Wycinka na Miedzyniu. „Prezydent wygania mieszkańców do sąsiedniej gminy” [ROZMOWA]
Dominika Rybka/fot. nadesłane
– Analizujemy możliwości prawne, w tym wystąpienie do Rady Miasta o nadanie temu obszarowi statusu tzw. „lasu ochronnego” oraz wystąpienie do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych o niewyrażanie zgody na odlesienie tych terenów – mówi o planowanej wycince lasu mieszkanka Miedzynia, Dominika Rybka.
Inne z kategorii
Telewizyjny Tygodnik Bydgoski: Debata o religii w szkole [VIDEO]
Krzysztof Drozdowski: Co obecnie dzieje się w sprawie wycinki lasu w rejonie ul. Wiśniowej?
Dominika Rybka: Niestety, na tę chwilę nie mamy zbyt optymistycznych informacji dla mieszkańców Miedzynia. Na początku byliśmy bardzo dobrej myśli. Naprędce zorganizowaną petycję w trzy tygodnie podpisało ponad dwa tysiące osób, mimo że informacja o niej była wywieszona ledwie w kilku miejscach – na drzewie, w osiedlowym sklepiku… Sprawą zainteresowali się radni, udało się zorganizować spotkanie (z uwagi na pandemię w trybie online) z panem prezydentem Rafałem Bruskim. Niestety, już po kilku minutach stało się jasne, że pan prezydent naszymi argumentami zainteresowany nie jest, ma już wyrobione zdanie i go nie zmieni, a interesy deweloperów przedkłada nad interesy mieszkańców. Większość spotkania zajęło prezydentowi oraz uczestniczącej w spotkaniu pani dyrektor (Miejskiej Pracowni Urabnistycznej – przyp. red.) Anny Rembowicz-Dziekciowskiej odczytywanie zapisów planu zagospodarowania przestrzennego i przedstawianie planów rozbudowy ulicy Nakielskiej w bliżej nieokreślonej przyszłości. Nasze argumenty pan prezydent skwitował krótko i dosadnie: że miasta, gdyby nie wycinki lasów, nie rozwinęłyby się od średniowiecza.
Może Państwa argumenty po prostu okazały się zbyt słabe?
Nie, to raczej argumenty Urzędu Miasta były bardzo słabe. Z jednej strony skupiały się na tym, że prezydent działa zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, który zakłada ochronę zadrzewienia, a z drugiej oparte były na mglistych i bezterminowych planach rozbudowy ulicy Nakielskiej oraz podobno planowanej rezygnacji z budowy obwodnicy Miedzynia, która miałaby odciąć dzielnicę od reszty lasu. Ponadto pan prezydent podkreślał potrzeby finansowe miasta, sugerując z kolei, że my walczymy jedynie „o widok z okna” lokalnych mieszkańców. Nasze argumenty były bardzo mocne. Zwracaliśmy uwagę na wiele kwestii, od tych o charakterze ekologicznym, dotyczących korzyści płynących z utrzymania każdego drzewa, z wpływu lasu na czystość powietrza (a powietrze na Miedzyniu jest najgorszej jakości w całej Bydgoszczy) przez społeczne, zwracając uwagę na potrzeby rekreacyjne i zdrowotne mieszkańców, a na transportowych, związanych z kompletnie zakorkowaną ulicą Nakielską, skończywszy. Wszystkie one zostały zbyte, jako nieistotne. Powiedziałabym, że pan prezydent zaprezentował mocno „średniowieczny” punkt widzenia, całkowicie niepasujący do XXI wieku, w którym nowoczesne aglomeracje chronią pojedyncze drzewa, a nie wycinają hektarów 100-letniego pięknego lasu w mieście. Bydgoszcz będzie w tej kwestii europejskim ewenementem.
Czytaj też: Jest las, mają być domy. Mieszkańcy Miedzynia protestują
Dlaczego ochronę zadrzewienia, o której mowa w planie zagospodarowania, uważają Państwo za niewystarczającą?
W planie zagospodarowania przestrzennego widnieje enigmatyczny zapis o ochronie zadrzewienia, ale posiada tyle wyłączeń i wyjątków, że deweloperzy mogą wyciąć wszystkie drzewa, a w to miejsce zasadzić kilka tuj wkoło działki. Wystarczy zaprojektować altankę w ogrodzie lub baterię fotowoltaiczną na dachu, by w zgodzie z prawem wyciąć wszystkie drzewa na działce. W obrębie tego planu budują się już teraz nowe budynki. Zadaliśmy panu prezydentowi pytanie, czy wie, ile drzew zachowało się na tych działkach. Nie wiedział. A nie zachowało się ani jedno. To najlepszy, widoczny jak na tacy argument, że nie możemy mówić o żadnej ochronie zadrzewienia, bo jej po prostu nie ma. Wracając do tematu lasu, Prezydenta nie przekonują żadne argumenty. Stwierdził ponadto, że lasu jest bardzo mało, natomiast za miedzą (na terenie Białych Błót – dop. red.) są ogromne połacie lasu i mieszkańcy Bydgoszczy mogą tam spacerować. De facto Prezydent Bydgoszczy wygania swoich mieszkańców do sąsiedniej gminy, której terenem nie rozporządza i nie wie, że są objęte intensywną wycinką.
W jakim stanie jest las, o który walczą mieszkańcy?
To las sosnowy, stary stuletni i zdrowy. Nie widać przewróconych drzew, nie widać, żeby te drzewa chorowały. Oprócz czysto rekreacyjnej strony, na pewno las oczyszcza nam powietrze, zatrzymuje wodę w glebie. Nasze dzieciaki bawią się tam, wiele osób spaceruje z psami czy z kijkami. Stał się takim naszym wewnętrznym parkiem. Osiedle Miedzyń jest zamieszkałe w dużej część przez osoby starsze – powiedzenie starszej pani, że ma się wybrać do Białych Błot na spacer do lasu, to jest chyba naprawdę wyjątkowa bezczelność.
Czym zakończyło się spotkanie?
Zaprosiliśmy pana prezydenta do nas, żeby sam się przekonał, jak las wygląda i jakie życie tu tętni. Jednakże odmówił, stwierdził, że nie widzi sensu, żeby wysłuchiwać ponownie tych samych argumentów. Kiedy dwa lata temu budowaliśmy za nasze pieniądze wewnętrzną osiedlową ulicę Makową i Bluszczową, to prezydent zaszczycił nas swoją obecnością. Przeciął wstęgę i przyjął wszystkie zaszczyty. Nawet obiecał jednej starszej pani postawić ławeczkę w lesie. Tu słowa dotrzymał. Wiele osób mnie dzisiaj pyta, czy odbędzie się to spotkanie z prezydentem i muszę powiedzieć, że nie, bo na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że prezydent powiedział stanowcze „nie” w tej sprawie.
Co dalej, poddają się Państwo?
Będziemy wszelkimi sposobami starali się powstrzymać sprzedaż tych działek. Będziemy walczyć do ostatniego drzewa, choć mam nadzieję, że do wycinki nie dojdzie. Analizujemy możliwości prawne, w tym wystąpienie do Rady Miasta o nadanie temu obszarowi statusu tzw. „lasu ochronnego” oraz wystąpienie do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych o niewyrażanie zgody na odlesienie tych terenów. Wkrótce podejmiemy decyzję o kolejnych krokach. Na razie rozważamy powrót do zbierania podpisów pod petycją i zachęcamy tych, którym leży na sercu ekologia, by pisali maile bezpośrednio do prezydenta w tej sprawie. Zachęcamy też mieszkańców innych dzielnic, by przyjrzeli się planom zagospodarowania na ich osiedlach, by wkrótce Bydgoszcz nie została betonową pustynią.