Pegaz na miarę Światłowni [ŚLEPYM TRAFEM]
Nad sceną w Światłowni pojawił się pegaz. Ma pilnować, czy jakość poezji płynącej ze sceny jest wystarczająca i czy widzowie doceniają artystów. Jest to pegaz na miarę naszych czasów i Światłowni ! I to nie jest nasze ostatnie słowo!
Inne z kategorii
W rocznicę zakatowania bł. ks. Popiełuszki: Wojewoda i świat cały
Ta brzydka polityka [FELIETON]
Dzisiejszy pegaz jeszcze kilka lat temu był dość zniszczonym, nikomu niepotrzebnym konikiem na biegunach. W zasadzie był koniem na biegunach – miał imponującą wielkość w porównaniu z konikami dostępnymi w sklepach. Stał w stodole pewnego muzyka, śpiewającego piosenki country.
Wypatrzył go tam Grzegorz Firin – szalony restaurator zniszczonych i niepotrzebnych rzeczy. Od muzyka usłyszał, że ma tego konika zabierać, bo inaczej trafi on na śmietnik. Tak oto koń na biegunach trafił do warsztaciku Grzegorza w Firina.
Ten naprawił i pomalował wszystkie drewniane elementy konika. W miejsce zniszczonej sierści wstawił specjalną posypkę. Koń odżył! Miał jedną wadę - nie można było na nim siadać, bo kruszyła się posypka. Co zrobić zatem z koniem na biegunach, którego nie można ujeżdżać? Tu pomógł bydgoski muzyk Wojtek Lachowski. Doróbcie skrzydła i będzie pegaz- zakpił. Grzegorz Firin dorobił takie skrzydła.
Szef Światłowni, Grzegorz Dudziński, własnoręcznie zamontował haczyki i stalowe linki. Na koniec Grzegorz Firin ostatecznie ustawił pegaza nad światłownianą sceną.
Zobaczcie, jak historia tego pegaza przypomina historię naszej Światłowni. Konik był zniszczony i nikomu niepotrzebny. Odżył tylko dzięki wspólnemu wysiłkowi kilku ludzi. Nie pomogły przy tym żadne instytucje, np. jakieś muzeum zabawek. Lokal, w którym powstała Światłownia, też był kompletną ruiną. Własnoręcznie stworzyliśmy coś z niczego. Z ruin powstało miejsce, w którym śpiewają artyści i do którego garną się widzowie. Żadna instytucja publiczna w jakimś znaczącym stopniu do tego się nie przyczyniła.
Teraz pegaz spod sufitu nad sceną będzie dbał o jakość poezji i muzyki płynącej w stronę widzów. Przypilnuje, czy rozleniwieni i przestraszeni pandemią odbiorcy wartościowych pieśni przełamią się wewnętrznie i zaczną przychodzić na koncerty. Prosimy o dokarmianie naszego pegaza. On żywi się wyłącznie Waszymi oklaskami!!!
PS Ogłaszamy konkurs na najlepszą nazwę dla naszego światłownianego pegaza. Na dobry początek rzucam propozycję: ŚWIATŁOKUŃ