Paweł Bokiej 8 paź 2020 | Redaktor
Bydgoskie „światła mijania” [FELIETON „OKIEM RADNEGO”]

Paweł Bokiej/fot. Anna Kopeć

Dwadzieścia lat temu hitem każdej rozgłośni radiowej była piosenka popularnego wówczas rapera Pei, zaczynająca się od słów „Ciemno już, zgasły wszystkie światła”. Nie wiem, w jakim mieście działa się jej akcja, ale do Bydgoszczy ostatnich kilku miesięcy pasowałaby jak ulał. A wulgarny język utworu wcale nie jest bardziej dosadny od głosów mieszkańców zirytowanych obecną sytuacją.

Aplikacja do zgłaszania usterek w mieście przepełniona jest informacjami o nieświecących latarniach. Na dyżurach, które pełnię jako radny, nie rozmawiam o niczym innym. Nie ma dnia, by skrzynki mailowej nie zalewały mi prośby o interwencję, przesyłane przez wściekłych sąsiadów z osiedla.

Na szczęście zanosi się na zakończenie sagi. Wczoraj gruchnęła informacja, że ratusz porozumiał się z Eneą, która zabiera się za naprawę lamp. Jest to na pewno dobra wiadomość, jednak na ocenę efektów wypracowanego kompromisu przyjdzie nam poczekać. O ile tereny, którymi bezpośrednio zarządza prezydent Miasta Bydgoszczy, zabezpieczone są do końca 2021 roku, to umowa obejmująca spółdzielnie i wspólnoty obowiązuje tylko przez następne trzy miesiące. A właśnie ten element był główną kością niezgody, więc można mieć uzasadnione obawy, że w styczniu historia się powtórzy.

Jesteśmy jedynym miastem spośród 347 gmin, które przez tak długi czas nie potrafiło wypracować porozumienia z Eneą, przez co skazało mieszkańców na funkcjonowanie w ciemnościach. Spór nabrał politycznego charakteru, bo prezydent podkreślał trudności, jakie napotkał w negocjacjach ze spółką Skarbu Państwa. Tylko trudno sobie wyobrazić, że podobne umowy włodarze Poznania czy Szczecina podpisywali ze względu na polityczne sympatie, a nie przez pryzmat interesu miasta. I tam takich problemów jak u nas nie było.

Atmosfera panująca w relacjach z spółką uwidoczniła się również w momencie, gdy prezydent przedstawiał plany na przyszłość. Chce wybudować miejskie oświetlenie, które uniezależniłoby nas od „rynkowego monopolisty”. Na sesji Rady Miasta, kiedy opowiadał o tym pomyśle, nie widziałem jednak gospodarza zatroskanego o przyszłość miasta, a bohatera kina zemsty, który wykończenie przeciwnika stawia wyżej, niż znalezienie konstruktywnego rozwiązania. Miałem wrażenie, że większą satysfakcję sprawiało mu podkreślenie faktu, iż Enea zostanie
z niczym, niż ukazanie zalet tego przedsięwzięcia z punktu widzenia miasta. A nie jest to przecież oczywista inwestycja, zważywszy na koszt, który może sięgać stu milionów złotych.

Ten komentarz nie powstał po to, by drobiazgowo oceniać, kto ma rację. Nie znam też jedynej cudownej recepty na rozwiązanie naszych bolączek. Ale ostry kurs, w przyziemnej sprawie, która dotyczy jednak nas wszystkich, nie wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Mieszkańców nie interesuje, kto zawinił i w jaki sposób to naprawi. Chcą mieć jasno i czuć się bezpiecznie Politykowania mają po dziurki w nosie.

Paweł Bokiej - radny Rady Miasta Bydgoszczy (Prawo i Sprawiedliwość)

fot. Anna Kopeć

Czytaj także: Moje miasto światłem podzielone

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor