Andrea Ceccomori: Muzyka i pokój [WYWIAD]
fot. nadesłane AC/EB
Dla Tygodnika Bydgoskiego i Katolickiej Bydgoszczy z Andrea Ceccomori, światowej sławy flecistą, rozmawiał nasz włoski korespondent Enrico Bertato.
Inne z kategorii
Będą wykonawcy procedur - zabraknie ludzi myślących [WIDEO]
Radni Bydgoskiej Prawicy: nie finansujmy z samorządowych pieniędzy partyjnych imprez! [WIDEO, ROZMOWA]
Enrico Bertato: Witamy Maestro Andrea Ceccomori, światowej sławy flecistę solowego. Maestro opowiedz nam trochę o swojej artystycznej drodze.
Andrea Ceccomori: Witam i pozdrowienia dla czytelników Tygodnika Bydgoskiego! Zacząłem uczyć się gry na flecie w moim mieście (Perugia), gdy miałem 11 lat, ale moja prawdziwa pasja pojawiła się w wieku około 20 lat. Uczęszczałem do Accademia Chigiana w Sienie i miałem wielu mistrzów zarówno muzyki fletowej, jak i kameralnej. W młodości poświęciłem wiele lat na muzykę współczesną, zakładając w latach 90-tych zespół współczesny - mogłem wykonać wiele prawykonań kompozytorów z całego świata. Następnie poświęciłem się bardziej karierze solowej, grając także w duecie, trio czy małych formacjach zespołowych ale także improwizując. Współpracowałem nie tylko z kompozytorami, ale także z artystami pop, jazzowymi i etnicznymi. Miałem wiele okazji podróżować po całym świecie, zawsze starając się znaleźć swój własny styl, który mnie wyróżnia.
E.B.: Jak duży wpływ na Twoją karierę artystyczną mieli Twoi nauczyciele, wśród wielkich nazwisk pamiętamy Maestro Severino Gazzelloniego (jednego z pionierów współczesnego odkrycia fletu we Włoszech)?
A.C.: Absolutnie, tak. Pamiętam moje lata spędzone w Chigianie, jak mówiłem wcześniej, kiedy Maestro Gazzelloni był nauczycielem klasy fletu. Były to lata bardzo twórcze, szczególnie dla kształtowania się roli flecisty w świecie. Oprócz techniki i interpretacji podstaw literatury fletowej, Gazzelloni nauczył nas przede wszystkim być muzykami, mieć tę umiejętność odnoszenia się do publiczności. Z pewnością był on punktem odniesienia dla muzyki lat 70., zwłaszcza dla muzyki awangardowej (przede wszystkim słynnej sekwencji Berio, którą mu zadedykowałem), która wraz z jego naturą i talentem, przyczyniła się do waloryzacji tego instrumentu, wysuwając go na pierwszy plan zwłaszcza w nowych pokoleniach. Potem, jak już wspomniałem, pojawiły się inne postaci, które wpłynęły na moje wykształcenie, fleciści, kompozytorzy, znakomici soliści, z którymi studiowałem i które pozwoliły mi wzbogacić swój bagaż, który dziś mogę określić jako kosmopolityczny.
E.B.: Masz za sobą wspaniałą karierę, nagrania płytowe, produkcje muzyczne. Które były dla Ciebie najważniejsze?
A.C.: Tak, wiele albumów miałem okazję nagrać, solo czy kompilacji, ale muszę powiedzieć, że często mają one różny charakter, więc przechodzimy od płyt słynnych klasyków do zaawansowanych badań nad muzyką współczesną, do płyt w całości z muzyką skomponowaną i zagraną przeze mnie oraz we współpracy z innymi muzykami, w tym nawet z producentami DJ-ami. Jeśli mam powiedzieć, które z tych produkcji były najbardziej znaczące, to z pamięci mogę zacytować: Suitę Niebiańską i Kantarię św. Franciszka z moją muzyką i Mistrza Nowej Muzyki na temat muzyki współczesnej, że znajduję je z jasnym przesłaniem i zwartą propozycją.
E.B.: Grałeś jako solista w prestiżowych miejscach we Włoszech i za granicą, przyjechałeś także do Polski, pamiętamy w 2016 roku w Krakowie podczas "Światowych Dni Młodzieży", a w tym roku w Trzebnicy z koncertem w Sanktuarium Świętej Jadwigi Śląskiej, także z Dominiką Zamarą.
A.C.: Zgadza się, grałem praktycznie na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Australii, ale doskonale pamiętam doświadczenie w Krakowie i ostatnio w Trzebnicy. To był bardzo szczególny moment tego lata 2016 roku: Kraków był pełen mnóstwa młodych ludzi z całego świata przez to piękne miasto, dając tę siłę i entuzjazm, który wtedy usłyszeliśmy i przekazaliśmy w koncercie. Trzebnica, która jest świeższym wspomnieniem, również doznała tego samego uroku co entuzjastyczna i tętniąca życiem Polska. A my, muzycy, czujemy tego ducha, bo musimy go wnosić na nasze koncerty.
E.B.: Jak postrzegasz Polskę z muzycznego punktu widzenia i jako kraj?
A.C.: Jak już wcześniej wspomniałem, miałem poczucie, jakkolwiek mało znam ten kraj, kraju wciąż posiadającego tysiąc zasobów, wiele rzeczy do powiedzenia, jego spójność społeczna i kulturowa pozwoliła na to wielkim muzykom, takim jak na przykład Górecki, którego uwielbiałem w jego słynnej trzeciej symfonii i który przeniknął mój gust muzyczny na początku lat 90-tych. I znowu wielki kompozytor Penderecki, który zmarł w tym roku i pisał również na flet. Myślę, że polska muzyka ma tę specyfikę, że jest muzyką głęboką, która potrafi zapuścić się w ludzką duszę w najgłębsze zakamarki.
E.B.: Jesteś założycielem i dyrektorem artystycznym Festiwalu Assisi Suono Sacro, którego tegoroczna 8. edycja rozpocznie się wkrótce.
A.C.: Minęło 8 lat odkąd rozpocząłem tę przygodę w Asyżu, gdzie mieszkam (właściwie to mieszkam w sąsiedniej Perugii). Ideą, która mnie poruszyła, jest zaproponowanie świętości muzyki, ponowne odkrycie muzyki jako centralnego elementu człowieka i sprowadzenie go z powrotem do jego naturalnego domu: ludzkiej duszy. Przez lata miałem wielu międzynarodowych gości, w tym Dominikę, Markus Stockausen, Rohan De Saram, Vladimir Martynov i wielu innych. W ostatnich latach skupiliśmy się bardziej na kursach letnich i kursach mistrzowskich z myślą o szkoleniu muzyków, którzy potrafią posługiwać się nowym językiem, zbudowanym z oryginalności, wyjątkowości i wyrazistości, i którzy potrafią mówić i przekazywać wartości pokoju, które Asyż, miasto pokoju, zna i potrafi dać. Właśnie pokój jest tematem sztandarowego projektu Asyżu Suono Sacro, który nazywa się Batuta Pokoju. W tym roku rozpoczniemy 31 lipca i potrwa to do 12 sierpnia, a pierwszym koncertem będzie ten z Dominiką zatytułowany "Konfluencje", w którym postaramy się połączyć różne języki i podejścia muzyczne.
E.B.: Jaki jest dla ciebie osobiście związek pomiędzy tymi elementami: miasto Asyż, muzyka i świętość?
A.C.: Święty Franciszek z Asyżu położył fundamenty poetyki i mistycyzmu, który obejmuje także muzykę. Od jego przesłania zaczynamy tak naprawdę od fundamentalnej idei , idei znalezienia swojej inspiracji w grze. Koncepcja ta pozwala, w naszej filozofii, dojść do poszukiwania tego "natchnionego i oświeconego muzyka", który jest również tytułem mojej kolejnej książki, którą zaprezentuję 1 sierpnia w Asyżu. Dlatego chcemy rozmawiać o pokoju, ponieważ takie podejście do muzyki, począwszy od Asyżu, może zagwarantować nam autentyczny język pokoju, który jest jednocześnie uniwersalny, ale także indywidualny, oryginalny i wyjątkowy, jak już wcześniej mówiliśmy.
E.B.: Jakie są twoje plany na przyszłość?
A.C.: Koncentruję wszystkie moje wysiłki na tym projekcie, aby miał on odpowiednie skrzydła do latania. Oczywiście nie pominę różnych wycieczek i dat, powinienem wrócić do Chin, ale teraz, jak wiemy, trudno jest robić długoterminowe plany.
Mistrzu, dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.
Dla Tygodnika Bydgoskiego i Katolickiej Bydgoszczy z Andrea Ceccomori rozmawiał nasz włoski korespondent Enrico Bertato.
Tłumaczenie: DZ/JT/Red.