Skupmy się na tym, na co mamy wpływ [ROZMOWA Z PSYCHOLOGIEM]
Agnieszka Mlicka, archiwum prywatne
Ta sytuacja jest szansą na rozwój dla nas wszystkich – mówi o przeżywaniu izolacji związanej z pandemią psycholog Agnieszka Mlicka. Fundacja „NIE–zwykła” dla Rodziny, której jest współzałożycielką, to jedna z organizacji telefonicznie udzielających w tym czasie wsparcia psychologicznego.
Inne z kategorii
Telewizyjny Tygodnik Bydgoski: Debata o religii w szkole [VIDEO]
Marta Kocoń: Z jakimi problemami ludzie dzwonią do specjalistów z Fundacji? Z czym sobie nie radzą?
Agnieszka Mlicka: Bardzo różnie... Z innymi problemami dzwonią osoby, które żyją samotnie, w odosobnieniu, w izolacji od rodziny. Zdarzają się osoby, które nie radzą sobie z paniką – mają ataki wzmożonego lęku, związanego nawet z podejrzewaniem u siebie objawów choroby, ale zdarzają się też telefony od rodziców, którzy wspomagają swoje dzieci w zdalnej nauce, mają problem z dużą ilością czasu spędzanego przez nie w związku z tym przed komputerem.
Miałam też telefon pokazujący, że sytuacja izolacji nasila problemy już wcześniej istniejące. Dzwoniła pani żyjąca na co dzień z mężem alkoholikiem, z którym jest zmuszona być teraz stale, bo ma pozostawać w domu. To, czego doświadcza na co dzień, jest teraz zwielokrotnione brakiem możliwości ucieczki, odskoczni.
Pierwszy szok związany z tą sytuacją już minął. Ale u osób wrażliwszych te napady lęku mogą wracać. Jak sobie z tym radzić?
Jest to związane z naturalną tendencją do odczuwania lęku już wcześniej. Jeżeli ktoś był bardziej skłonny do reakcji panicznych, podwyższonego poziomu lęku w codzienności, to sytuacje rzeczywistego zagrożenia mogą tę tendencję jeszcze zwiększać. Ale, paradoksalnie, zdarzyło mi rozmawiać z kilkoma moimi klientami, którzy teraz, widząc, racjonalność swojego lęku – czują się lepiej. Czują, że ten lęk jest bardziej uzasadniony, niż w niektórych sytuacjach wcześniej.
Jak sobie radzić? Różnie, wiem od kolegów, koleżanek psychiatrów, że niestety jest to czas wzmożonej potrzeby przyjmowania leków. Urywają się telefony z prośbą o wsparcie farmakologiczne. Poza tym to, co zawsze możemy robić w sytuacjach wzmożonego lęku, stresu czy napięcia: zrobić rozróżnienie pomiędzy rzeczami, na które mamy wpływ, i tymi, na które nie mamy. Poszukiwanie strategii działania w tych obszarach, w których ten wpływ możemy mieć – oczywiście też bez przesady – bo skupianie się na tym, na co nie mamy wpływu, powoduje, że lęk rośnie, mamy poczucie przytłoczenia.
To może też prowadzić do obsesyjnej próby kontrolowania wszystkiego...
Ta sytuacja nasila odczuwanie napięcie emocjonalnego przez osoby, które już wcześniej miały tendencję do nadodpowiedzialności, miały potrzebę nadkontroli – poczucie, że na wszystko możemy mieć wpływ...
Mam wrażenie, że na przeciwnym biegunie jest „odpuszczanie sobie” – po okresie restrykcji niektórzy zasady bezpieczeństwa rzucają w kąt...
Na pewno najlepszy jest złoty środek. Coraz częściej doświadczam w pracy z ludźmi, że skrajności nikomu nie pomagają.
Uczniowie jeszcze jakiś czas pozostaną w domach, wiele osób pracuje zdalnie. Jak dobrze przeżywać przymusowe „sam na sam z rodziną” ?
Przede wszystkim warto zdawać sobie sprawę z tego, że to jest sytuacja trudna dla wszystkich. Wszyscy jesteśmy w mniejszej lub większej frustracji, napięciu związanym z tą sytuacją – mogą być różne źródła tego napięcia. U dzieci to konieczność przestawienia się na inne tryby, inny rodzaj nauki, podobnie u rodziców – inny tryb pracy.
Zawsze jeśli musimy przestawić się z dotychczasowych nawyków, codziennego rytmu, który daje nam poczucie bezpieczeństwa, zwiększa się w nas napięcie. Jedyne co możemy zrobić, to zdać sobie sprawę, że wszystkim nam jest trudno. Jeżeli zaczynamy widzieć eskalację napięcia pomiędzy sobą, warto wziąć głęboki oddech, „opamiętać się” – spróbować zrozumieć, co się dzieje w drugim człowieku, przyjrzeć się jego emocjom i potrzebom. Tak naprawdę przyjrzeć się trzeba również swoim emocjom i potrzebom, bo jeśli zaczynamy się wydzierać na swoich bliskich, reagować frustracyjnie, to nie czujemy się „sobą”, wiemy, że to reakcje wzmożone sytuacją. Trzeba się zastanowić – jak w tej sytuacji możemy zadbać o to, co nam potrzebne. To może być potrzeba przewietrzenia głowy, ruchu, spokoju, odpoczynku... Trzeba szukać rozwiązań na realizację tego w tej konkretnej sytuacji.
Czego warto mieć świadomość, na co się nastawić, żeby związane z tym wszystkim napięcie nie „eksplodowało”?
Apogeum napięcia może przyjść – trzeba sobie zdać sprawę z tego, że to zupełnie naturalna sytuacja, że, jeśli jesteśmy w permanentnej frustracji i jeszcze nie znaleźliśmy strategii, żeby sobie z tą nową sytuacją radzić, to może tak być, że dojdzie do jakiegoś punktu kulminacyjnego. Oby nie doszło do silnych myśli samobójczych – wtedy rzeczywiście trzeba dzwonić do psychiatry i starać się już farmakologicznie, biologicznie uspokoić reakcje swojego organizmu. (W przypadku naprawdę silnych myśli samobójczych, należy poinformować kogoś o swoim stanie i, nie czekając na e-wizytę, niezwłocznie jechać na psychiatryczną izbę przyjęć – przyp. red.). Co być może pocieszające, najczęściej tak jest, że po apogeum następuje spadek intensywności wszelkich emocji: lęk, złość osiągają maksimum i zaczynają opadać. Możemy mieć pewność, że to się w czasie prędzej czy później rozładuje.
Drugim ważnym aspektem jest to, że kryzysy są kolebką rozwoju. Wcześniejszy porządek musi zostać zaburzony, żeby mógł powstać nowy. Z tej perspektywy patrząc, to wszystko, co się dzieje, jest pewną szansą na przeformułowanie dotychczasowego myślenia, nawyków, swojego zachowania. Jeśli w ten sposób do tego podejdziemy – co rzeczywiście jest w naszym życiu ważne, a z czego warto zrezygnować, odpuścić – to tak naprawdę ta sytuacja jest też ogromną szansą na rozwój dla nas wszystkich. Niektórzy z nas wykorzystają ją lepiej, inni gorzej.
Jak przekonać dziecko, które jeszcze wciąż nie może mieć takiej swobody, jak dawniej, do cierpliwości?
Wszystko, co jest nowe, daje dyskomfort, ale do każdej nowej sytuacji prędzej czy później się przystosowujemy. Z jednej strony być może trzeba powtarzać, że ten czas minie, a to, co jest teraz, warto wykorzystać tak, jak się da najlepiej. Dać sobie i dzieciom prawo do różnych emocji z tym związanych, nie udawać, że nic się nie dzieje, rozmawiać o tym, jeśli pojawią się różne frustracje, nowe emocje, sfrustrowane potrzeby. Trzeba dać sobie prawo do tego, żeby odreagować, powiedzieć, co czujemy i cierpliwie, małymi krokami budować nowe strategie radzenia sobie w tej sytuacji.
Pracujemy, uczymy się zdalnie. Są jakieś złote zasady, które nam w tym pomogą?
Ważna jest samodyscyplina – rozumiana jako przyglądania się rzeczom, które nam służą, które warto, żeby w naszym dniu się znajdowały. Dobrze wypracować sobie jakiś rodzaj rutyny, związanego z nią spokoju.
Na pewno nie jest dobre zaburzanie rytmu dnia i nocy, oglądanie do późna filmów, późne chodzenie spać, wstawanie później przez to, że nie trzeba pójść do pracy – to na pewno nie są rzeczy sprzyjające zdrowiu ani fizycznemu, ani psychicznemu. To znów sprawdzian tego, na ile potrafiliśmy dbać o swoją równowagę wcześniej. Chodzi o poszukiwanie swojego osobistego rytmu, równowagi między pracą o odpoczynkiem.
Pomocna może być próba rozróżnienia przestrzeni: w innym pokoju pracuję, w innym odpoczywam, o ile to możliwe. Jeśli zamykam komputer, to zamykam – „strząsam” z siebie pracę, jestem w domu. Teraz jest to na pewno trudniejsze, osoby pracujące zdalnie, z którymi rozmawiam, mają poczucie permanentnego bycia w pracy, trudno im się „wyłączyć” .
Żyjemy w warunkach zagrożenia w związku z epidemią, ale na co dzień skupiamy się po prostu na swoich sprawach, obowiązkach. W głowie pojawiają się jednak scenariusze – co będzie, jeśli ktoś bliski zachoruje... Przygotowywać je sobie, dopuszczać do siebie, że tak się może zdarzyć?
Jakiekolwiek przewidywanie scenariuszy, zwłaszcza w sytuacjach nowych, jest ryzykowne, bo tracimy na to czas, zatruwamy swoje myśli, uczucia czymś, co może w ogóle nie nastąpi, a wprowadza nas w zły nastrój. To, na co warto się otworzyć to, żeby na tyle, na ile będziemy mogli, w zgodzie ze sobą i z tą osobą, udzielić jej wsparcia. Nie wiemy, jaki w ogóle będziemy mieli dostęp do tej osoby, trzeba na bieżąco reagować, dostosowywać się do tego, co jest możliwe, co można zrobić, co odczuwam, co odczuwa ta osoba. To jest zawsze dobre. Wszystko inne jest wielką niewiadomą.
Agnieszka Mlicka – psycholog, psychoterapeuta systemowy, prezes Fundacji „NIE–zwykłej” dla Rodziny, której misją jest m.in. wspieranie rodziny – pojmowanej jako podstawowe środowisko życia i rozwoju człowieka; pomoc osobom i rodzinom znajdującym się w sytuacjach przeciążających psychicznie, destabilizujących i kryzysowych; zapobieganie powstawaniu, zaburzeń i patologii mających swoje korzenie w źle funkcjonującej rodzinie i w źle rozwiązanych sytuacjach kryzysowych. Prowadzi własną praktykę psychoterapeutyczną i pracuje w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy.
Informacje o majowych dyżurach telefonicznych specjalistów Fundacji są dostępne na stronie fundacja-nie-zwykla.pl.
O bezpłatnym wsparciu psychologicznym udzielanym w czasie epidemii przez różne organizacje i instytucje czytaj więcej: