Kultura 29 maj 10:32 | Redaktor
Życie w ukryciu – kulturalne propozycje Galerii Autorskiej [ODSŁONA 143.]

W 143. odsłonie swojego cyklu publicystycznego Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego przybliża poezję Wojciecha Kassa i obrazy Ireny Kużdowicz.

Wojciech Kass – poezja


Wojciech Kass, fot. Anna Rzepko

Wojciech Kass  (ur. 1.09. 1964 r. w Gdyni) – poeta i eseista. Opublikował tomiki: Do światła (1999), Jeleń Thorwaldsena (2000) – za które otrzymał nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny i nagrodę Stowarzyszenia Literackiego w Suwałkach, Prószenie i pranie (2002), 10 Gedichte aus Masurenland (2003), wybór wierszy w języku polskim i niemieckim), Przypływ cieni (2004), Gwiazda Głóg (2005) – nominacja do „Wawrzynu” nagrody literackiej Warmii i Mazur, Pieśń miłości, pieśń doświadczenia (z Krzysztofem Kuczkowskim) (2006), Wiry i sny (2008) – Nagroda Poetycka „Otoczak” i nominacja do „Wawrzynu” nagrody Literackiej Warmii i Mazur, oraz 41 (2010). W 2012 ukazała się publikacja pt. Czterdzieści jeden. Wiersze i glosy, zawierająca pieśni z 41, dziennik poety z okresu ich pisania, komentarze krytyków i historyków literatury o tym tomie oraz wiersze nowe. W 2014 kolejny tomik Ba! Dwadzieścia jeden wierszy, w 2015 Przestwór. Godziny nominowany do Nagrody Literackiej Stoł. Miasta Warszawy. W 2016 ukazał się wybór jego poezji Pocałuj światło. 89 wierszy, w 2018 Ufność. Trzy poematy, w 2019 Objawy – wyróżniony Nagrodą Poetycką im. ks. Jana Twardowskiego, w 2020 Metaf – również wyróżniony Nagrodą Poetycką im. ks. Jana Twardowskiego. Jest autorem opracowania o związkach Czesława Miłosza i jego krewnych z Sopotem Aj, moi dawno umarli (1996), książki eseistycznej Pęknięte struny pełni. Wokół Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (2004) nominowanej do Wawrzynu nagrody literackiej Warmii i Mazur, współautorem słownika Mazury. Słownik stronniczy, ilustrowany (2008) oraz współredaktorem (wraz z prof. Jarosławem Ławskim) Z ducha Orfeusza. Studia o polskiej poezji 2010-2016 (2018). Wraz z żoną Jagienką, w ramach serii książka do pisania wydawnictwa „Austeria” opracował tom Pranie (2019) oraz Gałczyński (2020). Esej Wojciecha Kassa Światło jaśnie gość zainaugurował serię broszur „Prelekcje Mistrzów Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku (2018). Pod koniec 2018 roku ogłosił Tak. Trzy eseje o poezji, trzy lata później w 2021 roku pisarski notes – Ręka pisząca.

Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Pen Clubu. Był stypendystą Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2002, 2008). Wchodzi w skład redakcji dwumiesięcznika literackiego „Topos”. Prowadził zajęcia creative lighting w Studium Artystyczno-literackim Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Białystockiego. Członek rady naukowej serii wydawniczej Colloquia Orientalia Białostocensia. Ponadto jest pomysłodawcą i wieloletnim sekretarzem przyznawanej od 2011 roku Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego „Orfeusz” za najlepszy tom poetycki ukazujący się w Polsce. Uhonorowany za dorobek literacki nagrodą „Nowej Okolicy Poetów” (2004) oraz „Sopocką muzą” – nagrodą prezydenta Sopotu (2011), ponadto:  Oznaką Honorową za zasługi dla województwa Warmińsko-Mazurskiego (2014), brązowym (2007), srebrnym medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis” (2015).

Jego wiersze tłumaczone są na język niemiecki, angielski, włoski, francuski, hiszpański, litewski, czeski, słoweński, serbski, chorwacki, bułgarski, rosyjski.

Od 1997 r. pracuje i mieszka w Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Praniu na Mazurach.

 

Co dalej


Co dalej Panie mój, Panie zamieci
dzisiaj święta noc jak pusty piec
zanim ostatnia godzina zaświeci
znów tylu pociągnie paryski wiec

i maluch westchnie: skało moja Boże
zaszedł mnie czas wielkiej wałęsy
kto mi wskaże drogę na Salwatorze
Anglik, Azjata, Rusek z Odessy?

Śnił mi się biedaczysko Wieniczka
ten z Pietuszek, lejący za pomnikiem,
kap, kap, w dali wybuchła kapliczka
a nagi Rilke krył się za pulpitem.

Zamówiłem Panie dla Ciebie litanię
lecz jak ów partacz, jak on się wynosił,
rymy jego rymopoju były za tanie
i cosik cienko brzmiał solistki głosik.

Siwucha nad Praniem rozwinęła front
nad ucho zatoki, nieboskłonu cząstkę,
przyrósł ci gościu do ręki smartfon
a wolałbym w niej oliwną gałązkę.

Co dalej Panie, moja złota grzywo,
kobiety robią sobie twarze na rybę,
nie pływam dobrze ani jestem rybą,
żeby żyć w akwarium i całować szybę.

Potwór, a za bramką głoski pe otwór
jakby pe ciągnęło za śliski wszarz
potwora wprost z otworu przestworu,
cóż, nie istnieje, lecz w głowie go masz.

Jeśli brak ci klejnotu słowa, to przypij,
może być stakanek wódy albo arak,
mówią, że są wolni i robią setne selfie.
Rzeczywistość porzucona – to fakt.

 

Drzwi


DLA WIESŁAWA UCHAŃSKIEGO

Niczego nie otwiera
dławiący serce strach
kogo więc wypatrujesz
w stale zamkniętych
drzwiach?

Wielki wiatr duży krach
tajnie kluczą w snach
kogo wyczekujesz
w zakluczonych stale
drzwiach?

Dokonało sto otchłani
na ciebie napaści
i choć rani przekręt klucza
w drzwiach nie ściskaj
klucza w garści.

Życie to więcej niż
oddychanie – pomnij
dosłyszałeś raz pukanie
i odwróciłeś się
od drzwi.

Jeden zwyciężony
grób, w grobie świt
a tylu z nas pomarło
w progu zamkniętych
drzwi.

2023 r.

 

Dyptyk o miłości i śmierci


1.
Zanim nasze łąki wydrążą na wyrobiska
i gąsienica utraci swój biologiczny cel
zanim z języka odpadną płatki rymu
a na jego burcie – po raz który już? – ukryty
sens wyżłobi rysę, coś jak rybę lub pazur.
Nim kolejny rzeczownik zmieni płeć na żeńską
i jeden z milionów wyruszy na skróty
podawszy w esemesie, że idzie na Żym.
Nim pochylisz się, bo pochylisz, by rozwiązać
rzemyk u sandała, który nie zostawi śladów,
gdyż sam będzie śladem wszystkiego
i zanim – mówią liczni – ostatni człowiek
wywiąże się ze śmierci a żadna z wieści
nie dobiegnie, gdyż je zamęczono i skoszarowano.
Ale przybędzie, przybędzie, gdy będziecie
wiedzieć, kogo wołać.


2.
Zanim inwestor wejdzie w twój sen
zachowaj mój szept aż wszystkie lampy
pogasną nad Arno i Sekwaną, Dunajem i Wisłą:
miłość zostawia blizny, potem znów jest bezbronna...
A śmierć? To bezdomność oddechu i brak
formy dla niego. Aj, łuna całunu twojego
pocałunku była jak uniesiona krwią!
Gdy wspomnisz któregoś z umarłych
lub modlisz się za niego, umarły na chwilę
otwiera oczy, lecz nie pamiętam, kto to ujrzał.
Za dalą są dalsze dale z wybiegiem tysiąca
alej, wlej mi – proszę – odrobinę października
gdyż tego lata, gdzie nie trzeba doniósł żałość
lub oddaj, czego nie powiedziałem.

 

 

List do przymierającego


Próbuję zrozumieć, że znów umierasz
ale dlaczego nie miałbyś telefonów
ode mnie odbierać?

W zaranku ujrzałem diadem lasanka,
który świecił, bo rósł, i nadal belkę
jak ogół strugałem w oku.

Nie da się umierać nie znając słowa zaranek,
dość ich wymazano, byś w dole
ugrzązł ograny.

Spada nam do diaska pęto fiaska na głowę
i frasunek kresem, jednak nie sądź,
że dlatego tracisz aureolę.

Mówisz – jeszcze runda i z rund kolejna;
nic jednak po liczebnikach, jest grunt,
nad gruntem szpunt.

Gdy nadchodzi wojna rosną kobietom biodra,
gdzie to usłyszałem? Ale twoja wojna
jest ledwie wydolna.

Urządziły wieki strukturę przemijania,
gdy jednak nogi zostają w tyle, a fallus –
pląs nadętej fali niczego

nie wnosi, ta chwila jest jak zmarzliny chuch;
życie wymyka się logice i więcej mi kartek
nie wysyłaj nie do odczytania.

Nie mają serca ci od pomysłów na ludzi
nie wiedzą, gdzie wiatr się zaczyna
kiedy uspokaja i jak toń szronu

leciutko kowadełkiem trąca ton serca;
pomysły poniewierają się jak puste kłosy,
i jak by nie patrzeć vice versa.

O sobie tyle: nie żyję by się modlić, po to są
modły, aby żyć; nie żyję dla pisania
choć zapisane temu służy,

aby w ciała ziemskie i niebieskie się wgryźć.
Możesz ten wiersz zakończyć jak maszyna
– nigdy jednak za mnie.

 

Podryw cieni


Chciałem coś zapisać, lecz brakło mi przekonania,
że kryje się za tym chuchnięcie niespodzianki
stąd myślałem o tych, którym nie słów tylko miłości
brakuje: w tej sprawie zawiedliśmy i zdradzał
każdy na rzecz rządzy, luksusu i gadżetu,
jakimi w przestwór rzygał arcylewiatan epoki.

Zapisać coś; lecz światło w otoczu było cudownie
rozchylone jak nadgryziona brzoskwinia w ekstazie
dojrzenia i panowało ciche podniecenie w sierści
treściwych traw pochyłych na przyjęcie nabrzmiałego
miłosierdzia i naciągniętych do sztywności strun
deszczu. Nic, ale to nic nie biesiło się, kaprysiło.

Cóż , przelotne, krótkie jest życie, ale przewodzi
długie fale, które drążą, aby to, co krótkie i małe
nigdy nie doznało spokoju i nie powierzyło serca
pustyni. Fale cieni nie przemijają, są trwaniem
w podrywie; spójrz, to przechodzi różowe bioderko bytu
jak prosię i proszę – nie chce się ponętne zapisać.

 

 

Z wierszy Wojciecha Kassa zawartych w tomie „Otwarte na klucz” emanuje nadzwyczajna siła duchowa. Zachwyt!

Dr Janusz Nowak, Racibórz 

 

               Pełna satysfakcja z lektury „Otwartego na klucz” i tu nie chodzi nawet o to, że są to wiersze gorsze czy lepsze "od", ale o to, że Wojciech Kass poezjuje tak jak ptak lata, wierszem wolnym i niezawisłym, wchodzącym w bliską relację z rzeczywistym. No więc otwarcie na formy, na języki poezji, jednoczesne wsłuchanie się w to co jest na zewnątrz poety, i w to, co mówi głęboko w nim. I to, że w tym tomie nic nie jest pod sznurek jest właśnie imponujące. To jest OTWARTE. A co jest NA KLUCZ? O tym Kass pisze w "przedwierszu". Kluczem jest WIARA. Potem już wszystko samo się tłumaczy. Otwarte kluczem wiary jest piękne i kropka.

Krzysztof Kuczkowski, Gdynia Orłowo

 

               „Otwarte na klucz” – to książka nieprawdopodobna!

Wojciech Kass zawsze zagęszczał język, ale w tym tomie  przeszedł samego siebie. Nie umiałabym wybrać frazy, która zachwyciłaby mnie najbardziej, bo wszystkie są wspaniałe. Te wiersze są miękkie w dotyku, ciepłe, swojskie, trochę jak moszczący się na kolanach kot (on też nie pyta czy Ty chcesz, on chce i to mu wystarczy). Są, mówiąc technicznie, zrobione techniką 3D, czyli każdy może wejść w ciało tych wierszy i znaleźć sobie w nich znośne miejsce jak w domu zapamiętanym z dziecięcej arkadii. 

               Ale przede wszystkim to poezja pogodzone z rzeczywistością, bardzo dla niej wyrozumiała, choć nie ze wszystkich jej poczynań zadowolona. To ten rodzaj mądrości, którą daje tylko rozszerzone widzenie świata, a jednocześnie dostrzeganie tego, co drobne. Poświadcza ona tezę Kassa, że "poeta winien stać po stronie tego, co bezbronne". I on stoi właśnie w tym miejscu, w którym jeszcze można uratować choć jeden kwiatek, jednego ptaszka, jedną sarnę, utrwalić w słowie zapach jeziora, upał w mieście i wiele innych sensualnych doświadczań życia, a nader widzenie przestworu.

 
Joanna Chachuła, Sieradz

 

Poeta prawdziwy! Światło klucza w moich dłoniach, ciemność narasta, a jego wiersze, ba, co to za wiersze! L i r y c z n e cuda.

Prof. Jarosław Ławski, Białystok

 

Irena Kużdowicz – obrazy


Irena Kużdowicz

Irena Kużdowicz, z domu Jagielska, urodzona 24 V 1917 roku w Niżnym Udińsku k. Irkucka na Syberii. Zmarła 2 V 2000 roku w Bydgoszczy. Rodzina artystki mieszkała na Syberii od czasu zesłania ojca, Wiktora Jagielskiego, za działalność patriotyczną. W latach dwudziestych rodzina Jagielskich wróciła do Polski. W 1930 roku Irena ukoń­czyła Gimnazjum Żeńskie w Bydgoszczy. W 1937 roku roz­poczęła studia w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu i kontynuowała je do wybuchu II Wojny Światowej. Pod­czas okupacji niemieckiej, w 1941 roku wyszła za mąż za Alfonsa Kużdowicza. W latach 1941-1943 studiowała w Prywatnej Szkole Malarstwa i Rysunku J. Miłosiowej w Lublinie. W 1944 roku przyszła na świat jej córka Lilia-na. Po zakończeniu wojny wróciła z mężem i córką do Byd­goszczy. W 1946 roku została przyjęta na drugi rok studiów Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Koperni­ka w Toruniu. Dyplom z zakresu malarstwa uzyskała w 1950 roku w pracowni profesora Tymona Niesiołowskiego. Od czasu ukończenia studiów zajmowała się malar­stwem i aktywnie uczestniczyła w życiu artystycznym środowiska bydgoskiego. Należała do Związku Polskich Ar­tystów Plastyków. Mąż artystki był pracownikiem nauko­wym zatrudnionym w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Bydgoszczy. Państwo Kużdowiczowie mieszkali na terenie Instytutu, w otoczeniu zieleni, gdzie artystka miała również swoją pracownię. W latach 50. uczyła w ognisku plastycznym przy Państwowym Liceum Technik Plastycznych w Bydgoszczy. W latach 1955-1972 prowa­dziła zespoły plastyczne dla dzieci i młodzieży przy Woje­wódzkim Domu Kultury w Bydgoszczy. Na przełomie lat 60. i 70. była przewodniczącą sekcji malarskiej Okręgu Bydgoskiego ZPAP. Jej prace malarskie znajdują się w zbio­rach: Ministerstwa Kultury i Sztuki w Warszawie, Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy, Muzeum Okręgowego w Byd­goszczy, Muzeum Okręgowego w Toruniu, Muzeum w Gru­dziądzu, galerii szkolnych, a także kolekcji prywatnych w kraju oraz zagranicą: we Francji, USA, Niemczech i Szwajcarii. W 2004 roku nakładem Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego został wydany jej album monograficzny pt. „Pora życia”.

 

 (…)Twórczość ta w szczególny sposób wypełniona jest światłem. Tym światłem, które pozwala rozkwitać kwiatom, i tym światłem, które –  przenikając coraz głębiej do ludzkiego wnętrza –  pomaga odkrywać radość i sens istnienia. Nie oznacza to, że melancholia i smutek są stanami uczuć nieobecnymi w tej twórczości, ale ich natężenia i ukierunkowanie ma aspekt pozytywny, wtapiający się, współtworzący obraz ludzkiej egzystencji, tak by pełne rozpoznanie mogło w całym bogactwie i różnorodności określać prawdę. Tę prawdę, która poprzez sztukę Ireny Kużdowicz ogarnia nas, oczarowując kobiecą delikatnością i jednocześnie pogłębionym świetlistym skupieniem.

Jacek Soliński

 

 (…) Powiedziałbym, że jest to malarstwo bardzo kobiece w sensie, jaki nadaje temu mało precyzyjnemu pojęciu, wrażenie czułości, liryzmu, wysublimowanej zmysłowości. Jest w nim to wnikliwe skupienie, uwaga, intuicyjna zdolność odgadywania uczuć, uwrażliwienie na problemy najprostsze lecz najistotniejsze. (…)

Piotr Siemaszko

 

 (…) Obrazy Ireny Kużdowicz pełne są wiary w magiczną moc malarstwa, po trosze się nią bawi, a przy okazji i nas. Dla niej natura jest sprawdzianem sztuki i ona też podpowiada rozwiązania plastyczne. Obcując z obrazami artystki wchodzimy  zarazem w jej świat (…). To piękne i przyciągające malarstwo. Śpiewa kolorem, poraża entuzjazmem, euforią, fascynacją i świadomie wykorzystywanym przypadkiem. Operuje „wielkim czasem”, bo na jej płótnach przenikają się przeszłość z przyszłością, co utrwala w kolejnych kreacjach. Swój świat wykreowała z doświadczenia indywidualnego, z materii światła i daleko posuniętej stylizacji otaczającego ją świata. (...)

Łukasz Płotkowski

 

Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy powstała 16 czerwca 1979 r.
W latach 80. należała do nielicznych prywatnych galerii w Polsce, jej aktualna znajduje się ponownie przy ul Chocimskiej 5. Twórcy Galerii: malarz Jan Kaja i grafik Jacek Soliński (obaj rocznik 1957) swoje przedsięwzięcie określili jako pozainstytucjonalne, niezależne, otwarte, wciąż poszukujące i ewoluujące. 
Charakter działań Galerii mieści się w formule przenikających się dziedzin: plastyki, fotografii, konceptualizmu, poezji, literatury, teatru, muzyki i filozofii. Cykl „Życie w ukryciu” przybliża twórczość artystów związanych z Galerią. Więcej czytaj m.in. na stronie autorska.pl

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor