Ludzie 2 lis 2017 | Magdalena Liczkowska
Po pracy nie jem słodkości

Jowita Woszczyńska/ fot. materiały Cukierni Sowa

Zaczęło się od domku z piernika, który zauważył specjalista od dekoracji tortów i zachwycił się kunsztem jego wykonania. Trzy lata później autorka domku, Jowita Woszczyńska, ma na koncie mistrzostwo Polski oraz udział w prestiżowych Mistrzostwach Świata w Dekoracji Tortów w Mediolanie. I apetyt na więcej.

Magdalena Liczkowska: Pani pasja zaczęła się w domowym zaciszu.

Jowita Woszczyńska: Przygotowywałam torty dla moich dzieci. Pierwszym bardziej dekoracyjnym tortem był ten zrobiony na roczek mojej córeczki. Początkowo wszystko robiłam w domu, dla rodziny.

Do czasu, aż ktoś zauważył Pani niezwykłe umiejętności.

Zrobiłam prezent dla kuzynki, która pracuje w szkole gastronomicznej – własnoręcznie dekorowany domek z piernika. Mój obecny brygadzista, Marcin (Jowita Woszczyńska pracuje w cukierni Sowa – przyp. red.), zwrócił uwagę na domek, poprosił mnie o zdjęcia innych prac i tak to się zaczęło.

W lutym wygrała pani Mistrzostwa Polski. Jak przebiegała rywalizacja?

Temat dekoracji był dowolny, dlatego każdy mógł wybrać według swojego uznania, co ma znaleźć się na jego torcie. Ja wybrałam tematykę fantasy. Ponieważ był to luty – koniec zimy, pomyślałam, że byłoby miło zaakcentować w projekcie początek wiosny. Tort był w zasadzie zimowy, ale na samej górze pojawiły się kwiatuszki – przebiśniegi i myślę, że może właśnie to spodobało się komisji. Nagrodą w tym konkursie był wyjazd na mistrzostwa do Mediolanu.

Jaki tort przygotowała Pani na ten konkurs?

W przypadku tego konkursu temat został narzucony, było nim „odkrywanie świata kawy i czekolady”. Najpierw zastanawiałam się nad pomysłem, nad tym, co chcę przedstawić na torcie. Dość długo zbierałam materiały, różne zdjęcia, szukałam też kolorów, które mi odpowiadały i tworzyłam z nich odpowiednią paletę barw. Próbowałam różnych technik i różnych sposobów na ozdobienie tortu – początkowo w mniejszych fragmentach, a później w docelowej skali. Dopiero taką gotową dekorację przenosiłam na tort.

Niestety styropianowy.

Torty na konkursach zawsze są wykonane ze styropianu. Niemożliwe byłoby ozdabianie ciasta z kremem przez dwa miesiące, a tyle czasu pracuję już nad moją konkursową propozycją. Do Mediolanu zabieramy gotowy, duży tort. Jego średnica musi wynosić do 80 cm, wysokość jest natomiast dowolna. Nad takim tortem pracuje się przez wiele tygodni, natomiast na miejscu przygotowujemy jego miniaturę i trzy torty degustacyjne. Oczywiście, można by przygotować cały tort przez kilka godzin, jednak wówczas byłby o wiele skromniejszy. Przykładowo – wykonanie każdej figurki zajmowało mi około dwóch dni, w ciągu kilku godzin nie udałoby się wykonać takiej pracy.

W przygotowaniu do rywalizacji pomagał Pani osobisty trener.

Każdy z uczestników konkursu ma swojego trenera, który sprawuje pieczę nad daną osobą i pomaga mu przy tworzeniu projektu. Ten trener jest jednocześnie członkiem jury, czyli osób w komisji będzie tyle samo, co zawodników – uczestnicy to niemal 20 osób z całego świata.

Czy w zdobieniu tortów są jakieś trendy? Pojawiają się mody na określone składniki czy dekoracje?

Wszystko zależy od tego jaki, ma być dany tort – jaki jest na niego pomysł, jak wygląda projekt. Co do mody, chyba nie mogę się za bardzo wypowiadać, ponieważ w tym zawodnie pracuję dopiero trzy lata (śmiech). Osobiście najbardziej lubię pracować na modelpaście czyli takim cukrze plastycznym, z którego wytwarza się figurki. Mniej już na izomalcie (środek słodzący używany głównie do dekoracji ciągnionych – przyp. red), ale wszystko zależy od tego, co chce się otrzymać.

Który tort był dla Pani dotychczas największym wyzwaniem?

Chyba ten obecny, konkursowy. Tak wiele pracy i czasu nie poświęciłam jeszcze na żaden tort. Dla mnie te mistrzostwa to dopiero początek drogi w zawodzie. Nie wiem nawet, czego się spodziewać, jestem też bardzo ciekawa, jak inni uczestnicy potraktują temat – czy to będzie coś nowoczesnego, czy może pomysły będą zupełnie inne.

Jakie cechy charakteru i umiejętności pomagają w Pani zawodzie?

Bardzo ważna jest cierpliwość. Zależy mi na dbałości o szczegóły, dlatego ta cecha jest kluczowa – także podczas wyzwań, które pojawiają się wraz z bardziej skomplikowanymi dekoracjami. Niełatwo jest mi tworzyć bardzo duże figurki, a wykonywałam z cukru takie, które miały ponad 50 cm wysokości. Trzeba pamiętać o proporcjach, a w środku zbudować odpowiednie rusztowanie. To wszystko jest bardzo trudne.

Konieczny jest też talent.

Wszystko jest kwestią ćwiczenia, bo to ono sprawia, że dany element wychodzi coraz lepiej. Wydaje mi się, że sama nie mam wielkiego talentu plastycznego.

Takie misterne dekoracje aż żal jeść. A jaki tort jest Pani ulubionym?

Szczerze mówiąc po pracy trudno mi już patrzeć na słodkości (śmiech). Ale mój ulubiony deser to tiramisu własnej roboty. A oprócz tego – słodycze niekoniecznie.

Magdalena Liczkowska

Magdalena Liczkowska Autor

Redaktor/PR