Dziedzictwo młodszego i dramat starszego brata [MAKSYMILIAN POWĘSKI]
Dziś w zreformowanej liturgii czyta się ewangelię według świętego Łukasza, z rozdziału 15, która mówi o synu marnotrawnym i jego powrocie do ojca.
Inne z kategorii
Niebiosa rosę spuśćcie! [POWĘSKI NA NIEDZIELĘ]
Królem chwały Tyś, o Chryste! [NA NIEDZIELĘ]
Ileż to już napisano o tej Ewangelii! Nazwano ją ewangelią w Ewangelii, a także, by lepiej uwypuklić miłosierdzie Boże, proponowano nazywać ją Ewangelią o miłosiernym Ojcu, a nie o synu marnotrawnym.
Niezależnie od tego wszystkiego ciągle aktualne wydaje się wskazanie, często powtarzane zresztą, ojca Jacka Salija, że Ewangelię czytać trzeba zawsze z tym założeniem i z pamięcią o tym, że jest ona słowem miłości Boga do człowieka, jest prawdziwie dobrą nowiną. Pamiętać o tym trzeba zwłaszcza, jeśli trafiamy w niej na trudności. A tych trudności również w tej przypowieści jest niemało. Ponadto pamiętać trzeba, że żadnego fragmentu Ewangelii nie można wyrywać z kontekstu. Przeciwnie trzeba ją czytać jako całość. Ewangelia jest bowiem dobrą nowiną, opowiedzianą, a nie spisaną przez Zbawiciela. Ewangelia nie jest jakimś kodeksem, w którym znalazłby się paragraf na każdą sytuację naszego życia. Przeciwnie, jest dobrą nowinę o zbawieniu, jako całość przekazaną nam nie tylko co do litery, ale co do sensu, przez Apostołów i ich następców.
Dlatego w interpretacji Ewangelii zawsze pomagały Kościołowi pisma jego Ojców, czyli tych, którzy byli bezpośrednio lub pośrednio uczniami Apostołów, którzy z kolei sami spotkali Jezusa. Dlatego warto rozważać słowa Pana w świetle pism dawnych pisarzy, ojców Kościoła, którzy jak wspomniałem, znali bezpośrednią apostolską tradycję, a swoje pisma pozostawili w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Jednym z takich komentatorów był święty Beda Czcigodny, anglosaski mnich, benedyktyn, związany z klasztorami w Wearmouth oraz Jarrow w Nortumbrii (obecnie jest to klasztor Wearmouth-Jarrow), wszechstronny uczony.
Bóg jest Ojcem
Przeczytajmy wraz z nim tę przypowieść. Oczywiście zaczyna Beda Czcigodny od tego, że człowiek, który miał dwóch synów, rozumiany jest jako Bóg Ojciec. Na samym jednak początku zwraca uwagę na rzecz niesamowicie ciekawą. Otóż zdaniem tego mnicha ludzkość dzieli się na dwie istotne części. Podział ten wynika stąd, że człowiek — i o tym właśnie często zapominamy — na samym początku swego istnienia otrzymał od Boga pierwotne objawienie. Nasi pierwsi rodzice rozmawiali z Bogiem i pamięć tej rozmowy z całą pewnością pozostała w nich również po grzechu pierworodnym, z całą pewnością przekazali tę wiarę i to objawienie swoim dzieciom. Ta pierwotna religijność, pochodząca z objawienia, nie z domysłów, przetrwała właśnie wśród tej części ludzkości, którą oznacza starszy syn. Symbolizuje on ludzi, którzy trwali, oddając cześć jednemu Bogu, młodszy zaś tych, którzy porzucili Boga, żeby czcić bożków najróżniejszego rodzaju, czy rzeźbionych, odlanych czy malowanych, czy mitycznych, czy też po prostu takich, o których pisze św. Paweł, że bogiem ich brzuch...
Niezwykle ciekawie Beda Czcigodny określa żądanie młodszego, odchodzącego syna
„Część majątku, która należy do młodszego syna, jest samą rozumnością w człowieku. Żyć, rozumieć, pamiętać, wzbijać się ku górze przy pomocy wzniosłości ducha – wszystko to jest majątkiem boskiego działania. Młodszy syn zażądał tego od ojca, gdy człowiek, rozkochany w swojej mocy, siłą własnego wolnego sądu pragnie kierować sobą samym i wyrwać się spod panowania Stwórcy”. Istotnie, rozumność tworzy i stanowi człowieka. Bez rozumu byłoby on jedynie jednym z gatunków zwierzęcych skazanych na czysto zwierzęce życie. Grzech syna marnotrawnego jest więc typem każdego grzechu, polega on na tym, że chcę używać daru Bożego bez jego Dawcy, co wyraża się owym szatańskim „non serviam” — nie będę służył.
Bóg więc dzieli między nich majątek, „zapewniając wiernym opiekę swojej łaski, której pragnęli, zaś niewiernym zapewniając dobrodziejstwo samego naturalnego rozumu, którym się zadowolili”.
Czym jest odejście?
Syn marnotrawny odjechał wedle tekstu przypowieści w dalekie strony. To oznacza, że odsunął się od łaski Boga, ceniąc wyżej swoje siły. „Siły te zużył tak szybko, jak szybko porzucił ich dawcę. I dlatego nazywa takie życie rozrzutnym, bo miłuje ono szastać i błyszczeć zewnętrznym przepychem, a czyni się wewnętrznie puste, gdy każdy idzie z tym, co życie daje, ale porzuca Tego, który jest bardziej w nas niż my sami”.
Kiedy człowiek utraci Bożą łaskę, nastaje bieda. Człowiek jednak najpierw wypiera z siebie prawdę o prawdziwej jej przyczynie. Wciąż usiłuje zaradzić własnymi siłami, choć powinien już widzieć jak bardzo jest jest to nonsensowne. Tak należy rozumieć chęć jedzenia wśród głodu tego, co jadają świnie. „Strąki, którymi karmiono świnie, są nauki świeckie, rozbrzmiewające bezpłodną przyjemnością, z których płyną pochwały bałwanów i mity o bogach ludów wyrażone w różnych słowach i pieśniach, a którymi radują się demony. Gdy ten człowiek pragnął się nimi nasycić i chciał znaleźć w nich coś trwałego i prawego, co odnosi się do szczęśliwego życia, nie mógł tego uczynić. Dlatego zostało powiedziane: »lecz nikt mu ich nie dawał«”.
Od tego momentu zaczyna się proces prawdziwego nawrócenia. Wtedy zastanowił się…
„Iluż to najemników w domu mego ojca ma dosyć chleba, gdy ja tu głodem przymieram?”
I tu św. Beda zadaje niezwykle ciekawe pytanie. „Skąd mógł o tym wiedzieć człowiek, w którym tak wielkie było zapomnienie o Bogu, że pogrążył się we wszelkiego rodzaju bałwochwalstwie?” Odpowiedź jest prostya, choć bardzo pewnie współczesnemu człwiekowi nieodpowiadająca. „Na skutek głoszenia Ewangelii dokonuje się w nim refleksja człowieka, który dochodzi do opamiętania. Najemnicy Ojca mają pod dostatkiem chleba, ponieważ ludzie, którzy oczekując na przyszłą odpłatę starają się gorliwie wypełniać godne dzieła codziennie nasycani są pokarmem łaski z góry. Naprawdę zaś z głodu giną ci, którzy znaleźli się poza domem Ojca i pragną napełnić żołądek strąkami. To znaczy, ci, którzy żyjąc bez końca poszukują szczęśliwego życia przy pomocy próżnych nauk filozoficznych. Tak jak chleb, który umacnia serce człowieka, jest obrazem słowa Boga, które odnawia umysł, tak strąki, które same wewnątrz są puste a na zewnątrz miękkie i nie umacniają ciała, lecz je wypełniają, przez co bardziej ciążą niż pomagają, słusznie stają się porównaniem ilustrującym wiedzę świecką: jej słowa brzmią wymownie, ale co do korzyści w sprawie cnoty są puste”.
Powrót i radość
Dalej już mamy w tej ewangelii opis nawrócenia, na początku jeszcze niepełnego, jeszcze chce być tylko najemnikiem. „Świadczy w ten sposób, że nie może zasłużyć na miłość inaczej jak dzięki łaskawości ojca”. Ale jeszcze na jeden moment warto zwrócić uwagę. „Przyjść do ojca oznacza znaleźć się przez wiarę w Kościele, gdzie już może się dokonać autentyczne i owocne wyznanie grzechów”.
Zajrzyjmy znów do tekstu Ewangelii: „I powstawszy poszedł do ojca swego. A kiedy był jeszcze daleko, ujrzał go ojciec i użalił się. I przybiegł, rzucił mu się na szyję, i ucałował go”. Bada Czcigodny: „Ojciec nie porzucił swojego jednorodzonego Syna, w którym przybiegł i zstąpił aż do naszego oddalenia i przebywania na obczyźnie. Ponieważ Bóg był w Chrystusie, pojednał ze sobą świat (2 Kor 5, 19). Sam Pan mówi: »Ojciec trwa we Mnie, On dokonuje swoich dzieł« (J 14, 10). A co znaczy, że rzucił mu się na szyję, jeśli nie to, że Jego ramię nachyliło się i zniżyło, żeby go objąć? »Komu objawiło się ramię Pana?” (J 12, 38) – czyli nasz Pan Jezus Chrystus«”.
Beda Czcigodny zwraca uwagę na kolejny moment, który łatwo przeoczyć: „nie powiedział wszystkiego, co obiecał sobie, że powie, lecz tylko do słów: »Nie jestem godzien nazywać się twoim synem« (…). Nie dodał jednak tego, co podczas swoich rozważań powiedział: »Uczyń mnie choćby jednym z najemników«. Gdy bowiem nie miał ojca, pragną być chociaż najemnikiem. Nie wzbraniał się już jednak wielkodusznie przed tym, gdy ojciec go ucałował. Zrozumiał bowiem, że nie mała jest różnica między synem, najemnikiem i sługą. Sługą jest ten, kto powstrzymuje się od występków przez strach przed piekłem lub przez siłę praw. Najemnikiem ten, kto to czyni przez nadzieję i pragnienie królestwa Niebios. Synem zaś, kto z miłości do samego dobra i z ukochania cnoty”.
Dalej św. Beda tłumaczy, że „najlepsza szata jest ubraniem niewinności” i przypomina, że to właśnie w momencie pierwszego sprzeniewierzenia się człowiek poznał, że jest nagi, „że utracił chwałę nieśmiertelności i otrzymał odzienie ze skór, czyli śmiertelność”.
Syn dostał też pierścień na rękę i sandały na nogi.
„Pierścień jest znakiem szczerej wiary, która wyciska w sercach ludzi wierzących wszystkie obietnice jako pewną pieczęć, albo znak zaręczyn z tymi, których Kościół poślubia. Słusznie pierścień dany jest na rękę, żeby dzięki czynom zajaśniała wiara i dzięki wierze umocnione zostały czyny. Sandały na nogach wyrażają obowiązek ewangelizowania, aby kierując bieg umysłu ku sprawom niebiańskim, został zachowany wolnym i nieskalanym myślą o rzeczach ziemskich, a umocniony przykładami poprzedników kroczył w sposób pewny po wężach i skorpionach. Ręce więc i stopy, czyli działanie i kroki zostają ozdobione. Działanie, abyśmy żyli poprawnie, kroki, abyśmy śpieszyli ku wiecznej chwale. »Nie mamy tutaj bowiem trwałego miejsca, ale szukamy przyszłego (Hbr 13, 14)«”.
Starszy brat
I na koniec — dramat brata. „Starszy syn jest narodem Izraela, który chociaż nie odszedł daleko, nie przebywał jednak w domu, ale mówi się o nim, że bawił na polu, ponieważ ten lud nie porzucił Stwórcy, żeby oddawać cześć bałwanom, ale też nie wniknął do głębi Prawa, które przyjął, lecz zadowolony zachowaniem go pod względem litery, przyzwyczaił się do dokonywania i oczekiwania dzieł zewnętrznych i ziemskich, słysząc od proroka: »Jeśli zwrócilibyście się do Mnie i gdybyście Mnie słuchali, spożywalibyście dobra ziemi« (Iz 1, 19) (…) Także teraz jest rozgniewany i dotąd nie chce wejść. Gdy więc wejdzie pełnia pogan, w odpowiednim czasie wyjdzie także jego ojciec, aby również cały Izrael był zbawiony (por. Rz 11,25). Część tego narodu została dotknięta ślepotą, jakby odejściem na pole, dopóki pełnia młodszego syna, czyli narodów będących daleko, pogrążonych w bałwochwalstwie, wejdzie z powrotem na ucztę z cielaka. Pewnego dnia zostanie bowiem Żydzi będą otwarcie wezwani do zbawienia w Ewangelii. To otwarte wezwanie określone zostało jako wyjście ojca w celu tłumaczenia starszemu synowi”.
Ale, choć to wyjaśnienie jest podstawowym i wciąż ważnym choć coraz rzadziej głoszonym z niezdrowej obawy przez rzekomym antysemityzmem, to oczywiście nie jest jedynym. Wyjaśnia to Beda Czcigodny: „Chciał zatem przy pomocy tych dwóch synów odnieść się albo do dwóch ludów, albo – jak komuś się podoba – do jakichkolwiek dwóch ludzi: nawracającego się i sprawiedliwego, czy raczej do kogoś, kto wydaje się sobie sprawiedliwy. Niech więc raduje się starszy brat, ponieważ »brat, który umarł był, ożył, zaginął był, a odnalazł się«”.
Maksymilian Powęski