Stowarzyszenia katolickie chcą odwołania Bruskiego
– Bydgoszcz do czegoś się budzi. Powstaje dobro wspólnego działania na rzecz naszego miasta – mówią Katarzyna Chrzan i Maciej Różycki. Z reprezentantami środowisk katolickich, które poparły inicjatywę odwołania prezydenta Bydgoszczy, rozmawia Michał Jędryka.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Michał Jędryka: W Waszej deklaracji i w czasie konferencji prasowej jako pierwszy z trzech zarzutów postawiliście prezydentowi miasta dopuszczanie do bluźnierczych przedstawień w Teatrze Polskim. Czy prezydent bezpośrednio odpowiada za repertuar teatru?
Maciej Różycki: To nie jest przecież nowa sprawa. Po przedstawieniu „Popiełuszko”, które insynuowało, że współwinna śmierci księdza Jerzego Popiełuszki jest hierarchia kościelna, domagaliśmy się odwołania dyrektora teatru. Wtedy prezydent Bruski murem stanął za dyrektorem. Podobnie zachowywał się po przedstawieniu „Golgota Picnic”, występował też w obronie festiwalu teatralnego, na który zostały obcięte dotacje z Urzędu Marszałkowskiego, a w czasie którego odbyło się kolejne obrazoburcze przedstawienie.
To wszystko skłania nas, żeby powiedzieć, że pan Rafał Bruski, jako prezydent miasta, ma ogromny wpływ na kulturę, bo obsadza stanowiska w instytucjach kulturalnych miasta, a przynajmniej ma na tę obsadę bardzo znaczący wpływ. Tym samym bierze odpowiedzialność za te osoby i za ich decyzje. To nie są jednorazowe wybryki, to jest zaplanowana polityka kulturalna.
Katarzyna Chrzan: Jeśli prezydent miasta nie wypowiada się na temat tak kontrowersyjnej sztuki, to oznacza, że ją akceptuje. Piastując takie stanowisko, wystarczy nic nie powiedzieć o sztukach takich jak „Golgota Picnic” albo „Nasza i wasza przemoc”, by automatycznie stać się ich promotorem, choć nie wprost. To jest widoczna ideologizacja kultury, nawet, jeśli ktoś nie ma bladego pojęcia, jak to wygląda od strony mecenatu.
Nie obawiacie się oskarżenia o mieszanie religii i polityki?
KCh: Jeśli za moje pieniądze jako podatnika powstaje sztuka, w której Jezus Chrystus, więc ktoś bardzo mi bliski, kogo bardzo kocham, jest obrażany, to jak mogę nie zareagować?
Gdyby ktoś z rodziny osoby o całkiem innym światopoglądzie, albo ktoś z rodziny pana Bruskiego, byłby poniewierany jako bohater sztuki, czy ta osoba nie zareaguje? Nawet światopogląd nie ma z tym wiele wspólnego, to naturalna ludzka reakcja na obrażanie najbliższych nam osób!
I właśnie dlatego nie da się jakimś mentalnym młotem pneumatycznym oddzielić świata politycznego od katolicyzmu. Przecież ja żyję w społeczeństwie, Bóg mnie w nim postawił. W tym właśnie konkretnym społeczeństwie odbywają się sprawy polityczne, które niekiedy chcą deprecjonować osobę wierzącą. To gra, która kiedyś w konsekwencji doprowadzi do prześladowań chrześcijan. Jeśli ktokolwiek wymaga od chrześcijanina, aby występował ze swoją wypowiedzią jak niechrześcijanin, to jest to już in se żądanie wyrzeczenia się wiary. Szydzące opinie o chrześcijanach jako o ludziach niemyślących jest zideologizowaną ignorancją, której ofiarami tak naprawdę są osoby głoszące owe opinie.
W Bydgoszczy żyją też ludzie niewierzący...
KCh: Często rozmawiam z osobami niewierzącymi, mam też bardzo bliskich przyjaciół ateistów. Bardzo lubimy rozmawiać o sprawach wiary i Kościoła, wspólnie szukać przyczyn ostatecznych. Wzajemnie dajemy sobie coś, co jest bardzo ważne, dobre i piękne, bo takie właśnie są szczere relacje międzyludzkie! Ale nikt z nas w tych dyskusjach nie obraża siebie nawzajem czy kogoś z naszych rodzin, a dla katolika Jezus Chrystus jest rodziną, Bóg jest Ojcem – i właśnie taka jest ta relacja z Nim. Osobista i najważniejsza.
My musimy zobaczyć pewną zasadniczą różnicę między ateizmem a antyteizmem. Ten drugi, z którym mamy współcześnie wielokrotnie do czynienia, nie jest już dialogiem na płaszczyźnie rozumu ludzkiego, ale jest prześladowaniem za wiarę.
To poważne argumenty przeciwko prezydentowi, który sprawuje jednak władzę w mieście.
MR: Często władzę pojmuje się jak panowanie. Natomiast w naszej cywilizacji władza jest służbą. Jeżeli pan Rafał Bruski został wybrany w mieście, w którym większość osób przyznaje się do katolicyzmu, powinien służyć tym, którzy wybrali go na reprezentanta swojej woli. Człowiek, który otrzymał władzę, musi oddzielić to, co by chciał zrobić, co sobie wymarzył, od tego, co jest wolą tych, którzy mu powierzyli władzę. Owszem, nie może być marionetką, którą się steruje, natomiast nie może wykorzystywać swojej władzy do realizacji zamierzeń, które są przeciwne woli wyborców.
KCh: Prezydent miasta z mocy prawa ma wykonywać dla mieszkańców pewne usługi, w zamian za co to my go utrzymujemy! Przykładowo, jeśli idziemy do piekarni po chleb, płacimy i ufamy, że ktoś dba o to, aby chleb był dobry. Po chleb idą wierzący i niewierzący, podobnie do teatru. Wyobraźmy sobie teraz sytuację, w której wszyscy kupują chleb, do którego dołącza się ulotkę z wizerunkiem Jezusa Chrystusa pokazanego w sposób bluźnierczy, za tę ulotkę także trzeba zapłacić… Pozostawiam to do samodzielnej oceny. Tu nie trzeba wiary, aby zrozumieć absurdalność sytuacji, wystarczy podjąć refleksję rozumową!
Ale skoro mówimy o chlebie, to prezydent miasta mógłby powiedzieć, że właśnie w tych sprawach, które są materialne, przeliczalne na pieniądze, usługi są wystandaryzowane. Natomiast tutaj mamy do czynienia ze sprawami ideowymi, imponderabiliami, z wolnością sztuki...
KCh: Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że w życiu społecznym mamy obowiązek kierować się prawdą. Prawda kończy się, gdy człowiek nie szanuje człowieka – wtedy zaczyna się ideologia. Taka ideologia jest pierwszym ruchem w kierunku budowania państwa totalitarnego.
Państwo totalitarne nie buduje się gdzieś pośród scentralizowanej władzy parlamentarnej, ono buduje się kroczek po kroczku w małych ojczyznach.
Katolik to człowiek, który ma zdrowy rozsądek i się nim posługuje. Nie szuka idei, szuka prawdy. Katolika chce się przedstawić za pomocą określeń typu „mocher”, „oszołom”, „nawiedzony”, jednak osoby, które szydzą z wierzących, muszą sobie zdać sprawę, że powód szyderstwa jest w nich samych, że ktoś złapał ich na haczyk jakiejś ideologizacji. I znów to nie ma nic wspólnego z wiarą. Aby to zobaczyć, wystarczy rozum, a wiara dopełnia treść o wymiar ostateczny.
Argumenty posła Skuteckiego, który wystąpił z inicjatywą referendalną, dotyczą innych spraw: komunalnych, gospodarczych. Jaki jest wasz stosunek do tych zarzutów, które są stawiane prezydentowi?
MR: Gdyby nie akcja referendalna, to wiele podwyżek zostałoby wprowadzonych i pan Rafał Bruski nie zacząłby się z tego wycofywać. Samo to, że się wycofuje dzisiaj, udowadnia, że można było inaczej. Wydaje mi się, że jest bardzo niedobrze, gdy ktoś kto sprawuje władzę w mieście, zaczyna to miasto traktować jak przedsiębiorstwo, które ma przynosić zyski. Rozumiem, że bilans musi wyjść na zero, ale są wartości, których nie da się przeliczyć na pieniądze. Pamiętajmy o tym, że kroplą, która przelała czarę, była chęć prezydenta sprowadzenia imigrantów do Bydgoszczy. To jest przenoszenie interesu partyjnego ponad interes mieszkańców.
KCh: W czasie rozmowy z panami Skuteckim i Skrzypkiem, zaangażowanymi w komitet referendalny, zauważyłam wielkie zaangażowanie i pasję działania, ogromne pragnienie wielu ludzi i piękną, wspólną odpowiedzialność za nasza małą ojczyznę.
Myślę, że Bydgoszcz do czegoś się budzi. Mam nadzieję, że z tych działań, niezależnie od samego referendum i jego wyniku, już powstaje dobro wspólnego działania, działania dla dobra Bydgoszczy. Widać tę niesamowitą, szczerą troskę w ludziach o dobro społeczności miasta. Pod względem wiedzy o zarzutach wobec prezydenta wszyscy się uzupełniają. To jest właśnie wspólne działanie dla dobra.
Zaskakuje mnie to, że środowisko medialne w Bydgoszczy, które taką dyskusję i debatę powinno dla dobra wspólnego wspierać, a w pewnym sensie nawet organizować, zachowuje się dziwnie, jakby nie chciało drążyć tematu referendum. To mnie dziwi, tym bardziej, że pracuję jako dziennikarz ogólnopolskiego portalu Prawy.pl i obserwuję niejako zawodowo z zewnątrz owo słabe w moim odczuciu zaangażowanie mediów lokalnych. Sądzę, że tak poważna dla miasta sprawa, jak propozycja referendum, powinna być medialnie przejrzana.
Jaka Bydgoszcz przyszłości powinna wyłonić się z tej debaty?
MR: Bydgoszcz jest wciąż miastem, które po zamknięciu biur pustoszeje. Ludzie zamykają się w swoich domach, mieszkaniach… Trzeba dociec przyczyn takiego stanu rzeczy, zrozumieć życie miasta. Rządzenie nie polega tylko na tym, żeby z miasta zrobić centrum biznesu i rozrywki. Można bowiem zbudować drugie Las Vegas – bardzo bogate i świetnie prosperujące – w którym nie będzie prawdziwego życia społecznego.
KCh: Bydgoszcz jest na tyle duża, że powinny być liczne środowiska, które proponowałyby rozmaite inicjatywy społeczne. Trzeba je dostrzegać, promować i wspierać. Nie chodzi o to, by wszystko robiły władze miasta, ale by wyzwolić inicjatywę u ludzi, którym udostępni się środki i możliwości miasta dla dobrych inicjatyw. Dobrych i samodzielnych!
MR: Tak, jest to cecha wielkomiejska, że rozmaite środowiska powinny proponować różne rzeczy, wokół których skupi się życie społeczne. Również życie religijne katolickie.
Finansowanie in vitro – to ostatni z zarzutów, który stawiacie prezydentowi.
KCh: Nie chcę wchodzić w tym miejscu w dyskusję o dopuszczalności in vitro, bo to jest tak niesłychanie ważne i wymaga poświęcenia temu zagadnieniu osobnej dyskusji, i to niejednej! Ale trzeba mocno podkreślić, że nie powinniśmy za to płacić – bez względu na wyznanie. Jeśli chcemy wiedzieć, dlaczego nie powinniśmy, musimy bardzo dobrze zapoznać się z realnym przebiegiem całej procedury. Osoby nieznające zagadnienia mogą być zaskoczone, ile jest w tym zła, zarówno od strony moralnej, jak i czysto medycznej.
MR: Po drugie, in vitro niczego nie leczy, nie przywraca płodności. Te pieniądze można by przeznaczyć na coś innego, na przykład na rzeczywiste leczenie za pomocą naprotechnologii.
Katarzyna Chrzan – redaktor Prawy.pl, Fundacja SOS Obrony Poczętego Życia, filozof;
Maciej Różycki – Solidarni 2010
Stowarzyszenia katolickie popierają odwołanie Bruskiego
Zbiórka podpisów pod referendum w sprawie odwołania prezydenta Rafała Bruskiego rozpoczęła się 3 lipca. Inicjatorzy, z posłem Kukiz’15 Pawłem Skuteckim na czele, muszą uzbierać około 30 tys. podpisów w dwa miesiące. W ubiegłym tygodniu do inicjatywy przeprowadzenia referendum przystąpiły ruchy i stowarzyszenia katolickie. Zarzucają prezydentowi brak poszanowania uczuć religijnych i patriotycznych. Wyrazem tego miało być przyzwalanie na wystawianie w Teatrze Polskim bluźnierczych i pornograficznych sztuk, organizacja Europejskiego Festiwalu Rozrywki na Starym Rynku podczas Wielkiego Tygodnia w 2013 r. Za skandaliczne uznano też wspieranie przez prezydenta działań na rzecz finansowania z budżetu miasta procedury in vitro. Pod oświadczeniem podpisali się przedstawiciele: oddziału Akcji Katolickiej działającego przy parafii Chrystusa Króla w Bydgoszczy, Civitas Christiana, Solidarnych 2010 o. Bydgoszcz, Fundacji SOS Obrony Poczętego Życia, Towarzystwa Świętego Wojciecha, Diakonii Społecznej Ruchu Światło–Życie, Bydgoskiego Klub „Gazety Polskiej” i Bydgoskiej Ligi Rodzin. Uchwałę o przystąpieniu do komitetu referendalnego w sprawie odwołania prezydenta Bydgoszczy podjęła także Rada Osiedla Smukała – Opławiec – Janowo.