Wywiady Tygodnika Bydgoskiego 29 maj 2022 | Krzysztof Drozdowski
Światłownia musi przetrwać [ROZMOWA]

fot. Anna Kopeć

Tylko w zeszłym roku mieliśmy 64 koncerty, dwa duże festiwale, z czego 24 koncerty osób z niepełnosprawnościami. Coraz rzadziej kogoś dziwi, że u nas oprócz artystów również obsługa jest niepełnosprawna. To nasza likwidacja barier - mówi Grzegorz Dudziński – założyciel i prezes Fundacji „Światłownia – kultura bez barier”.

Krzysztof Drozdowski: W październiku Światłownia będzie obchodzić okrągły jubileusz. To już 10 lat działalności. Jak wyglądały początki?

Grzegorz Dudziński: Całe życie chciałem mieć takie miejsce, do którego przyjeżdżałyby osoby śpiewające i grające, które tętniłoby muzyką; gdzie każdy mógłby zagrać i zaśpiewać swoje autorskie kompozycje. Takiego miejsca szukałem. W 2012 r. zawitaliśmy na Świętej Trójcy 15. Była to grupka osób głównie z dysfunkcjami wzroku i w oparciu o tę grupę chcieliśmy stworzyć klub, który byłby jednocześnie miejscem ich pracy. Tu na Świętej Trójcy przyszedłem wówczas z moją zastępczynią Iloną. Weszliśmy do środka, Ilona spojrzała na to wszystko i usiadła. „Grzegorz, powiedz mi, że tego miejsca nie bierzemy” – powiedziała. To miejsce wyglądało makabrycznie: przez poprzednie dwa lata nie miało swojego gospodarza, wszystko było rozkradzione. Jedynym, co było, to zacieki na ścianach. Musieliśmy zrobić generalny remont. Bardzo wielu ludzi nam pomagało na różny sposób. Robiliśmy wszystko, włącznie z kanalizacją, wodą, elektryką, dosłownie wszystko. I się udało.

W jaki sposób Światłownia pomaga osobom niewidzącym i niedowidzącym?

Bardzo różnie. Teraz zajmujemy się głównie szkoleniami pod nazwą „Instrukcja obsługi niewidomego” – czyli zajmujemy się przestrzenią wokół takiej osoby. Uczymy jej otoczenie, jak się przy niej zachowywać, co robić, a czego nie. Mówimy, jak pomagać i jak nie przeszkadzać niewidomym. Co można mówić, jak pomagać na ulicy. Tych szkoleń było już bardzo dużo, prowadzimy je od prawie czterech lat.

Drugi sposób pomocy to telefon zaufania pod nazwą „Niewidzialna linia”. Tu mogą zadzwonić osoby, które tracą wzrok lub już go straciły. Często to są bardzo długie, emocjonalne rozmowy. Gdy traci się wzrok w późniejszym wieku, to jest bardzo trudna sprawa. Wiele osób sobie z tym nie radzi. Osobom urodzonym jako niewidomym jest dużo łatwiej, gdyż nie znają innej perspektywy. Ci, którzy znajdują się w okresie największej traumy spowodowanej stratą wzroku, zawsze mogą liczyć na naszą pomoc.

Trzecia forma to Centrum Pomocy dla Niewidomych i Niedowidzących Przyjaciół z Ukrainy. Pierwotnie myśleliśmy, że to też ograniczy się do pomocy otoczeniu niewidomego, że będziemy jeździć po Polsce i prowadzić szkolenia dla osób, które przyjęły pod swój dach osoby niewidome czy niedowidzące z Ukrainy. Rzeczywistość okazała się zgoła inna: zaczęli do nas trafiać bezpośrednio uchodźcy z Ukrainy. Przy dużym wsparciu wojewody udało się dla nich znaleźć lokum, gdzie mają dach and głową, wyżywienie i jakieś zajęcie. Prowadzimy dla nich lekcje orientacji przestrzennej – to najważniejsze dla osób niewidomych. Pokazujemy i przekazujemy im również różne udźwiękowione sprzęty, takie jak gadający budzik, gadająca waga, termometr itd. Z wieloma takimi urządzeniami nasi podopieczni kontakt mieli po raz pierwszy właśnie w Polsce.

Czy stworzenie Centrum to najważniejsza inicjatywa ostatnich lat?

Robimy wiele rzeczy, w jakimś stopniu zmierzających w tym samym kierunku. Stworzenie takiego miejsca, w którym są cykliczne koncerty, pomaga osobom niepełnosprawnym. Tylko w zeszłym roku mieliśmy 64 koncerty, dwa duże festiwale, z czego 24 koncerty osób z niepełnosprawnościami. Coraz rzadziej kogoś dziwi, że u nas oprócz artystów również obsługa jest niepełnosprawna. To nasza likwidacja barier. Dwa rodzaje działań, które prowadzimy – na rzecz osób niepełnosprawnych i na rzecz kultury – mają ten sam kierunek. Ja bym pomiędzy nimi postawił znak równości.

W ciągu tylu lat działań na pewno jakieś historie najbardziej zapadły w pamięć.

