Jak działają przychodnie? „Dziś byłam z dzieckiem u lekarza, chociaż nie byłam”
fot. K. Ch.
W dobie rozprzestrzeniającego również w Polsce koronawirusa, zastanawiamy się, jak będziemy obsługiwani przez pracowników służby zdrowia, których pomocy potrzebujemy. Koronawirus przecież nie wyeliminował naszych zwyczajnych chorób. W takiej sytuacji dziś rano znalazło się wiele osób, między innymi pani Wioletta, której synek właśnie zachorował.
Inne z kategorii
Wakacje składkowe są już bardzo popularne. ZUS wciąż przyjmuje wnioski
Już nie będzie śmierdzieć z Siernieczka. Remondis uszczelnił swoje hale
Mieszkanka jednego z bydgoskich osiedli, której dziecko w tym czasie przechodzi infekcję górnych dróg oddechowych, dziś (16 marca) zadzwoniła do swojej przychodni.
- Wymagało to trochę cierpliwości rano, ale naprawdę trochę. U nas na drzwiach przychodni podane są dla pacjentów cztery numery telefonów - opowiada mama małego pacjenta - Rozpisane są procedury. Dodzwonienie się rano, gdy pewnie dzwoni i tak najwięcej potrzebujących, zajęło mi dosłownie około kwadransa. Pani z recepcji odezwała się, wyjaśniła, że jak tylko lekarz będzie wolny, sam oddzwoni i dla pewności sprawdzono, czy w kartotece jest mój aktualny numer telefonu. Po dosłownie kilku minutach lekarz oddzwonił i dokładnie wypytał o przebieg infekcji.
Co usłyszała od lekarza? - Na chwilę obecną w naszym przypadku wystarczył wywiad, był szczegółowy i dziecko otrzymało odpowiednie leki, które są dostępne tylko na receptę, i zalecenie, że gdyby coś się pogorszyło, należy od razu zadzwonić, wtedy umówimy się na wizytę - opowiada mama chłopca. - Sama wizyta natomiast ma przebiegać w ten sposób, że będziemy mieć podaną konkretną godzinę i tylko o tym wyznaczonym czasie dziecko będzie przyjęte. Tak sobie poradzono z kolejką w poradniach.
Po receptę równiez nie ma potrzeby wchodzić do poradni. Wszystko załatwiane jest zdalnie. - Przez telefon lekarz podał mi numer recepty, która została wpisana do odpowiedniego systemu informatycznego, tak że udałam się bezpośrednio do apteki, podając tylko znany mi numer recepty i pesel dziecka. Wszystkie leki otrzymałam - wyjaśnia pani Wioletta.
- W samej aptece nie było kolejki, dosłownie jedna osoba stała przed nią - opowiada dalej mama dziecka. - Na oknie apteki zawieszona została informacja, że w środku mogą przebywać tylko dwie osoby. Na podłodze przed okienkiem także zostało zaznaczone miejsce dla klienta i informacja o tym, że prosi się o stanie w odległości jednego metra od lady.
fot. K. Ch.
W kwestieach podstawowej opieki zdrowotnej wszystko odbywa się sprawnie. System działa, a do lekarza nie trzeba oczekiwać w tłumie chorych na korytarzach poczekalni. Trzeba tylko stosować się do procedur.
- Osobiście, mimo niepokoju związanego z infekcjami, które dopadły naszą rodzinę (jak zresztą wiele innych osób w czasie grypowym, który jednocześnie jest czasem szczególnym z powodu koronawirua), poczuliśmy się dobrze zaopiekowani przez pracowników przychodni, mimo że nawet ich nie widzieliśmy. Wszystko nam wyjaśniono, wiemy, co dalej robić, jesteśmy spokojni - dodaje bydgoszczanka.
Katarzyna Chrzan