Kultura 17 lip 2022 | Redaktor
Życie w ukryciu – kulturalne propozycje Galerii Autorskiej [ODSŁONA 118.]

Obrazy Józefa Stolorza

W 118. odsłonie swojego cyklu publicystycznego Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego przybliża poezję Grzegorza J. Grzmot-Bilskiego i obrazy Józefa Stolorza.

Grzegorz J. Grzmot-Bilski – poezja

Demiurg

Jestem poetą
słowem
stwarzam i niszczę
wszechświaty

 

Wszechświat

Pewnego razu w Bieniszewie
w gościnie u kamedułów
miałem wrażenie że
wszechświat to mała cela
z widokiem na wieczność

 

Erem

Zwykła chata
z piecem opalanym węglem

ciche miejsce inicjacji
refugium
dla zmęczonego mistyka

krzyż na ścianie
na stole Pismo Święte
i rozkład dnia:
   – jutrznia 4. 00 

krzesło
modlitewnik
łóżko

dubeltowe drewniane okno
z małym pająkiem
co ma widok na okalający mur

łazienka bez luster


Mistyk

Jeżeli chcesz zostać mistykiem
to zaprzyjaźnij się
z siostrą śmiercią

zostań wolontariuszem
w domu opieki społecznej
który często jest 
w drugim pokoju
twojego domu

znajdziesz tam 
niepotrzebnych ludzi

zajmij się nimi

umyj ich 
rozczesuj kołtuny
zmieniaj pieluchy
   – są jak dzieci

nie zapomnij 
wylać moczu z pojemnika

często uśmiechaj się

później nakarm 
człowieka cierpiącego
nie za szybko
   – jedzenie go męczy

w nocy
módl się razem z nim
szeptem 
wymawiaj słowa różańca

czynności te
powtarzaj 
tak długo
aż wyleczysz się
z nałogu cielesności

jeżeli wytrzymasz
to zostaniesz
mistykiem
Bożym wybrańcem

uwolniony 
od rzeczy 
tego świata
zadasz pytanie

Ojcze
czy zasłużyłem 
na odkupienie?

 

 

Filozofia w sercu poezji

I. Poezja Grzegorza J. Grzmot-Bilskiego jest niebywale ascetyczna. Poeta nie stosuje żadnych środków retorycznych, nie popisuje się słowotwórczą kreatywnością ani tym bardziej nie buduje zestawów piętrowych metafor; zdaje się raczej na sam rdzeń języka poetyckiego, czyli symboliczną siłę w nim tkwiącą, która przenosi autora i czytelnika w obszary trudne do nazwania, ale przecież realnie odczuwalne. W taki sposób wykorzystuje możliwości języka, by każdorazowo (w trakcie pisania oraz podczas lektury) doprowadzać do powstawania tak zwanej sytuacji poetyckiej. Oznacza to, że poszczególne wiersze dopiero jako formalna i semantyczna całość –  z n a c z ą. 

Liczą się naturalnie niespodziane sfomułowania czy intrygujące zbitki wyrazowe, lecz ważny pozostaje przede wszystkim sens prześwitujący przez sugerowane treści. Specyficzną cechą tych liryków pozostaje bowiem charakterystyczna narracyjność. Przed wierszem musi się wszak coś zdarzyć; musi nastąpić określone zjawisko natury materialnej bądź duchowej. I co intrygujące: zdarza się, że poszczególne cząstki wierszy zyskują gatunkową formę haiku, same w sobie stanowiąc „mały świat”, skondensowany w językowym obrazowaniu stan natury albo błysk przeżycia:

                Bydgoszcz
                to moje Ateny i Jerozolima
                w jednym
                (…)
                słyszę dzwony
                medytuję nad tajemnicą
                Boskiej jedności
                           (W Bydgoszczy)

II. Grzmot-Bilski tylko w ograniczonym stopniu ufa czystej wyobraźni, bardziej zdaje się na samą moc języka, rozumiejąc, że jest on niejako współautorem każdego poetyckiego tekstu. Bycie poetą oznacza przecież dysponowanie tajemniczym darem (nie sposób go wypracować; albo się go ma, albo nie ma). Ów dar sprowadza się do umiejętności takiego wyboru z systemu językowego, który sprawia, że słowa zestawione przez poetę w semantyczne całości, nagle nabierają niespodziewanych treści, odsłaniają nieznane dotąd możliwości ekspresji zawarte w języku. Utarło się w takim przypadku mówić o   z m y ś l e   p o e t y c k i m   albo   p o e t y c k i m   s t a n i e   u m y s ł u. Jest on, powtarzam, czym, czego nie da się zdobyć, gdyż wiąże się z naturalną możnością konkretnej osoby jako atrybutywna jej cecha. Dlatego – wbrew przekonaniu Norwida – poetą się nie tyle bywa, ile raczej jest się nim zawsze, jeżeli dysponuje się wskazanym wyżej zmysłem poetyckim. Grzmot-Bilski na pewno należy do kręgu ludzi obdarowanych niecodzienną zdolnością ukazywania świata w taki sposób, jakby było to pierwsze widzenie, stwarzanie aktualnej rzeczywistości.

W jaki sposób poeta realizuje szanse niesione przez „zmysł poetycki”? Oczywiście, stara się nakreślić osobistą dykcję poetycką. Czyni to jednak w świadomym nawiązaniu do tradycji literackiej, gdyż nie sposób ignorować jej dokonań, tworzyć niejako w czystym polu, bez wzorców ukształtowanych w przeszłości kulturowej.  Odnajdujemy zatem w tej poezji aurę i napięcie charakterystyczne dla twórczości Rilkego, Różewicza, Herberta czy Miłosza, ale też odniesienia do idei wielkich filozofów-pisarzy, zaliczanych do formacji egzystencjalistycznej o religijnym wydźwięku, takich jak Tertulian, św. Augustyn, Pascal, Szestow, bądź Bierdiajew. Nie wolno zapominać też o Ewangelii i św. Pawle. Wspomniane nawiązania nie stanowią wszakże konwencji krępującej twórcze poczynania bydgoskiego autora; raczej wspomagają w procesie krystalizacji własnych poetyckich kreacji, nakierowują na określone doświadczenie dziejowe oraz przeżycia natury ściśle konfesyjnej. W autentycznym dialogu toczy się bowiem życie kultury, zjawia możliwość samozrozumienia i porozumienia z innymi ludźmi.

Grzmot-Bilski często w taki sposób kształtuje formalną stronę swoich wierszy, by uwypuklić ich „rozmowny” charakter, ustawia się wobec wiadomego podmiotu (Boga albo człowieka), liczy na pewien semantyczny zysk, będący wynikiem spięcia dwóch punktów widzenia: autorskiego i odtworzonego z tradycji literacko-filozoficznej. Dlatego w prezentowanej poezji, w jej językowym wnętrzu, wciąż trwa ruch znaczeń, po prostu ruch egzystencji, która jest główną materią wierszy. Niczego tu się nie wymyśla, tylko buduje z dotyku rzeczywistości, z chwil przeżytych i przemyślanych. Podkreślam tę realistyczną poświatę nieodłącznie związaną z poezją Grzmota-Bilskiego. Gwarantuje ona formalną zwartość poszczególnych liryków, które, choć narracyjnie rozbudowane, rozkwitłe niemal w poemat, niczego nie tracą ze swej jednorodności i monolityczności. 

III. Tym, co w tej poezji daje się natychmiast zauważyć jest jej więź z myśleniem filozoficznym. Wypada rzec: dziwne zbliżenie. Czyż filozofia Kanta albo Husserla potrzebuje poezji? W żadnym razie. Ale już Heraklit, Parmenides, Platon, a współcześnie Heidegger czy Derrida – o poezję wprost się dopominają, co oznacza, że poezja i filozofia wzajemnie się poszukują, są sobie w pewnych obszarach pokrewne. Tej swoistej unii sprzyja rozwój (od czasów europejskiego symbolizmu) wiersza wolnego. Jego otwarta struktura sprawia, że wątki filozoficzne łatwo przenikają poetycką tkankę wierszy. Równocześnie w samej filozofii tkwi pokusa poetycka, której wielu myślicieli mimo woli ulega, także i obecnie.

Jakie stanowisko w powyższych kwestiach zajmuje Grzmot-Bilski? Będąc zawodowym filozofem ma on głęboką świadomość filozoficzności swojej poezji, starając się splatać w jeden narracyjny plan analityczną pojęciowość z literacką obrazowością. Posuwa się nawet tak daleko, że  – podobnie jak Stanisław Czerniak – wprowadza do języka poetyckiego nazwy typowo filozoficzne: metafizyka, bycie, nicość, Pełnia, Pleroma, boskość, wolność, niebyt. Po co to robi? Czy tego kroju procedura przynosi wymierne poetycko owoce? A może przydaje coś samej filozofii? I jedno i drugie. Wydaje mi się, że metafizyczne odniesienia wpisane w wiersze Grzmota-Bilskiego, dzięki nowemu językowemu kontekstowi, nabierają głębszego wymiaru, stykając się z treściami niesionymi przez literackość, a równocześnie jakości poetyckie wznoszą się na poziom, tak nazwę, konkretnego uogólnienia, zyskują bardziej uniwersalny wewnętrzny plan. W rezultacie filozoficzne widzenie świata zostaje wzbogacone o to wszystko, co kryje poetycki obraz i sytuacja poetycka. Czytając poszczególne wiersze konkretyzujemy (w osobistym odbiorze) owe „to wszystko”, nie rozdzielając już porządku filozoficznego od porządku literackiego.

Pamiętamy przy tym, że współzależność motywów filozoficznych i poetyckiej ekspresji nie prowadzi do ich wymieszania czy stopienia w strukturze wierszy. Pozostają one w swej rodzajowości nadal odrębne, choć przyciągają się wzajemnie i wzajemnie rozszerzają swój sens. Jako że nie chodzi tutaj o rywalizację poety z filozofem (co się zresztą niekiedy zdarza), ale raczej o pewnego rodzaju postawę  mądrościowego  n a s ł u c h i w a n i a, bo przecież o pewnych sprawach nie da się powiedzieć wprost i bezpośrednio. Dlatego potrzebujemy opowieści, metafory, porównania albo języka analogicznego. Sugestia oraz niedopowiedzenie nie mogą więc zniknąć z przestrzeni ludzkiej kultury.

IV. Poezja Grzmota-Bilskiego ponawia namnożone w przeszłości tak zwane pytania egzystencjalne. Są one fundamentalnie zakorzenione w ludzkiej świadomości i każdy człowiek musi się z nimi zmierzyć w ramach osobistego doświadczenia. Tym bardziej że odpowiedzi na owe pytania nigdy nie bywają wyczerpujące, domagają się natomiast dalszego namysłu i uwagi. Tak zostaliśmy bowiem uformowani, że dzięki złożoności naszego mózgu potrafimy uzmysłowić najróżniejsze aporie egzystencji i udzielać na nie ułomnych odpowiedzi. Stajemy się przy tym osobami kulturalnymi włączając się w przekaz wartości, dzięki któremu kultura może się rozwijać i przetrwać. 

Ten przekaz ma charakter antropologiczny, co oznacza, że kultura przekształca się w odbiorze. Z przytoczonych racji zasadnicze pytania życia trzeba stawiać wciąż od nowa, nieustannie się nad nimi zastanawiać, proponować coraz to pełniejsze propozycje rozwiązań. Grzmot-Bilski włącza się w wielkie toposy europejskiej kultury. Wystarczy otworzyć rzeczony tom na jakiejkolwiek stronie, zawsze znajdziemy się w promieniowaniu tajemnicy śmierci, wiary, miłości, zbawienia, historii, krzyża i zmartwychwstania, ale również spraw prywatnych, wywiedzionych z najintymniejszych strun duszy.    

Z analizowanych tekstów prześwieca radość z faktu, że dzieło Jezusa cechuje jedność miłości Boga z czułością Ducha Świętego – dzieło szatana nigdy nie ma i mieć nie może takiego charakteru. Unikając zatem grzechu, powiada Grzmot-Bilski, zbliżamy się do takiego poziomu życia, gdzie panuje ład i solidarne współistnienie. Zaczynamy oddychać tchnieniem życia samego Boga, co najprościej oznacza, że nie tracimy z Nim duchowej więzi. Chrześcijanin kocha ludzi, kocha stworzony świat, ale przede wszystkim stara się z wszelkich sił widzieć w Jezusie Zbawiciela i Największego Dobroczyńcę, nigdy zaś nie kroi z własnych opinii Bożego obrazu. Chce widzieć Stwórcę takim, jakim On w rzeczywistości jest. I takiemu Bogu oddaje cześć, takiego Boga chce kochać i w Jego obecności podejmować codzienne decyzje. 

Charakterystyczny pod tym względem jest wiersz Ziarnko świata zamykający cały tom. Zdaje się być poetycką wersją teogonii, powstania, wzrostu i zakończenia losów wszechświata, nie wyłączając idei apokatastazis. Pełno w nim symboli, archetypów z przeszłości orfickiej, platońskiej, gnostyckiej, wreszcie chrześcijańskiej. Nagromadzenie takich religijnych znaków w pierwszej lekturze trochę niepokoi, później jednak uwyraźnia się zasadniczy ton: w tej mnogości odniesień liczy się „królestwo miłości”, a więc to, co scala poszczególne drogi poznania w jeden wspólny punkt:
                (…)
                Cudzoziemiec w tym świecie
                obdarowany łaską gnosis
                umęczony mądrością
                dociera do królestwa miłości
                                (Ziarnko światła)

V. Poezja Grzegorza J. Grzmot-Bilskiego, filozoficznie oraz poetycko wyrafinowana, wzrusza i daje do myślenia. Wymaga czytelniczego skupienia, umiejętności poruszania się pośród krajobrazów śródziemnomorskiej kultury. Przypomina, że  zbudowaliśmy oto wielobarwny gmach nauk humanistycznych i przyrodniczych,  wzbogacamy się wartościami, jakie niosły i nadal niosą zdobycze ludzkich cywilizacji, lecz musimy pamiętać, że jakaś część naszych egzystencjalnych doświadczeń nie podlega dyskursywnemu opisowi. 

Cała sfera poezji na przykład opiera się na sugerowaniu. To, co proponuje poeta może mieć jakiś sens; ale kto sądzi, że rozgryzł jego poezję, bo ten sens uchwycił, myli się w tej samej mierze, co ten, kto mniema, że jej nie rozumie, bo tego sensu nie pojął. Słownikowe użycie słów służące przekazywaniu informacji jest z gruntu obce w stosunku do celu, do którego zmierza poeta.  Tworzy on krainę własnych znaczeń, w której słowo jest samo dla siebie celem i w której ”rzeczywiste rzeczy” są usprawiedliwione, jak sądził Mallarmé, tylko poetycko. Dlatego artystyczne widzenie świata pozostaje ważne, choć ani w przeszłości, ani współcześnie nie zyskało – poza wyjątkami – wielkiej popularności. 

Lecz nie o popularność tutaj chodzi, ale o coś bardziej głębinowego, mianowicie o egzystencję wśród podstawowych wartości, otwierających na prawdę, dobro i piękno, wyczulonych na znaki chrześcijańskiego Objawienia, zwłaszcza na kenotyczny (od gr. κένωσις, kénōsis – ogołocenie) wymiar nauki Chrystusa. Bydgoski poeta wprowadza Czytelników na taką właśnie drogę. Czy zechcą na nią wejść? – to już tajemnica ich niezakłamanych serc.   

Warszawa-Bielany, marzec 2019 r.  
                                        ks. Jan Sochoń

 


Józef Stolorz – obrazy 

 

Józef StolorzSzeptem ‘16, 2016

Józef StolorzPejzaż z miłosiernym Nazeretańczykiem

 

Metafizyczne wieloświaty Józefa Stolorza

Współczesna kosmologia wywodząca się z teorii względności Alberta Einsteina i mechaniki kwantowej Wernera Heisenberga zakłada możliwość istnienia wieloświatów (wieloświata). Oznacza to, że oprócz naszego Wszechświata (Kosmosu) mogą istnieć także inne, równie realne wszechświaty, nazywane niekiedy „światami równoległymi”. Hugh Everett, ekspert od mechaniki kwantowej dowodzi nawet, że  wszystko, co może się zdarzyć, zdarza się w jakimś wszechświecie.
Twórczość artystyczna Józefa Stolorza w pewnym sensie wpisuje się we współczesny spór kosmologów na temat istnienia wieloświatów (wieloświata). Sądzę, że każdy z metafizycznych obrazów Stolorza można potraktować jako odrębny artystyczny świat. Cechą charakterystyczną metafizycznych kosmosów Stolorza jest to, iż są one pozbawione życia, a tym samym naznaczone przemijaniem i śmiercią. Na odsłonach artysty jawią się nam światy ruin i wymarłych cywilizacji, które nie doczekały się wcielenia Boga lub wyrzuciły Go ze swojej, by tak rzec, przestrzeni społecznej. Twórca przestrzega przed erozją cywilizacji zachodniej spowodowaną dominacją społeczeństwa zsekularyzowanego, czyli takiego, w którym nie ma miejsca dla sacrum, ponieważ świat bez Boga nieuchronnie kończy się jego unicestwieniem bez nadziei zmartwychwstania. Metafizyczne światy Stolorza nie są jednak naznaczone wyłącznie katastroficzną wizją minionych cywilizacji i swoistą przestrogą dla naszej współczesnej kultury. Bowiem wśród bezsennych czarnych nocy twórcy wyłania się pragnienie Boskości i tęsknota za zbawieniem. Obrazy Stolorza przywołują na myśl koncepcję człowieka rozumianego jako mikrokosmos, który przekracza świat materialny i zwraca się ku Transcendencji. 
Za Maxem Schelerem można powiedzieć, że Stolorz w swoich metafizycznych wieloświatach jest „poszukiwaczem Boga”. Twórca na obrazie pełnym światła pt. „Zmartwychwstanie” przypomina nam, że pragnienie wieczności może ugasić tylko Bóg. W swojej najgłębszej warstwie obrazy Józefa Stolorza mają aspekt kontemplacyjny i odsyłają do doświadczenia mistycznego, w wyniku którego człowiek odkrywa Stwórcę (wielo)świata w swoim biednym sercu. Mistyk św. Symeon Nowy Teolog tak pisał o tych sprawach: „Staję się na koniec piękniejszy niż wszyscy piękni, bogatszy od wszystkich bogaczy, potężniejszy od wszystkich potężnych. Jestem potężny i większy nad królów, cenniejszy niż wszystko, co można zobaczyć, ponieważ posiadam Stwórcę całego świata, któremu należy się chwała i cześć, teraz i po wszystkie wieki”.
                                                           
                                                                Grzegorz J. Grzmot-Bilski

 

 

Józef Stolorz 

Józef Stolorz urodził się  31 października 1950 r. w Katowicach. Ta data, jak i fakt, że jego dziadek był górnikiem oraz, że wzrastał w tradycji kulturowej Górnego Śląska, mają wyjątkowe i pełne symboliki znaczenie dla całokształtu jego twórczości. W 1969 r. ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Katowicach. W latach licealnych związany ze śląskim bluesem (m. in. krótki epizod współpracy z Ireneuszem Dudkiem jako gitarzysta basowy) oraz Julianem Gembalskim współtworząc oprawę muzyczną tzw. „mszy beatowych” w krypcie katowickiej katedry (w Kościele Akademickim). Te kontakty mają wkrótce zaowocować koncepcją tworzenia przy muzyce i do muzyki oraz prezentacją własnego malarstwa w galeriach wypełnionych inspirującą go muzyką. Po maturze studiuje Konserwatorstwo i Zabytkoznawstwo na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu a następnie Historię Sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 80-tych podejmuje indywidualne studia z technik malarskich dawnych mistrzów, prowadząc Pracownię Kopiowania Malarstwa Dawnego. Jednocześnie doskonali własny warsztat malarski. W tym czasie bierze udział i jest wyróżniany na prestiżowych wystawach ogólnopolskich jak Bielska Jesień (BWA Bielsko – Biała) czy Konkurs im. J. Spychalskiego (BWA Poznań). Na podstawie dorobku twórczego w roku 1991 zostaje przyjęty do Związku Polskich Artystów Plastyków. Na swoim koncie ma ponad 80 wystaw indywidualnych (w tym prezentację na Art Expo w Nowym Jorku w 2009 r. oraz w Ambasadzie RP w Waszyngtonie). Brał udział w ponad 170 wystawach zbiorowych w Polsce jak i za granicą. W r. 2013 na zaproszenie Otto Rappa zostaje przyjęty do Visionary Art Gallery w Wiedniu, zrzeszającej najwybitniejszych na świecie twórców z kręgu sztuki wizjonerskiej i surrealistycznej. W  2018 r. otrzymuje brązowy medal, Zasłużony Kulturze Gloria Artis przyznany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotra Glińskiego. Jego twórczość określana jest, jako wizjonerska i niekiedy ezoteryczna z pierwiastkami romantyzmu i symbolizmu. Nazywany jest często mistrzem światła, co podkreśla wielu odbiorców jego sztuki.

 

Grzegorz J. Grzmot-Bilski 
Grzegorz Jerzy Grzmot-Bilski, ur.10. 03.1964 r. w Bydgoszczy, filozof i poeta. Doktorat z filozofii obronił w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie (1994). Przez wiele lat pracował jako adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Jest autorem książek poświęconych filozofii: Idea racjonalności w filozofii A. N. Whiteheada (1996), W poszukiwaniu syntezy. Między wiarą a rozumem (2004), Bierdiajew i problem wolności (2010). Opublikował także książki poetyckie: Z powrotem do życia (2003), Nim spłonę w świetle (2011), Przebóstwienie (2015), Sprzedawca kawy (2019), Niebieski argonauta (2021). Działał aktywnie w Fundacji na rzecz powołania w Bydgoszczy Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Jest współtwórcą ogólnopolskiego Czasopisma Filozoficznego Filo-Sofija, członkiem Polskiego Towarzystwa Filozoficznego oraz przewodniczącym Komisji Filozofii Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego. Wyróżniony w 2021 roku za twórczy wkład w kulturę chrześcijańską w kategorii twórca.

 

Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy powstała 16 czerwca 1979 r. W latach 80. należała do nielicznych prywatnych galerii w Polsce, jej aktualna znajduje się ponownie przy ul Chocimskiej 5. Twórcy Galerii: malarz Jan Kaja i grafik Jacek Soliński (obaj rocznik 1957) swoje przedsięwzięcie określili jako pozainstytucjonalne, niezależne, otwarte, wciąż poszukujące i ewoluujące. Charakter działań Galerii mieści się w formule przenikających się dziedzin: plastyki, fotografii, konceptualizmu, poezji, literatury, teatru, muzyki i filozofii. Cykl „Życie w ukryciu” przybliża twórczość artystów związanych z Galerią. Więcej czytaj m.in. na stronie autorska.pl

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor