Bydgoszcz skazana na grajdoł? [OPINIA]
fot. Anna Kopeć, archiwum
Choć festiwalu Camerimage nie ma w Bydgoszczy od dwóch lat, to jego dyrektor, Marek Żydowicz, znów jest na ustach bydgoszczan. „Polityka (...) realizowana przez ostatnie 10 lat przez prezydenta Rafała Bruskiego czyni z Bydgoszczy grajdoł” – oświadczył.
Inne z kategorii
Lepiej późno niż wcale? Refleksje nad budową S10 [KOMENTARZ, WIDEO]
Dlaczego liberalizm (i komunikacja miejska) zawiodły w Bydgoszczy? [KOMENTARZ, WIDEO]
Rok temu Toruń świętował. Wicepremier Piotr Gliński, prezydent Torunia Michał Zaleski oraz twórca i dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych „Camerimage” Marek Żydowicz podpisali umowę na budowę Europejskiego Centrum Filmowego Camerimage. Inwestycja, której koszty oszacowano na 600 milionów złotych, ma na trwałe związać Toruń z Camerimage. Wielkie marzenie Marka Żydowicza o pięknej siedzibie dla festiwalu, po latach spełnia się w Toruniu.
Dziś, torunianie, początkowo zachwyceni tym, że w wyścigu o prestiżowy i znany festiwal filmowy pokonali Bydgoszcz, zaczęli liczyć koszty. Zgodnie z umową na budowę centrum Camerimage muszą wyłożyć 200 mln złotych. W dobie korona-kryzysu, drenującego budżety polskich miast – to ogromna kwota. Część mieszkańców i organizacji pozarządowych zaczęła podawać w wątpliwość, czy ta inwestycja jest aby na pewno potrzebna Toruniowi. Twierdzą, że festiwal może śmiało być organizowany, tak jak do tej pory, w Centrum Kulturalno-Kongresowym „Jordanki”.
„Prezydent nas oszukał”
Dwa tygodnie temu Marek Żydowicz wziął udział w konferencji w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu. Tam odniósł się do słów krytyków.
– Trzeba być kompletnym ignorantem albo po prostu nie uczestniczyć w Festiwalu Camerimage, żeby stwierdzić, że warunki infrastrukturalne w dziedzinie kultury w Toruniu są wystarczające do organizacji takiego festiwalu – mówił Marek Żydowicz.
Marek Żydowicz, fot. Anna Kopeć, archiwum
Dalej w bardzo mocnych słowach wypowiedział się o Bydgoszczy i prezydencie Rafale Bruskim. – Prezydent Bydgoszczy nas po prostu oszukał. Przez dziewięć lat nie zrobił nic dla poprawy infrastruktury festiwalu. Każdy zdroworozsądkowy człowiek będzie dbał o własne wydarzenie, własny biznes – powiedział dyrektor Camerimage, i dodał: – Jeśli chcemy być grajdołem, to sobie powiedzmy: „Ok, to w ogóle nic nie róbmy, to zostańmy Bydgoszczą”.
Co Bruski mówił gwieździe „Matrixa”?
Po konferencji, w „bydgoskim” Internecie zawrzało. Suchej nitki na dyrektorze Camerimage nie zostawili bydgoscy dziennikarze, politycy i ludzie kultury. To skłoniło Żydowicza do szerszych wyjaśnień. Publikujemy jego obszerne fragmenty.
„Pragnę podkreślić, że moja wypowiedź dotyczyła jedynie braku w Bydgoszczy inwestycji w sferze infrastruktury kulturalnej, które obiecał nam w pierwszym roku naszej tam obecności nowo wybrany prezydent Rafał Bruski. Przez kolejne 9 lat nie zrealizował tej obietnicy, a składał ją także przy gościach Camerimage: Davidzie Lynchu, Keanu Reevesie i innych. Niestety, nie on musiał odpowiadać i tłumaczyć artystom podczas kolejnych ich wizyt w Bydgoszczy, dlaczego nic się w tej sprawie nie poprawiło. Mnie przypadało wstydzić się za niesłowność prezydenta” – pisze na wstępie Żydowicz.
„(...) pan prezydent budując baseny, boiska sportowe, drogi, przystanki i remontując istniejące już budynki całkowicie zapomniał o tworzeniu nowych, nowoczesnych na miarę XXI wieku obiektów kultury. (...) W oparciu o istniejącą infrastrukturę kultury nie można w Bydgoszczy zrealizować, poza Operą Nova, notabene budowaną ponad 30 lat, znaczących wydarzeń, które mogłyby zaspokoić wymagania liczących się na świecie instytucji kulturalnych z którymi trzeba współpracować, żeby włączyć miasto do europejskiej świadomości kulturalnej i poprawić jego rozpoznawalność i atrakcyjność w ramach turystyki kulturalnej – czytamy dalej wyjaśnienia szefa Camerimage.
