Wywiady Tygodnika Bydgoskiego 17 lis 2017 | Andrzej Pawełczak
Jak dbać o zieleń w Bydgoszczy? Samo posadzenie drzew to za mało [WYWIAD]

– Przy planowaniu i realizacji inwestycji nikt nie bierze pod uwagę, że drzewa nie można zasypywać – tłumaczy Grzegorz Majda / fot. Anna Kopeć

– Zaprojektowanie i posadzenie drzewa to dopiero początek, ważne jest, co się z tym drzewem będzie działo później – mówi Grzegorz Majda, właściciel firmy Natur Zielone Pogotowie w rozmowie z Andrzejem Pawełczakiem.

Andrzej Pawełczak: Bydgoszcz słynęła z wielu parków i ogrodów. Przed wojną była nazywana „zielonym miastem”. Czy obecnie zasługuje na takie określenie?

Grzegorz Majda: Jeszcze tak, chociaż budowane obecnie w centrum miasta, nad rzeką osiedla mieszkaniowe, wieżowce, apartamentowce mocno tę zieleń ograniczają. Bloki wciskają się w każdy skrawek wolnej przestrzeni i dla zieleni robi się za ciasno. Nie można już, wychodząc na ulicę, powiedzieć – widzę drzewa, kwiaty i krzewy, a nie budynki. Takich miejsc jest, niestety, coraz mniej.

Jaki, w Pana ocenie, jest stan tej miejskiej zieleni? Czy opieka nad nią zmierza w dobrym kierunku?

Nowych nasadzeń jest rzeczywiście dużo i są one bardzo różnorodne. Mało w którym mieście w Polsce tak dba się o tereny zielone. Widać, że odpowiedzialni za to urzędnicy się starają. Gorzej, niestety, jest z pielęgnacją. Wygląda to tak, że wyłoniona w przetargu firma posadzi te drzewa i opiekuje się nimi przez, powiedzmy, rok, dwa lata. A co dalej? Samo zaprojektowanie i posadzenie to dopiero początek, ważne jest, co się dzieje z tym drzewem później. Widać w wielu miejscach miasta, jak niektóre aleje usychają, aż żal patrzeć.

Na czym zatem ta pielęgnacja powinna polegać?

Inwestor wymaga, aby była dobrej jakości ziemia, odpowiedniej wielkości doły, żeby została zrobiona misa, wszystko zakorowane… I mamy tę dobrą, żyzną ziemię, dodatkowo wyściółkowaną, ale natychmiast pojawią chwasty, które będą konkurencją dla tych drzew. Potrzebne jest systematyczne pielenie – i to przez osoby, które się na tym znają – podlewanie i przycinanie. Skoro mamy pieniądze na posadzenie drzew, to miejmy i na odpowiednią pielęgnację. Jeżeli drzewko już się wzmocniło, ma odpowiednią średnicę, to da sobie radę, ale przez pierwsze pięć lat wymaga intensywnej opieki. W jakiej jest kondycji, zauważy nawet laik, nie trzeba jakiejś szczególnej wiedzy. Widać, jeśli drzewo cierpi. Myślę, że warto byłoby uruchomić jakiś telefon, gdzie byłyby zgłaszane przypadki, na przykład, źle wykonanego pielenia, przycięcia czy uszkodzenia drzewa. Dzięki temu można by to szybko naprawić. Pomagamy pieskom, kotom czy ptakom, organizowane są akcje zbierania dla nich karmy. Drzewa to też istoty żywe i bez naszej pomocy, odpowiedniej pielęgnacji, podlewania, sobie nie poradzą, uschną i będą się nadawały do wycięcia.

Czy są takie miejsca w Bydgoszczy, które można było inaczej zagospodarować, jeżeli chodzi o zieleń?

Na Wyspie Młyńskiej, w miejscu gdzie teraz mamy trawnik, rosły piękne drzewa. Po renowacji wyspy zostały one przysypane i z czasem uschły. Można było tego uniknąć, gdyby w trakcie realizacji zwrócono uwagę na poziom gruntu. Oczywiście Wyspa Młyńska prezentuje się bardzo ładnie, ale tych drzew szkoda, dawały cień. Potem zaczęto sadzić nowe, ale dopiero nasze dzieci czy wnuki będą mogły położyć się pod nimi na kocu…

O które tereny zielone w mieście warto byłoby, Pana zdaniem, zadbać w sposób szczególny, oprócz tej systematycznej pielęgnacji?

Dbałbym przede wszystkim o to, co jest. Nie uważam, że mamy za mało zieleni, czasami nawet odnoszę wrażenie, że jest jej za dużo, że sadzimy już drzewo pod drzewem. Przeszedłbym się po mieście i sprawdziłbym, czego tym drzewom potrzeba, gdzie trzeba poprawić podłoże, które drzewko trzeba odsypać. Sadzenie na siłę dużej liczby drzew czy krzewów też nie jest dobre. Dwa czy trzy lata temu, na przykład na Jana Pawła II powstało kilka skwerków z różnymi krzewami, ale mało się o nie dba, nikt ich nie przycina. Jesienią czy zimą zbiera się tam ogromna ilość śmieci. Myślę, że gdyby stworzono taką aleję drzew w dwóch rzędach – oczywiście wcześniej trzeba byłoby sprawdzić, czy nie jest to teren przewidziany pod jakąś inwestycję – wyglądałoby to dużo lepiej. Mam jeszcze taki apel, aby nie „wymyślać” tych drzew, nie sprowadzać ich z Belgii, Holandii czy Niemiec. Sadźmy te drzewa, które przyjmują się w naszym rejonie, które tu u nas rosną od wieków. Będzie z nimi mniej kłopotów i na pewno będą się ładniej prezentować.

Jakie to powinny być drzewa?

Mamy swoje dęby, brzozy, morwy, które już bardzo się u nas przyjęły, te zwykłe kasztanowce, nie jakieś udziwnione, czerwone czy bez owoców – w parkach widać, jak one wyglądają w porównaniu z naszymi starymi kasztanowcami. Mamy lipy, głogi… Stosuje się wszędzie tylko tę ich uszlachetnioną odmianę Paul’s Scarlet i przez to zaczęły chorować, w lipcu już nie mają liści. A przecież ten nasz zwykły głóg, przydrożny, kwitnie biało – też będzie bardzo ładny, a liście będzie trzymał do jesieni. Mamy graby, w ogóle już nie sadzi się klonów, a to drzewa, które wyrosną wszędzie. Jeżeli chcemy sobie coś udziwnić, to zróbmy jakąś rabatkę wokół drzewa z, na przykład, jednorocznymi kwiatami

Mamy w Bydgoszczy kilkadziesiąt pomników przyrody. Jakiej opieki wymagają?

W przypadku tych kilkusetletnich drzew trzeba szybko usuwać posusz, jeżeli jest to gałąź, trzeba ją wyciąć, a miejsce zabezpieczyć. Drzewo nie jest w stanie samo tego zabliźnić. Przede wszystkim nie należy naruszać systemu korzeniowego. Jeżeli przy takim drzewie planowana jest budowa chodnika czy postawienie jakiegoś krawężnika, to należy to zrobić tak, aby było to z mniejszą szkodą dla rośliny. Czasami, aby uratować drzewo, warto po prostu nie wybudować kilku metrów tego chodnika lub poprowadzić go kawałek dalej. U nas niestety jest tak, że przy planowaniu i realizacji inwestycji nikt nie bierze pod uwagę, że drzewa nie można zasypywać, nie można zmieniać jego położenia względem poziomu gruntu. W takim przypadku drzewo się po prostu dusi. Czasami jest to kwestia pięciu, dziesięciu lat, nieraz nawet dwudziestu, ale takie drzewo jest już skazane na śmierć. Takie błędy popełniono na placu Kościeleckich. Wybudowano schodki, kasztanowce otoczono jakimiś betonowymi murkami, podwyższono teren i uszkodzony został system korzeniowy drzew.

Co sprawia problemy przy pielęgnacji roślin w mieście?

Sprawa niby wydaje się oczywista, ale brakuje kranów z wodą. Na osiedlach powstają skwery z krzewami, ale nie ma jak ich podlewać. Trudno, żeby za każdym razem podjeżdżała cysterna z wodą. Zawsze jest tak samo – oddajemy nowy blok, zakład czy skwer, każdy chce mieć wokół rośliny, ale o kranach nikt nie pomyśli. Nawet jeżeli są i ktoś chciałby podlać rośliny, to i tak nie wiadomo, w którym miejscu się znajdują. A wystarczyłaby tabliczka z informacją. 

Grzegorz Majda, ogrodnik, właściciel firmy Natur Zielone Pogotowie