej mieszkańcom miasta łączyłoby użyteczność z zachowaniem obiektu przemysłowego, jego konstrukcji architektonicznej w niezmienionej formule.

To korzystniejsze rozwiązanie niż adaptacja takiego miejsca na kolejne centrum handlowe?

Wydaje mi się, że w takiej przestrzeni sprawdzi się to lepiej niż kolejna „Biedronka”, szczególnie w czasach, w których istnieje moda na aktywność fizyczną, a obiektów takich jak np. ścianki wspinaczkowe nie ma zbyt wiele. Oczywiście, w „willowej” części FOD-u mogłaby mieścić się kawiarnia czy bar – takie miejsce będzie wówczas w pełni służyło bydgoszczanom. Na Nakielską jest bardzo dobry dojazd, zarówno komunikacją miejską, jak i samochodem. Teren dziedzińca jest tak duży, że można zaadaptować go na parking.

Świetność powinniśmy przywracać także kamienicom – tworzenie w nich apartamentów, mieszkań czy nawet akademików ożywiłoby Śródmieście. Myślę, że takie zagospodarowanie istniejących, zabytkowych budynków jest bardziej potrzebne od budowania apartamentowców, bo pozwala na uratowanie serca miasta.

Może powinniśmy zainspirować się przykładami adaptacji tego typu budynków w innych krajach?

To może trochę abstrakcyjna wizja jak na bydgoskie warunki, ale jestem pod wielkim wrażeniem projektu zagospodarowania pewnego niewielkiego budynku w Stanach Zjednoczonych, o którym oglądałam kiedyś program w telewizji. Budynek zaadaptowano do potrzeb deskorolkowców, przy czym połączono to ze swego rodzaju centrum o faunie i florze oceanów. Specjaliści z dziedziny akwarystyki i budowy akwariów stworzyli tam m.in. specjalne akwarium o bardzo wytrzymałej szybie, która była jednocześnie podjazdem dla deskorolkowców. Znalazły się w nim zarówno rzadkie gatunki ryb, jak i np. koralowce. W rezultacie powstało miejsce nie tylko służące rozrywce, ale także zgłębianiu wiedzy. To oczywiście bardzo oryginalny i kosztowny projekt, ale myślę, że w skromniejszej formie, w takiej surowej hali, jaką dysponuje FOD, można stworzyć równie efektowną przestrzeń.

Mówimy o budynkach, które czekają na swoje drugie życie. Jeżeli w dalszym ciągu będą niszczeć, być może nie da się ich już uratować. Jakich obiektów, których nie ma już na mapie Bydgoszczy, jest Pani najbardziej żal?

Chociażby tzw. galeriowca nad Młynówką czy kamienicy u zbiegu Długiej i Podwale rozebranych przed wielu laty. Takich obiektów znaleźlibyśmy więcej w rejonie Śródmieścia oraz Szwederowa – niektóre budynki były skromniejsze, ale również warte uratowania.

Kto powinien zająć się budynkami, którym mamy jeszcze szansę podarować nową tożsamość? Lepiej radzi sobie z takimi zadaniami miasto czy prywatni inwestorzy?

Myślę, że miasto, które zarządza rozmaitymi budynkami, wspiera odnawianie elewacji, powinno przede wszystkim zająć się stworzeniem bardziej restrykcyjnych przepisów dla właścicieli zabytkowych obiektów, którzy je zaniedbują, działając na szkodę wizerunku miasta oraz systemu nagradzania tych, którzy inwestują w remonty, zwłaszcza konserwatorskie. Gdyby zależało to ode mnie, za zaniedbanie obiektu i nieremontowanie budynków wprowadziłabym określone sankcje, które mobilizowałyby do remontów, zwłaszcza fasad. Wprowadziłabym też obowiązek utrzymywania estetycznych, oświetlonych po zmroku witryn, także w lokalach handlowych, które nie mają w danym czasie najemców. Byłaby to forma kary, bo jeżeli obiekt nie zarabia, a trzeba go uporządkować, w pewien sposób zagospodarować i opłacać chociażby samo oświetlenie, to jest to uciążliwe. Może wówczas właściciele takich lokali obniżyliby ceny czynszów i w ten sposób doprowadzili do ożywienia struktury śródmiejskiej. l

Bogna Derkowska-Kostkowska – historyk sztuki, pracuje w Kujawsko-Pomorskim Centrum Kultury. Prowadzi badania nad historią Bydgoszczy w zakresie architektury i urbanistyki. Autorka książek, artykułów i publikacji poświęconych Bydgoszczy.

Magdalena Liczkowska

Magdalena Liczkowska Autor

Redaktor/PR