Zabawka powinna zacieśniać więzi [ROZMOWA Z PSYCHOLOGIEM]
– Gadżety takie jak gadające pieski czy elektroniczni opiekunowie dają złudzenie relacji, ale nie nauczą empatii czy reagowania na czyjeś potrzeby. Jakie prezenty kupować dzieciom? – radzi psycholog Agnieszka Mlicka.
Inne z kategorii
Tramwaj Zdrowia Psychicznego będzie jeździł po Bydgoszczy
Marta Kocoń: Dobra zabawka powinna raczej rozwijać czy cieszyć?
Agnieszka Mlicka: W przypadku dziecka nie ma sensu tego rozdzielać, bo dla niego rozwój jest radością, ma naturalną potrzebę poznawania świata. Zabawka powinna być jednak dostosowana do jego możliwości percepcyjnych. Bardzo małe dziecko może byłoby w stanie ucieszyć się z 1000 puzzli, ale nie zrobiłoby z nich takiego użytku, jakbyśmy oczekiwali. Świetnie bawić się można wszystkim – kijkiem, liśćmi, niekoniecznie bardzo rozbudowanymi zabawkami. To kwestia kreatywności rodzica i dziecka. Ważne, żeby tej radości z zabawki nie ograniczać naszymi „dorosłymi” normami – i już nieco przytępioną wyobraźnią (śmiech).
Niektóre zabawki tę wyobraźnię ograniczają z definicji – powiedzmy elektroniczny piesek, który sam pomerda ogonkiem, zaszczeka.
Bardzo ciekawie o tego typu zabawkach wypowiada się Sue Johnson w książce „Sens miłości”. Gadżety takie jak gadające pieski czy elektroniczni opiekunowie dają złudzenie relacji i obecności, mogą uczyć pewnej systematyczności, ale raczej nie nauczą empatii, reagowania na czyjeś potrzeby i komunikowania własnych.
Jakie zabawki mogą tego nauczyć?
Chociażby tradycyjna lalka, w której usta dziecko wkłada swoje słowa i pomysły na to, co ta lalka może czuć. Wewnętrzny dialog, ugłaśniany w zabawie z reprezentantem drugiej osoby w postaci lalki, pomaga nawiązać relację z samym sobą. To bardziej uruchamia wyobraźnię i empatię niż algorytmy komputerowe w zabawce elektronicznej.
A co jeśli dziecko zapragnie zabawki, która naszym zdaniem nie jest dla niego dobra – np. po obejrzeniu reklamy? Jak mu wytłumaczyć, że czegoś nie dostanie?
To kwestia ogólnej spójności wewnętrznej rodzica. Jeśli rodzic sam nie jest pewien, na czym buduje swoje przekonanie, to będzie mu też trudno przekazać to dziecku. Rodzic z założenia jest dla dziecka autorytetem – problem pojawia się, kiedy sam się waha. A niestety dzisiejsze czasy nie ułatwiają nam tej wewnętrznej pewności. Pojawia się przebodźcowanie różnymi pomysłami, idziemy za reklamą, a nie za tym, co jest zgodne z naszymi potrzebami. Warto przyglądać się raczej temu, czego potrzebuję, zastanowić się, co mi to da i tak samo myśleć o swoich dzieciach – czego one potrzebują? I czy ta zabawka im to da?
Czy myślenie tylko o potrzebach nie jest drugą skrajnością? A jeśli dziecko po prostu o czymś marzy?
Nie ma niczego złego w tym, że dziecko ma marzenia czy pragnienia ani w spełnianiu tych marzeń. Jednak w dzisiejszych czasach mamy dostęp do większej liczby rzeczy, niż potrzebujemy. Nauczenie dziecka, że każda zachcianka jest spełniana, jest bardzo niebezpieczne. Jeśli pokażemy, że wszystko, o czym zamarzy, ma od razu, nie musząc trochę na to poczekać, albo w przypadku starszego dziecka, odłożyć na to nieco pieniędzy, to uczymy je konsumpcyjności: chcę – mam. A w życiu niestety nie zawsze tak jest. Warto się nad tym przynajmniej zastanowić. Oczywiście nie chodzi o to, żeby nie spełniać żadnych dziecięcych marzeń. Przy czym najczęściej „chcę” spowodowane np. reklamą kończy się tym, że dana zabawka ląduje w kącie. Dobra zabawka to taka, która może nauczyć nas czegoś o życiu, o wzajemnych relacjach.
Co zrobić, jeśli dziecko dostanie zabawkę, naszym zdaniem, szkodliwą – powiedzmy lalkę-wampirka?
Dobrze, by wartości, w których dziecko jest wychowywane, były spójne z tym, czym się bawi, ale jeśli dostanie taką zabawkę od kogoś z rodziny, to nie sądzę, żeby jedynym słusznym rozwiązaniem było wyrzucenie jej. Taka sytuacja to dobry punkt wyjścia do rozmowy, oczywiście dostosowanej do wieku dziecka. Jeśli dziecko nie zna danej bajki, nie będzie wiedziało, na czym polega wyjątkowość tej lalki, może się nią zająć tak, jak każdą inną lalką, przytulać, ubierać. Z samego założenia taka zabawka nie musi być szkodliwa. Ważne, jaka narracja się wokół niej wytworzy.
Po świętach wśród rówieśników może pojawić się licytacja. Jak uodpornić na nią dziecko?
Są różne środowiska, i taka licytacja często jest pokłosiem tego, w jaki sposób rodzice rywalizują między sobą, niekoniecznie otwarcie. Myślę, że nie można dziecka na to uodpornić, ale wszystko jest dobrym punktem wyjścia do rozmowy. Jeśli już zdarzy się jakaś licytacja lub pojawi się poczucie bycia gorszym, bo czegoś nie mam, a inni mają, to możemy spróbować wspólnie poszukać argumentów pokazujących sytuację z innej strony. Niektórych trudności nie unikniemy, w życiu czekają nas różne rzeczy. Możemy potraktować to jako doświadczenie, budowanie wiedzy o sobie, o innych, o poszukiwaniu prawdziwej przyjaźni, prawdziwej satysfakcji, które nie wynika z tego, by mieć to samo, co inni lub więcej niż inni – tylko by myśleć o tym, czego ja potrzebuję, co mnie cieszy [zamiast porównywania się].
Na jakie zabawki warto postawić, żeby wieczór wigilijny był miły, rodzinny?
Niekoniecznie chodzi o liczbę zabawek, ale o to, by były trafione. Jeżeli obserwujemy, że nasze dziecko jest pobudliwe, to możemy mu podarować nawet trampolinę, na której będzie mogło poskakać, albo rower... Jeżeli przydają mu się takie lub inne formy aktywności, to lepiej zrzucić się całą rodziną na jeden prezent, który odpowiada potrzebom naszego dziecka, zamiast zarzucać je wielością prezentów. Postawmy nie na liczbę, tylko jakość i dostosowanie do potrzeb dziecka.
Dobra będzie każda zabawka czy gra, którą rodzic jest w stanie się z dzieckiem pobawić, zwłaszcza w ten właśnie wieczór – żeby nie okazało się, że prezent jest dany dziecku, by zajęło się sobą, a dorośli mogli rozmawiać przy stole.
Już od najmłodszych lat warto też uczyć dziecko, że ono też może czymś obdarować innych, przygotować jakieś drobiazgi – chyba, że chcemy podtrzymywać ideę św. Mikołaja. Ale od jakiegoś momentu dziecko wie, że prezenty robimy sobie nawzajem. Pytanie, jak długo chcemy tę tradycję podtrzymywać i kiedy chcemy mu pokazać, że ono również może dać coś od siebie. Każdy prezent, który prowadzi do zacieśniania więzi rodzinnych, będzie dobrym pomysłem. Dziecko najczęściej nie pamięta konkretnej zabawki, którą dostało, ale to, jakie wokół niej wytworzyły się emocje. I to jest chyba najważniejsze.
Agnieszka Mlicka – psycholog, psychoterapeuta systemowy, pracuje z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi
oraz parami i rodzinami w „Konsensus – psychoterapia i rozwój”, jest prezesem Fundacji „NIE-zwykłej” dla Rodziny w Bydgoszczy (www.fundacja-nie-zwykla.pl)