Wspomnienia syna barona narkotykowego [RECENZJA]
Na temat Pabla Escobara napisano już wiele książek. Na motywach jego życia oparto również dwa pierwsze sezony popularnego serialu Netflixa „Narcos”. Tym razem, w niezwykle interesującej książce, kulisy życia narkotykowego barona przedstawia jego syn, Juan Pablo Escobar.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Pablo Escobar przestępczą karierę zaczynał jak wielu podobnych mu młodych ludzi w Kolumbii. Drobne kradzieże ze sklepów, oszustwa, podrabianie świadectw maturalnych, wreszcie kradzieże samochodów. Prawdziwe pieniądze zdobył jednak na handlu narkotykami, którym zajął się na tyle wcześnie, że nie miał zbyt dużej konkurencji i dzięki wrodzonemu sprytowi, szczęściu oraz osobowości opanował światowy rynek narkotyków, stając się jego najważniejszym graczem. Już na początku swej przestępczej działalności miał zadeklarować, że jeśli przed trzydziestym rokiem życia nie „zarobi” miliona dolarów, to popełni samobójstwo. Nie musiał tego robić, bo wiele lat wcześniej obracał już znacznie większymi kwotami.
Słynął wręcz z niezwykłej skuteczności. Jego syn pisał: „Na potrzeby tej książki rozmawiałem z wieloma osobami. Moją uwagę zwróciło to, że wszyscy zgadzali się co do jednego: ojciec miał wielki talent do zwodzenia władz. Gdy tylko jeden pas [startowy, dla samolotów przemycających narkotyki] zostawał odkryty i zniszczony, on natychmiast znajdował inny; jeśli zdemaskowano jakieś laboratorium, kilka dni później zakładał nowe”.
Escobarowi sprzyjały również czasy, w których rozpoczynał swoją narkotykową karierę. W Ameryce, czy szerzej w świecie Zachodu, zapanowała swoista moda na narkotyki, były one wszechobecne, a więc i zapotrzebowanie na nie było gigantyczne. Jak przytacza autor, amerykański „Newsweek” z maja 1977 r. w jednym z tekstów informował swoich czytelników o tym, że na wielkich przyjęciach organizowanych przez bohemę artystyczną Los Angeles i Nowego Jorku do dobrego tonu należało roznoszenie kokainy wraz z kawiorem Beluga i szampanem Don Perignon na dużych srebrnych tacach.
Pomysłowość bez granic
Początkowo Escobar przerzucał kokainę do USA metodą „na cebulę”, czyli ukrytą w ciężarówkach wypełnionych właśnie cebulą. Każdy samochód wiózł od ośmiuset do tysiąca kilogramów narkotyku. Przez pewien czas środek odurzający przemycano w jeansowych spodniach nasączanych płynną kokainą. Jako transporty odzieży legalnie wysyłano je do wielu miast w USA. Po dotarciu na miejsce, chemicy prali spodnie w specjalnym płynie, uzyskując w ten sposób płynną kokainę, którą później odparowywali. Pomysł był prosty, chociaż zarazem niezwykle bezczelny, tak jak i wiele innych pomysłów Escobara. Gdy ktoś doniósł władzom o tym sposobie przemytu, wpadł on na coś równie bezczelnego. Jego syn opisuje to następująco: „Kilka dni później ojciec znów z szerokim uśmiechem oświadczył: chłopcy, pamiętacie, że »spalił« mi się szlak dżinsowy? – Tak szefie [odpowiedzieli]. – No to wyobraźcie sobie, że dalej wysyłam te dżinsy, a agenci DEA [służby zwalczającej narkotyki] dostają szału, bo piorą je i piorą, a tam nic nie ma. Teraz impregnujemy kartony, w które są zapakowane spodnie i odzyskujemy narkotyk, kiedy oni wywalają je na śmieci”.
Kolejnym sposobem przemytu było tzw. „bombardowanie”. Metoda ta polegała na zrzucaniu z awionetek lecących na niewielkiej wysokości paczek z kokainą wprost do morza niedaleko wybrzeży Miami lub na mokradła leżące nieopodal tego miasta. Później metody udoskonalano, co powodowało, że przemycać można było więcej narkotyków, na dodatek szybciej i bardziej bezpiecznie. Przemyt odbywał się dużymi samolotami, szybkimi łodziami motorowymi i innymi środkami transportu.
Przepych i rozdawnictwo
Handel narkotykami zapewnił Escobarowi ogromną fortunę, szacowaną na miliardy dolarów. Jaki dokładnie majątek rzeczywiście zgromadził, tego nikt nie był w stanie stwierdzić, łącznie z samym zainteresowanym. Słynął on z wielkiej rozrzutności oraz szczodrości wobec swoich najbliższych, bliższej i dalszej rodziny oraz wiernych i lojalnych współpracowników. Ktoś zażyczył sobie samochód lub samolot – nie było problemu, ktoś inny mieszkanie albo dom – podobnie. Luksusowe zegarki, biżuterię i tym podobne „drobiazgi” rozdawał hurtowo. Aby zaskarbić sobie przychylność okolicznej ludności, podczas świąt rozdawał wszystkim dzieciom prezenty. Każdy dostawał słodycze i po kilka zabawek, wcale nie tandetnych, ale porządnych i drogich. Były one dostarczane specjalnymi ciężarówkami wypełnionymi upominkami po sam sufit.
Dla kaprysu stworzył w swojej posiadłości ogromny ogród zoologiczny, do którego sprowadził wiele egzotycznych zwierząt. Tylko za dwie unikatowe czarne papugi zapłacił 400 tysięcy dolarów. Pamiętać jednak musimy, że innych ptaków było znacznie więcej, poza nimi słonie, zebry, żyrafy i dziesiątki innych zwierząt. Wszystkie przetransportowano specjalnie dla niego samolotami z Afryki. Ogród zoologiczny udostępniany był całkowicie za darmo wszystkim chętnym. Codziennie przewijały się przez niego tłumy.
Escobar szastał pieniędzmi na prawo i lewo. Gdy jego syn szedł do Komunii, zaproszenia i czekoladki przywieziono aż ze Szwajcarii prywatnym samolotem. Wracając, samolot miał międzylądowanie w Paryżu, „aby zabrać dwadzieścia butelek Petrus Pomerol z 1971 roku, jednego z najdroższych win świata”. Jak podaje dalej „Dziewiętnaście z tych butelek skończyło parę lat później na śmietniku. Bo nikt ich nie pił. Podobno ktoś je wyrzucił, twierdząc, że były stare”.
Na rodzinnych uroczystościach często odbywały się loterie obrazów słynnych malarzy, a także rzeźb i antyków. W organizowanych dla znajomych turniejach tenisowych główną nagrodą był luksusowy samochód. W przypadku, gdy wygrał ktoś, kto już miał takie auto, oddawano je dla biednych. „Kwiaty do penthouse’u o powierzchni tysiąca sześciuset metrów kwadratowych i dwóch poziomach znajdującego się w budynku Mónaco przywożone były dwa razy w tygodniu z Bogoty samolotem ojca. Pewnego razu mama zapytała, czy sama może się tym zająć, a tata odpowiedział: »Kochanie, skoro Onasis posyłał po ciepły chleb dla Jacqueline do Paryża, to ja mogę posłać do Bogoty po kwiaty dla ciebie«”. Zachcianek było znacznie więcej. Wspomnieć można chociażby o zastawie stołowej dla 24 osób za, bagatela, czterysta tysięcy dolarów.
Symbolem zbytku i luksusu była jego posiadłość Nápoles, nazwana tak na cześć Ala Capone, którego rodzina przybyła do Ameryki właśnie z Neapolu. Syn Escobara opisał tę posiadłość w następujący sposób: „Kilka faktów dotyczących Nápoles: hacjenda miała własną stację benzynową, warsztat samochodowy i lakiernię; dwadzieścia siedem sztucznych jezior; sto tysięcy drzew owocowych; największy w Ameryce Łacińskiej tor do motocrossu; park jurajski z dinozaurami naturalnych rozmiarów; dwa lądowiska dla helikopterów i pas startowy [dla samolotów] długości około tysiąca metrów; tysiąc sześciuset pracowników; trzy tysiące hektarów; trzy ogrody zoologiczne i dziesięć domów rozrzuconych po całym terenie”.
Tragiczny finał
Życie w zdominowanym przez handel narkotykami świecie to jednak nie same luksusy i przyjemności: to również strach, cierpienie, a często też śmierć. Syn Escobara wspomina: „Ze względu na życie, jakie przypadło mi w udziale, dużą część dzieciństwa spędziłem wśród najgroźniejszych przestępców w kraju. Za towarzyszy zabaw w kryjówkach lub podczas podróży miałem ludzi, których znałem jedynie z pseudonimów, takich jak »Palillo«, »Archivaldo«, »Agonia«, »Kolczyk«, »Otto«, »Brudas«, »Pinina«, »Pasarela«, »Chudy Czacha«, »Pukawa«, »Chicha«, »Maluszek«, »Séforo«, »Monín«, »Smerf«, »Orejitas«, »Cejitas«, »Mistrzu« i wielu innych. Stali się oni dla mnie bliskimi osobami”. W innym miejscu dodawał: „W kryjówkach ojca nie miałem kolegów, z którymi mógłbym się bawić, dlatego grałem w piłkę albo w Nintendo z ochroniarzami”.
Sielanka skończyła się niemal równie szybko, jak się zaczęła. Wyniszczająca wojna narkotykowa z konkurencyjnym kartelem narkotykowym z Cali. Do tego walka z władzami Kolumbii i USA, które zamierzały ukrócić narkotykowy biznes Escobara. Zaczęły się różnego rodzaju napady, porwania, zabójstwa, zamachy bombowe. Brutalna wojna dotykała nie tylko gangsterów, ale również ich rodziny. Chcąc chronić życie swoje i swoich bliskich, Escobar musiał się ukrywać. W końcu zginął, a jego majątek natychmiast został rozkradziony lub przekazany konkurencyjnym kartelom w zamian za ocalenie żony i dzieci Escobara. O kulisach tych wszystkich wydarzeń w pasjonujący sposób, na kartach przywoływanej tutaj książki, opowiada jego syn, Juan Pablo Escobar.
Juan Pablo Escobar, Mój ojciec. Pablo Escobar
Wydawnictwo Zysk i S-ka