Prezydent Tartak [SERIAL PRZEDWYBORCZY]
Krzysztof Pietrzak/fot. Anna Kopeć
Rafała Bruskiego namaścił przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Posła Tomasza Latosa wywołał do kandydowania redaktor „Wyborczej” Remigiusz Jaskot. Właściciel tartaku Krzysztof Pietrzak sam się zgłosił. Serial przedwyborczy rozkręca się.
Inne z kategorii
Życie dopisuje kolejne odcinki przedwyborczego serialu przed zbliżającą się coraz większymi krokami prezydencką elekcją w Miasteczku Bydgoszczu.
Streszczenie poprzednich odcinków.
Do Bydgoszczu przyjeżdża przewodniczący jedynej słusznej partii obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Wyraźnie rozluźniony, oznajmia, że ma świetną rękę do wyborów samorządowych i jego dotyk sprawia, że kandydaci zwyciężają w cuglach. Namaszcza prezydenta Rafał Bruskiego stwierdzeniem w stylu: „ma na koncie wiele dokonań dla mieszkańców Bydgoszczu”. I na uzasadnienie przywołuje przykład: „W puchar Polski dla piłkarzy Zawiszy Bydgoszcz też mało kto wierzył”.
Dziennikarze przebąkują coś o „pocałunku śmierci”, bo przecież PO w sondażach wypada miernie, a kandydat Bruski przedstawiany jest w Miasteczku Bydgoszczu jako pewniak do podjęcia kolejnej kadencji.
Sam namaszczony w publicznym radiu wyznaje, że namaszczenia „nie nazwałby wcale namaszczeniem”, bo i tak sam ma ochotę kontynuować misję. Nad wizją przyszłości Miasteczku jeszcze myśli, bo ma na głowie ogrom pracy i urządza właśnie w Bydgoszczu wielki wyborczy plac budowy. A tak w ogóle to jest słabo wynagradzany za swoją tytaniczną pracę i byle wójt, poseł, czy prezes spółki komunalnej zarabiają więcej od niego.
Dla wszystkich co narzekają ma przesłanie: „Mieszkam przy schronisku dla psów, i te psy szczekają, i nie żądam ulgi w płaceniu podatku od nieruchomości”.
Pilot serialu jak się patrzy, więc transport popcornu w drodze, a tu w jedynie słusznej gazecie „Wyborczej” Remigiusz Jaskot wywołuje do tablicy posła Prawa i Sprawiedliwości Tomasza Latosa, wskazując palcem ni mniej ni więcej: „tylko Latos może zagrozić Bruskiemu”. Powołuje się, i teraz naprawdę zaczyna się robić wesoło, na źródła w PiS, bo jak powszechnie wiadomo pisowcy są bardzo wylewni w kontaktach z prasą opozycyjną. Zwłaszcza tą, która najchętniej zapakowałaby cały pisowski lud do rakiety i wystrzeliła w kosmos.
Całkiem nieźle jak na początek. Ale jak się okazuje drugi odcinek to tylko „epizod”. W trzeciej odsłonie widz (słuchacz, czytacz, użytkownik – zwał, jak zwał) dostaje prawdziwy kop adrenaliny.
„Nie chcem, ale muszem” – ogłasza na portalu społecznościowym Krzysztof Pietrzak. Tak, tak. Ten od tartaku przy ul. Ujejskiego, który jest w sporze z miastem i blokuje rozbudowę Trasy Uniwersyteckiej. Swoją odezwę do ludu Bydgoszczu rozpoczyna górnolotnie: „w obliczu postępującej degradacji naszego miasta, niezrozumiałej postawy władz miasta, braku dialogu na linii: władza-obywatel, ale również z powodu tysiąca innych powodów, podjąłem decyzję o kandydowaniu na fotel Prezydenta.
Popcorn dotarł, można przyglądać się dalej.
„Chcę, a właściwie marzę o debatach z Panem Rafałem Bruskim (…), ale również z innymi kandydatami. Znacie już mnie. Część mnie nienawidzi, bo ośmieliłem się walczyć o swoją rodzinę, o swoje konstytucyjne prawa i nie boję się nazywać rzeczy po imieniu, ale nawet znaczna część z Was, przekona się, że my cały czas graliśmy czysto, a krucjata wytoczona przez Prezydenta Bruskiego przeciwko nam, oparta na manipulacjach, socjotechnice, półprawdach i totalnych kłamstwach w mediach usłużnych Panu Bruskiemu, była częścią układanki pod nazwą: ,,Jak zrobić z tartaku kozła ofiarnego i przyćmić nieudolność Prezydenta Bruskiego” – czytamy w deklaracji Pietrzaka.
Fakt, Pietrzak walczy bezkompromisowo i skutecznie. Ma do tego, jak podkreślał wiceprzewodniczący Rady Miasta Jan Szopiński, święte, jak krzyczą tzw. obrońcy demokracji, konstytucyjne prawo, bo każdy obywatel ma w Konstytucji RP zagwarantowane „prawo do godnego odszkodowania” i to właśnie w przypadku takiego urzędowego wywłaszczenia.
Kandydaturę Pietrzaka dostrzegł już serwis metropoliabydgoska.pl oraz expressbydgoski.pl. Dziennikarze nie omieszkali zauważyć, że za tą kandydaturą stoją inicjatorzy ubiegłorocznej, nieudanej próby zorganizowania referendum o odwołanie Bruskiego.
Czekamy zatem z zapartym tchem i zmrożoną colą (suszy po popcornie) na kolejny odcinek. Po cichu liczymy na niezawodnego w takich przypadkach felietonistę serwisu metropoliabydgoska.pl Marcina Kowalskiego, który pewnie, swoim wilczym zwyczajem, wyciągnie z przebogatego arsenału najcięższe epitety w stylu: „bezmózgie oszołomy, warchoły, opętani nienawiścią nieudacznicy, margines politycznej patologii”.
Wasz Satyr