Dmowski. Architekt niepodległości [FELIETON]
Święto Niepodległości. Wszędzie utożsamiane na wyrost z Józefem Piłsudskim. Na szczęście coraz mocniej dociera do Polaków, że nie byłoby niepodległości Polski w 1918 roku, gdyby nie Roman Dmowski, jej główny architekt.
Inne z kategorii
W rocznicę zakatowania bł. ks. Popiełuszki: Wojewoda i świat cały
Ta brzydka polityka [FELIETON]
Ma licznych epigonów i naśladowców. I tych poważnych i tych kompletnie „odjechanych”. Jego duch krąży po świecie polskiej polityki w sposób zwulgaryzowany, ale też i subtelnie zniuansowany. Na szczęście jego historycznych zasług dla odzyskania przez Polskę niepodległości nikt rozsądny, poza niektórymi środowiskami lewicy, dzisiaj już nie kwestionuje.
Dmowskiego nie da się jednak w prosty sposób zaanektować do dzisiejszych czasów, jak chciałoby wielu jego naśladowców. Zresztą on sam, mistrz geopolitycznej analizy, miałby nielichą „zagwozdkę”, widząc w jakim kierunku świat pożeglował po II wojnie światowej. Gdyby żył z pewnością potrafiłby określić miejsce i rolę Polski w dzisiejszych realiach, choć niekoniecznie musiałoby to być po myśli i na bazie „klasycznej endecji”. Wielu mogłoby być tu mocno zaskoczonych.
Dzisiaj zapewne nie mógłby się nadziwić, jak wiele intelektualnego pospólstwa dorwało się do polityki. Jak niewiele dzisiaj znaczy w polityce odpowiedzialność za wypowiadane słowo i jak jałowe intelektualnie są szeregi dzisiejszych partii politycznych. Na pewno irytowałaby go wszechobecna powierzchowność oraz brak zrozumienia mechanizmów dziejących się zjawisk, także zadowalanie się skondensowanym komentarzem i pławienie się w potoku nieistotnych informacji.
Miałby spore trudności ze znalezieniem partnerów do dyskusji, bo ze świecą dzisiaj szukać polityków, dla których geopolityka nie jest zestawem wyświechtanych formułek, będących odbiciem unijnych czy antyrosyjskich stereotypów, lecz sztuką ważenia i dostrzegania polskich interesów w kontekście znacznie szerszym, uwzględniającym konteksty cywilizacyjne, ale także technologiczne.
Zadziwiłby Dmowskiego z pewnością Internet. Zawsze szukał możliwości szerokiego dotarcia do mas. Stąd tak aktywnie zajmował się pisarstwem politycznym, publikowaniem artykułów czy wygłaszaniem odczytów. Dlatego nie przeoczyłby tego narzędzia i z pewnością dołączył do śmietanki blogerów politycznych. Niewykluczone, że właśnie w cyberprzestrzeni opublikowałby „Myśli Nowoczesnego Polaka II”, w których po raz wtóry, dla samej higieny, schłostałby nasze intelektualne lenistwo, wyciągnął na wierzch nasze narodowe podłości i jeszcze raz przypomniał, co to znaczy „mieć obowiązki polskie”.
Dmowski nie doczekał geopolitycznego tsunami, jakim była II wojna światowa, choć zdawał sobie sprawę z nadciągającego kataklizmu. Odchodząc, zatrzasnął za sobą dziejowe wieko, spinające klamrą pozytywistyczny świat dziewiętnastowiecznych ruchów emancypacyjnych z tromtadracją narodowych uniesień końca lat trzydziestych. W zasadzie gasił światło II Rzeczypospolitej, zamykał bell epoque, która już się nigdy nie odrodziła, choć żyła później przez długie lata w sercach Polaków.
Maciej Eckradt/ Facebook, 10 listopada 2018 r.