Kultura 23 kwi 22:46 | Redaktor
40-lecie pracy artystycznej Stanisława Stasiulewicza. Wystawa w Galerii Biblioteki UKW

Stanisław Stasiulewicz /fot. Katarzyna Mrotek

W dniu 17. marca, w Galerii Biblioteki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, odbył się wernisaż wystawy malarstwa Stanisława Stasiulewicza, świętującego 40-lecie pracy artystycznej.

 

Po prostu – Stanisław Stasiulewicz


    W dniach 17 marca – 28 kwietnia 2023 roku, w Galerii Biblioteki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, trwa wystawa malarstwa Stanisława Stasiulewicza pt. „De facto – jutro będzie lepiej II”. Jest to druga, inna i pełniejsza odsłona ekspozycji, która na przełomie 2022 i 2023 roku zaprezentowana została w oddziale bydgoskiego Biura Wystaw Artystycznych, znajdującym się przy ulicy Gdańskiej 3, czyli w dawnej Galerii „Kantorek”. Druga „odsłona” zaistniała dzięki współpracy Galerii UKW i BWA. Poprzez te ekspozycje Stasiulewicz uczcił 40-lecie pracy artystycznej, w czym uczestniczyła liczna grupa gości i artystów ze środowiska bydgoskiego.

„Chrystus i żołdak”, olej, 1985 – 1986

 

    Jak można by scharakteryzować malarstwo artysty? Jest to sztuka, w której dużą rolę odgrywają – jak sam to przyznaje – emocje, wyobraźnia, intuicja. Stasiulewicz wskazuje też na znaczenie procesu twórczego. I patrząc na jego obrazy możemy przyznać, że jest komunikatywny, ponieważ rzeczywiście emanują one wewnętrzną energią i pewnego rodzaju niezależnością. Dodajmy jeszcze swobodę gestu i ekspresję, które łączą się ze sobą i spełniają szczególnie na większym i dużym formacie płótna.
    Zazwyczaj malarz skupia uwagę widza na podstawowych środkach wyrazu artystycznego. Działa uproszczoną formą, sprowadzoną często do znaku, intensywnym kolorem i fakturą. Wiele prac jest przykładem skontrastowania barwnej, „masywnej” płaszczyzny z linearnym, jakby nałożonym na nią, rysunkiem.
    Na jasnym podłożu płótna czy naturalnej barwie tektury, albo kartonu, autor sugeruje przestrzeń i światło, które przenikają pomiędzy swobodnie „rozrzuconymi” abstrakcyjnymi formami, organicznymi lub geometrycznymi. Rozrzucenie jest jednak pozorne, czyli zaplanowane, a nieograniczoność przestrzeni zostaje ujęta w zamkniętej kompozycji. Wydaje się, że takich obrazów może być nieskończenie wiele, tyle ile pomysłów na każdy z nich, wykonanych w technice olejnej czy akrylowej. Warto zauważyć, że czasami rozrzedzona konsystencja farby naśladuje tusz i akwarelę, a wtedy pojawia się kolejna wartość malarska, czyli walor. Ciekawym przykładam jest cykl „Kompozycji”, zaistniałych w technice akrylu na płótnie, z 2010 i 2011 roku.
    Malarstwo Stasiulewicza, prawie przez ostatnie trzy dekady, kojarzone jest z szeroko pojętą abstrakcją („Studium przestrzeni”, akryl, 2003). Jest ona tematem, znaczącym elementem, czy też „dążeniem” – co widoczne jest na wielu pracach – do stworzenia abstrakcyjnej rzeczywistości. Staje się swoistym „naznaczeniem”: akcentem rysunkowym, płaszczyzną, fakturalną i intensywnie  barwną, która coraz bardziej wypełnia sobą płótno, albo małym kolażem; czymś, wydaje się, obcym, co zostało narzucone lub pojawiło się samoistnie, ale zawsze wyróżnia się w danym przedstawieniu.
    Artysta docenia dorobek przeszłości. Jest świadomy siły inspiracji, jaką kryje w sobie tradycja sztuki i malarstwa. Warsztat dawnych, a także współczesnych mistrzów, których powolne odchodzenie z widocznym żalem zauważa. Mówi też, z szacunkiem i otwarcie o „bardzo dobrym malarstwie”, które uprawiają nestorzy i jego rówieśnicy. Zachęca do oglądania ich wystaw i albumów. Nie jest to postawa często spotykana wśród twórców.
    Na ekspozycji znajdziemy prace, począwszy od 1985 roku, czyli wykonane krótko po ukończeniu studiów w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, po rok 2023, które tworzą przemyślaną i różnorodną aranżację, „oddychającą” przestrzenią wysokich i jasnych ścian. Obrazy zręcznie i ciekawie zainspirowane dokonaniami awangardy z przełomu XIX i XX wieku: kubizmem, fowizmem, ekspresjonizmem i sztuką prymitywną, a także polskim koloryzmem oraz „krakowską awangardą”. „Patrząc” na tę prezentację można nawiązać do dzienników Józefa Czapskiego, pod  takim właśnie tytułem, gdzie „widzenie” kształtowane jest w czasie, poprzez wiedzę, rozwijanie warsztatu malarskiego i życiowe dojrzewanie. 
    Stanisław Stasiulewicz, będąc dojrzałym człowiekiem i artystą, którego egzystencję budują zarówno trudne życiowe doświadczenia, jak i talent, pasja malarska oraz wartość relacji międzyludzkich, połączonych z konkretną pomocą, wsparciem i otwartością na innych – czerpie z tego bogatego źródła w swojej twórczości.
    Dojrzały twórca wie jaką wartość ma życie, co udało mu się osiągnąć i czego zaznał. Stara się też „udźwignąć” cierpienie i fakt przemijania w czasie – wszystko to stanowi naturalną część ludzkiego losu, choć tak trudno nam w to uwierzyć. Pragnie on „przetworzyć w sobie” to, co bolesne dla dobra, siły i sensu kolejnych dni. W przypadku artysty ta sfera życia, która u innych okryta jest zwykle cieniem i ciszą, może posiadać wielką i „szczęśliwą” moc inspiracji.
    Sądzę, że przykładem uniwersalnej, malarskiej refleksji nad trudnym ludzkim doświadczeniem, jest obraz „Hiob – aj – waj” (olej,1989), gdzie znana z Biblii historia ukazana jest symboliczne, a przekładając obraz na język poezji – metaforycznie. To przedstawienie jest niezwykłe z wielu powodów. Zwraca uwagę jego konsekwencja formalna, dla której pierwszym impulsem jest ekspresjonizm, także centralna kompozycja, zarazem odśrodkowa i zamknięta, oraz kolorystyka oparta na bogatej gamie niebieskości, błękitów i fioletów, dopełniona o szarości i czerń, z błyskami intensywnej czerwieni, pomarańczu i żołci. Hiob został umieszczony w centralnym punkcie sceny, jego postać stanowi jej emocjonalno – duchowe epicentrum. Zamknięty jest w przestrzeni przypominającej wnętrze wielkiego drzewa, które wznosi konary na podobieństwo krzyża. W samym jego środku panuje gęsty mrok. Samotny i odizolowany przez cierpienie Hiob, oddziałuje jednak na rzeczywistość, a akcenty barwy, które wyraźnie narastają od środka na zewnątrz, mogą 
wskazywać na jego wewnętrzną siłę i dialog, który toczy z sobą samym i światem wokół.
     Malarz całe swoje życie rodzinne, zawodowe i twórcze związał z Bydgoszczą, a artystycznym przejawem tej więzi jest cykl znanych, większości Bydgoszczan, starych kamienic, często bardzo zniszczonych. W nim, z malarską swobodą, a także plastycznym wyczuciem bryły i perspektywy, w aurze modernizmu – który często czynił obiektem sztuki nie to, co wykreowane, ale zaobserwowane, proste, czy wręcz surowe – pokazał kamienicepowstałe na narożnikach ulic, stąd też jego tytuł, nieco prowokacyjny:„Rogi bydgoskie” (akryl, 2006).  
    Patrząc na tę wystawę raz jeszcze, utwierdzam się we wrażeniu „kolażu” różnych inspiracji, transpozycji stylów i nurtów, w dowcipnej, a nawet zabarwionej pastiszem zabawie malarskimi konwencjami. Skupiam uwagę na dwojgu postaciach w „kubistycznym” wnętrzu, pomiędzy którymi wyrasta kwitnący krzew, na podobieństwo drzewa życia („Portret rodzinny we wnętrzu”, olej, 1990 –1991). Na innym przedstawieniu dostrzegam rysunek buta na tle pejzażowych elementów i myślę, że czymkolwiek on jest, niesie ze sobą bezpośrednie skojarzenie z płótnem Van Gogha. Okazuje się, że tutaj zostało ono zręcznie wprzęgnięte w treści ekologiczne. („But wędrowca”, akryl 1994) I jeszcze ten niewielki obrazek, odtwarzający wzór „wschodniego” dywanu, który to kojarzymy ze szlacheckimi i mieszczańskimi wnętrzami oraz płótnami, począwszy od nowożytności po połowę XX wieku. Na jego charakterystyczny, geometryczny wzór, w ciepłych barwach, rzucone zostały niebieskie, plastikowe rękawiczki, które działają tu, jak popartowski „zgrzyt” („Portret rękawiczek”, olej,1989). Nic na tych obrazach nie jest oczywiste, utrzymane w jednej malarskiej „rzeczywistości”.
    Na zakończenie, staję przed najstarszą na ekspozycji pracą, pochodzącą z lat 1985 – 1986 pt. „Chrystus i żołdak” (olej), będącą barwnym i zróżnicowanym walorowo rysunkiem. Śledzę wzrokiem, na rozświetlonej bieli podłoża, bogactwo linii, płynnych i ekspresyjnych, rozrzedzonych, „suchych” i nasyconych czernią, dopełnionych o miękkie plamy i geometryczne płaszczyzny. Budują dwie kontrastowe twarze: Jezusa, która wyraża głęboki smutek i oddalenie od świata oraz tytułowego żołdaka – która przeniknięta jest przede wszystkim rozpaczą, a nie jedynie, przewidy-waną tu, złością. Twarze monumentalne, uplastycznione i rozjaśnione od środka, różne a jedno-cześnie umiejscowione bardzo blisko siebie, stworzone z tej samej materii. Obie wywiedzione z tradycji późnośredniowiecznego malarstwa, niemieckiej ekspresji i naturalizmu – przez co niegdyś przedstawienie zawsze zyskiwało wydźwięk moralizatorski i ewangelizujący – zamknięte w nowoczesnym, niepełnym kadrze i naznaczone śladem awangardy. Rozważam te dwa portrety i dochodzę do wniosku, że Stanisław Stasiulewicz może namalować wszystko, co zechce.
Po prostu. 
 

Hanna Strychalska
(24 marca 2023 rok)

 

Cykl „Rogi” bydgoskie, akryl, 2006

„Kompozycja”, akryl, 2010

„Kompozycja”, akryl, 2011

„Portret rodzinny we wnętrzu”, olej, 1990 – 1991

„But wędrowca”, akryl, 1994

„Portret rękawiczek”, olej, 1989

„Wigilijna opowieść”, akryl, 2006

Obraz z cyklu „Rogi” bydgoskie, 2006

Obraz z cyklu „Rogi” bydgoskie, 2006

Obraz z cyklu „Rogi” bydgoskie, 2006

„Obraz bydgoski”, akryl, 2002

„Studium przestrzeni”, akryl, 2003

„Hiob – aj – waj!”, olej, 1989

 

Zdjęcia obrazów: Hanna Strychalska

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor