Kultura 1 mar 2022 | Redaktor
Sztuka w cieniu wojny. Wojciech Banach i Leszek Goldyszewicz w Galerii Autorskiej

Leszek Goldyszewicz i Wojciech Banach /fot. Jacek Kargól

24 lutego 2022 roku w Galerii Autorskiej Jan Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy odbyło się kolejne wydarzenie artystyczne: promocja tomu wierszy „Warkocz” Wojciecha Banacha i otwarcie wystawy obrazów Leszka Goldyszewicza pt. „Na przełęczy Borgo”.

 

Określać je jako szczególne, wydaje mi się nieco banalnym. Po pierwsze, dlatego, że zazwyczaj w piwnicy przy ulicy Chocimskiej 5 mają miejsce ciekawe wernisaże oraz spotkania autorskie, które nierzadko są też wyjątkowe, czy wręcz piękne. Po wtóre, dlatego, że trudno jest stopniować „nadzwyczajność” w sztuce, w dniu, w którym rozpoczęła się wojna w nowoczesnej Europie. Czy w takim momencie, w sposób naturalny, sztuka nie „stoi w cieniu” przemocy, barbarzyństwa i śmierci? A właśnie – ludzkie życie, suwerenność państwa i wolność narodu, okazują się największą wartością?

Do tego właśnie faktu podczas spotkania odnieśli się wszyscy: prowadzący Jacek Soliński, bohaterowie wieczoru, wypowiadający się, a później – także zgromadzona publiczność. To spotkanie rozpoczęliśmy od chwili skupienia, o co tak trudno w chaosie teraźniejszości.

fot. Jacek Kargól

Okazało się, że obaj artyści zostali ze sobą, ponownie, twórczo skojarzeni. Oto 25 lat temu Galeria Autorska wydała książkę poetycką Banacha „Było nas kilku”, z reprodukcjami obrazów Goldyszewicza. Ta intrygująca publikacja była wtedy znakiem porozumienia, czy nawet przejawem przyjaźni, pomiędzy dwoma młodymi artystami.

Warto również, na początku, wytłumaczyć ciekawy tytuł ekspozycji malarstwa. „Borgo” to przełęcz w Karpatach, która wspomniana została w wybitnym filmie Wernera Herzoga „Nosferatu wampir” z 1979 roku. Według tamtejszych Cyganów, łączy ona „znane z nieznanym”. „Na przełęczy Borgo” to także tytuł  jednego z utworów zespołu „WED VUH”, którego liderem, a także wokalistą grającym na gitarze, jest Leszek Goldyszewicz. – Miałem psa, który nazywał się Borgo – dodał artysta.

Soliński, charakteryzując postać Leszka Goldyszewicza, stwierdził, że „z upodobaniem porusza się w różnych konwencjach”. To spojrzenie realistyczne, abstrakcja, symbolizm i ocieranie się o surrealizm. W jego działaniach jest obecne „myślenie poetyckie, które w swojej głębi spotyka się z poezją. Leszek, z całą pewnością, czuje się artystą multimedialnym i daje temu wyraz, zajmując się innymi dziedzinami sztuki, poza plastyką. Jego »wypowiedzi«, to dialogi z różnymi postaciami z historii sztuki.

A jeśliby podjąć próbę określania poezji, jaką uprawia Wojciech Banach – przy jego bogatym dorobku i różnych doświadczeniach... Jest to poezja, którą można by, na pewno, nazwać poetyckim reportażem i poezją na wskroś męską, To poezja, która ciągle »potyka« się o rzeczywistość i fakty bieżące. To też, poetycki dokument czasu obecnego. Wojtka interesuje to, co »tu i teraz«. Jako poeta, twardo chodzi po ziemi. A metafizyka, w którą mógłby »się wdać«, która mogłaby go określić... To  niezgrabne, ale celowe z mojej strony połączenie. Jest to metafizyka pragmatyczna. Wojtek jest osobą, która ma świadomość istnienia »tej« podwójnej warstwy. Ale nade wszystko, jest on poetyckim realistą”.

fot. Jacek Kargól

W czasie tego wieczoru zaistniała nie tylko interdyscyplinarność sztuk, ale i naprzemienność form przekazu. A co za tym idzie, powstał szczególny ruch na „piwnicznej scenie”. Czuło się – jakby na przekór „tej” sytuacji, a może ze względu na nią – życiową energię i dążenie do wyrazistości. I tak, po bezpośrednich charakterystykach obu artystów przez Jacka Solińskiego, nastąpiła prezentacja tekstu o poezji, której dokonała autorka niniejszej, literackiej relacji. Po czym wybrzmiały wiersze, zinterpretowane przez poetę. Następnie na scenę wkroczył malarz, aby syntetycznie opowiedzieć o swojej sztuce. Za nim to samo uczynił poeta – poprzez kolejne utwory. Potem znowu malarz... Myślę, że ten „zabieg kompozycyjny” miał na celu stworzenie wrażenia przenikania różnych dziedzin sztuki, wspomnianego wcześniej porozumienia między bohaterami wieczoru, jak i ożywienia rytmu rożnych sekwencji spotkania.

Jak więc, zinterpretowałam, jeden z najnowszych zbiorów wierszy Banacha, w napisanym kilka dni wcześniej, tekście?

fot. Jacek Kargól

tylko nie wyobrażaj sobie że będę Cię kochał

A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że cały tom poetycki „Warkocz”, Wojciecha Banacha (2020), jest poświęcony miłości. Przeniknięty – jak to się określa w wielu dziedzinach sztuki, a naturalnie rozpoznaje w muzyce, która jest abstrakcją – wątkiem kobiecym. Relacją z kobietą. Właściwie, widzimy tu galerię kobiet, zdaje się, że począwszy od dzieciństwa, poprzez ledwie zarysowaną młodość i dojrzałość, po czas obecny. Kobieta spotkana na ulicy i ta, z którą się tańczy, widoczna w przestrzeni Internetu czy na zdjęciu w kalendarzu, lub pojawiająca się nagle, na granicy jawy i snu. Czy wszystkie są prawdziwe? No cóż, to pytanie moglibyśmy zadać archiwiście, a nie poecie.

(…) Wracając do miłości. Wiele wierszy poświęconych jest tej, która tkwi głęboko, można powiedzieć, wbita, jak cierń w serce. Miłości owocnej, choć niełatwej, i przenikającej dotychczasowe życie, ale obecnie odczuwanej jako tęsknota i nieustający ból, od których nie można się uwolnić: „(…) zasypiając czuję zapach // skóry Twojej nowej torebki i czasem // tęsknię do jej delikatnych pofałdowań” („Fetysze”).

(...) Tak egzystując, co dogłębnie oddają wiersze, przedłuża się czas trwania tego dziwnego stanu i swoistego, powolnego umierania. I nie zrozumie tego nikt, kto nie przeżył sytuacji rozstania. Szczególnego rodzaju żałoby po umarłej, czy też głęboko poranionej miłości. Jak można przedłużać stan cierpienia, ono przecież nie buduje, nie wzmacnia energią? Tak zapyta, ktoś rozsądny, silny, preferujący szybkie i konkretne rozwiązania. Umiejący zadbać o własne życie, które – jak z pewnością mądrze zauważa – bezpowrotnie mija. A więc, jak można tak żyć?

(...) To interesujące, obserwować jak pewne charakterystyczne cechy poezji Wojciecha Banacha, z wyczuciem „obrobione”, jak powiedziałby rzemieślnik „starej daty”, współgrają teraz z jedynym, szczególnym tematem i atmosferą „Warkocza”. Żywość i ostrość obserwacji, przekora, ironia oraz wieloznaczność, współtworzą i wzmacniają charakter liryczny tej poezji.

Hanna Strychalska, „tylko nie wyobrażaj sobie że będę Cię kochał”, 21 lutego 2022, fragmenty

 

Następnie doszło do łagodnej konfrontacji pomiędzy wypowiedzią krytyczną a „słowem żywym”. I spokojnie, jasno, wybrzmiały wiersze: „Kobiety wirtualne”, „To nie była ona”, „Warkocz”, „Sytuacja liryczna”, „Błędy i korekty”, „List (2) do Wymyślonej”, „Późna – wczesna wizyta”, „Rozmowa z gwiazdą”, „Czy są jeszcze w pobliżu”, „Inżynieria stosowana”, „Późna wiosna”, „Nocne parki” i „Do przejścia”. Natomiast, już na zakończenie spotkania, Alina Rzepecka – matematyczka i poetka, przeczytała utwór „Dziwna rzeka”, który zamyka książkę. Ta miniprezentacja stanowiła, drugą tego wieczoru, niespodziankę dla Wojciecha Banacha. Interpretacja wiersza podkreślała jego ciekawą metaforykę i niezwykłą aurę.

fot. Jacek Kargól

– Jacek określił poezję Wojtka jako męską. Pasuje mi męska poezja. To znaczy, konkretna. Nierozwodniona sentymentalizmem czy czymś podobnym – stwierdził Leszek Goldyszewicz, zaczynając swoją ciekawą, wielowątkową wypowiedź, która – jak sadzę – może być potraktowana jako esencja jego sztuki.

„Ta wystawa może się wydawać niespójna. Zdaję sobie z tego sprawę. Kiedyś dążyłem do jednorodności. W pewnym momencie to dążenie – tak u mnie, jak i u innych malarzy – wydało mi się schematem. I brakiem wolności. Zacząłem więc malować tak jak chciałem. Zgadza się, moje malarstwo jest też dialogiem z malarzami, z którymi łączy mnie fascynacja i podobieństwa mentalne.

Czasem forma moich prac jest bardziej precyzyjna, kiedy indziej „gestywna” – te mogą się wydawać nonszalanckie. Od początku, w malarstwie frapowało mnie to, co jest poezją, metaforą i tajemnicą. I tak jest do dziś”.

A teraz, pora na fragment mojego nowego tekstu, na temat malarstwa Goldyszewicza.

Malarstwo Leszka Goldyszewicza wyróżnia swoboda, odwaga w łączeniu, jak i łamaniu konwencji oraz wyobraźnia. Artysta posługuje się syntezą, barwnym szkicem, a także znakiem, symbolem, plastycznym cytatem i sugestią. Działa na odbiorcę podstawowym środkami wyrazu, czyli kolorem, fakturą, mięsistą, albo zwielokrotnioną i nakrapianą plamą. Bardzo ważna jest, pełna ekspresji, linia.  Przestrzeń płótna, określona przez gest.

Goldyszewicz czerpie z historii malarstwa i sztuki, traktując przeszłość jako cenną, twórczą inspirację – treściową i formalną. Jego prace to wynik artystycznego przetworzenia, szeroko rozumianej tradycji i estetyki popkultury. Towarzyszy temu nieraz estetyczna prowokacja i stawanie „na granicy”. Zaznaczmy jednak, że patrzymy na interpretacje na tyle oryginalne, że nie mamy odczucia schematu, czy nachalności.  Kierujemy się więc wyraźnie, nie w stronę „pop”, ale –  określonych wzorców, pomysłu na formę, która  jednoczy całość dzieła, oraz swoistej elegancji, czyli „kultury”. Oba te nurty, bogatej przeszłości i dynamicznej, postmodernistycznej teraźniejszości, na podobieństwo strumienia, przepływają przez obrazy malarza, budując wrażenie nieograniczoności stylistycznych kombinacji.

(…) Leszek Goldyszewicz, przez blisko 37 lat, wykazując się konsekwencją, a nie jedynie emocją i wewnętrzną energią – co wydaje się udanym, artystycznym pozorem – buduje własną, rozpoznawalną dla widza, rzeczywistość obrazową. Jest w niej obecna, a raczej ukryta w malarskich środkach wyrazu, jego historia życia i twórcza droga, emocje, myśli i wewnętrzne przemiany. Odbiorca, bardziej je odczuwa, niż jasno widzi i rozumie. Jest to więc „rzeczywistość zakryta”, mimo tak mocnych impulsów barwy, światła i ekspresji. Paradoksalnie, malarstwo to wymaga czasu i skupienia. Ma w sobie rys delikatności, który warto odnaleźć.

