Nie widzę – nie gryzę [Z CYKLU „ŚLEPYM TRAFEM”]
Grzegorz Dudziński, fot. Anna Kopeć
Występujący w Światłowni artysta powiedział mi coś, co mnie zastanowiło. Powiedział: Grzegorz, dla mnie to są niewidomi i jesteś ty. To dwa światy. To był zapewne komplement, ale we mnie wywołał wiele wątpliwości...
Inne z kategorii
W rocznicę zakatowania bł. ks. Popiełuszki: Wojewoda i świat cały
Ta brzydka polityka [FELIETON]
Z dużą swobodą podchodzą do swojej ślepoty. Kiedyś napisałem nawet felieton pt. „Dziękuję Bogu za ślepotę”. Staram się wiedzieć i te złe, i te dobre strony braku wzroku. Bo naprawdę są i dobre, i złe strony braku wzroku.
Nie widząc, skupiasz umysł na naprawdę ważnych sprawach. Na tym, że półka jest zawieszona na wysokości głowy i musisz ją ominąć. Na tym, że zostawiłeś ładowarkę na prawej krawędzi stołu w kuchni i tam powinna leżeć. Na tym, że buty zostawiłeś w przedpokoju po lewej stronie od drzwi i tam powinny być. Strasznie to konserwatywne, prawda? Otóż niewidomi są konserwatystami w całej pełni. Każda zmiana to coś nieoczekiwanego i czasem groźnego. Idąc ulicą, mam nadzieję, że drogowcy nie rozkopali chodnika, nie wykopali dziury w ziemi. Pewnie zauważyłbym ją przy pomocy białej laski, ale nie jest to czymś w granicach normy. To jakaś nowość, która wiąże się z pewnym stresem.
Tu może dochodzę do powodów niezrozumienia pomiędzy światem osób niewidomych i światem osób widzących. Niewidomi cały czas muszą być maksymalnie skoncentrowani. Nie mogą sobie pozwolić na odrobinę luzu, na chwilę roztargnienia. Taka chwila mogłaby się skończyć guzem na czole albo czymś jeszcze gorszym. To olbrzymie obciążenie dla niewidomych.
Czymś absolutnie oczywistym wydaje się w tej sytuacji wielka trauma osób, które straciły wzrok. Wieczne pytania, dlaczego akurat ja? Dlaczego mnie to spotkało? Gdzie w tym czasie był Bóg? Skoro tak ze mną postąpił, to jak mam Go kochać? Trudne pytania, na które nie ma łatwych odpowiedzi.
Część niewidomych zatrzymuje się na tym etapie drogi. Rozżaleni, pełni pretensji do świata, który ich skrzywdził. Mają za złe widzącym, że oni widzą, a my, niewidomi, nie. Nienawiść, zazdrość, złość, wściekłość – takie niszczące odczucia są na tym etapie na porządku dziennym.
Zawsze jednak można pójść do przodu. Starać się zobaczyć dobre strony w tym, co nam przyszło dźwigać na grzbiecie. W felietonie pt. „Dziękuję Bogu za ślepotę” opisałem sytuację zatrudnienia sekretarki. Wśród kandydatek pojawiła się pani, która absolutnie nie przekonała mnie do siebie. Podziękowałem jej i wyszła. Wtedy cała męska część Światłowni wpadła do mojego biura i zaczęła zachwycać się walorami cielesnymi pani, która właśnie wyszła. Ja nie dostrzegłem tych walorów. A wręcz przeciwnie – uznałem, że absolutnie nie dogadam się z tą panią, bo nie czuję żadnej więzi mentalnej. Myślę, że wtedy wygrałem.
Powyższy przykład mówi o odczuciach. Dziś niewidomy ma do swojej dyspozycji o wiele więcej narzędzi, niż kiedyś. W telefonie można mieć setki aplikacji, które niesamowicie ułatwiają życie. Rozpoznają kolor, odczytują dokumenty, kontaktują z wolontariuszem, który przy użyciu kamerki może nas poprowadzić. Wiele wspaniałych rozwiązań, które ułatwiają normalne funkcjonowanie. Rozwiązań, które umożliwiają niewidomemu w zasadzie wszystko. Okazuje się, że wzrok tak naprawdę nie jest niezbędny. Można żyć bez niego.
Bardzo lubię majsterkować. Miałem swój warsztat, w którym zgromadziłem wszystkie potrzebne narzędzia. W chwili, kiedy straciłem wzrok, straciłem też zainteresowanie warsztatem. Część narzędzi poszła na złom, bo przecież po co komu zardzewiały ściskacz? Ściskacz, choć był zardzewiały, to jednak był sprawny. O tym chyba już jednak nie wiedzieli likwidatorzy mojego warsztatu.
Przełamałem się. Uznałem, że nawet bez wzroku mogę dalej bawić się w majsterkowanie. Nie użyję miary do określenia odległości, ale mogę np. przełożyć listewkę i palcem znaczyć odległość. Mogę znaleźć swoje rozwiązania dla wielu czynności. I tu wzrok staje się mało potrzebny. Palcami wyczuwam, czy mam do czynienia z wiertłem o średnicy 10 mm, czy ośmiu. Czy jest to wiertło systemu SDS, czy zwykłe. Czy do drewna, czy do metalu. To wszystko, naprawdę, można ogarnąć bez udziału wzroku.
Tu powrócę do zdania mojego kolegi artysty. Myślę, że nie do końca miał rację. Niewidomi muszą szukać własnych rozwiązań na najprostsza sprawę. Tego wymaga od nich rzeczywistość. Walczą każdego dnia o każdy szczegół. Wielu z nich nie myśli o tym, aby dzielić się z otoczeniem efektami swojej walki. Natomiast ci rozżaleni, zatrzymani w pół drogi, głośno krzyczą i atakują widzących. Są głośni i słyszalni. Myślę, że stąd płynie obraz typowego niewidomego – nieporadnego, zgryźliwego, przygnębionego człowieka. Głos tych niepogodzonych z własną traumą jest donośny, ale mam nadzieję, że nie zagłuszy normalności. Mogę wam opowiedzieć o wielu niewidomych, którzy są wspaniałymi, twórczymi, aktywnymi ludźmi. Tych pozytywnych niewidomych jest naprawdę bardzo wielu. Wystarczy ich zobaczyć. Potraficie?
Grzegorz Dudziński – prezes Fundacji Światłownia, pomagającej osobom z niepełnosprawnościami. Więcej czytaj m.in.: Dziennikarz widzący duszą.
Czytaj również: Światłownia potrzebuje naszej pomocy