Ukraińcy na UKW: "Nie chcę wyjeżdżać z Bydgoszczy"
– Jest nas w Bydgoszczy coraz więcej. Gdy przyjechałam, w akademiku mieszkało 10 Ukraińców, dziś jest nas 50 – opowiada Anastazja Tereszczenko/fot. Anna Kopeć
20-letnia Anastazja Tereszczenko założyła na UKW Bractwo „Tryzub” i opiekuje się ukraińskimi studentami. - Oprowadzam ich po mieście i tłumaczę, że tu nie przechodzi się na czerwonym świetle, a w autobusach nie jeździ się bez biletu – opowiada.
Inne z kategorii
Bydgoski weekend - kalendarz wydarzeń. Bądź na bieżąco
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Magdalena Gill: Jak trafiłaś do Bydgoszczy?
Anastazja Tereszczenko: Przyjechałam 15 września 2014 r., bo mama wymarzyła sobie, że będę studiować w Polsce. Dziadek był Polakiem, mieszkał niedaleko Bydgoszczy. O Polsce zawsze mówiło się w domu z wielkim sentymentem, pielęgnowało tradycje. Święta obchodziliśmy i katolickie, i prawosławne. Od kiedy pamiętam, mieliśmy dwa Boże Narodzenia i dwie Wielkanoce. Kiedy byłam mała, śpiewałam i jeździłam do Polski na festiwale, i byłam nią zachwycona. Bardzo mi się tu podobało, zawsze chciałam tu mieszkać, choć prawdę mówiąc, poważnie o tym nie myślałam.
Sama znalazłaś sobie uczelnię?
Miesiąc przed rozpoczęciem studiów zaczęłyśmy szukać z mamą polskiej uczelni. Znalazłyśmy Bydgoszcz i UKW. Zadzwoniłyśmy do działu spraw studenckich i tam odebrała pani Angelika Warmbier, która pomogła nam wszystko zorganizować, załatwić, wypełnić różne dokumenty i tak dalej. Przyjechałyśmy na egzamin wstępny. Zdałam go, a wtedy mama wyjechała i mnie, wówczas 17-letnią, tu zostawiła.
Znałaś język?
Podstawowe słowa: proszę, dziękuję, dzień dobry. Na Ukrainie miałam kurs, dzięki któremu zdałam egzamin, żeby dostać Kartę Polaka. Ale prawdę mówiąc, moja znajomość języka była żadna.
Teraz mówisz świetnie.
Słuchałam, jak ludzie rozmawiają. Czytałam książki, oglądałam telewizję, słuchałam radia. Sama się nauczyłam. Gramatykę poznawałam z książek.
Dlaczego mamie aż tak zależało, żebyś studiowała w Polsce? Tylko z sentymentu?
Ja też marzyłam o studiach w Polsce. Studiuję na trzecim roku edukację muzyczną. Na Ukrainie po tym kierunku trudno znaleźć pracę. Edukacja w Polsce jest na wyższym poziomie. Dyplom polskiej uczelni gwarantuje mi znalezienie pracy w całej Unii Europejskiej, z ukraińskim dyplomem nie dostanę jej nawet w Polsce.
Mama zna język polski?
Kiedyś tu pracowała, regularnie przyjeżdża i swobodnie porozumiewa się po polsku. Obecnie pracuje na Ukrainie, ale za cztery lata idzie na emeryturę i wtedy chce tu zamieszkać na stałe.
Opowieści o Polsce sprawdziły się, gdy przyjechałaś na studia?
Tak, bardzo podoba mi się w Polsce. Nie wyobrażam sobie studiów na Ukrainie. Uwielbiam Bydgoszcz, dla mnie to rodzinne miasto.
A Polacy jak cię przyjęli?
Wspaniale. Od razu czułam się tu dobrze. Wykładowcy przyjęli mnie z wielkim zrozumieniem. Nigdy nie czułam się tu obca.
Łatwo jest Ukraińcom utrzymać się na studiach w Polsce?
To zależy od sytuacji finansowej rodziców, ale na Ukrainie płaci się za studia, więc ceny są podobne, tym bardziej że bydgoska uczelnia ostatnio obniżyła opłaty dla Ukraińców. Ostatnio to przeliczałam i okazało się, że prawie na to samo wychodzi.
A codzienne życie?
Też, bo na Ukrainie ostatnio ceny bardzo wzrosły. Wszystko zależy od tego, ile zarabiają rodzice. Moja mama jest dyrektorem pałacu kultury i zarabia miesięcznie około 500 zł, więc ciężko byłoby jej mnie utrzymać. Ja jednak tego nie potrzebuję, bo mam stypendium, Kartę Polaka, czasem znajdę jakąś pracę. Samo moje stypendium jest wyższe niż pensja mojej mamy. Ale myślę, że rodzice innych Ukraińców, którzy studiują na UKW, są w stanie płacić za ich studia. I decydują się na to, bo powszechnie uważa się, że uczelnie polskie kształcą lepiej niż ukraińskie.
W akademiku mieszkasz z Ukrainką?
Mieszkam z moją kuzynką. Przyjechała do Bydgoszczy na studia magisterskie z kulturoznawstwa. Namówiłam ją. Wszystkich namawiam.
Założyłaś na UKW Bractwo „Tryzub”. Dlaczego?
Żeby zaopiekować się wszystkimi Ukraińcami na uczelni, bo wiem, jak ciężko jest na początku. W Polsce wszystko jest dla nas inne – od tradycji po język. Ukraińców jest na UKW coraz więcej. Kiedy przyjechałam, w akademiku mieszkało nas tylko dziesięciu, obecnie jest nas pięćdziesiąt.
Co was najbardziej zaskakuje w Polsce ?
Dla mnie wszystko było zaskakujące, a najbardziej chyba mandaty. Wprawdzie żadnego jeszcze nie dostałam, ale tam, gdzie mieszkam, nie ma mowy, by dostać karę np. za przejście na czerwonym świetle. Nikt się tym nie przejmuje, ludzie przechodzą i jeżdżą na czerwonym. Tak samo za jazdę bez biletu. Ludziom, którzy przyjeżdżają tu na studia, tłumaczę, jak małym dzieciom, że trzeba kupić bilet na autobus i na przejściu poczekać na zielone światło. Na Ukrainie nikt na to nie zwraca uwagi.
Co jeszcze radzisz początkującym ukraińskim studentom?
Jeśli nie są pełnoletni, by nie chodzili w nocy do klubów i nie szwendali się po mieście. Zapoznaję ich z regulaminem akademika, uczelnianym, kartą pobytu, pomagam w sprawach organizacyjnych. Robimy kilkugodzinną wycieczkę po Bydgoszczy, pokazuję, gdzie kto ma zajęcia i tak dalej.
Z czym sobie radzą najgorzej?
Z językiem. Im bliżej sesji, tym widzę, że im trudniej. Bardzo trudno się przestawić i zacząć mówić po polsku. Ja przez pierwszy miesiąc w ogóle się nie odzywałam.
Ale nasza uczelnia organizuje kursy języka polskiego, co bardzo pomaga. Wykładowcy też są przyzwyczajeni, dużo tłumaczą, czasem szukają słów po rosyjsku. Bardzo się starają i rozumieją, że mamy barierę językową.
Ukraińcy asymilują się z Polakami?
To zależy od człowieka. Na pierwszym spotkaniu zawsze im mówię, żeby angażowali się w rozmowy z Polakami, bo tak szybciej nauczą się języka. Wiem to po sobie. Staram się zabierać ich na różne wydarzenia na uczelni, żeby mogli poznawać coraz więcej ludzi.
Dobrze się czują w Polsce?
Nie słyszałam, by komuś tu było źle, dlatego wszystkim, których znam, polecam studia w Polsce. Często jeżdżę na Ukrainę z prorektorem UKW, by promować tam naszą uczelnię i Bydgoszcz. Spotykam się z potencjalnymi studentami i zachęcam, by przyjeżdżali, bo tutaj można zdobyć lepsze wykształcenie.
Co chciałabyś robić po studiach?
Na razie chcę ukończyć licencjat, zrobić magisterkę. Później bardzo chciałabym pracować jako tłumacz. Opiekuję się Ukraińcami na UKW i bardzo mi się to podoba. Teraz tłumaczę teksty z ukraińskiego na polski oraz z polskiego na ukraiński i rosyjski, i bardzo to lubię.
Zostaniesz w Polsce?
Nie chcę wracać na Ukrainę. Jeżdżę tam maksymalnie na tydzień. Przyzwyczaiłam się już do Bydgoszczy.
Anastazja Tereszczenko – ma 20 lat, pochodzi z miasta Kałusz w obwodzie iwanofrankowskim (zachodnia Ukraina, niedaleko Lwowa). Studiuje na trzecim roku edukację muzyczną na UKW.