Galeria Autorska 20 kwi 2023 | Redaktor
Spotkanie autorskie z Grzegorzem Kalinowskim pt. „jak we śnie” w Galerii Autorskiej [ZAPROSZENIE]

W czwartek, 27 kwietnia, o godz. 18.00 w Galerii Autorskiej (Bydgoszcz, ul. Chocimska 5) odbędzie się spotkanie autorskie z Grzegorzem Kalinowskim pt. "jak we śnie..." oraz promocja książki. Czytanie tekstów Jan Kaja. Zdarzeniu towarzyszyć będzie otwarcie wystawy obrazów Jana Kaji pt. "Bezmiar".

Grzegorz Kalinowski ur. w 1955 r. w Inowrocławiu. Autor opowiadań, esejów, recenzji, rozmów z pisarzami, publikował w ogólnopolskich pismach literackich, wydał tomy opowiadań tylko biel (2010), ciemne wody (2018), obie książki zostały uhonorowane literacką bydgoską Nagrodą Łuczniczki, opracował i przygotował do druku „Dziennik…” Kazimierza Hoffmana (2017), w latach 1993 – 1997 współpracownik toruńskiego „Przeglądu Literacko-Artystycznego”, redaktor wydawnictwa „Pomorze” (1994 – 1995), od 1997 do 2012 r. redaktor, a później sekretarz redakcji „Kwartalnika Artystycznego. Kujawy i Pomorze”, współorganizator spotkań z pisarzami – m.in. w cyklu „Mistrzowie literatury w Filharmonii Pomorskiej”. Zasłużony Działacz Kultury (1995), Nagroda Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2007), Nagroda Centrum Edukacji Artystycznej (2000, 2013), Nagroda Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego (2013).

   Był wieczór, drugi już wieczór, kiedy nieznajomy na siwym koniu zatrzymał się przy nabrzeżu świętej rzeki. Niknący blask ledwo co odbijał się od lustra płynącej leniwie rzeki. Wicher ucichł. Światło gasło. Rozejrzał się dookoła. Oczy swe niebieskie, jak zwykle, miał zmęczone. Siedziba starców z niewiadomych przyczyn opustoszała.

   Co się dzieje, czy ja śnię, pomyślał.

   Nikogo tu nie było. Drzewa rosnące wzdłuż nabrzeża zdawały się martwe. To przypominało długi ciemny korytarz z uschniętymi gałęziami i martwymi pniami.

   A gdzie starcy?

   Odeszli. Wszyscy starcy odeszli. Albo rozsypali się w proch, który wiatr rozniósł po ziemi, rozniósł po morzach i oceanach, a może ich nigdy nie było, zdawała się szeptać święta rzeka, która trwała i trwała. Wracaj tam, skąd przychodzisz wędrowcze i wygnańcze w jednej osobie i zwróć komu trzeba pergaminowy rulon z zapisem nutowym, twoja misja jest skończona.                          

   Nieznajomy przybysz po chwili wrzucił go do świętej wody.

   I odjechał.

Grzegorz Kalinowski, fragment opowiadania jak we śnie

 

(…) moją uwagę jeszcze bardziej przykuwa proza Grzegorza Kalinowskiego pt. Talida. (…) to opowiadanie wydaje mi się prawdziwą perłą. Autor mistrzowsko odmalowuje scenerię, która jest nam znana, taka bardzo polska, idealna na letni wypoczynek, z lasem i skarpą porośniętą mchem, wpadającą wprost do płytkiego i mulistego jeziora. Rzadko spotykam się z tak kunsztownym opisem miejsca akcji, to takie spokojne, zwykłe miejsce, a w powietrzu wisi – niczym miecz Damoklesa – prawdziwy dramat. Używając terminologii szachowej, wydaje mi się, że autor tego mini-opowiadania jest arcymistrzem. I to naprawdę takim z wysokiej półki. Bo arcymistrzowie dzisiaj są różni, niektórzy obdarzeni genialną pamięcią, która gwarantuje im sukcesy, prawdziwi tytani pracy (…), ale o wyobraźni na stałym poziomie, brak oznak geniuszu spod znaku Roberta Fischera. A Talida to nie jest utwór spod znaku zagadki. Zagadkę można – poprzez trening pamięci – rozwiązać. Tutaj matematyczne równania muszą ponieść klęskę. To utwór spod znaku głębokiej tajemnicy o dziewczynce, która nad brzegiem mulistego i płytkiego jeziora przekazała swój sekret głównemu bohaterowi i potem zniknęła w otchłani. I nie będę dalej brnąć, powiem tylko, że na tej skarpie spadającej w stronę jeziora ktoś inny karty rozdaje, a „rozum” jest zdecydowanie w odwrocie. Talida to dziewczyna, która tajemnicę ma wplecioną we włosy i zabrała ją ze sobą, udając się w swoją ostatnią podróż. Tylko wrzosy smutno na nią patrzyły, a duże czarne ptaki fruwały nad jeziorem i jej grobem, głośno przy tym kracząc. Pewnego dnia płytkie i muliste jezioro zniknęło, tak jakby było w jakiś tajemny sposób powiązane z dzieckiem.

Bartłomiej Siwiec

 

   Chłopiec, niczym uśpiony i bezwolny królewicz, wystrojony w królewskie szaty, obezwładniony magicznym zaklęciem dziewcząt albo rusałek, albo jakichś innych istot nad-

-przyrodzonych, które wplatały mu zwiędłe kwiaty we włosy, szeptały do ucha tajemne formuły czarów, zaklęć, zamknięty w swoim świecie, poddawał się tym rytuałom i wpatrywał się albo nie wpatrywał, niewidzącymi albo widzącymi oczyma, gdzieś tam w niewidzialną dla czyichkolwiek oczu dal, tam, gdzie głębia swą głębię ściga i doścignąć jej nie może, wpatrywał się tam, dokąd spływają wszystkie rzeki i ścieki, i wypływają z niej na powrót i gdzie z najgłębszego dna ziemi wicher dmie. Powieki chłopca opadały i pozostawały zamknięte, miało się wrażenie, jakby ktoś wcisnął mu w oczodoły miedziane monety. I powieki albo nie miały siły, by się otworzyć, albo nie chciały się otworzyć, bo to, co oczy mogłyby zobaczyć po zdjęciu miedzianych monet, po podniesieniu, mimo pozorów, kruchej zasłony, byłoby zbyt nikłe i nijakie, wobec tego, co jest ogromem jasności i na wieki wieków, na szczęście, pozostanie tu i teraz zakryte.

Grzegorz Kalinowski, fragment opowiadania Święta rzeka

 

Otwarcie wystawy obrazów Jana Kaji pt „Bezmiar”.

 
Jan Kaja fot. Krzysztof Szymoniak

Poza horyzont

            W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Jan Kaja malował obrazy, które z uwagi na ich stylistyczną jednorodność i szczególny poetycki klimat układają się w spójną całość. Te wczesne prace, obrazy jeszcze nastolatka, wydają się szczęśliwie wolne od realiów czasu, w którym powstawały i jeśli stanowią ich kontestację to właśnie jako manifestacja czystej, młodzieńczej wyobraźni, wyobraźni nieskrępowanej doktryną, nakazem, odczuciem politycznej opresji; ich źródłem jest swobodna imaginacja, marzenie, intuicja, nastrój, sen. Postacie statyczne, o uproszczonych, linearnie zarysowanych sylwetkach, o charakterystycznie wydłużonych twarzach, powściągliwej mimice i magnetycznym spojrzeniu dużych oczu, są mieszkańcami onirycznej, baśniowej krainy, zrodzonej w wyobraźni młodego twórcy, a jednocześnie świadectwem malarskiego „oczytania” autora, który prowadzi tu swobodny dialog z tradycją sztuki romantycznej i z dwudziestowiecznym surrealizmem, gra kulturowymi skojarzeniami i odwołaniami, tworząc przy tym cykl pełen duchowej siły i wiary w moc artystycznej kreacji.

            Wartością tych wczesnych prac jest też i to, że pozwalają one rozpoznać predylekcje Janka, które z czasem zostaną przetworzone w skrystalizowaną malarską poetykę, a zatem: akcentowanie plastycznej i emocjonalnej wartości koloru, obecność charakterystycznej, przyciszonej, ale niezwykle wymownej ekspresywności, analityczna dociekliwość towarzysząca przedstawianiu detali anatomicznych, przede wszystkim zaś prezentacja człowieka jako istoty integralnej, duchowej i cielesnej, skupiającej w sobie nieograniczony zespół doznań, balansującej pomiędzy doświadczeniem zmysłów i intuicji, rozumu i uczuć i nieustannie wykraczającej poza horyzont ziemskiej egzystencji.  

 

Piotr Siemaszko

 

 

źródło: Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor