Rodziny zapłacą mniej za śmieci. „To nie jest sprawiedliwe” [ROZMOWA]
Rodzina Barbary Koneckiej skorzysta na planowanych zmianach opłat/fot. Anna Kopeć
Barbara Konecka wraz z mężem i pięciorgiem dzieci żyją w około 60-metrowym mieszkaniu w Fordonie. O planowanych przez miasto zmianach stawek za odbiór śmieci dowiedziała się od małżonka, który pilnie śledzi przekazy medialne.
Inne z kategorii
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Bohaterowie Solidarności. Walka o dziedzictwo polskie, która się nie skończyła [KOMENTARZ, WIDEO]
Sławomir Jezierski: Jaką ilość śmieci tygodniowo wyrzuca Pani rodzina?
Barbara Konecka: Dwa 30 litrowe pojemniki, tyle przez tydzień się uzbiera. Ale zdarza się, że jest ich mniej. Do tego jeszcze plastikowe butelki, opakowania i szkło. W okresie letnim będzie ich więcej, bo kupujemy więcej napojów. Na naszym osiedlu widzę, że ludzie segregują śmieci. Ale są też przypadki podrzucania śmieci, kiedy to obcy podjeżdżają samochodami i zostawiają worki przy wiatach. Najczęściej wieczorami, aby nie być zauważonymi. Wolą nie płacić, podrzucić lub wywieść na dzikie wysypisko.
Siedem osób – więc rachunek za śmieci macie wysoki.
Mamy duże opłaty. Za mieszkanie wychodzi obecnie powyżej 500 złotych. Za śmieci płacimy normalnie, według miejskich stawek.
Czyli od siedmiu osób 91 złotych?
Tak. Jeśli tak wychodzi...
Zgodnie z pomysłem prezydenta zapłacicie 29 złotych. Czy wysokość opłat, która byłaby zależna od posiadanej powierzchni mieszkania, a nie od liczby osób, które je zajmują, to sprawiedliwe rozwiązanie?
Moim zdaniem nie. Gdybym mieszkała sama i miałabym zapłacić tyle samo, co kilkuosobowa rodzina, z pewnością bym się buntowała, byłabym oburzona na taki stan rzeczy. Nam teraz jest trochę łatwiej, dzięki 500+.
Gdy zdecyduje się Pani oddać swój głos w konsultacjach społecznych, za którą propozycją urzędu się Pani opowie?
Jeśli miałaby być, jak mówią, jedna podwyżka, ta od metra i nie będą już więcej podwyższać, to wydaje mi się, że to jest lepsza od podnoszenia cen co roku.