Moniuszki marzenie o Polsce. „Straszny dwór” tym razem w baśniowym wydaniu
Natalia Babińska, fot. Anna Kopeć
– Mamy nadzieję, że po obejrzeniu tej inscenizacji poczujemy się chociaż przez chwilę jak we wspólnym domu – zapowiada reżyser Natalia Babińska. Premierą „Strasznego dworu” Opera Nova 27 kwietnia zainauguruje Bydgoski Festiwal Operowy.
Inne z kategorii
Początek Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej. Co jeszcze nas czeka? [WIDEO]
Bydgoska opera po „Straszny dwór” sięgnęła ponownie po 25 latach – poprzednio spektakl był przygotowany jeszcze na deskach Teatru Polskiego. Tym razem reżyserię powierzono Natalii Babińskiej. To spod jej ręki wyszedł bydgoski „Rigoletto” i poprzednia Moniuszkowska realizacja – „Halka”.
Choć Babińska ma doświadczenie z Moniuszką, podkreśla, że łatwo nie było. – „Straszny dwór” dla realizatorów naprawdę jest „straszny” – mówiła na konferencji prasowej 23 kwietnia. – Zmierzenie się z operą, która jest tak bardzo znana, że każdy ma wobec niej wyższe wymagania, jest szczególnie zobowiązujące – tłumaczyła.
Twórcy spektaklu chcą „Straszny dwór” odczytać na nowo: nie zobaczymy kontuszów ani tradycjnego wnętrza dworku. – Będzie bardziej baśniowy, niż realistyczny. Szukamy polskiej mitologii – opowiadała reżyser.
fot. Anna Kopeć
W poszukiwaniach odwołano się do pogańskiej słowiańszczyzny. – Chodzi o to, żeby pokazać polskie myślenie, fantazjowanie, sięgnąć do czasów przedchrześcijańskich, przed czym nas oczywiście Moniuszko słowami Miecznika przestrzega – dodała. – Myślę, że szukanie takiego tropu jest czymś nowym, nietypowym, czym państwa zaskoczymy.
Twórcy spektaklu akcję osadzają w wyidealizowanym wieku XIX – i pytają, co by było, gdyby... gdyby Polska nie zniknęła z mapy, nie mierzyła się z problemem zaborów. Snują swoją fantazję, ale przypisują ją Moniuszce, który na scenie pojawi się osobiście.
Sugerują, że twórczość była dla niego swego rodzaju ucieczką przed bolesną rzeczywistością – ale i sposobem na to, by zmieniać świat, „sztuką walczyć z tym, co negatywne”.
Motyw fantazji wyraźnie odzwierciedla scenografia. – Wymyśliłyśmy, że wszystko „dzieje się” w zegarze, wszystko jest kurantem, pozytywką – tłumaczyły Diana Marszałek i Julia Skrzynecka. Moniuszko ucieka w świat swojego dzieciństwa, bawi się kurantem, stąd nasze założenie scenograficzne opiera się na kręcącej się płycie pozytywki.
Zapowiadają, że płyta zatrzyma się tylko raz: kiedy rzeczywistość powstania styczniowego wedrze się w akcję sceniczną w postaci konduktu żałobnego...
Do baśniowości i fantazji dostosowano także stroje. – Będą mieniły się feerią barw, są fantastyczną wizją mody z połowy XIX wieku – opowiadała autorka kostiumów Martyna Kandera. Pojawią się też elementy polskiego stroju narodowego.
Kolejną nowością bydgoskiego „Strasznego dworu” będzie duża rola tańca. – Nie była to wyłącznie kwestia stworzenia mazura w scenie fianłowej, jak zazwyczaj – opowiadała choreograf Anna Hop. Poza epizodami, zobaczymy trzy duże sceny z udziałem artystów baletu.
Anna Hop, fot. Anna Kopeć
Czymś znanym i „swojskim” wśród tych wszystkich nowinek ma być muzyka. – Moim zadaniem jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa naszym słuchaczom – uśmiechał się sprawujący kierownictwo muzyczne Piotr Wajrak. – „Straszny dwór” płynie w naszych żyłach, znamy tę muzykę wszyscy doskonale i musimy czuć się z nią dobrze – tłumaczył. Przypomniał, że Moniuszko czerpie garściami z polskiej muzyki ludowej – to stąd bierze się poczucie „swojskości”.
„Straszny dwór” Opera Nova zostawiła sobie specjalnie na trwający Rok Moniuszkowski – ogłoszony z okazji 200. urodzin kompozytora. Reżyser Babińska podkreśliła, że premiera ma być okazją do świętowania, a swoim widowiskiem twórcy chcą łączyć, a nie dzielić. Stąd w sztuce nie znajdziemy obrazów krytycznych.
Znajdziemy jednak kontrowersję: na scenie nie zabrzmi aria Hanny. – Na pewno będziemy musieli się zmierzyć z krytyką, pytaniami – przyznała reżyser. Tłumaczyła, że pod przesłaniem tej arii osobiście nie chciałaby się podpisać. – Za ojczyznę nie należy ginąć, ojczyznę trzeba wspólnie budować – argumentowała.
– Mamy nadzieję, że po obejrzeniu tej inscenizacji poczujemy się chociaż przez chwilę jak we wspólnym domu, jak powinno być – zapowiadała także. Tłumaczyła, że nie wszyscy polscy twórcy doceniają rodzimego kompozytora. – My jesteśmy z tych, którzy kochają Moniuszkę – mówiła z uśmiechem.
Bilety na premierę (27 kwietnia, sobota) i II premierę (28 kwietnia, niedziela) spektaklu rozeszły się w kilka godzin. Następna okazja do obejrzenia „Strasznego dworu” w czerwcu i wrześniu, a przedsmak pełnego widowiska będzie można poczuć podczas Moniuszkowskiego festynu na Wyspie Młyńskiej 5 maja (niedziela).
Czytaj także:
Finał majówki z Moniuszką. Wielki festyn na wyspie
Hity z Polski i zagranicy na 26. Bydgoskim Festiwalu Operowym