Miasto sportu upada. Ratujmy je!
Mistrzostwa Europy U21 pokazały, że kibice chcą oglądać w Bydgoszczy piłkę na wysokim poziomie/ fot. Anna Kopeć
Piłkarski Zawisza na banicji w Potulicach, zadłużona żużlowa Polonia walczy o utrzymanie się w I lidze – w takiej kondycji są najbardziej zasłużone sportowe kluby w mieście. Ratusz nie czuje się odpowiedzialny za upadek bydgoskiego sportu.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Głód na piłkę nożną w Bydgoszczy jest ogromny. Bardzo dobrze obrazuje to frekwencja na meczach Mistrzostw Europy Juniorów do lat 21. Trzy grupowe mecze zgromadziły na trybunach łącznie 28 tysięcy kibiców. Najwięcej widzów – 12 tysięcy – przyszło obejrzeć pojedynek naszpikowanej gwiazdami reprezentacji Hiszpanii z Serbami. Fani obeszli się smakiem, ponieważ trener Albert Celades wysłał na boisko drugi garnitur. 11 tysięcy widzów przyciągnął na stadion mecz Portugalii z Serbią, a bałkańskie derby Macedonia – Serbia już tylko 5 tysięcy. Na żadnym ze spotkań ME U-21 kibice nie zawiedli. Szczególnie dobra atmosfera panowała na pożegnalnym spotkaniu z udziałem młodzieżówki Hiszpanii: głośny doping, oklaskiwanie dobrych akcji z obu stron, śpiewy i meksykańska fala na trybunach – na stadionie Zawiszy znów zapachniało piłką na dobrym poziomie. Jak to się stało, że na co dzień obiekt przy ul. Gdańskiej 163 stoi pusty?
Jesień na Zawiszy
Ostatni raz takie tłumy kibiców na stadionie Zawiszy, jak podczas ostatniego spotkania młodzieżowego EURO, widziano jesienią 2013 r. (7 listopada). To wtedy zespół prowadzony przez Ryszarda Tarsiewicza pokonał mistrzowską Legię Warszawa 3:1. Było to pierwsze od kilkudziesięciu lat zwycięstwo nad Legią. Niestety, radość nie trwała długo. 23 listopada podczas spotkania z Widzewem Łódź na stadionie doszło do tragedii. W wyniku postrzelenia przez policjanta kibic Zawiszy z Inowrocławia stracił oko. Policja tłumaczyła, że interweniowała na prośbę klubu, ponieważ organizator spotkania alarmował, że bydgoscy kibice chcą skonfrontować się z gośćmi z Łodzi. Kibice twierdzili, że opuszczali sektor w ramach solidarności z kibicami ŁKS Łódź, których nie wpuszczono na stadion. Nagrania z monitoringu zaginęły, a sprawa do dziś nie została należycie wyjaśniona.
W grudniu 2013 roku podczas zakończonego remisem 2:2 meczu z Lechem Poznań trybuna B ogłosiła bojkot ekipy Radosława Osucha. Wtedy też o tym, że w Zawiszy źle się dzieje, zaczęły alarmować ogólnopolskie media z „Przeglądem Sportowym” na czele: „Osuchowie stworzyli sobie w Bydgoszczy prywatny folwark. Zrobili to przy wydatnej pomocy miasta, które za bezcen oddało klub, wciąż w głównej mierze go finansując. Nie zapewniło sobie niemal żadnej kontroli nad tym, jak i na co wydawane są publiczne pieniądze. Bydgoszcz była tak zdesperowana, by mieć zespół w ekstraklasie, że zgodziła się na przedziwny układ. Osuch ma władzę absolutną, przedstawia się jako zbawca, ale po cichu prowadzi swój interes. Mocno kontrowersyjny” – napisali w artykule „Osucha rodzinny interes na koszt Bydgoszczy” Iza Koprowiak i Piotr Żelazny.
Władze miasta nie zważały jednak na ostrzeżenia ze strony mediów, a także polityków i stowarzyszeń kibicowskich. W mieście panowała atmosfera sukcesu. Zespół prowadzony przez Ryszarda Tarasiewicza w sezonie 2013/14 zdobył 6. miejsce w lidze (wyżej, na 4. miejscu, Zawisza był tylko raz, w sezonie 1989/90), a także wywalczył pierwsze w historii klubu trofeum – Puchar Polski. Urząd Miasta podstawiał kibicom darmowe autokary, aby mogli dotrzeć na finałowy mecz na Stadionie Narodowym.
Spektakularny upadek
W kolejnym sezonie Zawisza zajął ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy i spadł do I ligi. Na piłkarskim zapleczu interes nie szedł już tak dobrze i choć rozgrywki w I lidze Zawisza zakończył na 5. miejscu, to jeszcze przed końcem sezonu 2015/16 Osuch zaczął zwijać interes. Sprzedał udziały swojemu koledze, Arturowi Czarneckiemu, który na co dzień prowadzi biznesy w hiszpańskiej Andaluzji. Nowy prezes pojawił się w klubie, a po kilku dniach znikł jak kamfora. Okazał się klasycznym figurantem. Klub spadł na samo dno, mimo że była szansa, aby w sezonie 2016/17 Zawisza rozpoczął zmagania od IV ligi. Ponieważ jednak w kluczowym momencie zabrakło wsparcia ze strony miasta, Zawisza zanotował spektakularny upadek do B-klasy.
– Co skłoniło prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego do dobrowolnego ograniczenia możliwości kontrolnych w spółce WKS Zawisza poprzez zrzeczenie się prawa do desygnowania jednego członka Rady Nadzorczej Spółki? Co skłoniło prezydenta Bydgoszczy do wydania oświadczenia, że umowę z Radosławem Osuchem uważa za dobrze wypełnioną? – takie pytania do prezydenta wystosował Mikołaj Głuszkowski, analityk i pasjonat futbolu, autor bloga Zawisza1946. Odpowiedzi na te pytania wciąż nie ma.
Prokuratura, która po zawiadomieniu złożonym przez radnego Tomasza Regę miała wyjaśnić, czy Osuchowie nie wyłudzili od miasta pieniędzy, jak dotąd nie ustaliła nic. – Postępowanie w tej sprawie jest w toku, zostało przedłużone do końca lata i prawdopodobnie dopiero po wakacjach zapadną decyzję w tej sprawie – mówi Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Dlaczego wyjaśnianie sprawy trwa tak długo? – Prokurator prowadzący sprawę jest na długotrwałym zwolnieniu chorobowym i musieliśmy wyznaczyć innego prokuratora. Trudno jednak mówić, abyśmy w tym przypadku mieli do czynienia z ponadstandardowym czasem postępowania, wszystko odbywa się zgodnie z normami – zapewnia.
Ambasador Pinokio
Pinokio. Taki pseudonim Radosławowi Osuchowi nadali kibice albo – jak kto woli – kibole, a podchwyciło środowisko piłkarskie.
– Kiedy usłyszałem, że niektórzy wołają na niego „Pinokio”, myślałem, że to żart i miałem nawet niezły ubaw. Teraz już wiem, że o żadnych żartach nie mogło być mowy. Oszukał mnie! (...) To kłamca i złodziej! – tak o swoim byłym pracodawcy wypowiadał się w mediach Herald Goulon. Potężny, lecz kontuzjogenny Francuz był najlepszym zawodnikiem, jakiego Osuch ściągnął na Gdańską. Goulon odszedł z Zawiszy w atmosferze skandalu.
Jakim ambasadorem Bydgoszczy był Radosław Osuch? „Chodzą w dresach, kapturach, wezmą butelkę z piwem, jakąś tabletkę i na tym kończy się ich rozrywka. Bydgoszcz jest strasznie biedna. Z osiemnastu większych miast zajmuje bodaj siedemnaste miejsce pod względem przychodu na mieszkańca i bezrobocia. Ludzie nie mają pieniędzy” – charakteryzował kibiców Zawiszy i mieszkańców Bydgoszczy w wywiadzie dla weszło.pl, popularnego portalu piłkarskiego. Gdzie dziś przebywa Radosław Osuch? Ile zarobił na piłce w naszym mieście? Gdzie jest Puchar Polski? To kolejne pytania, na które odpowiedzi nie znamy.
Miasto śpi, kibice działają
Równo rok temu prezydent Rafał Bruski mówił, że seniorską piłkę przy Gdańskiej można odbudować w oparciu o Międzyszkolny Uczniowski Klub Sportowy Cywilno-Wojskowego Związku Sportowego Zawisza. Władze tego klubu na razie tematu nie podjęły. – Nie planujemy zgłosić drużyny seniorskiej do najbliższych rozgrywek. Może za rok czy dwa powstanie taka drużyna – mówi „Tygodnikowi” Tomasz Wierzbicki, prezes MUKS CWZS.
Przez brak silnego piłkarskiego klubu z Bydgoszczy wyjeżdżają niemal wszyscy utalentowani młodzi piłkarze. Szukają w Polsce lepszych miejsc do rozwoju. – Nasz projekt od samego początku zakładał szkolenie dzieci i młodzieży, do wieku juniora starszego. Mamy na tym polu liczne sukcesy i na tym się koncentrujemy. Nasi zawodnicy nie mają problemów ze znalezieniem klubów. Chłopacy po ukończeniu szkolenia nie są zostawieni sami sobie. Zanim zacząłem z panem rozmowę, o jednego z nich dopytywali skauci Jagiellonii Białystok – tłumaczy Tomasz Wierzbicki.
Ratusz przespał rok, a ciężar ratowania najbardziej znanej piłkarskiej marki w mieście wzięło na siebie Stowarzyszenie Piłkarskie. Zespół SP Zawisza prowadzony przez kibiców i społeczników w tym sezonie w dobrym stylu wywalczył awans do A-klasy. W „Serie B” Zawisza przegrał tylko raz, na inaugurację z Wisłą Fordon. W roli gospodarza Zawisza gra na skromnym stadionie w Potulicach, zwanym przez kibiców „kurnikiem”. Na najważniejsze spotkania do Potulic przyjeżdżały nawet dwa tysiące kibiców niebiesko-czarnych.
– Władze Bydgoszczy nie zrobiły nic, aby ratować piłkę na wysokim poziomie, a były ku temu szanse. Przecież mogliśmy prowadzić zespół na licencji WKS i wystartować np. w IV lidze. Cała brać piłkarska została wrzucona do jednego worka przez prezydenta Bruskiego, który powiedział, że z bandytami nie będzie współpracował. Stanęliśmy na głowie i zgłosiliśmy drużynę do B-klasy. I udało się, jest awans – nie kryje radości prezes SP Zawisza, Krzysztof Bess.
Budowa silnej piłki w oparciu o inne kluby, o czym raz po raz przebąkuje ratusz, nie ma szansy powodzenia. W przyszłym sezonie zarówno Polonia, jak i Chemik zagrają w IV lidze. Chemik właśnie co spadł z III ligi, a Polonia świętowała awans z V ligi. O sytuacji na Glinkach i na Sportowej piszemy więcej na kolejnych stronach.
Liczą się emocje kibiców
W 2010 roku, kiedy Rafał Bruski ubiegał się o prezydenturę, zapowiadał w Bydgoszczy prawdziwą sportową rewolucję. „Proponuję szczególne traktowanie dyscyplin i klubów tworzących sportową markę Bydgoszczy i dumę kibiców, w tym żużel w Polonii i piłkę nożną w Zawiszy. Markę i tradycję buduje się długo, niszczy się szybko” – czytamy w ulotce wyborczej sprzed 7 lat zatytułowanej „Liczą się emocje kibiców”. Ponadto prezydent zapowiadał m.in. przebudowę stadionu Polonii na nowoczesny obiekt, zbudowanie toru motocrossowego, a także – „rozwiązanie nierozwiązywalnego dla obecnych władz miasta problemu lodowiska Torbyd, budowę w systemie publiczno-prywatnym, w dalszym etapie odbudowę hokeja w Bydgoszczy”.
Jak prezydent Rafał Bruski rozwiązał problemy hokeistów? Po kilku nieudanych przetargach na sprzedaż Torbydu, miasto zleciło zrównać lodowisko z ziemią. Pod koniec zeszłego roku działkę udało się sprzedać toruńskiej spółce Ard. Co tam powstanie – czy obiekty usługowo-handlowe, czy budynki mieszkalne – nie wiadomo. W miejsce lodowiska prezydent stawia po drugiej strony Brdy, w sąsiedztwie hali Łuczniczka, ślizgawkę z widownią na 300 miejsc za dwadzieścia trzy miliony złotych. Hokeiści apelowali, aby pomyśleć perspektywicznie i powiększyć nieco trybuny, choćby do tysiąca miejsc. Prezydent był nieugięty. – Lodowisko ma służyć mieszkańcom. Liczba szatni i wielkość widowni jest wystarczająca na potrzeby miejskiej ślizgawki. Nie wyobrażam sobie możliwości odbudowy hokeja na bazie jednego lodowiska. Nie widzę szansy, aby z miejskiej kasy wspierać hokej w wydaniu zawodowym – oświadczył w ubiegłym roku na konferencji prasowej Rafał Bruski.
Co z przebudową stadionu Polonii? Ratusz na początku roku zaprezentował wizualizacje nowego obiektu przy ul. Sportowej. Powiedzieć trzeba wprost – z nowoczesnym stadionem ma on niewiele wspólnego. Ratusz chce minimalnym kosztem wybudować skromne, niezadaszone trybuny wokół toru i nowy park maszyn.
Polonia też walczy o życie
Sportowo, żużlowa Polonia pod kierownictwem Władysława Golloba prezentuje się fatalnie. Klub w 10 spotkaniach I ligi zdobył zaledwie trzy punkty i jest na prostej drodze do spadku do drugiej ligi. Prezes Gollob co chwilę szokuje krajowe środowisko speedwaya. W ramach oszczędności zrezygnował z usług podprowadzających. Ich usługi były dla klubu zbyt drogie – każda z pań za jedno spotkanie kasowała sto złotych. W parku maszyn doszło w tym sezonie do bójki z udziałem zawodników i mechaników. Awantura przeniosła się na łamy prasy. W maju podczas meczu pomiędzy Polonią a Wandą Kraków na tor wyjechała polewaczka okraszona cytatem z Adolfa Hitlera: „Zniszczyli, co się dało i nikt w tym nie przeszkadzał. A.H. cytat 33, Władysław Gollob”. Prezes Polonii tłumaczył po meczu, że chciał w ten sposób wyrazić niezadowolenie z faktu, że poprzedni właściciele zadłużyli klub na cztery miliony złotych.
– Cytowanie Adolfa Hitlera to kompletna głupota, niesmak i sytuacja wręcz nie do pomyślenia. Moim zdaniem także prezydent miasta Bydgoszczy nie powinien być obojętny – komentował wybryki żużlowy manager Leszek Tillinger, związany z Polonią Bydgoszcz.
Prezydent do sprawy się nie odniósł. Jego urzędnicy stają jednak w obronie „Papy” Golloba. Nie skreślają go jako prezesa. – Każdy by chciał, aby Polonia walczyła o awans do Ekstraligi, ale realia organizacyjne i budżetowe są takie, że walczy o utrzymanie. (…) Patrzę na funkcjonowanie spółek sportowych jak na proces długofalowy. Nie zawsze są dobre wyniki sportowe. Wierzę, jednak, że ten dobry poziom sportowy wróci – mówił Adam Soroko, zastępca Dyrektora ds. Sportu w Wydziale Edukacji i Sportu Urzędu Miasta Bydgoszczy w programie „Gdańska 27” emitowanym w serwisie wyborcza.pl. – Trudno obarczać ratusz odpowiedzialnością za to, że dziś Polonia jest w pierwszej lidze i walczy o przetrwanie, a piłkarskiego Zawiszy na zapleczu Ekstrakalsy już nie ma, bo właściciel spółki zdecydował się wycofać zespół z rozgrywek. Ratusz nie decyduje o zarządzaniu tych klubów. Ratusz odpowiada za finansowanie klubów. Kwoty, które ratusz przeznaczał na finansowanie m.in. Polonii i Zawiszy, to były kwoty znaczące w Polsce – dodał.
Trudno przyjąć te tłumaczenia ze spokojem. Rafał Bruski obiecał bowiem 7 lat temu, że bydgoskie kluby trafią w ręce managerów z prawdziwego zdarzenia i miasto stworzy efektywny model finansowania sportu zawodowego. Czy powierzenie sterów Zawiszy Osuchowi, a Polonii Gollobowi było dobrym krokiem? Czy przekazywanie znaczących kwot przez miasto przełożyło się na wynik sportowy i efekt marketingowy? Czy kontrola nad tymi spółkami przebiega prawidłowo? Wnioski każdy kibic wyciągnie sobie sam.
Miastem sportu długo nie będziemy
Najgorszy sezon od dekady zanotowała także siatkarska Łuczniczka Bydgoszcz. Klub do samego końca walczył o utrzymanie, zajął ostatecznie 15. miejsce. O poziomie, który bydgoscy siatkarze prezentowali w czasach, kiedy klub sponsorowała Delecta (4. miejsce w Plus Lidze w sezonie 2012/13), możemy zapomnieć. Co prawda w najbliższym sezonie zespół poprowadzi charyzmatyczny trener młodego pokolenia – Jakub Bednaruk, ale nie stawia na walkę o najwyższe cele. Podobna sytuacja jest w bydgoskim Pałacu. Siatkarki w poprzednim sezonie także walczyły o utrzymanie i zajęły ostatecznie 12. miejsce. W nadchodzących rozgrywkach powalczą w elicie, ale raczej nie o medale.
Obecnie jedynym liczącym się drużynowym zespołem walczącym o mistrzostwo i puchary jest zespół Artego Bydgoszcz. Koszykarki w ostatnim sezonie zajęły 4. miejsce i awansowały do EuroCup, drugiego co do ważności europejskiego pucharu. Aby mogły pokazać się w Europie, Urząd Miasta Bydgoszczy musiał sypnąć kasą (250 tysięcy złotych brutto). Nie ma co się oszukiwać. Koszykówka kobiet to sport niszowy, który nie elektryzuje tłumów i nie buduje sportowego potencjału miasta. Rywalizacja pań przyciąga wąskie grono sympatyków.
Trudno także budować „miasto sportu” w oparciu o okazjonalne imprezy lekkoatletyczne. Królowa sportu nie przyciąga bowiem tłumów kibiców na stadion. Czerwcowy Europejski Festiwal Lekkoatletyczny zakończył się frekwencyjną porażką. Na stadion przyszła garstka ludzi. Trudno się dziwić, skoro jedna z największych gwiazd imprezy – Konrad Bukowiecki – pchał kulą na Starym Rynku. Za dwa tygodnie Bydgoszcz będzie gościć imprezę rangi mistrzowskiej - Mistrzostwa Europy do lat 23. Gród nad Brdą jest jedynym w historii miastem, w którym zawody tej rangi będą gościły po raz drugi (pierwszy raz w 2003). Nawet jeśli między 13 a 16 lipca stadion przy ul. Gdańskiej 163 wypełni się kibicami, to po zawodach opustoszeje na długi czas. Jeśli miasto nie wpuści Zawiszy na Zawiszę, stadion będzie stał pusty przez lata.