Wydarzenia 4 maj 2017 | Andrzej Pawełczak
Jak naprawić Bydgoszcz, by była dla ludzi

W opinii społeczników nieporozumieniem jest budowa trasy WZ. Skrzyżowanie z Kamienną jest już wystarczająco skomplikowane/ fot. Anna Kopeć

– Najważniejsza jest jakość życia w mieście, a nie przepustowość samochodów. Miejska przestrzeń musi być przyjazna dla wszystkich – zarówno dzieci, jak i osób starszych – uważają członkowie Stowarzyszenia Społeczny Rzecznik Pieszych.

W Bydgoszczy, zdaniem społeczników, jest jeszcze wiele do poprawienia. Które z miejsc w naszym mieście można byłoby wskazać jako szczególnie niebezpieczne dla mieszkańców?

– Przede wszystkim ulicę Nakielską – mówi Paweł Górny ze Stowarzyszenia Społeczny Rzecznik Pieszych. – Kilka miesięcy temu doszło tam do śmiertelnego potrącenia na przejściu, a niedawno ponownie wydarzył się wypadek z udziałem pieszego. Zarząd Dróg Miejskich na kilku przejściach postawił mrugające światełka, ale nie spełniają swojego zadania przy takim natężeniu ruchu, jaki jest na Nakielskiej.

Kolejnym niebezpiecznym miejscem jest przejście na ul. Kamiennej, na wysokości Lelewela z jednej strony i Mierosławskiego z drugiej. Mimo że jest ograniczenie prędkości do 50 km/h, to kierowcy w tym miejscu nie zwalniają. Szczególnie po zmroku w ogóle nie widać pieszych. – Nie można ograniczyć się do stwierdzenia, że to kierowcy nie przestrzegają przepisów. Skoro wiemy, że nie przestrzegają, to zróbmy coś, żeby poprawić bezpieczeństwo. Te przejścia muszą być zdecydowanie doświetlone – mówi Górny.

Rzecznik pieszych wskazuje również na przystanek przy pl. Teatralnym. Aby wsiąść do tramwaju, trzeba tu pokonać szerokość dwóch pasów ruchu. – Mamy deklarację drogowców, że kiedy rozpocznie się inwestycja związana z realizacją całego pakietu rowerowego od ronda Grunwaldzkiego do Gdańskiej, to również poprawiony zostanie ten przystanek. Ta inwestycja, z tego co wiem, to kwestia tego roku, bądź przyszłego – dodaje Górny.

Poprawy bezpieczeństwa pieszych niekoniecznie trzeba szukać w technologicznych nowinkach w rodzaju aktywnych przejść. Takie rozwiązanie zastosowane w Warszawie przyniosło co prawda wymierny efekt (od momentu ich zamontowania wypadków nie ma), ale to dość duży wydatek, bo jedna instalacja kosztuje około 100 tys. zł.

– Tańszych sposobów jest mnóstwo, chociażby odcinkowe zwężenie pasa ruchu. To natychmiast sprawia, że kierowca jedzie wolniej, a pieszy jest krócej na jezdni – przekonuje Paweł Górny.

Priorytetem, jak twierdzi, musi być zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa niechronionym uczestnikom ruchu, czyli pieszym i rowerzystom. – Nie ma akceptowalnego poziomu wypadków śmiertelnych – podkreśla. 

Dobre praktyki komunikacyjne

W każdym mieście można znaleźć miejsca mało przyjazne dla pieszych. Większość można ulepszyć standardowo, wdrażając dobre, sprawdzone rozwiązania. W polskich miastach dzieje się już wiele w kwestii usprawnienia ruchu pieszych. Rozwiązania nie muszą kosztowne ani szczególnie skomplikowane. Na przykład w Poznaniu została eksperymentalnie wyłączona sygnalizacja świetlna w centrum miasta. Okazało się, że przyniosło to duże zyski czasu dla pieszych, a niewielkie straty dla kierowców. Takie zmiany wpływają przede wszystkim na jakość życia mieszkańców.

Jaki zatem wpływ na jakość życia bydgoszczan mogą mieć wielkie inwestycje, które czekają miasto – przebudowa Kujawskiej i Grunwaldzkiej, budowa trasy W–Z czy przedłużenie Trasy Uniwersyteckiej?

– Nie ma żadnych zastrzeżeń, jeżeli chodzi o ulicę Kujawską. W tym przypadku mamy komplet infrastruktury. Na pewno ułatwi to poruszanie się komunikacją publiczną, bo powstanie linia tramwajowa. Ułatwi to także ruch indywidualny, przynajmniej na tym krótkim odcinku – uważa Górny. – Nie ma jednak co się oszukiwać, że to usprawni ruch w całym systemie, bo poszerzenie jezdni tylko na krótki okres sprawi, że Kujawska zostanie odkorkowana – dodaje. – Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku budowy Trasy Uniwersyteckiej. Tam też dołożenie jednego pasa usprawniło ruch tylko na kilka tygodni. Dzisiaj znowu stoi się w korkach. Mamy nadzieję, że przy budowie drugiego etapu trasy sytuacja się nie powtórzy. Już badania przeprowadzone w latach sześćdziesiątych przez amerykańskich naukowców udowodniły, że dodawanie pasów ruchu i poszerzanie ulic powoduje zwiększenie liczby pojazdów. Nazywa się to prawem Lewisa–Mogridge’a: zostało matematycznie wyliczone, że tam, gdzie jest to możliwe, samochody wypełnią przestrzeń do granic możliwości.

– Ciągle panuje przekonanie, że wielopoziomowe skrzyżowania świadczą o wielkomiejskości, metropolitalności. A to nieprawda. Z takim samym problemem zmagano się kilkadziesiąt czy kilkanaście lat temu w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej, gdzie teraz z takich rozwiązań komunikacyjnych się wycofuje  – mówi rzecznik pieszych.

Co nam da trasa W–Z?

Zdaniem Pawła Górnego, przykładem takiego myślenia jest projekt budowy trasy W–Z. – Pomijając już samą zasadność budowy tak dużego układu komunikacyjnego, to sprzeciw budzi przede wszystkim fakt, że przy realizacji tej inwestycji ma zostać wyburzonych kilka kamienic na Gdańskiej tylko po to, by zmieścić węzeł drogowy – mówi. – Jego budowa spowoduje wlewanie ruchu samochodowego do centrum miasta. Dziwię się, że władze Bydgoszczy tego nie widzą. To nie jest rozwiązywanie problemów komunikacyjnych, tylko ich stwarzanie – dodaje.

W opinii społeczników węzeł powinien powstać na ulicy Sułkowskiego, a nie Gdańskiej, gdzie skrzyżowanie z Kamienną i Artyleryjską już obecnie jest wystarczająco skomplikowane. Rozwiązaniem byłaby budowa tunelu pod Gdańską.

Woonerfy po bydgosku

Miasto powinno służyć społeczeństwu.  Przyjazną przestrzeń można stworzyć sobie samemu, stąd między innymi idea tzw. woonerfów. To sposób na „skomponowanie” ulicy, którą według własnego uznania mogą zagospodarować jej mieszkańcy. Przykładem jest Łódź, gdzie już przynajmniej na kilku ulicach ograniczony został ruch samochodowy, a auta parkować można tylko w ściśle wyznaczonych miejscach. Ulica 6 sierpnia, na której jeszcze dwa lata temu tworzyły się gigantyczne korki i właściwie była jednym wielkim nielegalnym parkingiem, to obecnie jedna z najbardziej reprezentacyjnych ulic Łodzi. Zmieniło się to za sprawą Fundacji Normalne Miasto „Fenomen”, która przekonała mieszkańców, że warto o swoją ulicę zadbać.

Czy w Bydgoszczy takim woonerfem mogłaby by na przykład ul. Cieszkowskiego, która jeszcze w tym roku ma zostać zrewitalizowana i odzyskać swój historyczny charakter? Zdaniem Pawła Górnego, nie. – Cieszkowskiego to trochę samotna wyspa. Przy takim ruchu samochodowym i autobusowym na tej ulicy i wokół niej to nie zadziała. Przy całym szacunku dla secesyjnej architektury kamienic na tej ulicy, ile można chodzić je oglądać. Tam nie ma typowych pierzei handlowych. Bardziej odpowiednia byłaby ulica Magdzińskiego, która żyje swoim potencjałem, ale też okolicy – Starego Rynku i zmieniającego swe oblicze placu Kościeleckich – uważa rzecznik.

Zmarnowane zostały szanse na ożywienie Dworcowej. Zdaniem Pawła Górnego, zabrakło całościowego spojrzenia na charakter tej ulicy, mimo zainwestowania ogromnych pieniędzy w jej odnowienie. Zabrakło też konsekwencji w zakazie parkowania. Podobny zresztą problem jest z ul. Śniadeckich. Tutaj rowerzyści i drogowcy przegrali walkę o poprowadzenie drogi rowerowej z kupcami. Obawiali się, że stracą klientów, kiedy miejsca parkingowe zostaną przesunięte na boczne ulice.

Jakie powinno być miasto przyjazne pieszym?Jak powinna się zmienić Bydgoszcz, by było bezpieczniej? Czekamy na Państwa opinie – email: redakcja@tygodnikbydgoski.pl.