Felietony 2 sty 2018 | Redaktor

2 stycznia 1939 roku w Drozdowie zmarł Roman Dmowski. Współtwórca państwa Polskiego. Z tej okazji publikujemy felieton Macieja Eckardta, który ukazał się 29 czerwca 2017 roku na łamach „Tygodnika Bydgoskiego” .

      

Maciej Eckardt

Felietonista „Tygodnika Bydgoskiego”   

Kiedy w 1919 roku Roman Dmowski, obok Ignacego Jana Paderewskiego, złożył podpis pod Traktatem Wersalskim, który kończył I wojnę światową i ustanawiał nowy ład w Europie, w symboliczny sposób zwieńczył długą i żmudną drogę przywracania Polski na mapę Europy. I choć sprawa polskich granic wciąż nie była wówczas definitywnie zamknięta, to jedno było pewne – Polska po 123 latach zaborów odzyskała swoją podmiotowość.

Na sukces Polski w Wersalu złożyło się kilka elementów. Pierwszy to koniunktura międzynarodowa i splot szczęśliwych dla Polski okoliczności – wybuch wojny („O wojnę powszechną za wolność ludów, Prosimy Cię, Panie” - pisał wszak Adam Mickiewicz), abdykacja cara w marcu 1917 roku i powstanie w Rosji rządu tymczasowego, który zapowiedział utworzenie państwa polskiego (związanego z Rosją) oraz przystąpienie do wojny Stanów Zjednoczonych. Amerykański prezydent Thomas Woodrow Wilson zapowiedział wówczas w swoim słynnym orędziu powstanie niepodległej Polski z dostępem do morza.

Drugim elementem była przenikliwość i polityczny talent Dmowskiego, który w najważniejszym momencie swojego politycznego życia, potrafił nie tylko precyzyjnie nakreślić polski punkt widzenia, ale także przekonać do niego dyktujące warunki pokoju zwycięskie mocarstwa. Trzecią wreszcie okolicznością sprzyjającą sprawie polskiej w Wersalu, był format ludzi, którzy wzięli odpowiedzialność za sprawy polskie. W Komitecie Narodowym Polskim, oficjalnie reprezentującym Polskę, którego pracom ton nadawali Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, Maurycy Zamoyski, Marian Seyda czy Stanisław Kozicki, a więc w zdecydowanej większości endecy, znaleźli się także na mocy porozumienia Dmowskiego z Piłsudskim ludzie reprezentujący Naczelnika Państwa, który sprawował wówczas władzę w Polsce. Pomimo diametralnych różnic politycznych, w dziejowym dla Polski momencie przedstawiciele dwóch antagonistycznych obozów politycznych, potrafili wypracować taki modus vivendi, który pozwolił osiągnąć dla Polski maksimum tego, co wówczas było możliwe.

I choć Dmowski podczas konferencji pokojowej miał wielu wpływowych wrogów, to jednak zwycięsko przebrnął przez najważniejszą w swoim życiu próbę. Swój wielki dyplomatyczny talent, o czym niewielu wie, pokazał, kiedy przyszło mu niespodziewanie przed Radą Dziesięciu, składającą się z najważniejszych polityków zwycięskich mocarstw, zreferować „sprawę polską” o co poprosił go premier Francji Georges Clemenceau. Zaskoczony Dmowski wygłosił wówczas kilkugodzinną mowę po francusku nie korzystając z żadnych notatek. Ba, kiedy się zorientował, że tłumacz nieprecyzyjnie przekłada jego słowa na język angielski, zrezygnował z jego pomocy i referował polskie sprawy najpierw w języku francuskim, a później angielskim.

To doniosłe wydarzenie w historii Polski ma jednak pewien smutny współczesny kontekst. Bezlitośnie pokazuje, jak wielka przepaść dzieli dzisiejszych polityków do tych, którzy przed blisko stu laty wywalczyli Polskę, praktycznie z niczego.

 

 

 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor