200 złotych za ładowanie samochodu elektrycznego? Uwaga na sposoby rozliczeń
fot. pixabay
Rynek samochodów elektrycznych raczkuje. W planach rządu wciąż mamy szanse stać się światowym potentatem tego segmentu. Jednak póki co brak spójnego programu budowy stacji zasilających i sposobu rozliczania ich klientów.
Inne z kategorii
Wakacje składkowe są już bardzo popularne. ZUS wciąż przyjmuje wnioski
Już nie będzie śmierdzieć z Siernieczka. Remondis uszczelnił swoje hale
Jednym z operatorów stacji ładujących jest PGE. Po zapoznaniu się z regulaminem użytkowania punktów tego operatora klienci mają wątpliwości czy ich wybór auta elektrycznego to był dobry pomysł.
Na naszym rynku funkcjonuje kilku dostarczycieli energii dla aut elektrycznych. Są to m.in.: GreenWay, Tauron czy Lotos. Od dziś na wybranych ładowarkach opłaty zaczęło pobierać PGE.
Kontrowersje budzi sposób rozliczeń tego ostatniego operatora.
Według cennika PGE koszt ładowania powinien się zamknąć w kwocie 50 zł, tymczasem operator blokuje na koncie klienta kwotę 200 zł.
Przed rozpoczęciem świadczenia Usługi, na karcie płatniczej Użytkownika jest blokowana kwota w wysokości: a. 200 zł w przypadku korzystania z Ładowania szybkiego; b. 100 zł w przypadku korzystania z Ładowania AC.
Oczywiście PGE nie zabiera tej kwoty na zawsze. Jednak kwota blokady może zaskakiwać wobec znacznie niższych kosztów jednorazowego ładowania.
Warto zapoznawać się z regulaminami operatorów stacji ładujących. Rynek jest w fazie eksperymentów, niektóre z nich odbywają się kosztem klienta.
Na podstawie: reg.ładowania PGN