Kolejka w stolicy była jak Titanic [KSIĄŻKI]
O tym, że w Warszawie od połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku jest metro, wiedzą chyba wszyscy, tak samo jak o tym, że jego budowa trwała kilkanaście lat. Nie wszyscy jednak wiedzą, że dzieje stołecznej kolejki podziemnej są o kilkadziesiąt lat starsze - pisze Krzysztof Osiński.
Inne z kategorii
Opowieści znad Brdy – książka Andrzeja Piechockiego
Pomysły związane z wybudowaniem w stolicy metra pojawiały się już przed wojną. Jej wybuch uniemożliwił jednak ich realizację. Powrócono do nich po jej zakończeniu, ale ze względu na upolitycznienie pomysłu oraz na nieliczenie się z kosztami sprawa zakończyła się dla komunistycznych władz spektakularną klapą. W lutym 1957 roku, a więc siedem lat po rozpoczęciu prac, odpowiedzialny za budowę metra inż. Józef Fiedorowicz pisał do władz Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy: „Ogólnogospodarcza sytuacja Państwa zmusiła do przerwania robót przy budowie Metra w Warszawie. Niemałą rolę w tej decyzji odegrały błędy popełnione przy ustalaniu założeń projektowych i nieliczeniu się w projektowaniu nie tylko z naszym potencjałem przemysłowym i możliwościami finansowymi, lecz również z trudnościami technicznymi przy wykonywaniu robót według z góry przyjętego, a nieuzasadnionego wariantu generalnego projektu”.
Mówiąc innymi słowy, zniszczona w następstwie wojny i okupacji Polska nie była w stanie zrealizować tak ogromnego i kosztownego wyzwania. Decyzja o rozpoczęciu budowy była polityczna i nie miała żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Dzierżący po wojnie władzę w kraju komuniści chcieli po prostu wykazać się spektakularnym sukcesem, który miał legitymizować przed społeczeństwem ich rządy. Wzorując się na moskiewskim metrze, zaczęto więc w 1950 r. budować jego odpowiednik w Warszawie.
Zamiast metra dar kieszonkowy
Podziemna kolejka miała być swoistym „darem narodu radzieckiego dla narodu polskiego”. Wobec klapy tego przedsięwzięcia Polacy musieli zadowolić się kieszonkową wersją sowieckiego dobrodziejstwa w postaci Pałacu Kultury i Nauki. Natomiast wydrążone w latach pięćdziesiątych tunele głębokiej kolejki zalano wodą i skazano na zapomnienie. Władze robiły wiele, aby wymazać historię tego projektu. Na szczęście działania te okazały się nieskuteczne.
Andrzej Zawistowski dotarł do wielu interesujących dokumentów, dzięki czemu udało mu się napisać niezwykle ciekawą książkę. Zainteresuje ona z pewnością nie tylko mieszkańców stolicy, ale również wszystkich pasjonujących się najnowszymi dziejami Polski. Niewątpliwym walorem tej publikacji są zamieszczone w niej liczne ilustracje, nie tylko zdjęcia, ale również różne plany, mapy, rysunki, szkice, skany dokumentów i artykułów z ówczesnych gazet.
Nie starczyło sił i środków
Na kilkuset stronach autor przybliża historię budowy w latach pięćdziesiątych XX wieku warszawskiej kolejki podziemnej, osadzając jednak swoją opowieść w szerszym kontekście. Z książki dowiemy się więc zarówno o przedwojennych planach budowy metra w Polsce, jak również wiele na temat późniejszej realizacji tego projektu. Rdzeń publikacji stanowi jednak opowieść o inwestycji z lat pięćdziesiątych.
Pomimo że metro było niewątpliwie potrzebne i pożądane przez mieszkańców stolicy, projekt w tamtym czasie od razu skazany był na klęskę. Jak pisze Zawistowski „W 1953 r. okazało się, że budowa warszawskiego metra zaczęła przypominać Titanica. Niczym góra lodowa piętrzyły się przed nią trudności, zbliżały się kolejne terminy, brakowało ludzi do pracy. Dodatkowo w zadyszkę wpadła cała gospodarka PRL – na napięte zadania planu sześcioletniego nie starczało sił i środków. Ludzie żyjący w fatalnych warunkach czekali na obiecywane nowe mieszkania. W sklepach coraz częściej na półkach było pusto”. W obliczu takich wyzwań rezygnować trzeba było z wielu inwestycji, a inne znacząco ograniczać. Los taki spotkał również sztandarowe dzieło, jakim było warszawskie metro.
Andrzej Zawistowski w książce „Stacja plac Dzierżyńskiego” w sposób kompleksowy ukazuje dzieje nieudanej budowy warszawskiej kolejki podziemnej w latach pięćdziesiątych XX wieku. Opisuje genezę powstania metra, które miało być „podziemnym symbolem nowoczesności”, upolitycznienie projektu i udział w nim przedstawicieli Związku Sowieckiego. Znajdziemy tam również opisy budowy, problemy, na jakie natrafiono w jej trakcie, przyczyny klęski, jaką okazał się projekt oraz próby jego ratowania. Całość została napisana bardzo przystępnym językiem, więc lektura tej książki jest naprawdę czystą przyjemnością.
Andrzej Zawistowski
Stacja plac Dzierżyńskiego, czyli metro, którego Warszawa nie zobaczyła
Wydawnictwo Trzecia Strona