Kultura 7 mar 2023 | Redaktor
Życie w ukryciu – kulturalne propozycje Galerii Autorskiej [ODSŁONA 140.]

W 140. odsłonie swojego cyklu publicystycznego Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego przybliża poezję Jarosława Jakubowskiego i grafikę Jacka Solińskiego.

Jarosław Jakubowski – poezja

Wiersze z tomu Dzień, w którym umarł Belmondo(Wydawnictwo Forma, Szczecin 2022)

KWIECIEŃ. W CIEMNOŚĆ

Z nikim nie rozmawiać. Nawet z sobą.
Wejść w las, najgłębiej jak się da, do samego serca,
oddychać, oddychać spokojnie, pełną piersią,
i patrzeć przed siebie, nie wstecz.

A potem stanąć i zapłakać nad tym, co minęło
lecz odejść nie chce, płakać długo, aż do wyczerpania.
Pozwolić sobie na słabość tak wielką
i nagą jak drzewo.

I więcej nie wrócić, bo nie ma powrotów,
a to co tam czeka, jest słabą wymówką,
więc dalej, krok za krokiem, oddech za oddechem,
w głąb, pulsującą ciemność.

 

TCHNIENIE

Nie słyszę w sobie żadnego głosu
milczy bukowy las
pomiędzy mną a nim
rozległy padół
usiany martwymi liśćmi
powalone pnie
zmasakrowane konary
wdeptane w ziemię zalążki kwiatów

Słowa są suche i puste
jak piszczałki organów
od których oderwało się
tchnienie

kwiecień 2022

 

POCZĄTEK CZERWCA. SCHYŁEK DNIA

Powietrze pełne kląskań, strzyknięć, nawoływań.
Pęd dzikiego wina zdobył kolejny przyczółek w ogrodzeniu.
Trawa jest miękka, soczysta; leżą w niej zawiązki
papierówek, podobne do zastygłych kropli.

Przekwitły forsycja i kalina, białymi dzwonkami okrył się żylistek.
Młoda koniczyna pracowicie odrasta po ostatnim strzyżeniu,
za parę dni znowu przyjdzie puścić w ruch kosiarkę,
ale teraz tylko stoję i cieszę się spokojnym schyłkiem dnia.

Nie jest już jasno, ale jeszcze się nie ściemniło.
Deszcz dobrze napoił ziemię i ciągnie od niej chłodem;
gałęzie i liście poruszają się z rzadka, leniwie.
Powietrze pełne wspomnień, westchnień, nawoływań.

 

WSPOMNIENIE

Czasem do kościoła wpadały zwierzęta
nietoperze jaskółki wróble
bywało że i psy
msza trwała w najlepsze
ksiądz wznosił dłonie nad stołem ofiarnym
a pies dreptał główną nawą
między rzędami ławek
wierni zwracali ku niemu głowy
i wodzili za nim wzrokiem
ciekawi co będzie dalej
niektórzy uśmiechali się
inni szeptali między sobą
a pies niedbałym kłusem zbliżał się
do ołtarza
ksiądz kątem oka obserwował intruza
wreszcie dawał znak skinieniem głowy
kilku mężczyzn podnosiło się z miejsc
i zaczynali polowanie
pies albo umykał pogoni
albo jeśli był gapą
dawał się schwytać

Ten który capnął zwierzę
niósł je szybko nawą
trzymając za skórę na karku
a pies piszczał z bólu
i przebierał w powietrzu łapami
śmiałek wyrzucał go na ulicę
zatrzaskiwał drzwi świątyni
i wracał na miejsce
żeby dopełnić ofiarę

 

IDĄC Z PSEM

Idąc z psem ścieżką wydeptaną wśród chwastów
i samosiejek usłyszałem głos, który pytał:
czy może wrócić coś, co na dobre przeszło?
czy wrócić może dreszcz, ten sam, co wtedy,

u wrót żyznej doliny, która teraz jest korytem
martwej rzeki? Może to tylko wrażenie
dreszczu, upiór, nie mogący znaleźć drogi
w tę noc po pełni? Wróciłem do domu;

rynna rzygała deszczówką, pies zasnął
i biegł, gnał gdzieś przez sen, pojękiwał.
Ktoś patrzył uważnie, z głębokości,
spoza mojego odbicia w ciemnej szybie.

 

NOSTALGIA

Pamięci Andrieja Tarkowskiego

Chciałbym unieść
ogienek świecy
znalezionej przed laty
osłonić w dłoniach
od wiatru deszczu
i brudu
ponad zatopionymi w szlamie
resztkami sprzętów
ułomkami kolumn
ponad roztrzaskanymi posągami
Boga
Chciałbym ocalić
ten płomyk donieść
do ołtarza w poszarpanym murze
od którego zaczną ci
co tu przyjdą po nas
przyprószeni pyłem
dalekich dróg
spragnieni
ludzkiego głosu
ale już go nierozumiejący

 

W tomie wierszy „Dzień, w którym umarł Belmondo” Eros i Tanatos spotykają się, aby podjąć próbę negocjacji. Temu spotkaniu podporządkowana jest dwudzielna, symetryczna struktura książki. Otwierający ją rozdział „Kalendarz” zawiera utwory nasycone opisami życia w przeróżnych jego przejawach. Rozdział „Klepsydra” przynosi z kolei wiersze bardziej wsobne i ascetyczne, elegijno-lamentacyjne. Nawiązanie do wspomnieniowych opowiastek Tadeusza Konwickiego rzuca się w oczy, ale nie jest oczywiste. Mamy tu bowiem zarówno poetyckie komentarze do rzeczywistości (jak choćby wiersz tytułowy), jak i zupełnie od rzeczywistości (przynajmniej materialnej) oderwane wizje bliższe raczej snom (wiersz-tryptyk „Brzeg”). Kalendarzowej ciągłości i cykliczności towarzyszy nieodwołalność przesypywania się piasku przez wąską talię klepsydry. Bo w istocie, to co upojne i zmysłowe, staje się w tych wierszach emblematem przemijania. Wydaje się więc, że Eros i Tanatos dochodzą do porozumienia. Gdyby jednak było to takie proste, poezja byłaby szlachetnym hobby pięknoduchów. Rzecz jasna jest nim, ale jednocześnie sama siebie taką kwestionuje, próbując zagarnąć więcej. I o tym zmaganiu też jest ta książka.

Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2022

 

Jacek Soliński – grafika

Święto powszedniości

Padający na ziemię
Latawiec
Traci duszę.

Kubanta (1881-1924)

Wykonuję swe prace artystyczne w wielu różnych technikach plastycznych, czuję się jednak  grafikiem. Z upływem lat technika linorytu stała się dla mnie szczególnym zatrudnieniem, czymś w rodzaju medium, dzięki któremu komponuję myśli w różne struktury, znaki i obrazy. Od wczesnej młodości nie rozstawałem się z dłutkiem, nawet podczas lekcji w szkole średniej (miejsce w mojej ławce było rozpoznawalne, bo pozostawały tam ścinki linoleum). I tak jest do dziś. To zajęcie zdeterminowało mój sposób myślenia. Upływ czasu odczytuję poprzez zrealizowane linoryty. Często wydaje mi się, jakbym rylcem manipulował w swej głowie. Żłobię, czyli „zapisuję” myśli w ten sposób już pięćdziesiąt lat, dążąc do symbiozy między treścią i formą. Wycinane struktury są kardiogramami mojej codzienności. Tak odnajduję się w czarno-białym świecie organicznych materii, drgających linii i kropek prowadząc drugie ukryte życie. To jest moje autonomiczne królestwo czyli błogosławione odosobnienie. Ale czy można istnieć i rozwijać się tylko we własnym wnętrzu? Twórczość ze swej natury, przynajmniej dla mnie, jest zgłębianiem samotności, a jednocześnie wymaga dialogu z innymi. Dopiero połączenie tych odrębnych dążności może wywołać ożywcze tchnienie. Takie są realia promieniowania wzajemności.

(…) Cykliczność swoich ekspozycji, przygotowywanych w Galerii Autorskiej, traktuję jak stawianie kroków w czasie, który mam do dyspozycji. Pozostawiane ślady są streszczeniem bytowania, czyli analizą świadomości, to moja zakodowana pamięć. Każda kolejna odsłona prac jest prezentacją nowych stron i rozdziałów tego linorytniczego dziennika. Od trzech dekad, w tym dniu, pokazuję całoroczny plon zobrazowanych przemyśleń. Towarzyszy temu niezaspokojone pragnienie, bo wciąż chcę „utrwalić” i „zobaczyć” coś więcej, by wychylić się i przejść w nieznane. Przy tej okazji piszę komentarz – didaskalia rytownika, coś w rodzaju programowo-ideowej notatki – ot kilka zdań donosu o sobie. Urodzinowa wystawa staje się w ten sposób prywatnym raportem o ekologii ducha. Regularnie przygotowywane ekspozycje kształtują moją optykę oglądu świata i są również rodzajem autodydaktyki. Ta poetycka kronika nie jest dokumentacją codzienności, jest raczej syntezą stanów, które pragnę zapamiętać.

Prowadząc dłutko zmagam się z sobą, wciąż ucząc się cierpliwości. Bycie rytownikiem ma coś z osobliwej terapii, którą sam sobie dozuję. To zajęcie chroni przed wieloma niebezpiecznymi wirusami czyhającymi we współczesnej kulturze. Żyję w rzeczywistości, którą coraz trudniej mi zrozumieć, więc linoryty stają się dla mnie segmentami parawanu ochronnego, strzegącego stałych wartości. W nich zakotwiczona jest moja niespieszność wobec tak zwanego „postępu”.

Ten skromny przekaz powtarzany w formie kolejnych urodzinowych ekspozycji określa puls mojej aktywności. Systematycznie realizowana prezentacja stanowi aneks do rzeczywistości. W konsekwencji osobista refleksja o przemijaniu staje się przejściem na zewnątrz – ku spotkaniu. Otwarcie wystawy to świadomy akt konfesyjności, dokonujący się wobec widzów. W jakimś sensie, to dzień, który się nie kończy, to spotkanie trwające już trzydzieści lat, rozwija się jak stan rezonansu, który wciąż mnie mobilizuje. Październikowe wernisaże są moim „biletem” uprawniającym do przekroczenia progu kolejnego roku. W tym działaniu przeżywam odrębność, jako miarę własnej świadomości. Przekroczyć jakieś kategorie myślenia oznacza wymknięcie się chwilowemu schematowi, dojście do nowych rozpoznań. Nabiera to sensu, jeżeli można swobodnie przejść od drążenia do zwiewności, gdy wędrujące myśli znajdują swój grunt i stają się jak pole uprawne. Każdy przeżywa indywidualnie czas od zasiania nasion do pojawienia się rozkołysanych na wietrze roślin. Ideę tego trwającego prawie 40 lat spotkania postrzegam jako święto powszedniości, w którym słowa i obrazy mogą we mnie „rosnąć”. Przestrzeń skonstruowana z linorytów jest moim rezerwatem myśli, w nim pielęgnuję swój czas. Czy w tym ogrodzie przecinające się ścieżki ułożone z „filozofujących grafik”, mogą służyć komunikacji?  Ufam, że tak. Wierzę w bezpretensjonalną zażyłość, która wyzwala prostotę i głębię.  (…)

Jacek Soliński

Jarosław Jakubowski, urodził się w 1974 roku w Bydgoszczy. Poeta, prozaik, dramatopisarz. Autor tomów wierszy, między innymi: Pseudo, Światło w lesie, Wzruszenia, Bardzo długa zima, Dzień, w którym umarł Belmondo, powieści i zbiorów opowiadań: Slajdy, Cyryl, dlaczego to zrobiłeś?, Oczy pełne strachu, Rzeka zbrodni, Hejter, Wojna, Ciemna Dolina oraz wyborów sztuk teatralnych Generał i inne dramaty polityczne, Prawda i inne dramaty, Witaj Barabaszu, Czerwony autobus. Didaskalia, Znaki (w przygotowaniu).Laureat Grand Prix 6. Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych „Raport” 2011 w Gdyni za Generała. Laureat nagrody głównej Festiwalu Dwa Teatry 2019 w Sopocie za scenariusze spektakli telewizyjnych Generał i Znaki. Współpracownik Dwumiesięcznika Literackiego „Topos”. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Koronowie.

 

Jacek Soliński ur. 1957r. w Bydgoszczy. Grafik, malarz, publicysta, fotograf, wydawca. Od 1979 roku prowadzi, wspólnie z Janem Kają, Galerię Autorską oraz wydawnictwo w Bydgoszczy.

 

 

 

 

 

Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy powstała 16 czerwca 1979 r.
W latach 80. należała do nielicznych prywatnych galerii w Polsce, jej aktualna znajduje się ponownie przy ul Chocimskiej 5. Twórcy Galerii: malarz Jan Kaja i grafik Jacek Soliński (obaj rocznik 1957) swoje przedsięwzięcie określili jako pozainstytucjonalne, niezależne, otwarte, wciąż poszukujące i ewoluujące. 
Charakter działań Galerii mieści się w formule przenikających się dziedzin: plastyki, fotografii, konceptualizmu, poezji, literatury, teatru, muzyki i filozofii. Cykl „Życie w ukryciu” przybliża twórczość artystów związanych z Galerią. Więcej czytaj m.in. na stronie autorska.pl.

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor