Wydarzenia bydgoskie 1939 [RECENZJA]
fot. Anna Kopeć
Dość niespodziewanie rok 2022 przyniósł nową dyskusję o tym, co wydarzyło się w Bydgoszczy we wrześniu 1939 roku. Niejako odpowiedzią na tezę, że nie doszło do niemieckiej dywersji, a Polacy popełniali zbrodnie na niewinnych Niemcach, jest publikacja pt. „Wydarzenia bydgoskie 1939 roku” pod red. prof. Bogusława Kopki.
Inne z kategorii
Opowieści znad Brdy – książka Andrzeja Piechockiego
Takiej właśnie tezy – o mordach na niemieckich mieszkańcach miasta – broni w swojej książce „Bydgoska krwawa niedziela 3–4 września 1939 roku” prof. Włodzimierz Jastrzębski, którą recenzowaliśmy w majowym wydaniu „Tygodnika Bydgoskiego”.
Ta publikacja i nowo wydane „Wydarzenia bydgoskie 1939” stoją na przeciwległych rubieżach historiografii, o czym świadczy już sam tytuł. Profesor Jastrzębski używa określenia „bydgoska krwawa niedziela” (niem. Bromberger Blutsonntag) stworzonego na potrzeby niemieckiej propagandy – niemiecka wersja zdarzeń o rzekomym polskim okrucieństwie miała wywrzeć jak największe wrażenie na narodzie niemieckim i tym samym dać mu niejako moralne przyzwolenie na przygotowywane zbrodnie na Polakach. Tymczasem nowa publikacja używa sformułowania dość neutralnego.
Stosunki polsko-niemieckie
Książka „Wydarzenia bydgoskie 1939 roku” jest pokłosiem konferencji naukowej, która odbyła się 3 września 2021 roku w murach Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego z inicjatywy powołanego kilka miesięcy wcześniej Instytutu De Republica.
Tom składa się z sześciu referatów wybitnych znawców omawianego tematu, wraz ze „Wstępem”. Autor pierwszego rozdziału, dr hab. Marek Romaniuk, do niedawna dyrektor Archiwum Państwowego w Bydgoszczy, jest ekspertem w zakresie koegzystencji Polaków i Niemców w międzywojennej Bydgoszczy. Tekst, pomimo obszerności, nie ukazuje w pełni meandrów tej trudnej historii – nie pozwoliło na to prawdopodobnie ograniczone czasowo wystąpienie w trakcie konferencji. Z pewnością autor i tak rozszerzył znacznie swoją wypowiedź, co przekształciło się w pierwszy, ważny rozdział niniejszej publikacji.
fot. Anna Kopeć
Bardzo ciekawym jest drugi rozdział autorstwa prof. Marka Kornata, który ostatnio zasłynął publikacją biograficzną o pułkowniku i ministrze spraw zagranicznych Józefie Becku. Profesor Kornat przybliża, jak wydarzenia bydgoskie przedstawiała niemiecka propaganda antypolska. Korzysta przy tym obficie z dzienników Josepha Goebbelsa, które są nieocenionym źródłem wiedzy na temat działalności samego ministra propagandy, jak i innych ważnych osób z kręgów przywódczych III Rzeszy. W rozdziale tym znajdziemy bardzo ciekawe informacje dotyczące sprowadzenia do Bydgoszczy delegacji dziennikarzy z państw neutralnych, którzy mieli przekonać się na własne oczy o rzekomych polskich okrucieństwach. Co ciekawe prof. Kornat podaje informacje o mającej się odbyć drugiej wizji lokalnej, tym razem organizowanej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych III Rzeszy. Ta jednak z powodu fiaska pierwszej została odwołana.
Jak słusznie zauważył już na samym wstępie prof. Kornat, pomimo upływu lat nadal nie odnaleziono i może już nigdy nie odnajdziemy dokumentów dotyczących rozkazu rozpoczęcia czy też przygotowania dywersji niemieckiej w Bydgoszczy. Faktycznie nadal niezbadane są archiwa rosyjskie, ale dostęp do nich w obecnej sytuacji geopolitycznej i toczącej się wojny na Ukrainie oddala się jeszcze bardziej. Nie od dziś jednak wiadomo, że Sowieci budowali archiwa w celu składowania dokumentów, a nie ich późniejszego badania. Wydaje się, że pomimo upływu wielu lat i rozpadu ZSRR w tej akurat materii, pomimo oczywiście pewnych wyjątków, nic się nie zmieniło.
Sylwia Grochowina w swoim referacie przybliżyła postać Karla Friedricha Straussa, który mordował Polaków w Forcie VII w Toruniu. Z wydarzeniami bydgoskimi związany jest on dość luźno – były pewną „inspiracją” do dalszych działań w postaci ukarania, czyli zabicia Polaków przywożonych do Fortu VII, którzy rzekomo brali udział właśnie w mordach na niewinnych Niemcach. Stąd też ten rozdział, chociaż bardzo interesujący, traktować należy raczej jako swego rodzaju ciekawostkę, bez bezpośredniego związku z tematem publikacji.
Czy da się dotrzeć do prawdy?
Bodajże najważniejszym rozdziałem tomu jest ten autorstwa Pawła Kosińskiego, który jak dotąd najszczegółowiej obliczył straty ludzkie poniesione zarówno po stronie polskiej, jak i niemieckiej w Bydgoszczy w dniach 3-4 września 1939 roku. Mimo to artykuł należy traktować jako już wtórny wobec publikacji tego autora w zbiorowym wydawnictwie IPN pt. „Bydgoszcz.3–4 września 1939 roku”, w którym pierwszy raz zaprezentował on wyniki swoich badań.
Kosiński wskazuje, że trzeciego i czwartego dnia wojny w Bydgoszczy po obu stronach zginęło 365 osób i szeroko opisuje źródła, pozwalające mu na przyjęcie liczby. Zaznacza jednak, że ta liczba może być i raczej z pewnością jest niekompletna i wymaga dalszych pogłębionych badań. Na kolejnych stronach przedstawia złożoność problematyki dochodzenia do prawdy w tym trudnym temacie, by wskazać, że „Niestety dzisiaj ciągle nie jesteśmy w stanie precyzyjnie stwierdzić, czy zabita osoba należała do grupy przypadkowych ofiar, czy była aktywnym uczestnikiem zdarzeń lub nawet od początku świadomym swego zadania dywersantem. Poszlaki przemawiające za jedną bądź drugą interpretacją są nader wątłe”.
Raczej smutną jest wynikająca z artykułu konkluzja, że prawdopodobnie już nigdy nie dotrzemy do prawdy historycznej, jakakolwiek by ona nie była. Dlatego też cały czas otwarte pozostanie pole do dywagacji i spekulacji historycznych, z czego korzystają różne osoby, by podważać fakt dywersji i winę Niemców, a które zapominają widocznie, kto rozpętał tę zbrodniczą wojnę. Należy pamiętać, że Polacy bronili swojego kraju. I nawet jeśli pewne sprawy w gorączce wojennej wymknęły się spod kontroli, czego oczywiście wykluczać nie sposób, to nigdy by do tego nie doszło, gdyby nie niemiecka inwazja. Okres współżycia obu narodów w Bydgoszczy w trakcie dwudziestolecia międzywojennego nie daje żadnych podstaw do stwierdzenia o występowaniu pomiędzy nimi skrajnej nienawiści.
To Niemcy rozpętali wojnę
Kolejny rozdział został przygotowany przez prof. Janusza Kuttę, wieloletniego dyrektora Archiwum Państwowego. Przedstawia on kontrowersje narosłe wokół tematu „krwawej niedzieli”. Jest to niezwykle ciekawy artykuł, który w syntetyczny sposób ujmuje problematykę zagadnienia. Kończąc swój wywód, prof. Kutta przywołuje wyżej wymienioną opinię o niemieckiej winie za rozpoczęcie wojny, a tym samym za ewentualne niewinne niemieckie ofiary, które zginęły w wyniku ewentualnych polskich samosądów w trakcie
3 i 4 września. Taki wniosek przedstawili również Paweł Machcewicz i Tomasz Chinciński we wspominanym już tomie wydanym przez IPN, a dotyczącym właśnie wydarzeń bydgoskich.
Autorem ostatniego rozdziału jest redaktor tomu prof. Bogusława Kopka, który, począwszy prawie od średniowiecza, w niemal filozoficznym wywodzie opisuje wojny i związane z nimi zagadnienia. Najwięcej miejsca zajmują oczywiście rozważania i próby podsumowania działań w trakcie II wojny światowej.
Dopełnienie fotograficzne
W trakcie ubiegłorocznej konferencji odbyła się również wystawa poświęcona Bydgoszczy w latach 1939–1945, kładąca nacisk na martyrologię mieszkańców. Dlatego też zreprodukowane plansze wraz z dokumentacją fotograficzną zarówno wystawy, jak i konferencji, stanowią spójne dopełnienie publikacji.
Tom jest wydany starannie, w sztywnej oprawie, co tylko dodaje mu wartości estetycznej. Jednak nie ma róży bez kolców. Tym kolcem jest zaporowa cena – z pełnym przekonaniem muszę stwierdzić, że kwota 119 zł jest nad wyraz zawyżona i nic nie usprawiedliwia takiej jej wysokości. Koszt jest na tyle przeszacowany, że moim zdaniem odbiór publikacji w społeczeństwie będzie nikły, a do młodzieży – która powinna być jednym z głównych jej odbiorców – prawdopodobnie nie dotrze ona w ogóle. Jednocześnie trzeba przyznać, że w trakcie prezentacji książki można ją było otrzymać całkowicie za darmo – warto to jednoznacznie pochwalić, bo dziś taka praktyka należy do rzadkości.