Kierowcy MZK ruszą w piątek, albo za dwa tygodnie. Będzie propozycja porozumienia
fot. Anna Kopeć
Wielu protestujących pracowników MZK liczyło, że w trakcie sesji Rady Miasta, która odbyła się 29 czerwca, nastąpią jakieś rozstrzygnięcia. Pewien przełom jest, choć kierowcy i protestujący mówią o wielkim zawodzie.
Inne z kategorii
Bydgoszcz na piątkę i jest wśród najlepszych
29 czerwca odbyła się sesja Rady Miasta. Pierwszym punktem sesji było wysłuchanie przedstawiciela protestujących pracowników MZK. W ich imieniu przemówił do prezydenta i radnych Andrzej Arndt, przedstawiciel Związków Zawodowych Pracowników Komunikacji przy MZK.
Z mównicy padły określone i szczegółowe wyliczenia wynagrodzeń oraz dochodów i wydatków spółki, której brakuje 10 milionów do spięcia budżetu.
Arndt przedstawił również podejmowane starania dążące do zapobiegnięcia protestu pracowników.
Nadal wierzę, że w interesie całego społeczeństwa podejmie pan z nami rozmowy, żebyśmy jak najszybciej wyjechali na linię. Jesteśmy zdeterminowani, nie odpuścimy, choćbyśmy mieli wychodzić na kolanach i żebrać. Wyrównajcie nam koszty do pieniędzy, które nam dajecie. Więcej nie chcemy
- dodał.
W sprawach komunikacji publicznej jest pan najgorszym prezydentem jakiego pamiętam
- zwrócił się na koniec Andrzej Arndt do prezydenta Bruskiego.
Po tym wystąpieniu prezydent przedstawił prezentację, w której przekonywał o nielegalności strajku i umowie która dotyczyła roku 2021.
Rafał Bruski kilkakrotnie zapewniał, że jest w stanie dojść do porozumienia, jeśli tylko będzie to w granicach prawa i zdrowej ekonomii. Mówił między innymi o tym, że obecnie MZK odnotowuje straty rzędu 600 tysięcy zł dziennie, co niechybnie doprowadzi do upadłości spółki.
Czytaj też: Prezydent zaprosił pracowników MZK na rozmowę, a jednocześnie złożył zawiadomienie do Prokuratury
Po wystąpieniu prezydenta odbyła się długa i emocjonująca dyskusja radnych. Pewnym światełkiem w tunelu było powołanie komisji doraźnej, która ma za zadanie zbadać dlaczego doszło do takiej sytuacji i czy można było jej uniknąć. Radna Mackewicz tonowała nastroje mówiąc, że taka komisja nie ma żadnych uprawnień i nic nie może zdziałać. Radni Klubu PiS zarzucali za to, że pomimo oficjalnej aprobaty dla powołania komisji widać od początku pewne sabotowanie jej działań.
Kompromisu ostatecznie pomiędzy prezydentem a pracownikami MZK nie wypracowano.
Jednakże, jak się dowiadujemy, kierowcy i motorniczowie sami dążą do tego, by jak najszybciej zakończyć ten uciążliwy impas. Na ręce prezydenta ma wpłynąć porozumienie, w którym protestujący zapewniają, że jeśli prezydent je podpisze to od razu wsiadają do pojazdów i ruszają w trasy. W porozumieniu zawarta jest klauzula o wyrównaniu strat pracownikom w kwocie 1000 zł brutto w dwóch ratach, jednej w lipcu i drugiej w październiku.
Jeśli jednak nie dojdzie do podpisania porozumienia pracownicy MZK deklarują, że będą czekać na wyniki działalności komisji doraźnej, których możemy się spodziewać dopiero za dwa tygodnie.