Wywiady Tygodnika Bydgoskiego 26 maj 2018 | Marta Kocoń
Poród można przeżyć tak, by zostały piękne wspomnienia [WYWIAD]

fot. Milook

– Od bólu podczas porodu ważniejsza jest radość ze spotkania z nowym członkiem rodziny - mówi Urszula Owczarz, psycholog, prowadząca m.in. warsztaty „Jak pokonać lęk przed porodem” w czasie Tygodnia Godnego Porodu w Bydgoszczy.

Marta Kocoń: W tym roku TGP odbywał się pod hasłem „Plan porodu poznaję moje potrzeby i prawa”. Czym jest ten plan?

 Urszula Owczarz: Plan porodu jest spisem marzeń, potrzeb kobiety, pomocnym do tego, żeby urodziła w taki sposób, w jaki tego chce – oczywiście na tyle, na ile to będzie możliwe w danej sytuacji. Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia, musi być dołączony do dokumentacji medycznej. Kobieta pisze taki plan w domu, przy pomocy położnej czy lekarza, i zabiera go ze sobą, kiedy ma już zostać przyjęta na oddział położniczy.

Zwłaszcza kiedy rodzi się po raz pierwszy, towarzyszy nam czarna dziura – co to będzie przy porodzie? Z tyłu głowy ma się różne straszne historie z otoczenia. Tymczasem, mając plan porodu, możemy sobie wyobrazić to wydarzenie, przygotować się do niego, a pewnym rzeczom nawet zapobiec.

 Co może zawierać plan porodu?

Na przykład to, z kim kobieta chce urodzić – bo rodzić można z dowolnie wskazaną osobą, niekoniecznie z ojcem dziecka – a także to, w jakiej pozycji chce się rodzić – bo na szczęście w szpitalach odchodzi się już od przymusu rodzenia na leżąco. Można rodzić w pozycji wertykalnej, pionowej, co wspomaga proces rodzenia, jest zdrowsze dla kobiety, choć nie zawsze wygodne dla personelu.

W planie porodu może pojawić się także to, w jaki sposób chce się łagodzić ból porodowy – bo wcale nie jest powiedziane, że trzeba go łagodzić znieczuleniem czy lekami. Przeciwbólowo działają np. ruch, odpowiednia pozycja, rozluźnić mogą nas kąpiel czy prysznic... Łagodzić ból pomagają też techniki psychologiczne czy przytulenie do bliskiej osoby. Takie rzeczy też można w tym planie zawrzeć i mieć to zapewnione, jeśli tylko będzie to możliwe.

 W planie porodu można także zawrzeć decyzję, co dalej z noworodkiem – np. jeśli nie dzieje się nic złego, chce się mieć z nim przez dwie godziny kontakt „skóra do skóry”, a mierzenie, ważenie mogą przez ten czas poczekać. Taka możliwość jest też zagwarantowana przez prawo.

 Personel ma obowiązek zastosować się do tego planu?

Na pewno personel kieruje się dobrem, zdrowiem mamy i dziecka. Jeśli jest taka możliwość, stara się go zrealizować – jeśli nie było przeszkód, a jej życzenia nie zostały uszanowane, kobieta może złożyć skargę. Widzę jednak, że lekarze, położne i cały personel chcą dążyć do tych standardów, chcą dobra dla swoich pacjentów – choć oczywiście niektórzy uważają, że inaczej, „po staremu”, było lepiej... To się jednak powoli zmienia. Szpitale w pewien sposób „konkurują” – dbają o to, by pacjentka wybrała dany szpital ze względu na komfort rodzenia u nich. Jeśli mają wysokie standardy, szczycą się tym. Są też z tego rozliczane.

 Plan planem, ale ostatecznie kobieta nie zawsze rodzi na tym oddziale, na którym chciała...

Nie na wszystko mamy wpływ. Zawsze polecam oczekującym na dziecko, żeby zwiedziły wszystkie bydgoskie porodówki – mamy ich trzy, więc nie jest to wielka wycieczka. To też pozwala kobiecie przygotować się do porodu i dostosować plan do możliwości, jakie mamy w Bydgoszczy. Dzięki temu kobieta czuje się pewniej.

fot. Milook

 Czego z planu porodu może nie udać się zrealizować w Bydgoszczy?

Dużym zainteresowaniem cieszą się porody w wodzie – dziecko rodzi się w specjalnej wannie lub basenie, bezpośrednio do wody. Woda łagodzi też ból, więc to bardzo dobre rozwiązanie. W Bydgoszczy tylko jeden szpital posiada wannę do rodzenia, nie jest więc łatwo się „załapać”. Nie każda położna ma też uprawnienia do przyjęcia takiego porodu – często też i tak na sam koniec rodząca musi wyjść z wanny i urodzić na łóżku. To na pewno kwestia, nad którą można by popracować. Są jeszcze dwie inne: w Bydgoszczy – i chyba w całym województwie – nie ma możliwości porodu domowego. Nie jest on finansowane przez NFZ, a nawet gdyby kobiety chciały zapłacić, to nie ma położnych, które przyjmują takie porody. Być może dlatego, że obawiają się ryzyka.

Rozwiązaniem pośrednim między porodem domowym a porodem w szpitalu są domy narodzin. Tam atmosfera jest trochę bardziej domowa, nie otacza nas pikająca aparatura, medykalizacja jest ograniczona. Jednocześnie jeśli coś pójdzie nie tak, w tym miejscu jest więcej możliwości zareagowania, jest więc bezpieczniejsze. Taki prywatny dom narodzin znajduje się np. Warszawie. Myślę, że gdyby powstał również w Bydgoszczy, miałby „wzięcie”...

 Poród domowy od porodu w szpitalu różni się nie tylko atmosferą.

Odkąd porody weszły w mury szpitali, na pewno zwiększyła się ich medykalizacja. Sama w sobie nie jest czymś, co powinno źle się kojarzyć – ale nieuzasadniona ingerencja może szkodzić. Czasem wśród personelu medycznego pojawia się rutyna – może zdarzyć się, że ingerencje medyczne podejmowane są także w przypadku, gdy nie są potrzebne. Wtedy zamiast pomóc, może to zaburzyć proces porodu, szczęśliwego narodzenia. Oczywiście, niektóre opracowane i wiele lat stosowane procedury medyczne ratują, nie można o tym nie powiedzieć. Ale czasem występuje nadmierna medykalizacja, a to nie jest wskazane.

 Na przykład?

Tym, przez co kobiety wiele wycierpiały w czasie porodu, jest rutynowe nacięcie krocza – zabieg, który ma pomóc dziecku wydostać się na świat szybciej, ale niesie też konsekwencje dla mamy – inaczej wówczas przebiega proces jej zdrowienia, dochodzenia do siebie. Czasem zupełna regeneracja kobiety jest znacznie utrudniona, a skutki długotrwałe i dotkliwe. Istnieją metody, które pozwalają uniknąć tego nacięcia i w większości są skuteczne.

Wiele kobiet, słysząc o bólach porodowych, o cierpieniu, niemal od początku ciąży myśli o tym, jak załapać się na znieczulenie. O ile w niektórych przypadkach może ono pomóc, o tyle w innych może zakłócić przebieg porodu, wydłużyć go – bo kobieta wówczas inaczej odczuwa to, co się dzieje w jej ciele, zachodzą też inne procesy biochemiczne. Okazuje się, że czasem ten ból można łagodzić w zupełnie inny sposób. Bez skutków ubocznych kobieta mniej cierpi, a dziecko rodzi się szybciej i zdrowiej.

Inna sprawa to rutynowe podawania oksytocyny, która wzmaga skórcze porodowe. Zdarza się, że jest ona podawana, bo personel uważa, że poród nie przebiega dość szybko... Naturalna jest wydzielana do krwiobiegu rzutami, dzięki czemu miedzy skurczami rodząca może odpocząć. Sztuczna jest podawana w sposób ciągły, co często zwiększa doznania bólowe. Napędza to tzw. kaskadę interwencji: częściej wtedy sięga się po znieczulenie, które może spowolnić postęp porodu, w konsekwencji narasta zmęczenie i stres, co zwiększa ryzyko porodu zabiegowego lub cesarskiego cięcia. Sztuczna oksytocyna blokuje też wydzielanie naturalnej, a to proces nie bez znaczenia dla tworzącej się więzi miedzy matką i dzieckiem i dalszych mechanizmów.

Na szczęście mam wrażenie, że personel od tej rutynowości zaczyna odchodzić. Temu ma też służyć TGP – żeby odejść od rutyny, a skupić się na kobiecie, która jest podmiotem w trakcie porodu.

Jesteś mamą już dwojga dzieci. Czego według Ciebie kobieta potrzebuje, żeby w czasie porodu czuć się podmiotowo traktowaną?

Rozmowy i poszanowania tego, że to ona zna swoje ciało najlepiej. U położnej, która przyjmowała moje dzieci, bardzo doceniam to, że szanowała mój plan porodu. Nawet kiedy coś z planu nie było możliwe do zrealizowania, wyjaśniła mi, co i jak, a ja bez problemu się na to zgadzałam. Miałyśmy nić porozumienia, a to bardzo pomaga.

Nie do przecenienia jest też wsparcie bliskiej osoby. Moje dzieci rodziły się w asyście mojego męża – chociaż czasem kobiety wolą rodzić z mamą, siostrą, koleżanką. Udowodniono, że wsparcie osoby bliskiej zmniejsza ból, lęk, przyspiesza poród.

 Jak tata może pomóc przy porodzie? Nie czuje się w tej sytuacji „nie na miejscu”?

Zacznę od tego, że tata jest kawałkiem domu, który zabieramy ze sobą do szpitala, a dzięki temu oswajamy się z tym miejscem.

Po drugie, poród najczęściej boli – w tym czasie kobieta nie jest w stanie pomyśleć o wszystkim tak, jakby chciała. Tata może więc sprawdzić, czy wszystko, co potrzebne, zostało zabrane, zadbać o sprawy formalne, rozmawiać z personelem, informować otoczenie o przebiegu porodu, wypraszać osoby, które przychodzą nieproszone – może być strażnikiem spokoju rodzącej.

Może być też wsparciem fizycznym. Niektóre pozycje porodowe, jak pozycja wertykalna, wymagają wsparcia jednej lub dwóch osób. Może podtrzymać, pomóc wstać, usiąść...

Tata daje też psychiczne wsparcie – nieocenione jest podtrzymywanie rodzącej na duchu. Mówienie „Dasz radę. Za tobą już większość porodu, skoro dotarłaś tutaj, to dalej też dojdziesz”. Albo zwracanie myśli rodzącej na dziecko, na to, że w tej sytuacji to ono jest ważne – w tym też tata jest świetnym wsparciem.

 A już po samym porodzie?

Jeżeli poród nie kończy się siłami natury, tylko cesarskim cięciem – operacją – kobieta nie może mieć kontaktu „skóra do skóry” z dzieckiem. Wtedy tę rolę może przejąć tata. Rozerwać koszulę jak superbohater (śmiech) i jak superbohater objąć swoje dziecko – skolonizować jego skórę domowymi bakteriami, co jest bardzo ważne dla jego odporności. W ten sposób buduje też z dzieckiem wspaniałą bliskość.

 Na co dzień pracujesz z kobietami w ciąży. Co przeszkadza dobrze przeżyć poród?

Często skupiamy się na tym, że będzie bolało, więc wydaje nam się, że nie ma sposobu, by przeżyć go jako piękne wydarzenie. Ból jest elementem życia – tym bardziej wydawania na świat nowego życia – ale nie jest w tym najważniejszy. Podczas warsztatów dla kobiet w ciąży przenoszę uwagę z bólu na znacznie ważniejsze aspekty – na radość spotkania z nowym członkiem rodziny, na którego czekało się całe 9 miesięcy.

Często boimy się tego, czego nie znamy, a czasem odwrotnie – mamy, które już rodziły, a poród nie do końca spełnił ich oczekiwania, boją się „powtórki z rozrywki”. Spotkania w ramach szkoły rodzenia, rozmowy z mamami, które mają dobre doświadczenia porodowe, położną z oddziału położniczego czy położną środowiskową, która po porodzie kilka razy odwiedzi młodą rodzinę w domu, mogą pomóc rzetelnie przygotować się do dnia porodu i przezwyciężyć lęk.

 Urszula Owczarz – psycholog, współpracuje z oddziałem położniczym Szpitala MSW, szkołą rodzenia „Być bliżej”, bydgoskim hospicjum perinatalnym. Jedna z organizatorek Tygodnia Godnego Porodu w Bydgoszczy, w ramach którego od 21 maja do 26 maj trwały warsztaty, spotkania i pokazy filmów dla mam oczekujących dziecka i ich bliskich.

 Tydzień Godnego Porodu to inicjatywa ogólnopolska. Jego organizatorem jest Fundacja Rodzić po Ludzku, działająca m.in. na rzecz podnoszenia standardów opieki okołoporodowej.

 

 

 

Marta Kocoń

Marta Kocoń Autor

Sekretarz Redakcji