Wystawa „Dziadek z Wehrmachtu” w Bydgoszczy. Łukasz Schreiber pyta: „Po co nam to?”

fot. Facebook
Wystawa „Dziadek z Wehrmachtu” trafiła latem do Bydgoszczy, a poseł Łukasz Schreiber nie kryje oburzenia. Jego zdaniem ekspozycja relatywizuje trudną historię regionu i zamiast budować świadomość, wprowadza w błąd.
Inne z kategorii
PESA znów triumfuje! Rekordowe zamówienie z Dolnego Śląska – miliony dla Bydgoszczy
Korki na Fordońskiej! Wielka przebudowa skrzyżowania z Traktorzystów – co się zmieni?
Bydgoszcz ogląda wystawę sprzed dekady
Wystawa „Dziadek z Wehrmachtu” powstała w 2015 roku z inicjatywy Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej i miała swoją premierę w Muzeum Śląska Opolskiego. Teraz dotarła do Bydgoszczy, gdzie można ją oglądać w jednej z instytucji zarządzanych przez miasto. Jej tematem są losy mieszkańców terenów przyłączonych do III Rzeszy, którzy trafili do niemieckiej armii.
Choć niektórzy uznają ją za próbę spojrzenia na trudną historię bez uproszczeń, nie brakuje głosów, że takie projekty zacierają granice między ofiarami a oprawcami.
Schreiber: „To nie oddaje rzeczywistości”
Poseł Łukasz Schreiber, komentując sprawę na Facebooku, przyznaje, że wystawa nie jest tak skandaliczna jak głośni „Nasi chłopcy” pokazywani w Gdańsku, ale jego zdaniem również relatywizuje historię. „Nie kojarzę żadnego szczegółu, żeby ktoś zarzucił: ‘A że ty byłeś w wojsku niemieckim’, nigdy to nie miało miejsca” – cytuje fragment ekspozycji i kontruje: „No nie, nie było standardem na Pomorzu, by każdy trafiał do Wehrmachtu.”
Poseł zwraca uwagę, że wielu poborowych pisało listy po niemiecku, a wcielania do armii nasiliły się dopiero pod koniec wojny, kiedy Niemcy desperacko szukali rekrutów. „W pierwszym zaś kroku ci, którzy podpisali volkslistę” – przypomina polityk.
Krytyka dla miasta i ministerstwa
„Po kiego diabła Ministerstwo Kultury wykłada środki na takie projekty? Jaki ma w tym interes miasto Bydgoszcz?” – pyta retorycznie Schreiber, wyrażając swoje rozczarowanie, że publiczne pieniądze idą na wystawy, które – jego zdaniem – przekłamują historię.
Sprawa wzbudza emocje nie tylko wśród polityków, ale także wśród mieszkańców, którzy zastanawiają się, jakie przesłanie niosą takie wydarzenia. Czy mają uczyć historii, czy ją rozmywać?