Żużel 22 lis 2017 | Redaktor
Tomasz Gollob wyjdzie ze szpitala

fot. Anna Kopeć

– Stan zdrowia Tomka jest bardzo dobry, niemniej wymaga ciągłej rehabilitacji. Taką planujemy po jego wyjściu ze szpitala – ogłosił w środę profesor Marek Harat, który operował żużlowca zaraz po jego fatalnym kwietniowym wypadku na torze motocrossowym.

Tomasz Gollob opuści klinikę z końcem listopada. W środę (22 listopada) wraz z lekarzami z 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy spotkał się z dziennikarzami, by opowiedzieć o postępach w leczeniu i dalszych planach. Potrzebował na to pół roku. Wcześniej nie był w stanie, musiał oswoić się z nową dla siebie sytuacją. Z widokiem najlepszego w historii polskiego żużlowca jeżdżącego na wózku inwalidzkim muszą też oswoić się media i kibice.

Doktor Cezary Rybacki wspominał raz jeszcze pierwsze chwile po wypadku:
– Zadzwonił do mnie menedżer Tomka, Tomasz Gaszyński, i powiedział, że nie ma on czucia w nogach. Natychmiast podjęliśmy działania. Badania potwierdziły uraz kręgosłupa na wysokości kręgów piersiowych. Do tego doszło obustronne stłuczenie płuc i mięśnia sercowego oraz obustronne złamanie żeber. Zawodnik był w ciężkim stanie. Musieliśmy go szybko operować. Później Tomek został przeniesiony do kliniki rehabilitacji, gdzie do dzisiaj jest prowadzona kompleksowa rehabilitacja. Nadal, niestety, utrzymuje się głęboki niedowład kończyn dolnych.

Więcej sportu w papierowym wydaniu "Tygodnika Bydgoskiego" - zapowiedź

– Ważne było, żeby ustabilizować kręgosłup – dodaje prof. Harat. – Teraz, po siedmiu miesiącach, można powiedzieć, że wszystko przebiega tak, jak powinno. Ale to nie jest łatwa sprawa. Tomek musiał zmierzyć się z bólami, których nie uśmierzały leki. Dziś jest nadzieja, że będzie mógł się obejść bez kolejnych operacji. Oczekujemy również, że pojawią się korzystne zmiany. Ale musimy być przygotowani też na to, że te funkcje pozostaną na takim poziomie, jak obecnie. Przyjmiemy chętnie pomoc z każdego innego ośrodka, lecz tylko wtedy, kiedy będzie to miało jakiś sens. Naszego mistrza w rehabilitacji wpomagać będzie ezgoszkielet. Kolejne zaś zadanie będzie polegało na doprowadzeniu do tego, by mógł on poruszać się samochodem.

Tomasz Gollob nie pamięta pierwszych chwil po wypadku. Mniej więcej po tygodniu wiedział, co się stało. – Ten wypadek nie wynikał z przypadku. Po prostu, przygotowywałem się do kolejnego sezonu. Teraz to już historia. Na szczęście mam wokół ludzi, którzy w stu procentach się mną zaopiekowali. Nigdzie na świecie nie znalazłbym lepszych specjalistów.

Ważne były dla niego słowa profesora Harata, który stwierdził: „Tomku, trzeba umieć to zrozumieć”. – Lekarze uczą mnie cierpliwości. Pokazują, jak z tym żyć. I że każdy przypadek jest inny: i Adamsa, i Warda, i mój. W tym miejscu chcę jednak zaznaczyć, że nigdy nie zrezygnuję z walki o powrót do pełnej sprawności.

Gollob podziękował też za wielkie serce, które okazali mu kibice, nie tylko żużla. – Słyszałem, że dostałem wsparcie od ludzi, którzy nawet nie interesowali się tą dyscypliną.

Sportowiec ucieszył się, że z pomocą finansową wyszły PZMot i Ekstraliga. – Dziś, niestety, wszystko stoi w miejscu. Nie jeżdżę, nie zarabiam. Pieniądze są potrzebne na leczenie pozaszpitalne.
A na pytanie, czy pokaże się fanom, na przykład podczas Grand Prix na Stadionie Narodowym, odpowiedział: – Nie zamierzam się ukrywać. Jeśli mój stan zdrowia mi na to pozwoli, chętnie wybiorę się do Warszawy.

Poruszono także kwestię ewentualnego objęcia przez Tomasza Golloba roli prezesa w bydgoskiej Polonii, gdyż taki pomysł swego czasu publicznie poddał obecny właściciel klubu i ojciec zawodnika, Władysław Gollob.

– Do tego możemy wrócić za jakiś czas. Ten temat trzeba jednak potraktować poważnie, ponieważ na niepoważne rzeczy nie ma czasu… – stwierdził były jeździec Polonii.

Marcel Stefański

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor