Gość nie wpycha się nieproszony
Nie sposób wskazać w moim kazaniu nawet krztyny nienawiści. Wzywam tam do miłości, ale odpowiedzialnej i uporządkowanej - mówi ks. Roman Kneblewski o słowach zacytowanych w spektaklu „Bóg w dom”.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Michał Jędryka: Fragment kazania wygłoszonego przez Księdza Prałata jakieś półtora roku temu, został wykorzystany w spektaklu pod znamiennym tytułem „Bóg w dom”, wystawionym przez Teatr Polski w Bydgoszczy:
Ks. Roman Kneblewski: Jak czytamy na stronie internetowej teatru, rzecz dotyczy tak zwanych uchodźców. W takim razie tytuł ten jest prześmieszny, ponieważ gość to ktoś, kogo się do domu zaprasza, a nie ktoś, kto wpycha się nieproszony. Przecież, gdyby złodziej przyszedł nas okraść albo bandyta wdzierał się do mieszkania, nie powiedzielibyśmy „Bóg w dom”.
A skąd wiemy, że uchodźcy mają tak złe intencje?
Większość przybyszów islamskich, z którymi mamy do czynienia, to imigranci ekonomiczni. Nawet trudno nazwać ich emigracją zarobkową, bo oni nie chcą zarabiać, oni chcą brać wysoki „socjal”. Przy tym często bezczelnie oświadczają, że chcą pieniędzy, które w ich mniemaniu im się po prostu należą. Przeważnie za te pieniądze nie przejawiają żadnej wdzięczności, ponieważ traktują tę pomoc jako islamski podatek nakładany na „niewiernych”, zwany w Koranie dżizją. Co gorsza, wraz z tłumami owych imigrantów ekonomicznych wdzierają się do Europy islamscy terroryści. Gdy czyta się uważnie doniesienia zza zachodniej granicy, łatwo rozpoznać, z czym mamy do czynienia.
Przypomnijmy sobie chociażby nie tak dawno znaleziony w Niemczech nieopodal meczetu pokaźny arsenał broni. Namierzone są postaci znane już z działalności przestępczej i terrorystycznej, napływają wciąż nowe przerażające doniesienia o zamachach. Mogą wśród nich znaleźć się także prawdziwi uchodźcy, ale jeżeli tak, to jest ich garstka. Uchodźców zazwyczaj nie stać na takie eskapady. Zresztą ci prawdziwi uchodźcy są w tym wszystkim najbiedniejsi i im rzeczywiście trzeba pomóc, ale trzeba pomagać mądrze, pomagać przede wszystkim tam na miejscu, zanim jeszcze opuszczą swój kraj.
To kazanie, o którym rozmawiamy, było już wielokrotnie przedmiotem rozmaitych ataków i donosów skierowanych przeciw Księdzu. Byli nawet tacy, którzy chcieli pisać do Stolicy Apostolskiej, do prokuratury…
Co pewien czas odbywa się takie „bicie piany”. W pewnym sensie mi to nawet pochlebia, bo widocznie trafiłem w dziesiątkę, skoro mamy taki odzew ze strony środowisk wrogich Kościołowi i Polsce. Ale trzeba powiedzieć, że znaczna część osób, do których dociera ten szum medialny, nie zdaje sobie nawet sprawy, że kazanie to wygłosiłem prawie półtora roku temu. Są przekonani, że mają do czynienia z jakąś nową wypowiedzią.
Jak do tego doszło?
W ramach działalności duszpasterskiej niektóre kazania są filmowane i umieszczane w Internecie na parafialnym kanale Tuba Cordis. To nagranie odnalazł i nagłośnił kryminalista z wyrokiem za oszustwa, który prowadzi tak zwany Ośrodek Monitorowania Zachowań Ksenofobicznych i Rasistowskich. Aktualnie są zbierane podpisy pod petycją o delegalizację tego ośrodka, sam się już też podpisałem, bo to jest instytucja, która rzuca kłody pod nogi wszystkim, którzy prowadzą działalność patriotyczną czy narodową, przez co działa na szkodę Ojczyzny i Narodu. W każdym razie ten właśnie człowiek odgrażał się, że złoży na mnie donos do prokuratury. Oczywiście żaden prokurator by się tym nie zajął, ponieważ nie ma tam niczego, co mogłoby w jakikolwiek sposób spełniać znamiona przestępstwa czy choćby czynu nagannego moralnie, nie sposób wskazać w tym kazaniu nawet krztyny nienawiści. Przeciwnie, są to słowa miłości. Wzywam tam do miłości odpowiedzialnej i uporządkowanej. Otóż obowiązuje ustanowiony przez Pana Boga porządek miłości (ordo caritatis), zgodnie z którym należy się najpierw bardziej zatroszczyć o własne dzieci niż o cudze, bardziej o własnych rodziców, bardziej o własną żonę niż o inne kobiety. Przecież to jest oczywiste. Zatroszczmy się zatem najpierw o naszych rodaków i niech nikt nie gada o przyjmowaniu imigrantów, dopóki ostatni Polak nie wróci z nieludzkiej ziemi! Przecież nasi rodacy w Kazachstanie ze łzami w oczach czekają na możliwość powrotu do Ojczyzny. To są niejednokrotnie tragedie ludzkie i te osoby należy przyjąć w pierwszej kolejności. Następnie przyjmijmy tylu, ilu zdołamy, bo wszystkich nie jesteśmy w stanie, prześladowanych przez islamistów naszych braci w wierze. A czy muzułmanom nie należy pomagać? Należy! O tym wyraźnie mówię w kazaniu. Czynić to jednak należy mądrze: pomagać, na ile jesteśmy w stanie, im u nich na miejscu, a nie sprowadzać wymykającą się spod kontroli islamską inwazję na nasz kraj. Trudno nazwać miłością bliźniego narażanie swoich bliskich, braci w wierze i rodaków na prześladowania ze strony islamistów, na gwałty, okrutne zabójstwa czy zamachy, do których coraz częściej dochodzi w Europie. Byłoby to opacznie pojmowane, jakieś szatańskie „miłosierdzie”.
Nadal podtrzymuje Ksiądz wszystko to, co powiedział w tym kazaniu?
Tak, oczywiście! W każdej chwili mógłbym się tamtymi słowami podpisać. Nie zmieniłbym ani joty, bo wzywałem do miłości, ale do miłości mądrej i uporządkowanej. A nie do głupiej i chaotycznej. Zresztą kazanie to jest sfilmowane i publicznie dostępne na kanale Tuba Cordis, zatytułowane „Inwazja!”. Zachęcam do zapoznania się z nim.
To spróbujmy w tym momencie wyjaśnić pojęcia. Czym jest miłość bliźniego, a czym nienawiść?
Nienawiść polega na woli niszczenia drugiego człowieka, na braku akceptacji dla osoby. Nienawiść jest pokrewna zabijaniu. Niekoniecznie chodzi o fizyczne zabicie człowieka, ale także o niszczenie duchowe, na przykład słowem. Nienawiść to wola działania niszczycielskiego, zasadzającego się na braku akceptacji człowieka.
Natomiast miłość bliźniego oznacza akceptację człowieka, ale niekoniecznie jego zachowań czy poglądów. Czasami walcząc o człowieka należy, dla jego dobra, zmierzyć się z nim samym.
Kiedy powinna nami powodować miłość, a kiedy nienawiść?
Kochać należy bezwzględnie każdego człowieka, nawet śmiertelnego wroga. Natomiast nienawidzić powinniśmy zła, grzechu, tego wszystkiego, co, sprzeciwiając się Bogu, niszczy człowieka.
Zatem muzułmanom – w imię miłości bliźniego – również należy pomagać?
Jak już to wcześniej powiedziałem, należy, ale w sposób mądry! Przede wszystkim pomoc humanitarna powinna się skupiać na tym, żeby oni nie musieli opuszczać swoich ojczyzn i z tego, co wiemy, taką właśnie mądrą pomoc niesie Kościół, niesie największa kościelna organizacja Caritas. Natomiast wpuszczanie jakichś niekontrolowanych kwot do krajów europejskich, to jest miłość fałszywa, głupia i bardzo chaotyczna. Miłość musi być mądra i uporządkowana.
Dlaczego Ksiądz, jako proboszcz bydgoskiej parafii, zajmuje się tym problemem? Czy to jest tak istotna sprawa dla parafian, czy ona dotyczy zbawienia ich dusz?
Bo tu chodzi właśnie o dobrze pojmowaną miłość. A miłość jest najgłębszym sensem chrześcijaństwa. Gdybyśmy przyjmowali narzucane nam kwoty uchodźców, wśród których z pewnością znaleźliby się terroryści, stworzylibyśmy zagrożenie. Po prostu nie bylibyśmy wierni Panu Bogu, godząc się na poważne naruszenie bezpieczeństwa naszych rodzin i naszych rodaków. Nie wolno nam tego zrobić, nie wolno do tego dopuścić, nie wolno działać na zgubę osób nam powierzonych. A proboszczowi nie wolno działać na zgubę własnej owczarni.
Europa Zachodnia jednak dopuściła do tego…
To, co obserwujemy w Europie, to jest po prostu inwazja, jest to najazd. Wcześniejsze najazdy muzułmańskie na Europę były odpierane w znanych bitwach, na przykład pod Poitiers, pod Lepanto czy pod Wiedniem. Teraz natomiast mamy nieco inną sytuację. To jest tak zwana hidżra, czyli podbój przez stopniowe zasiedlanie. Pierwszy raz Mahomet zrobił to w Medynie i w okolicach.
Dlaczego więc Europa Zachodnia tak chętnie przyjmuje muzułmanów i otwiera szeroko drzwi?
Są grupy nacisku, którym bardzo zależy na tym, żeby zniszczyć Kościół katolicki, rodzinę jako instytucję i narody. Chodzi o to, żeby zniknęły te wspólnoty naturalne, w których jest żywa tradycja i przekazywanie wartości starego świata. Muzułmanie mają być dla tego dzieła pożytecznym narzędziem.
Nawet za cenę dostania się pod władzę kalifów?
Im się wydaje, że to im nie grozi, że oni będą sterowali i pociągali za sznureczki. Mają nadzieję, że w ten sposób znikną wszystkie narody i że powstanie bezkształtna wielokulturowa masa, którą można będzie zarządzać.