„Dlatego uważam, że polityka w tym zakresie realizowana przez ostatnie 10 lat przez prezydenta Rafała Bruskiego czyni z Bydgoszczy grajdół. Uważam, że samą operą i budowaną przy wielomilionowym wsparciu polskiego rządu Akademią Muzyczną, Bydgoszcz się nie wybije wystarczająco, by być MIASTEM chętniej odwiedzanym przez miłośników sztuki z Polski i Europy”– kończy Marek Żydowicz
Bydgoski magistrat słów dawnego partnera nie komentuje.
Luka po Camerimage
Rozstanie Camerimage z Bydgoszczą nie było eleganckie. Marek Żydowicz publicznie komentował propozycje finansowe miasta, a władze Bydgoszczy w mediach przedstawiały swój punkt widzenia. Żydowicz, jak widać, nawet dwa lata po wyprowadzce nie szczędzi Bydgoszczy słów krytyki.
Odsuwając jednak na bok emocje, musimy obiektywnie przyznać, że Bydgoszcz straciła swoją nagłośniejszą – obok Bydgoskiego Festiwalu Operowego – kulturalną imprezę. I umówmy się, że żaden, nawet najlepszy muzyczny teatr, nie rozpala takich emocji jak gwiazdy światowego filmu – jak choćby wspomniani David Lynch i Keanu Reeves. Dzięki ich obecności, Bydgoszcz zyskiwała darmową reklamę nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie.
Camerimage to nie tylko wizyty nad Brdą gwiazd, ale tysięcy miłośników kina. To pełne hotele i apartamenty, tłok w restauracjach, kawiarniach i pubach. W trakcie festiwalu, Bydgoszcz – szczególnie okolice Starego Rynku – autentycznie tętniła życiem do późnych godzin wieczornych. I o ile latem to już norma, o tyle jesienią, to był wyłącznie efekt festiwalu.
Władze miasta zaoszczędzone na Camerimage pieniądze chciały przeznaczyć na inne duże wydarzenia kulturalne. Taką pustkę wypełnić jednak niełatwo. Jak sam zauważył prezydent Rafał Bruski – choć mówił to w odniesieniu do drużyn sportowych – „na markę pracuje się latami”.
Po szumnych deklaracjach, luki po Camerimage nie wypełniono. To bowiem zadanie trudne. Tak na początku roku, przed pandemią, wypowiadał się w TVP Bydgoszcz Łukasz Krupa, dyrektor Biura Promocji i Współpracy z Zagranicą UM Bydgoszczy:
– My jako miasto Bydgoszcz nie musimy teraz niczego na siłę wymyślać, tylko po to, żeby stworzyć i powiedzieć: tak, to jest zamiast Camerimage, bo mamy bardzo wiele wydarzeń. Mieszkańcy wiedzą, że zwłaszcza w okresie wiosenno-jesiennym nie ma weekendu, żeby coś tu się nie działo, w obrębie wody, w obrębie starego miasta – stwierdził w styczniu tego roku.
Owszem, w mieście regularnie odbywają się koncerty – na nowej scenie na Brdzie, przy Fontannie Potop – choć w tym roku to wszystko było z oczywistych względów ograniczone. Jest to jednak szereg mniejszych eventów, które owszem, mogą cieszyć bydgoszczan, jednak nie zapewnią takiego rozgłosu i ekwiwalentu reklamowego, jaki dawał nam Camerimage. Zgoda, „Bydgoszcz nie musi niczego na siłę wymyślać”, ale po prostu na tym traci. Marek Żydowicz dosadnie określił takie podejście.
Możemy się oczywiście oburzać pejoratywnym określeniem naszego ukochanego miasta. Bydgoszczanie znają swoją wartość i nie będą obrażani przez osoby z zewnątrz. Jednak we własnym gronie, gronie osób zatroskanych o los miasta, słowa Żydowicza powinniśmy poddać pewnej refleksji. Straciliśmy Camerimage – choć nawet nie ze swojej winy. Straciliśmy Grand Prix na żużlu, tracimy na rzecz Chorzowa miano stolicy polskiej lekkoatletyki, po przygodzie z Radosławem Osuchem (pod pewnymi względami przypominającej dramę z Żydowiczem) straciliśmy piłkarską ekstraklasę, a także żużlową elitę. Wszystko w ciągu niecałej dekady. To musi dać do myślenia.
Najwyższy czas wyciągnąć wnioski.
Artykuł pochodzi z bieżącego papierowego wydania „Tygodnik Bydgoskiego” (22 października 2020 r.)