Piłka Nożna 15 lut 2017 | Wojciech Bielawa
W Bydgoszczy nie ma miejsca dla Zawiszy

Młodzieżowe drużyny SP Zawisza trenują na orlikach / fot. Anna Kopeć

Prezydent Rafał Bruski zatrzasnął przed piłkarzami SP Zawisza bramy miasta. To oznacza, że B-klasowa drużyna wiosną wciąż będzie grała domowe mecze w Potulicach. Niestety, na banicję skazane zostały również drużyny dziecięce Stowarzyszenia.

Co my możemy? Uczciwie trzeba powiedzieć, nic nie możemy – przyznaje Jan Szopiński z SLD, członek zespołu radnych ds. Zawiszy, powołanego w czerwcu ubiegłego roku. Wraz z Tomaszem Regą z PiS, Lechem Zagłobą–Zyglerem z PO i Bogdanem Dzakanowskim miał pomóc Stowarzyszeniu Piłkarskiemu Zawisza w znalezieniu boiska w Bydgoszczy, na którym B-klasowa drużyna mogłaby rozgrywać ligowe mecze. Nie udało się. Odmówiły poproszone o pomoc kluby - Gwiazda, Polonia, KPP, Chemik, a także Cywilno-Wojskowy Związek Sportowy Zawisza. Wszystkie otrzymują z miasta dotacje na utrzymanie obiektów. Najwięcej klub z ul. Gdańskiej – w budżecie na 2017 rok zapisano ponad 4,3 mln zł.

 

Sieroty po bankrucie

Przypomnijmy. Po sezonie 2015/16 w atmosferze skandalu z bydgoską piłką pożegnał się Radosław Osuch, współwłaściciel spółki WKS Zawisza, w której udziały miało miasto Bydgoszcz i Stowarzyszenie. Osuch odsprzedał posiadane akcje swojemu znajomemu Arturowi Czarneckiemu. Biznesmen działający od kilkunastu lat w Andaluzji mamił bydgoskie media i kibiców, że zrobi wszystko, aby Zawisza wystartował w pierwszej lidze. Ostatecznie spółka WKS Zawisza wyprzedała piłkarzy i nie przystąpiła do żadnych rozgrywek.

Era Osucha trwała w Bydgoszczy pięć lat. Inwestor uwiódł polityków, działaczy i media wizją sportowych sukcesów. I faktycznie, po dwóch sezonach klub awansował do ekstraklasy i zdobył pierwsze w historii trofeum – Puchar Polski. Zawisza zadebiutował też w europejskich pucharach.

Była też druga strona medalu. Media opisywały, jak to biznesmen przejął klub za publiczne pieniądze, opłacając udziały w spółce dopiero po otrzymaniu dotacji z miasta. Potem wskazywały na mechanizm zadłużania spółki WKS w firmie Osucha. Dopytywały też konflikt interesów przy okazji transferów zawodników ze stajni menedżera sportowego Kajetana Osucha, syna właściciela Zawiszy.

W czasie pięciu lat miasto wpompowało w klub około 17 milionów złotych. - Może prezydent zaangażuje się w poszukiwanie mienia spółki WKS Zawisza, w tym pucharów i dokumentacji księgowej – sugeruje prezes SP Zawisza Krzysztof Bess i zachęca prezydenta, aby rozliczyć winnych upadku bydgoskiej piłki. - Wiem, że dziś prezydent odcina się od znajomości z panem Osuchem, ale ja mam w pamięci jego partyjkę tenisa z Pawłem Olszewskim i Sebastianem Chmarą podczas kampanii wyborczej – dodaje.

To właśnie SP wzięło na siebie reaktywację najbardziej uznanej piłkarskiej marki w Bydgoszczy. Na inaugurację rozgrywek B-klasy klub przegrał z Wisłą Fordon, ale później odniósł komplet dziewięciu zwycięstw. Na półmetku rozgrywek zajmuje drugie miejsce. Mecze jako gospodarz drużyna gra w Potulicach, bo w Bydgoszczy nikt do tej pory nie zgodził się użyczyć boiska. Na każdym meczu jest co najmniej kilkuset, a czasem nawet i tysiąc fanów. - Podczas spotkań nie doszło do żadnych incydentów. Zostaliśmy ciepło przyjęci przez miejscowe władze, mecze z trybun oglądał burmistrz Nakła – podkreśla Bess.

Posiedzenie zespołu radnych ds. Zawiszy / fot. Wojciech Bielawa

 

Radni bezradni

W ubiegłym tygodniu zespół ds. Zawiszy obradował dwukrotnie. Środowe spotkanie zakończyło się farsą. Działacze CWZS nie chcieli debatować z radnymi w obecności mediów. Postawili ultimatum, że dziennikarze mają opuścić salę. Radni przystali na ich prośbę, przeciwny temu był jedynie Tomasz Rega. Spotkanie ostatecznie nie doszło do skutku, bo gdy dziennikarze byli usuwani z sali, działacze CWZS opuścili ratusz.

Dwa dni później na obradach stawili się zarówno działacze CWZS, jak i SP. Na zmianę wchodzili i wychodzi z sali. Po dwóch godzinach dyskusji, radni przegłosowali postulat, aby przedstawiciele obu klubów spotkali się i przeanalizowali obłożenie obiektów przy ul. Gdańskiej i Sielskiej. Rezultaty negocjacji mamy poznać za tydzień, ale wynik jest już przesądzony.

 

Prezydent się boi

W ubiegły czwartek prezydent Rafał Bruski na konferencji prasowej stwierdził: - Powrót Stowarzyszenia na Gdańską oznacza powrót kiboli. Jestem temu przeciwny – postawił sprawę jasno.

Zaskoczył dziennikarzy przynosząc ze sobą kamień: - To jeden z czterech kamieni, które zostały wrzucone do mojego domu, do pokoju w którym spała moja córka. Podobne zdarzenie miało miejsce w wigilię w domu Wiktora Jakubowskiego [przedstawiciel ratusza w spółce Osucha – przyp. red]. Tak wygląda dialog z kibolami – mówił Bruski.

Prezydent dodał, że czuje się zagrożony: - Nie wiem co będzie dalej. Może kwas? Wywierana jest presja na mnie, na radnych, na zarząd CWZS. Kibole mówią, że jestem gnębicielem dzieci. A tu o dzieci nie chodzi, bo one mają zabezpieczoną możliwość szkolenia na bydgoskich orlikach.

Sprawdziliśmy. Policja potwierdza, że do incydentu w domu prezydenta doszło w nocy z 3 na 4 grudnia 2016 roku ok godz. 2 i zakwalifikowano go jako uszkodzenie mienia. - To czyn zabroniony ścigany na wniosek pokrzywdzonego Pokrzywdzony postawił tezę co do sprawców, jednak my nikomu nie przedstawiliśmy zarzutów – mówi Monika Chlebicz, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Postępowanie w sprawie ataku na dom Rafała Bruskiego prowadzi prokuratura Bydgoszcz–Południe. Zawiadomienie pod koniec grudnia złożyła żona prezydenta.

Władze Stowarzyszenia odcięły się od incydentu i potępiły sprawców ataku na dom prezydenta. Emocje w relacjach między stronami sporu rozpalone są do czerwoności od czasu meczu pucharowego Zawisza-Widzew w listopadzie 2013 roku. Wtedy to, pod eskortą policji, dotarła pod stadion grupa fanów Łódzkiego Klubu Sportowego. Nie zostali wpuszczeni na trybuny. Doszło do zamieszek. Do akcji wkroczyły zgromadzone w obrębie stadionu oddziały prewencji policji. Padły strzały. Byli ranni, jeden z kibiców stracił oko. Po tych wydarzeniach fanatycy Zawiszy ogłosili bojkot drużyny Radosława Osucha.

 

Dzieciaki też nie pograją

Dzień po konferencji prezydenta Bruskiego prezes SP złożył oświadczenie: - Mając na uwadze ostatnie wydarzenia i nagonkę na nasze stowarzyszenie rezygnujemy z umożliwienia naszej drużynie seniorów udostępnienia obiektów zarządzanych przez CWZS. Drużyna seniorów będzie dalej grała w Potulicach. Wnosimy aby udostępnić te obiekty dla naszych zespołów młodzieżowych, zmuszanych do rozgrywania meczów w Wojnowie i Sicienku – mówi Krzysztof Bess.

Dariusz Bednarek, wiceprezes CWZS Zawisza nie przyjmie jednak młodzieży z SP na treningi. Wyliczył, że już w tej chwili ciężko mu pomieścić wszystkie grupy. Na obiektach związku trenuje około 700 piłkarzy, z czego 300 to podopieczni MUKS CWZS, klubu, który przejął większość młodzieży trenującej w spółce Radosława Osucha.

- W obecnej sytuacji nie ma możliwości współpracy z SP. Na Gdańskiej będą remonty boisk przed mistrzostwami Europy U’21 i wszystkie zespoły muszą przenieść się na Sielską. Tam nie da się już wcisnąć młodzieży z SP. Może stowarzyszenie skorzysta z przy ul. Mochelskiej – zaproponował Bednarek. Tu dodać trzeba, że boisko na Piaskach należy do najgorszych w mieście, przypomina kartoflisko i dlatego stoi puste.

SP jest zawiedzione takim obrotem sprawy. - Na Gdańskiej jest miejsce nawet dla rugbystów, a nie ma miejsca dla naszych młodych piłkarzy. Rozumiem, że CWZS nie chce drużyny seniorów, ale dlaczego na sporze cierpią dzieci i młodzież? – Bess kręci niedowierzaniem głową.

Pierwszy mecz rundy wiosennej, który może zadecydować o awansie z Wisłą Fordon Zawisza zagra 1 kwietnia w Potulicach.

Wojciech Bielawa

Wojciech Bielawa Autor

Redaktor prowadzący