Historia 22 lis 2020 | Krzysztof Drozdowski
Odrodzona Ojczyzna na wojennej ścieżce

fot. ze zbiorów autora

Odzyskana w 1918 roku niepodległość była dopiero preludium do utrwalenia polskiej państwowości. Praktycznie nieuregulowana kwestia polskich granic była przyczyną konfliktów ze wszystkimi sąsiednimi państwami. Wojna mogła wybuchnąć w każdym momencie.

O ile przebieg granic na zachodzie określał traktat wersalski, to na wschodzie kwestia ta nadal była otwarta. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę Józef Piłsudski, który w jednym ze swoich listów pisał:

„W tej chwili Polska jest właściwie bez granic i wszystko, co możemy [...] zdobyć na Zachodzie, zależy od Ententy, o ile zechce ona mniej lub więcej ścisnąć Niemcy. Na Wschodzie to sprawa inna – tu są drzwi, które się otwierają i zamykają i zależy, kto i jak szeroko siłą je otworzy”.

Alianci, licząc na powrót caratu w Rosji, nie starali się zagwarantować spełnienia polskich żądań. Bolszewicka Rosja również nie była zainteresowana dyplomatycznym rozwiązaniem kwestii swojej zachodniej granicy. Wszakże dopóki w Niemczech tlił się płomień rewolucji, dopóty bolszewiccy przywódcy mieli nadzieję na połączenie z bratnimi rewolucjonistami. Dałoby to możliwość utworzenia wielkiej unii państw komunistycznych. Na nieszczęście dla nich, na drodze do spełnienia tego marzenia stała Polska.

Przeciwko „republice kapitału”

Z Niemcami spór toczył się o Warmię i Mazury, gdzie w plebiscycie doznaliśmy sromotnej porażki. Inaczej wszystko rozstrzygnęło się na Górnym Śląsku, gdzie doszło aż do trzech powstań, nazwanych później śląskimi, oraz w Wielkopolsce, na terenie której prowadzono regularne działania zbrojne z niemieckimi wojskami. Na wschodzie trwały otwarte konflikty z Litwą – o Wilno, z Ukrainą – o Lwów, a następnie – z Rosją bolszewicką. Ten ostatni przerodził się w wojnę, która oprócz charakteru politycznego miała również podłoże ideologiczne.

[Stwierdziliśmy – dop. autora], że gdzieś pod Warszawą znajduje się nie centrum polskiego rządu burżuazyjnego i republiki kapitału, ale centrum całego współczesnego systemu imperialistycznego, oraz że okoliczności pozwalają nam wstrząsnąć tym systemem i prowadzić politykę nie w Polsce, ale w Niemczech i w Anglii. Tym samym stworzyliśmy w Niemczech i Anglii zupełnie nowy odcinek rewolucji proletariackiej, walczącej z ogólnoświatowym imperializmem” – tak powód wybuchu wojny przedstawił Lenin we wrześniu 1920 roku, w czasie przemówienia na IX Konferencji Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików).

Bolszewicy w ślad za Niemcami

11 listopada 1918 r. podpisano zawieszenie broni w Compiègne . Tego dnia również rozpoczął się odwrót niemieckiej armii Ober-Ostu, zajmującej front o długości 2,5 tys. kilometrów, rozciągający się od Zatoki Botnickiej aż po Morze Azowskie. Bolszewicy podpisali jednak tajną umowę z niemieckim dowództwem. Ustalono, że za wycofującymi się oddziałami niemieckimi będzie podążać Armia Czerwona.

Już 16 listopada 1918 r. z przekształcenia Zachodniego Regionu Obronnego utworzono Armię Zachodnią, z kwaterą główną w Smoleńsku. Armia liczyła początkowo 10 tys. żołnierzy, w lutym 1919 r. – już 49 tysięcy. Jej głównym zadaniem było zajęcie Białorusi i Litwy, a następnie – skierowanie sił w stronę Polski. 11 grudnia 1918 r., po wycofaniu się wojsk niemieckich, Rosjanie wkroczyli do Mińska. Miesiąc później, 5 stycznia 1919 r., po walkach z samoobroną polską, oddziały rosyjskie zajęły Wilno. Właśnie to wydarzenie, pierwsze starcie pomiędzy oddziałami polskimi i rosyjskimi, można uznać za początek wojny polsko-bolszewickiej.

Szyfry złamane

12 stycznia 1919 r. sowieckie Naczelne Dowództwo wydało Armii Czerwonej rozkaz wykonania rozpoznania do rzek Niemna i Szczary, a następnie – aż po Bug. W ten sposób rozpoczęła się operacja „Cel Wisła”.

14 lutego 1919 r. polskie oddziały powstrzymały marsz oddziałów Armii Zachodniej koło białoruskiego miasteczka Mosty. To właśnie tę bitwę większość historyków uważa za początek wojny polsko-bolszewickiej.

Warto w tym miejscu nadmienić, że we wrześniu 1919 r., dzięki pracy polskiego radiowywiadu pod kierownictwem por. Jana Kowalewskiego, udało się złamać kody szyfrowe Armii Ochotniczej gen. Antona Denikina, najgroźniejszego wówczas przeciwnika bolszewików, oraz Armii Czerwonej. Miało to rozstrzygające znaczenie dla przyszłych decyzji naczelnego wodza, Józefa Piłsudskiego. Od tej pory depesze sowieckie były na bieżąco odkodowywane, z zastrzeżeniem kilku dni na comiesięczną zmianę kodów szyfrowych.

Front nacierających wojsk polskich zatrzymał się na linii: rzeka Uszyca – rzeka Płoskirów – rzeka Słucz – rzeka Ubroć – Bobrujsk – rzeka Berezyna – Lepel – Połock – Dyneburg. Kontynuowanie polskiej ofensywy zostało niepotrzebnie wstrzymane. Piłsudski liczył na rozstrzygnięcie w toczącej się równolegle wojnie domowej w Rosji. Zatrzymanie się polskich oddziałów sprawiło jednak, że bolszewicy mogli przerzucić większą część sił do walki z wojskami gen. Denikina, które niebezpiecznie zbliżały się do Moskwy.

Kluczowa – Ukraina

Czas stabilizacji frontu Piłsudski poświęcił na szukanie sojuszników wśród państw, które według niego mogłyby chcieć utworzyć federację z Polską – tym samym powstałby bufor odcinający nas od Rosji. Jednakże jedynym zainteresowanym był ataman Semen Petlura, przywódca Ukraińskiej Republiki Ludowej.

Piłsudski próbował porozumieć się z gen. Denikinem. Ten jednak, nie chcąc ustępować w kwestiach terytorialnych oraz samostanowienia narodów, nie był osobą, z którą można było wynegocjować sojusz. Piłsudski uznał więc, że Polska nie ma interesu w sukcesie „białych” Rosjan i w konsekwencji uchylił się od wsparcia Denikina. Zrobił to pomimo nacisków Francji i Wielkiej Brytanii. Niemal jednocześnie z negocjacjami w Taganrogu z gen. Denikinem, Piłsudski prowadził od lipca 1919 r. negocjacje z bolszewikami w sprawie zawieszenia broni. Komunikat Piłsudskiego był bardzo prosty. Przekazane Leninowi stanowisko polskiego przywódcy brzmiało: „Naczelnik Państwa raz jeszcze oświadcza, że wojować z Sowietami nie chce. Jeżeli zaś rząd sowiecki chce z Polską wojować, to rękawicę tę podejmie”. Warunkiem porozumienia z Rosją było również uznanie przez nią niepodległości Ukrainy. Bolszewicy jednak, wykorzystując wyczekiwanie Polaków, odparli i zmusili do wycofania wojska Denikina. Tym samym, zażegnawszy zagrożenie z południa, mogli skierować większość swoich sił w kierunku Warszawy. Polska musiała przygotować się do decydującego starcia.

Materiał ukazał się 19 listopada w papierowym wydaniu „Tygodnika Bydgoskiego”. Więcej o przebiegu wojny polsko-bolszewickiej w następnym numerze.

 

Krzysztof Drozdowski

Krzysztof Drozdowski Autor

Publicysta, autor wielu książek historycznych.