Tak, jest takich historii sporo. Pięknie rozwinęła się historia festiwalu „Widzących duszą”. To impreza, podczas której śpiewają i grają jedynie niewidzący i niedowidzący artyści. Na jednym z wydarzeń pojawił się tzw. tajny juror, czyli osoba prywatna, któremu koncert tak się spodobał, że sfinansował cztery kolejne koncerty w Światłowni. Nagrodę główną zdobyło małżeństwo niewidomych artystów. Za nami już są trzy takie koncerty, przygotowujemy się do ostatniego. Wszystkie zostały przeprowadzone w naprawdę profesjonalny sposób. To było piękne, że ludzie oklaskiwali to małżeństwo nie tak, jak oklaskuje się koncerty osób niepełnosprawnych, a jak zwykłych artystów. Oklaskiwali ich mimo ich niepełnosprawności, a nie przez nią. Tworząc takie miejsce, właśnie tak łamiemy bariery. Przez te blisko 10 lat widzowie przyzwyczaili się już, że jak do mnie podchodzą, to muszą się przedstawić, bo ja nie wiem, kim są, czy też jak odchodzą, to muszą mi to powiedzieć, inaczej będę mówił do pustej sali.

Na trzecim czy czwartym festiwalu przyjechała do nas młoda dziewczyna z Gliwic. Oprócz tego, że nie widziała, miała też silne stany depresyjne. Były duże obawy, czy w ogóle zdecyduje się przyjechać. Jednak dotarła. Mieliśmy na festiwalu zespół, który nam przygrywał. Ona weszła na scenę i zaczęła nim dyrygować. Po festiwalu, na którym zajęła bodajże drugie miejsce, podeszli do mnie jej rodzice i dziękowali, że ich dziecko do nich wróciło.

Teraz wspomagacie osoby z Ukrainy. Jak nawiązaliście z nimi kontakt?

Teraz wspomagamy trzy osoby, a podopiecznych łącznie było już pięcioro. Gdy powołaliśmy nasze Centrum, staraliśmy się, by informacja dotarła do możliwie największej liczby punktów wolontariatu. Wydrukowaliśmy dwujęzyczne ulotki, które rozwoziliśmy po całej Polsce, wysyłaliśmy maile, dawaliśmy informacje do wszystkich instytucji. I tak stopniowo zaczęły docierać sygnały z Warszawy. Pod koniec marca dostaliśmy wiadomość o dwojgu niewidomych z Charkowa, którzy mieszkają kątem w Warszawie w małej klitce i szukają mieszkania. Udało się im pomóc w Bydgoszczy. Kolejna osoba to Andriej z Krzywego Rogu, który tydzień temu obchodził 25. urodziny. On przyjechał do Bydgoszczy i dopiero wówczas skontaktował się z nami.

Jest też Wowa z Krematorska. W jego imieniu przedzwonił wolontariusz z Warszawy. Powiedział, że mają takiego „dziadka”, prawie niewidomego. Wsadzili go do pociągu i teraz jest pod naszą opieką. Doszła do nas teraz 25-letnia Natalia. Wszyscy mają zapewniony kurs językowy, na który ich dowozimy, staramy się załatwić wszystkie potrzebne rzeczy. Ostatnio Wowa nie miał żadnych butów i jeden z przyjaciół Światłowni kupił mu buty „Nike”. Zawiozła je wolontariuszka, musiała sprawdzić, czy pasują, bo była pewna, że nawet, gdyby były za małe, to by je wziął. Strasznie się ucieszył.

Natalia przyjechała do nas z diagnozą nowotworu piersi. Udało się dla niej załatwić procedurę dilo. Błyskawicznie zrobiono wszystkie badania i po kilku dniach okazało się, że diagnoza, z jaką przyjechała z Ukrainy, była błędna. Niebywała radość.

Jakie są plany w Światłowni na dalsze lata?

Mamy plan przetrwać. Jest maj, a jeszcze nie ma wyników konkursów ministerialnych, w oparciu o które realizujemy nasze projekty, i to jest dla nas problem. Jest kilka osób, które pomagają nam, w ten sposób, że ustaliły sobie stałą comiesięczną wpłatę na swoim koncie. To nieduże kwoty, ale regularne i dają nam komfort planowania naszych wydatków. Numer konta jest na naszej stronie internetowej. Nie mamy żadnych stałych dotacji, więc funkcjonujemy „siłą uporu”. Mamy obniżony czynsz, ale to też czynsz. Jak nie zapłacimy. to zaraz przychodzi ostrzeżenie, że trafimy do rejestru dłużników. Myślę, że jest to miejsce potrzebne nie tylko nam, ale wszystkim osobom niewidzącym i niedowidzącym i warto, by mieli takie miejsce właśnie dla siebie, gdzie mogą się realizować.

 

Fundacja Światłownia Kultura bez Barier

ul. Św. Trójcy 15

85–224 Bydgoszcz

Rachunek: 83 1140 2004 0000 3302 7650 8474

Szczegóły dotyczące działalności Fundacji są dostępna na stronie www.swiatlownia.eu

 

 

Krzysztof Drozdowski

Krzysztof Drozdowski Autor

Publicysta, autor wielu książek historycznych.