Hanna Strychalska, „Malarstwo Leszka Goldyszewicza”, 23 lutego 2022, fragmenty

 

A co zobaczyliśmy podczas ostatniego wernisażu w Galerii Autorskiej?

Płótno, na którym, pośród bardzo wielu nagromadzonych i uporządkowanych, a także prowokacyjnie zestawionych elementów, odnalazłam ślady dojrzałych prac Kandinsky’ego. Cykl obrazów najnowszych, barwnych i ekspresyjnych, z motywem oka – dla odmiany z wolną płaszczyzną płótna, czyli wizualnym oddechem i sugestią światła – które to podobały mi się najbardziej. Przedstawienie promujące tę wystawę na plakacie, a ukazujące dwie niewielkie sylwetki, kobiety i mężczyzny, w nieokreślonej przestrzeni. Wokół nich wirują planety i kilka organiczno-geometrycznych elementów. Wszystko przeniknięte intensywnym, żółto-pomarańczowym światłem. Czy to wizja Kosmosu, czy może świata po wewnętrznej, duchowej przemianie?

fot. Jacek Kargól

Interesujący jest, „wchodzący” w stylistykę hiperrealizmu, autoportret. Mężczyzna „ubrany w codzienność” – lekko parafrazując słowa znanej piosenki zespołu „IRA” – spokojnie czyta „Archipelag GUŁag” Aleksandra Sołżenicyna. Dodajmy, że i Goldyszewicz zwrócił uwagę zebranych na ten obraz, namalowany w związku z konkursem pod hasłem „Wolność” (Galeria „Kantorek”, 7 grudnia 2018). Patrząc na niego, można powiedzieć – „To było”. Dzisiejszy dzień nam pokazuje, że to niebezpieczeństwo istnieje cały czas. Mogło się wydawać, że to już za nami, że będziemy to tylko wspominać, czy wnukom opowiadać. Nie doświadczając już tego. Niestety, „Archipelag GUŁag” może się okazać teraźniejszością – skomentował artysta.

Ostatnim, mocnym akcentem wieczoru był najnowszy wiersz Wojciecha Banacha, „Posłańcy”.

Luty 2022 -

ze wschodniego mroku

docierają do mnie

czerwone dwugłowe gołębie

z podwieszonymi cygarami

sygnowane czarną gwiazdą

 

może pomyliłem ptaki lub barwy

ale istota sygnałów pozostaje

ważka (którą jeszcze przywołam)

jak przestroga

 

już nie życzę sobie

ani wam

aby w drzwiach pojawił się

Aleksander Siergiejewicz

z towarzyszami

a w przestrzeni fruwały otoki

oraz strzępy lampasów

chóru tego imienia

i pogłos repertuaru marszów

podczas braterskiego tourne

po Polsce

 

darujcie mi tę małość

w obszarach pozornie niezwiązanych

 

od ponad pół wieku czekam

na magiczny dron opieki

z Dziwnego Ogrodu Mehoffera

i na kobietę w niebiańskiej sukni

tym razem

bez rozgwieżdżonej aureoli

 

od momentu porażenia kompozycją

chciałem czuć się bezpiecznie

nawet nagi

jak Tamto dziecko

 

Europo - czas na odwyk

przestań odwiecznie dziwić się

bo nazwą cię dziwką

 

zacznij się leczyć

i wreszcie kojarzyć

przesłania posłańców

relacje zesłańców    

Na pytanie, czy ten artystyczny wieczór w Galerii Autorskiej był bardziej niezwykły od innych, niech czytelnik odpowie sobie sam. Wyrazistych emocji i rozmów o wojnie na Ukrainie było jeszcze wiele. W Bydgoszczy właśnie rozpoczynała się antywojenna demonstracja.

Gdy kończę pisać tę relację, kolejne zmasowane rosyjskie siły ciągną w stronę Kijowa, bombardowanego już od trzech dni. Jednak Kijów pozostaje nadal ukraiński, za cenę krwi jego obrońców.

Hanna Strychalska, 27 lutego 2022 roku

 

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor