Gastronomia wraca do życia. Bydgoskie restauracje i bary po otwarciu
fot. archiwum/Anna Kopeć
Po ponad dwumiesięcznej przerwie restauracje, kawiarnie i bary otwierają swoje drzwi dla klientów. Stęsknionym za gośćmi właścicielom i pracownikom lokali niestraszne obostrzenia ani ograniczenia.
Inne z kategorii
Wakacje składkowe są już bardzo popularne. ZUS wciąż przyjmuje wnioski
Już nie będzie śmierdzieć z Siernieczka. Remondis uszczelnił swoje hale
W związku z trzecim etapem „odmrażania” gospodarki, od 18 maja m.in. możemy wybrać się do restauracji, kawiarni czy barów. Na specjalnych zasadach i przy zachowaniu podwyższonych wymogów sanitarnych, ponownie możemy usiąść w lokalach gastronomicznych i zjeść posiłek na miejscu. Przez ponad dwa miesiące było to niemożliwe z powodu wprowadzonych obostrzeń spowodowanych pandemią koronawirusa.
Wydawanie posiłków w restauracji wiąże się teraz z nowymi wytycznymi – wprowadzono limity klientów, obowiązek dezynfekcji stolików i dystans społeczny, a obsługa lokalu i kucharze muszą mieć założone maseczki i rękawiczki. Pomimo trudnej sytuacji bydgoskie lokale gastronomiczne świetnie sobie radzą, a czas nieobecności klientów postanowili pozytywnie wykorzystać.
Funkcjonująca przy pubie „Kubryk” Pizzeria Piratto (Podwale 3) była jedną z pierwszych w Bydgoszczy, która otworzyła swoje drzwi po wprowadzeniu trzeciego etapu odmrażania gospodarki. Na swoich klientów „Kubryk” czekał już od godziny zero (18 maja). – Nasi wszyscy pracownicy spragnieni byli pracy i kontaktu z ludźmi – mówi właściciel lokalu, Łukasz Kubicki. – Teraz klienci do nas bardzo chętnie przychodzą – dodaje. Właściciel postanowił zagospodarować okres społecznej kwarantanny. – Wykorzystaliśmy ten czas w stu procentach, zrobiliśmy remont ogródka i toalet – mówi Kubicki.
Także Karczma Rzym (ul. Grunwaldzka 309) nie próżnowała w okresie nieczynnych restauracji. – Zrobiliśmy remont, przygotowaliśmy sale i nowe menu, więc wykorzystaliśmy ten czas pozytywnie – mówi manager ds. uroczystości, Paweł Jakubczak. Do dyspozycji jest także ogród, dzięki któremu restauracja może obsłużyć większą liczbę gości. Bajkowy świat „Pani Twardowskiej” Adama Mickiewicza ponownie odwiedzają klienci. Dobrze przygotowani w obecnej sytuacji pracownicy restauracji czekają na gości. – Jesteśmy zabezpieczeni, mamy płyny do dezynfekcji i maseczki, więc środki ostrożności są zachowywane – mówi manager. – Na ten moment jesteśmy w stanie sprostać tym obostrzeniom – dodaje.
Choć obowiązywał zakaz wydawania posiłków na miejscu, restauracje mogły prowadzić sprzedaż na wynos i dowóz. To właśnie ta możliwość pozwoliła pozostać na rynku wielu lokalom, między innymi bydgoskiej Pierogarni Stary Młyn. – Usługi dowozowe dały nam możliwość przetrwania tego okresu, nie musieliśmy nikogo zwalniać – mówi manager restauracji, Mateusz Żelazny. Od 18 maja klienci ponownie mogą kosztować pierogów – tradycyjnych, z pieca lub smażonych. Jak tłumaczy manager – obostrzenia są nowym wyzwaniem dla restauracji, ale pracownicy dzielnie dostosowują się do tej sytuacji.
Manekin przy ulicy Focha dołączył w czwartek (21 maja) do lokalu tej sieci przy ulicy Gdańskiej, który otwarty był od poniedziałku (18 maja). Klienci ponownie ustawiają się w kolejkach, by zjeść w naleśnikarni. Teraz jednak mogą one obsłużyć mniejszą liczbę klientów – Manekin przy ulicy Focha pomieści maksymalnie 34 gości, a ten na Gdańskiej – 54. Wszyscy pracownicy czekali na otwarcie i niestraszne im obostrzenia. – Zdecydowanie nie jest ciężko przestawić się na nowy tryb pracy, bo w sumie obostrzenia nie są aż takie ciężkie do przestrzegania – mówi jedna z pracownic lokalu. – W Manekinie mamy jedną osobę odpowiedzialną za dezynfekcję, która się tym zajmuje – dodaje.
Na moment otwarcia restauracji, kawiarni i barów czekało wielu klientów i przede wszystkim przedsiębiorców. Teraz cieszące się obecnością gości lokale gastronomiczne muszą odrobić straty po ponad dwumiesięcznej przerwie.