Traktaty welawsko-bydgoskie - niesławne, ale konieczne
Bydgoszcz w roku 1657 na rycinie Erika Dahlberga/Wikipedia
360 lat temu w Welawie uzgodniono dwa traktaty między Rzeczpospolitą a księstwem Prus – Brandenburgią. Akty te zostały podpisane 6 listopada w Bydgoszczy i tym samym przeszły do historii jako traktaty welawsko-bydgoskie.
Inne z kategorii
Nowa Wilejka: Miejsce pamięci i duchowości na wschodnich obrzeżach Wilna
W ich wyniku Hohenzollernowie jako książęta pruscy zrzucili lenno polskie i uniezależnili się od Rzeczypospolitej, która całkowicie utraciła wpływ na politykę Prus.
Serdeczności i demonstracje sił
Podpisanie w Bydgoszczy traktatów było bardzo uroczyste, ale też dramatyczne. Od 26 października 1657 roku w grodzie nad Brdą przebywał król Jan Kazimierz z żoną Ludwiką Marią Gonzagą. 30 października przyjechał elektor Fryderyk Wilhelm wraz z małżonką Ludwiką Henryką. Król i królowa wyjechali na spotkanie gości i powitali ich cztery mile od miasta. Jan Kazimierz i Fryderyk Wilhelm zsiedli z koni i podeszli do siebie pieszo, aby się przywitać. Również królowa i elektorowa wysiadły ze swoich karet, serdecznie się uściskały, a królowa zaprosiła Ludwikę Henrykę do swojej karocy, ustępując jej nawet miejsca po prawej stronie. W następnych dniach skończyły się serdeczności, gdy elektor przedstawił – oprócz żądań suwerenności Prus – żądania terytorialne. Napięcie podczas rokowań bydgoskich było tak duże, iż oddziały polskie, które kwaterowały w podmiejskich wioskach, 4 listopada podjęły marsz w kierunku Bydgoszczy, zdradzając wrogie zamiary wobec elektora, ten zaś wysłał wezwanie o pomoc do feldmarszałka Sparra, którego formacje wracały wówczas z pogranicza polsko-pruskiego do Brandenburgii. Marsze wojsk obu stron stanowiły jednak jedynie demonstrację, mającą na celu zmiękczenie przeciwnika. Ostatecznie monarchowie szybko się pogodzili.
Czy traktaty welawsko-bydgoskie były błędem politycznym, czy efektem nasilającego się słabnięcia Rzeczypospolitej?
Traktaty były rezultatem sytuacji na ówczesnym teatrze wojennym w tej części Europy. Jako akcja dyplomatyczna były wtórne wobec działań militarnych.
W ogniu rosyjskim i szwedzkim
W 1654 roku, mieniący się protektorem prawosławia car Aleksy Michajłowicz Romanow wypowiedział wojnę Rzeczypospolitej pod hasłami obrony Rosji przed katolicyzmem, uniatyzmem i żydostwem. Była to w zasadzie reakcja na ekspansję Zachodu na tereny izolującej się od świata Rosji. W decyzji tej pobrzmiewały też hasła odwetu za polską interwencję w latach 1609–1611, zakończoną wojną polsko–moskiewską, a trwającą aż do 1618 roku.
Do rozpoczęcia wojny przyczyniła się też, zawarta 18 stycznia 1654 roku, ugoda perejasławska, na mocy której kozacka rada generalna poddawała Ukrainę Moskwie. Car poczuł się wówczas silny i chciał skorzystać z okazji poszerzenia swego władztwa, a zarazem odbicia „prawosławnych domen”.
Nowa wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem stron, lecz początkowy impet wojsk moskiewskich był imponujący: zajęły Smoleńsk, Witebsk, Mińsk i Wilno.
Pojawiły się sygnały, że Szwecja zamierza skorzystać z okazji i też zaatakować Rzeczypospolitą, więc król Jan II Kazimierz wysłał do Szwecji poselstwo z pełnomocnictwami do zawarcia pokoju wieczystego. Było już jednak za późno. 21 lipca 1655 roku armia szwedzka pod wodzą Arvida Wittenberga wkroczyła na tereny Rzeczypospolitej. Zgromadzone pod Ujściem nad Notecią wojska koronne skapitulowały 25 lipca, a król szwedzki Karol X Gustaw przejął uprawnienia króla polskiego przekazane mu przez polskich dowódców, którzy w ten sposób dopuścili się zdrady stanu. Hetman litewski Janusz Radziwiłł i książę Bogusław Radziwiłł poddali w sierpniu Litwę pod szwedzki protektorat, co 20 października doprowadziło do zerwania unii Wielkiego Księstwa Litewskiego z Koroną i zawiązaniem podobnej ze Szwecją. Z punktu widzenia ówczesnego prawa międzynarodowego nie były to oczywiście akty legalne i też miały charakter zdrady.
Lennik Rzeczypospolitej, książę pruski, a zarazem margrabia brandenburski, elektor Rzeszy, a więc równocześnie zależny od cesarza, Fryderyk Wilhelm I Hohenzollern, który w 1641 roku klęcząc przed królem Polski, złożył przysięgę lenną, zawarł 16 stycznia 1656 roku w Królewcu traktat ustanawiający Prusy Książęce, powiększone o Warmię, lennem szwedzkim. 25 czerwca w Malborku ów traktat został poszerzony o obietnicę przyłączenia do Prus województw: poznańskiego, kaliskiego, łęczyckiego i sieradzkiego. Warunkiem realizacji tej obietnicy było przystąpienie do wojny wojsk brandenburskich, co też nastąpiło. Oddziały te na przyrzeczonych Brandenburgii terenach Wielkopolski zaczęły zastępować oddziały szwedzkie, które wcześniej owe województwa opanowały. Brandenburgia podzieliła się Pomorzem ze Szwecją, która zajęła Szczecin.
W tak trudnej sytuacji Rzeczpospolita na gwałt szukała sojuszników. 27 maja 1657 roku król Jan II Kazimierz podpisał z kandydatem na cesarza Leopoldem I Habsburgiem traktat o pomocy wojskowej, w zamian za obietnicę przejęcia tronu polskiego przez Habsburga, ale po śmierci Jana II Kazimierza. Konkretna pomoc nie nadeszła, więc rozpoczęła się stopniowa preorientacja polityczna na Francję.
Główne przyczyny traktatów
Oprócz niekorzystnego obrotu toczonych wojen, których kontynuacji traktaty welawsko-bydgoskie miały zapobiec, do głównych ich przyczyn należy zaliczyć dążność władcy Księstwa Prus i elektora Brandenburgii zarazem do połączenia tych domen w jeden organizm państwowy. Domeny te po śmierci w 1618 roku księcia Albrechta Fryderyka, ostatniego księcia z linii pruskich Hohenzollernów, pozostawały w unii personalnej, gdyż król Zygmunt III Waza zgodził się na przejęcie tronu książęcego przez Jana Zygmunta, wywodzącego się ze starszej brandenburskiej linii Hohenzollernów. A więc to on był jakby preautorem traktatów welawsko-bydgoskich i tak, jak później polscy negocjatorzy traktatów, chciał pozyskać sojusznika przeciw agresywnej Szwecji. Sytuacja władcy obu domen była dwuznaczna. Z jednej strony jako książę-elektor margrabia brandenburski był poddanym cesarza Rzeszy, a z drugiej, był lennikiem króla Rzeczypospolitej. Ta druga zależność była dla niego mniej korzystna.
Owa unia personalna wzmocniła obydwie domeny państwowe, ale przede wszystkim zmieniła konfigurację polityczną w tej części Europy. Pojawił się silny (potencjalnie) nowy gracz, którego rozwój mógł doprowadzić do załamania dotychczasowej, bardzo chwiejnej zresztą, równowagi w regionie, a istotą polityki międzynarodowej była właśnie dbałość o tę równowagę.
Rozmowy w sprawie traktatów zainicjował elektor brandenburski i książę pruski zarazem – była to reakcja na klęskę jego sojusznika, siedmiogrodzkiego księcia Jerzego II Rakoczego, i zaangażowanie od 1657 roku sił szwedzkich na froncie duńskim. Rokowania z królem polskim rozpoczął za pośrednictwem dyplomacji habsburskiej, a więc również Wiedeń należałoby dołączyć do preautorów traktatów, a przynajmniej ich inspiratorów.
Dziejowe znaczenie
Spojrzenie na traktaty welawsko-bydgoskie jako na ewidentny błąd dyplomatyczny o dalekosiężnych skutkach wymaga pewnej korekty
– aby jej dokonać potrzeba zrozumienia ówczesnej sytuacji, jak i szerszej analizy procesów dziejowych. Traktaty były po prostu jednym z elementów wielkiej kampanii ratowania Rzeczypospolitej przed całkowitą klęską. Ze strony polskiej sporządzone zostały bowiem pod wpływem przymusu sytuacyjnego i w atmosferze daleko idącej dezorientacji.
Traktaty w rozumieniu ich polskich współautorów były koniecznością, bo miały zlikwidować jeden front walki. Nie można tylko na nie zrzucać odpowiedzialności za to, jak potoczyły się dalsze losy tej części Europy. Były jednym z wielu czynników osłabiających pozycję Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej. Sile państwa nie sprzyjała wówczas ani sytuacja zewnętrzna, ani wewnętrzna. Inne państwa europejskie rozwijały się gospodarczo i modyfikowały swój ustrój, podczas gdy Rzeczypospolita tkwiła w tradycyjnym feudalnym systemie ekonomicznym, a oryginalny u swego zarania, eksponujący rolę wolności osobistej, lecz z biegiem lat coraz bardziej zorientowany na interes wąskiej grupy właścicieli ziemskich, ustrój demokracji szlacheckiej, nie sprzyjał kreacji państwa unitarnego i silnego militarnie.
Stefan Pastuszewski